poniedziałek, 8 grudnia 2014

Na rybotyckim kirkucie ...

 Z szarych dolin wspięliśmy się w piątkowe popołudnie w baśniowe krajobrazy Pogórza.
Bo tam chmury dalej dotykają brzuchami szczytów wzniesień i malują je na biało. Słońca prawie wcale, bo jakoś tak układają się podniebne prądy, że nie rozwiewają mlecznej bieli.
W chatce ciepło, jak kamienny, brzuchaty piec nabierze mocy cieplnej , to oddaje ją potem przez następne dni.

 

Sobotni poranek bardzo biały, widoczność na parę metrów, ale gdzieś zza potoku słychać ujadanie psów ... myślałam, że głosy niesie aż z Kopyśna ... Nie, to myśliwi przyjechali na polowanie, strach wypuszczać nasze psy na podwórko, bo może za blisko podejdą, co prawda przez nasze pole, ale ile słyszało się o bezkarności tych panów i o tym, że potrafili zastrzelić psa na oczach właściciela ...


Nagle tuż koło domu wyłonił się z mgły młody chłopaczysko, w pomarańczowej kamizelce ... okazało się, że z nagonki, zabłądził w tej bieli, cofnął się z powrotem ... tak, przyjechało aż 18 sztucerów myśliwskich, polują gdzieś na Rybnikach ... słyszymy co chwilę wystrzały, Jezu kochany, to nie na moje nerwy, biedna ta zwierzyna, pewnie upolowali nasze jelonki, co w trójkę przychodziły na łąkę, i tego jelenia, który czasami przechodził, a ile jeszcze wypłoszyli z ich ostoi ...


Nie wytrzymaliśmy w chatce, wyruszyliśmy na małą wycieczkę ... i tak sobie mówimy po drodze, że im spokojniejsza okolica, bardziej bezludna i dzika, tym bardziej przyciąga myśliwych ... a teraz co drugi, to myśliwy ...
W takich plenerach, miejscach oddalonych od nas, znaleźliśmy spokój, bo prawie przy drodze ...



Zatrzymaliśmy się przed Rybotyczami, w miejscu, gdzie Wiar prawie dochodzi do drogi, a stamtąd, stromo pod górkę, odnaleźliśmy stary kirkut ...

 

Byliśmy tutaj niejednokrotnie, o różnych porach roku, i o każdej jest tu pięknie.
Atmosfera tego miejsca przypomina zupełnie tę ze wzgórza Dębnik w Uluczu, kto tam był, wie o czym mówię ... odgłosy ziemskiego życia pozostają niziutko w dole, czasami przejedzie auto, zapieje kogut, ktoś zawoła, a tu wysoko cichy poszum wiatru, u stóp płynie Wiar ... kamienne macewy narodu, o którym niewiele wiemy ...


Krążymy w skupieniu od płyty do płyty, oglądamy napisy w nieznanym nam języku, podziwiamy kunsztowne, a czasami prymitywne ryty w kamieniu, które coś oznaczają ... poszperałam już w domu w necie ...


... ten symbol zdobi groby zmarłych, którzy pełnili funkcje pomocników podczas modlitw, czytali w synagodze Torę i obmywali rabinom ręce ...



... powszechnie płaskorzeźbę błogosławiących dłoni spotkamy na grobach rabinów i cadyków, tak trzymano dłonie podczas modlitwy ...







... symbol świecy występuje na grobach kobiet, to one zapalały je w szabas, złamana świeca odnosi się do przerwanego życia ...



... lew - symbol potęgi, siły, wyzwolenia i odkupienia ...
... korona - spotyka się ją na grobach rabinów i osób darzonych dużym szacunkiem ...





... złamane drzewo oznacza przerwane za wcześnie życie ...



... jednorożec - symbol człowieka sprawiedliwego i znak zbawienia ...
Na żydowskich cmentarzach często widuje się ułożone na nagrobkach kamienie, geneza tego zwyczaju ma kilka wyjaśnień. Jeden z nich to taki, że w dawnych czasach grzebano zmarłych na pustyni i zabezpieczenie grobu kamieniami przed dzikimi zwierzętami było wyrazem szacunku.
Spotykaliśmy też symbole połączone, ptaki, wiązanki kwiatów, gołębie ... wszystkie one coś oznaczają, ale trzeba chyba być mocno wtajemniczonym, żeby je odczytać ... w inskrypcjach nagrobnych nie ma też żadnych cyfr, dat ...


