Ostatnie tygodnie minęły mi bardzo szybko, a wydarzyło się wiele ... przetoczyła się przez nas machina systemu skarbowego, bardzo to stresujące przeżycie, ale trafiliśmy na mądrą i kulturalną osobę, i jakoś przebrnęliśmy wspólnie przez zestawienia, słupki, liczby ... potem mąż spotkał na swojej drodze w zakręcie ciężarówkę ze składem drzewa ... dobrze, że dobry anioł czuwał nad nim i zdążył wjechać na przepust nad głębokim rowem, rozbił tylko kawałek auta ...
Dziękować Bogu, nikomu nic się nie stało, a auto się wyklepie.
Potem zjechał na urlop "wyspiarski" syn, bo szykowały nam sie w domu chrzciny naszego Jaśka, a on był ojcem chrzestnym ... szykowaliśmy przyjęcie, remontowaliśmy taras, żeby goście mieli gdzie odetchnąć, a mnie przypadło w udziale malowanie wielkiej ilości desek przez parę dni.
Najgłówniejsza osoba całego zamieszania najpierw z niewielką cierpliwością dała się ubrać w odświętne szatki ...
... ta skrzywiona mina nie wróży nic dobrego, nawet atłasowa muszka pod szyją niewiele pomaga ... babcia i prababcia zabawiały jak mogły ... potem spotkały się nasze rodziny, trzy prababcie, dziadkowie w komplecie, przyjaciele naszej młodzieży ...
... i nasz "batiar", Jan Aleksander, został ochrzczony.
Dał popis wielkiego wrzasku, a głos miał donośny bardzo ...
... po czym, po przyjeździe do domu jak zasnął, tak spał do wieczora.
A my świętowaliśmy sobie, pogoda dopisała, więc większość czasu przesiedzieliśmy w ogrodzie ... a Jaśko dalej spał sobie przy nas ...
Jeszcze później zjechał do nas kolega syna, z którym kiedyś zaczynał pracę na wyspach ... za nim spory kawałek drogi, bo tak po prawdzie to od nas jest wszędzie daleko ...
... nakarmiliśmy go, chłopcy posiedzieli jeszcze chwilę, spakowali swoje kufry, przywdziali zbroje i hełmy, i ruszyli na wieczór do chatki pogórzańskiej ...
... bo tam mieli punkt wypadowy po Bieszczadach, Beskidzie, Pogórzu ...
Zadudniły silniki ... poszli, a za nimi niejedno westchnienie uleciało ... ej! też byśmy tak chcieli ... a moje matczyne serce zawsze ściska przestrach, choć mi tłumaczą, że bezpiecznie, że wszędzie może coś się wydarzyć ... i pewnie mnie nie przekonają ...
Był też i wypad do lasu na grzybobranie ...
Piękny ten borowik, prawda?
Niestety, omalże sam nie wyszedł spod drzewa, tyle miał mieszkańców, i oczywiście poszedł na zaszczepienie gleby ... ani jeden borowik z tego kosza nie był zdrowy, tylko kanie usmażyliśmy, a zajączki poszły do ususzenia ...
W domu teraz cicho, syn już wyjechał, Jaśko gaworzy, albo ostro protestuje ... albo śpi na tarasie w szumach wiatru ... teraz czas spokojnej jesieni ...
A ja znów w klamociarni zrobiłam sobie malutką przyjemność ...
... wieszaczek na świeczki z koralików w miodowym kolorze ...
... i kubeczek, jak zielnik, z roślinami od nasionka po kwiat ...
... i lampionik bardzo ciekawy ... w środku osobny pojemnik z motywem latarni morskiej i mewami ... palący się płomyczek wyświetla obraz na zewnętrznej osłonce, który do tego porusza się, w zależności od pełgającego ognika ... namiastka morza ...
Na starych krzesłach, przywiezionych ze strychu mojej teściowej, przyuważyłam taką nalepkę ...
... jejku! one mają sto lat ... dębowe, gięte, wygodne i bardzo poręczne ... tylko zmienić im obicia, i będą służyć nam jeszcze długo ... thonetowskie krzesła, jeszcze Buni ...
Pogórze w mgłach porannych i w deszczach, trzeba szykować się do zimy, układać ściany z polan na tarasie, żeby było blisko do opału, kiedy zaduje śniegiem dojście pod dach ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
26 komentarzy:
Ile pięknych rzeczy się u Was wydarzyło, tyle radości, aż miło czytać...pozdrawiam!
I tak smutek ustąpił pod naporem radości i piękna...
Prawdziwek piękny, ale pajęczyna urok rzuca :)
Słoneczności wielu, B
Wielkie sprawy, małe sprawy, życie się toczy.
Dobrze, że macie skarbówkę już z głowy, ufff!
Niech Anioł Stróż czuwa nadal nad Wami!
Tak mi sie zdawalo, ze cos dlugo Cie nie ma, no i slusznie, wiem ile to roboty z chrzcinami i niemowlakiem, bom przecie niedawno przez to przechodzila. Jesien na Twoich zdjeciach, bo jesien juz tuztuz, pajeczyna cudnie utkana, lampion z koralikow bardzo fajny, kubeczek jak zielnik, tez takie mam. Sciskam Cie i czekam na czestsze wpisy.
Gratuluję wspaniałej i udanej uroczystości rodzinnej :-) każda większa wymaga sporo wkładu i czasu, ale najważniejsze, jest to że można spotkać się z rodziną :-)
Piękne te przymglone widoki, aż proszą, aby pospacerować...
miłego tygodnia!
No, to wiele się u Ciebie dzieje. Bardzo rodzinnie spędzaliście ten czas. Życzę samych miłych chwil. Pozdrawiam
może w tych olejach coś jest, że niemowlęta po chrzcinach tak długo i mocno śpią. Zapytam zaprzyjaźnionego księdza;)
Niech Jaś rośnie na pociechę rodzicom i praszczurom ;-) Dzięki za zimowity.
Rzadko się zdarza, żeby coś wygrało z pięknem okolicy, którą pokazujesz, ale Jaśko jest niekwestionowanym liderem tego postu. A jego mina nad tą muchą ... słów brak :D Rozkoszniak! Niech zdrowo rośnie, a Wy uważajcie na tych średnio autostradowych przecież drogach na siebie. Pozdrowienia!
Ta matczyna głowa bywa uciążliwa, chciałabym nie martwić się, nie przestrzegać my mamy tak mamy..dlatego Cię rozumiem..
Jaśko -super niech zdrowo rośnie!
U Ciebie coraz piękniej.
To dobrze, ze Jaśko wrzeszczał przy chrzcie, znaczy się złe duchy go opuściły :)
Serdeczności
Jak zwykle piękna opowieść i na zdjęciach widać już jesień. Idzie wielkimi krokami...
Basiu, w życiu bywają różne chwile, choroby, śmierć, ale i takie radosne jak te, narodziny wnuka, przyjazd syna, wspólne chwile radości; małe drobnostki cieszą bardzo, dają napęd na dalsze dni; serdeczności ślę.
Beato, a do radosnych chwil dołączyła jeszcze jedna, że brat ma dobre wyniki, czuje się dobrze, przyzwyczaił się już do drobnej niedogodności, jaką jest stomia; rok temu, o tej porze, były ciężkie chwile; a pajęczyn teraz tak dużo, a każda ładniejsza od poprzedniej, z kropelkami rosy; muszę się uodpornić na ich urodę, żeby każdej nie robić zdjęcia; pozdrawiam cieplutko.
Magduś, już kiedyś cytowałam moich synków: Jest dobrze, nie ma co psuć!
dużo rozmawiam z moimi na temat motorów, media straszą, często słyszę w oddali ryk ścigacza, nie kryję moich obaw, a oni mnie uspokajają, bez skutku; mąż bardzo dużo czasu spędza za kółkiem, często jest przemęczony, i o błąd nietrudno, po prostu boję się o tych moich jeżdżących, niech Anioł czuwa; serdeczności ślę nad jezioro.
Grażyno, bo jeszcze na dodatek miałam awarię komputera, już myślałam, że straciłam wszystkie zdjęcia, nie dał się włączyć; ale magik komputerowy rozłożył go, złożył na powrót, i działa, bez wymiany części; pracy przy przygotowaniach dużo, robiłam też wędliny domowe, ale dziewczyny pomogły, przyjechały gotowe sałatki, słodkości; pozdrawiam serdecznie.