Stąpaliśmy po zamarzniętej trawie, mając świadomość, co kryje się pod nią ,,, wiele jest jeszcze płyt do podniesienia i ustawienia ...


... ale to wymaga uzgodnień ze specjalną komisją żydowską.
I mieliśmy wrażenie, jakby od pierwszego pobytu tutaj tych macew podniesionych było więcej ...

zdjęcie chyba sprzed 7-8 lat
Znowu doczytałam w necie, że pracowała tu w zeszłym roku grupa Magurycz, na czele z Szymonem Modrzejewskim, człowiekiem wielkiej pasji, ponad wszelkimi podziałami ,,, z wolontariuszami z równą pracowitością ratują przed ostatecznym zapomnieniem i zniszczeniem cmentarze różnych wyznań, kapliczki, krzyże przydrożne w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, na Roztoczu, Pogórzu, na Ukrainie ...


A to zdjęcia pożyczone ze strony Magurycza ...


Magurycz stara się wypełnić pustkę, i czasem udaje się to, choć w niewielkim stopniu. Zajęliśmy się ponad 50 macewami - stawialiśmy, pionowaliśmy, czyściliśmy. Pogoda nie zawsze sprzyjała, ale piękno cmentarza rekompensowało wszelkie niewygody.



To oni również odświeżyli pozostałości nagrobków na poniemieckim cmentarzu w Makowej.
Rybotycki kirkut został założony przed 1881 rokiem, a rabinem był tutaj znany cadyk z dynastii dynowskiej - Elimelech Szapiro. Jedyny ocalały z miasteczka Żyd, Mojżesz Rubinfeld z NY opowiadał, że cmentarz otoczony był murem, i znajdował się tu dom przedpogrzebowy ... zastanawiały mnie te regularne w kształcie kamienie, kiedy wspinaliśmy się pod ten wysoki pagór, jakby z podmurówki, liczne drogi, ścieżki, zachowane do tej pory ... dewastacja zaczęła się być może już w czasie wojny, potem teren służył za wysypisko, pasły się tu zwierzęta ... może dlatego, że tablice były rzucane na ziemię "twarzą "do niej, zachowały się tak wyraźne napisy, symbole ...
Teraz miejsce jest ogrodzone, u wejścia stoi pamiątkowy obelisk z tablicami ...


W takim miejscu człowieka opadają niewesołe refleksje.
Ruszyliśmy dalej, w stronę Birczy, tam już słońce zaczynało mocno świecić, niebo przetarło się do niebieskości, a krajobrazy i widoki bajeczne ... szadź na każdej trawce, gałązce, nie ma śniegu, a bardzo zimowo ...




Na samej górze odbiliśmy w prawo i polną drogą, przez Chomińskie, dojechaliśmy do Birczy.
Małe miasteczka mają swoistą atmosferę, ludzie snują się nieśpiesznie po ryneczku, pozdrawiają się, przystają, rozmawiają ... po małych zakupach ruszyliśmy dalej.
Ale o tym napiszę Wam w następnym poście, bo teraz wyszedłby długi post-wąż.


Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!




To efekty specjalne Google+ ...




22 komentarze:

Magda Spokostanka pisze...

Widać po zdjęciach, że nie tak daleko od Jaworów mieszkacie. Ale chyba u Was Marysiu, mróz nieco surowszy, bo oprócz delikatnych koronek i posypki z wiórków kokosowych, są też drzewa zakute w zamarznięte zbroje. Bardzo mi się to skojarzyło z Karkonoszami.
U nas też ostatnio były wielkie polowania z nagonką, ale myśliwi sami się zrobili w bambuko, bo ustalili przed, że król polowania funduje wszystkim obiad i parę skrzynek wódki. W związku z tym, jak nagonka wpędziła na polanę przerażone zwierzęta, większość celowała nisko. Zabito kilka zajęcy i lisów, a ten kto się nie zorientował i upolował grubszą zwierzynę, musiał opróżnić portfel .Obrzydliwe zabawy ze sztucznie dorabianą ideologią. Znam różnych myśliwych, z którymi nie chciałabym mieć niczego wspólnego, ale znam też dwóch, którzy poza tym niepojętym dla mnie procederem, są świetnymi ludźmi. Nie wiem co o tym myśleć, więc nie myślę.
Pisałam Ci kiedyś o losach wielu poniemieckich cmentarzy w moich stronach. Jeden z pobliskich leśnych, proponowano nam do wyrównania podwórka ....
Uściski!