CzarnyKocie, uroczystość miła, były prababcie, żałuję tylko, że mama moja nie doczekała tej chwili; myślę, że teraz już zwolnimy obroty, i przyjdzie czas na spacery, bo łąki aż proszą o to, wykoszone, łatwe do przejścia; pozdrawiam serdecznie.
Aniu, a teraz czas na mały odpoczynek, może gdzieś wyskoczymy na kilka dni; i Tobie miłego; pozdrawiam serdecznie.
Klarka, wszyscy mówią, że dzieci bardzo uspokajają się po chrzcie, ale czy ja wiem? Jasiek żwawy i krzykliwy jak zwykle, ale zapytaj; serdeczności ślę.
Krzysiek, dzięki wielkie za dobre słowo, a zimowity już w całej krasie; pozdrowienia ślę.
Gooocha, Jaśko na dodatek był pogryziony przez komary, buzia w ciapki, a to dodawało mu lekko "batiarskiego sznytu"; staramy się uważać, ale czasami niebezpieczne momenty nie od nas zależą; pozdrawiam serdecznie.
Mażeno, nawet jak dzieci są już dorosłe, mają swoje życie, człowiek martwi się o nie, a szczególnie matki;
Jaśko wzbudził we mnie nowe uczucia, nawet nie spodziewałam się, jak mocne; czekam na kolorowe buki; serdeczności przesyłam.
Maniu, dobrodziej powiedział, że kiedy jego chrzczono, to przepowiedziano dla niego karierę księdza, albo organisty, a wrzeszczał całą mszę; no i został księdzem; a nasz Jaśko? ma charakterek; pozdrawiam serdecznie.
Ruda, ot, kartki z kalendarza, ulotne chwile, małe, mniejsze radości, które składają się na nasze życie, nasze małe szczęścia; a mgły na Pogórzu co ranek, idą do nas z doliny Wiaru; serdeczności ślę.
Marysiu, stęskniłam się za Twoimi relacjami,zbyt długo ich nie było.Wiedziałam o chrzcinach,pomyślałam że przygotowania wymagają czasu.Zauważyłam też pewne podobieństwa...mój Andrzej po każdej "codwumiesięcznej" kontroli wychodzi z tarczą,a niedawno leżeliśmy w rowie (hi),z powodu pędzącego środkiem,na zakręcie TIR-a.Rów na szczęście niegłęboki ale w ostatniej chwili Andrzej zdołał (jakim cudem-nie wiem)skręcić auto tak,że od betonowego muru za rowem dzielił nas metr.Dobrze że w pobliżu mieszka kolega i traktorem nas wyciągał, z wielką paradą.Od tego dnia mogę mówić że leżałam w rowie i nie będzie w tym ani grama kłamstwa.Dobrze że inne kataklizmy już za Wami i dobrze że wróciłaś.Bywaj częściej bo czegos brakuje.
Dorota.
Dorota, wszystko się nam skumulowało w jednym czasie, do tego komputer padł i nie było czasu patrzeć do niego; teraz mamy nadzieję uspokoić wszystko i nacieszyć się jesienią; i to jest najważniejsze - dobre wyniki, tym należy cieszyć się najbardziej, choć czekanie na te dobre wieści bywa stresujące; no właśnie, te wielkie pojazdy "zaganiają" na zakrętach, spychając innych; hm! leżałaś w rowie, fajnie to brzmi, tylko Wam na pewno nie było do śmiechu, patrząc na pobliski mur; szaleńców na drogach nie brakuje; a ostatnio znowu pszczoła mnie użądliła, w odkryty kawałeczek ciała nad paskiem od spodni, no i znowu odczyn zapalny, opuchlizna, temperatura, pewnie przepędzę te pszczoły razem z pszczelarzem za górkę; pozdrawiam Was serdecznie, dobrego życzę, pa!
Maryś,pewnie wiesz...babka robi cuda.Obojętnie jaka (w sensie okrągłolistna albo lancetowata)-rozetrzyj troszkę listek-tak aby puścił nieco wilgoci-i obłóż tą wilgocią miejsce użądlenia.Najlepiej od razu po wyjęciu żądła, ale może jeszcze pomoże...Wypróbowałam na sobie (mój obrzęk od szarlotek pochodzi i innych smakołyków,hi), skutkowało.
Serdeczności
Dorota
To były bardzo ważne chwile. Spotkania z rodziną są bezcenne. Nigdy nie wiadomo, kiedy i czy w komplecie znów się spotkacie.
Poza tym piękną wczesną jesień nam pokazałaś. Dziękuję :)
Jesiennie u Ciebie. Lubię Polska Złotą...
i te szpacze wrzaski i pogwizdywania!
Moje się ochrzczą jak będą chciały;)
A qubeczek- prześliczny!
Wszystkiego najlepszego dla Jaśka. :) A Wam wszystkim jak najwięcej takich pięknych, rodzinnych chwil.
Jak zwykle wynajdziesz coś urokliwego: ten lampionik jest prześliczny. :)
Serdeczności :)
Cudne widoki na Twoim Pogórzu. Młody dżentelmen wyglądał świetnie. Czas przygotowań do zimy, ale ja lubię ten czas. Pozdrawiam ciepło!
Dorota, używam różnych takich okładów, czasami liść kapusty zmiażdżony, albo liście dzikiej hreczki, albo właśnie babka, do tego wapno pijam; jejku, od szarlotki też można spuchnąć? ale jak się jest uczulonym, to i takie smakołyki szkodzą; i ja pozdrawiam.
Wkraju, teraz spotykają się już dwie rodziny, nasza i synowej, to znowu inny wymiar; to prawda, nie zdajemy sobie sprawy, że los bywa przewrotny, i nie dla każdego słońce wstanie rankiem; brzmi to okropnie, ale takie jest życie; zimne noce już przebarwiają czubki buków, a pogoda jak marzenie; serdeczne pozdrowienia ślę.
Tupajko, u nas szpaków jakby mało, kiedyś żerowały na winogronach, których jakoś nie ma w tym roku, a może zebrały się już i poleciały do Was? każdy podejmuje decyzje, właściwe dla siebie, a mnie żadne nie dziwią; pozdrawiam serdecznie.
Grażyno-M, a dziękować, dziękować za dobre słowa; klamociarniane szperanie zawsze czymś zaowocuje, chociaż staram się już ograniczać; pozdrawiam cieplutko.
Natalio, pogórzańskie mgły poranne, i cudna pogoda, i deszcze chlapiące; lubię tak, przy ciepłym piecu i zima mi nie straszna; Jaśko nie lubi szczególnie zmieniania ubrania, dlatego był taki niezadowolony; serdeczności ślę.
Marysiu, życzę Wam, jak najwięcej takich pięknych chwil. Dzieci z Wami (choć na chwilę, ale jakże cenną) wspaniały wnuczek o zdecydowanym charakterze, brat coraz zdrowszy, kontrole za Wami - oby tak dalej. I jak najdalej od piratów drogowych !
Uściski !
Hej, dawno do Ciebie nie zglądałam. Się tak porobiło, że czasu nie było, a jak był czas -to sił brakowało nawet na czytanie.
Niedawno odkryłam w J. w uliczce tuż obok Hali sklepiczek z cudownościami duperelkowatymi w bajecznych cenach. Brać-wybierac.
Pozdrawiam
Aniu, dziękuję Ci z całego serca za te słowa, dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Iwonka, i u mnie był gorący czas, do tego nawalił mi komputer; a wiesz, że ja strasznie rzadko chodzę do sklepików, jeśli już, zakupy celowe, a poza - to nieczęsto się wychylam; muszę sprawdzić, co to za sklepik; dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie.
Ujutny czas rodzinny, ani się obejrzysz jak będzie komunia Jasia a potem 18 tka. A Ty ciągle młoda - tak to działa.
Zazdroszczę Ci "oka" w klamociarni, cudne przyjemności. Serdeczności
Krystyno, mam to szczęście obserwować, jak Jasiek rośnie, rozwija się, cieszyć się tym, i zdaję sobie sprawę, że czas płynie nieubłaganie, jakby za szybko; pozdrawiam Cię serdecznie.
Prześlij komentarz