*gooocha* pisze...

Zabieliło i u mnie w Dębicy dzisiaj pierwszym mokrym śniegiem, cały czas dość obficie od południowych godzin sypie Wyjrzałam właśnie przez okno i jak na miejskie warunki - widok robi się ładny, ale oczywiście nie dorasta do pięt Waszym bajkowym widokom.
Jak tam najmłodszy w rodzinie - rośnie zdrowo mam nadzieję :)

Beata Bartoszewicz pisze...

Dziękuję Mario, znowu dziękuję - za tę opowieść i cudowne krajobrazy.
"Nie oddawaj smutkowi swego serca" i dodają - pomna na swój koniec. To prawda, że życie jest zbyt krótkie, aby marnować czas na smutek. A jednak, gdy słyszę o tzw. myśliwych, to serce moje przepełnia smutek dotkliwy. Już dawno minęły czasy, gdy myślistwo uprawnione było względami przetrwania człowieka. Dziś pod przykrywką - planowanej gospodarki leśnej - zezwala się na mordowanie zwierząt, a tej niskiej pseudo rozrywce, na którą kiedyś mogli pozwolić sobie jedynie nieliczni - bogaci, albo ustosunkowani, dziś oddają się coraz liczniej rzesze żądnych krwi i wrażeń mężczyzn. Cywilizacja zdaje się ograniczać najprymitywniejsze popędy, ale nie w tym przypadku. Nie potrafię sobie wyobrazić co trzeba mieć w miejscu serca, gdy naciska się na spust, aby zabić kogoś, kto żyje i chce żyć tak samo jak my.
Serdecznie Cię pozdrawiam, B

La vie est belle i ja tez pisze...

Piekna ta biel...
Tak mamlo wiem o zydowskich cmentarzach, a Ty w prostych slowach opowiedzialas o rzeczach, ktorewarto wiedziec...
Serdecznosci
Judyta

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piękne zdjęcia i piękny post. 3Vcie się ciepło ;-)

Anna Kruczkowska pisze...

Jak dobrze, że są ludzie dla których ekumenizm, bezinteresownośc czy zwykłe człowieczeństwo nie są pustymi hasłami. Ciekawa ta twoja opowieśc o macewach, a zdjęcia jak zwykle przecudne... Szadź. U nas była dotychczas tylko raz.

Mażena pisze...

Ten szron jest magiczny!
Cmentarz jakby "zmartwychwstał" i to jest bardzo ważne aby szanować Tych, którzy odeszli.

t pisze...

Napisałem już kiedyś, iż szron jest najzdolniejszym z artystów natury... I po tych Twoich zdjęciach upewniam się iż mam rację.

Magda Spokostanka pisze...

Bardzo ciekawe te symbole na grobach. Fascynujące ręce i zdumiewający jednorożec.

grazyna pisze...

Piekne zdjecia...widac juz zime u Ciebie, w Warszawie jeszcze nie, a moja portuglaska wnuczka za tydzien juz u mnie bedzie i pisze wypracowania w szkole opowiadajac,ze bedzie rzucala sie sniezkami z babcia i dziadkiem. Bardzo ciekawe sa dla mnie Twoje informacje na temat macew, bylam na kirkucie w Grodzisku Mazowieckim i tez zrobilam zdjecia, gdzie byly swieczniki, korony, swiece zlamane, i Ty znaczenie niektorych tych zdobien wytlumaczylas...sciskam Cie serdecznie

mania pisze...

Według tradycji żydowskiej nie dba się o miejsca pochówku zmarłych, nagrobki tak jak i osoby pod nimi spoczywające mają zmienić się w proch.

Pięknie szron pobielił świat, to taka namiastka zimy, której znowu ma nie być niestety.

A psy w locie - bezcenne :)

Dobrego tygodnia :)

Ania pisze...

Opuszczone miejsca zawsze smucą. Dobrze, że istnieje taka grupa, która ratuje pamiatki przeszłości.
bajkowe krajobrazy, jak zwykle u Ciebie. A u nas ciagle zielono.
Serdecznie pozdrawiam !

Pellegrina pisze...

Niestety, mój piecyk grzeje tylko wtedy gdy się w nim pali, nie to co Wasz kamienny, brzuchaty piec. Ależ u Was cudnie, uroczo i czarownie !!!
Często cmentarze są na zboczu wzgórza, z wioską w dole i zawsze wtedy mam to uczucie, że w dole życie i rzeczywistość a tu wieczność i tajemnica.

BasiaW pisze...

Bajeczne zdjęcia! Piękny cmentarz, nastrojowy i tyle wiadomości nam podałaś!
Zbieram się do pokazania w poście naszej pobliskiej synagogi, niedawno odnowionej, w którym mieści się Ośrodek Spotkania Kultur.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

"tam chmury dalej dotykają brzuchami szczytów wzniesień" - cóż za piękne zdanie!
U nas też niestety strzelają i to kręcą się bardzo blisko domu. Też nie rozumiem myśliwych. Nie wiem co to za przyjemność strzelać do zwierzęcia nad którym ma się przewagę. Ostatnio byliśmy u sąsiadów i chcieliśmy iść z ich psem na spacer, nagle w lesie na samiutkiej granicy ich działki usłyszeliśmy szelest i szczekanie i okazało się że stoją tam myśliwi z psami, które wbiegły na na teren sąsiadów i doszło do spięcia naszych i ich psów (Anioł, jako częsty gość u sąsiadów ich działkę uważa też trochę za swoją). Myśliwi tłumaczyli, że nie strzelają blisko domu, ale ja im nie wierzę, bo przecież jak zobaczą zwierzynę, to co nie strzelą? Poza tym bardzo nie podoba mi się, że kręcą się przy samych siedliskach...
Zdjęcia jak zwykle oddają klimat, a te maceby i wyjaśnienia bardzo ciekawe! Pozdrawiam ciepło!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magda, będzie chyba z 50 km od Oli, na pewno kiedyś się spotkamy; drzewa zakute w zbroję to w wyższych partiach, wręcz oblepione szadzią; barbarzyńskie obyczaje, znam kilku mysliwych, wiem, jakimi zasadami się kierują, nie ma tu żadnych sentymentów, co pod lufę wejdzie; jednemu psa myśliwskiego zastrzelili w pijackim zwidzie; symbole intrygowały mnie od dawna, od czasu, kiedy odwiedziliśmy leski kirkut, w internecie teraz jest wszystko; pozdrawiam serdecznie i czekam na Twoje nowe posty.

Gooocha, i u nas posypało lekko wieczorem, ale dziś śladu nie ma, mokro i brzydko; Jaśko rośnie jak na drożdżach, ma 2 zęby i 6 miesiecy, a jak ładnie śmieje sie do mnie; pozdrawiam cieplutko.

Beata, jak dla nas myśliwi to skaza na pięknym wizerunku Pogórza, ale cóż, jesteśmy osiedleńcami, przyjęliśmy ziemię z dobrem inwentarza, bo jak nam walczyć z kołami łowieckimi; masz rację, co trzeba mieć w piersi, żeby tak strzelać do zwierzyny, przecież nie są głodni, mają wszystko, a broń taką, że nie ma przy niej najmniejszych szans; chodzi tu o adrenalinę, a nawet podejrzewam, nobilitację w towarzystwie; pozdrawiam serdecznie.

Judyto, a w dolinach było całkiem zwyczajnie, szaro, tylko wierzchołkami przeciągnęło szadzią; i ja mało wiedziałam, ale teraz na wszystko można znaleźć odpowiedź w necie; serdeczności posyłam.

Krzysiek. a byłeś tam? to zupełnie blisko pagórków z murawami przed Rybotyczami; trzymamy się, palimy w piecu i jest dobrze; pozdrawiam serdecznie.

Ruda, Magurycz z Szmonem Modrzejewskim robią niesamowitą robotę, a razem z nim wolontariusze, wolny czas spędzają własnie przy odnawianiu zapomnianych cmentarzy; to musi być ciekawy człowiek; pozdrawiam Cię.

Mażena, najpierw cmentarz został uporządkowany przez młodzież z przemyskich szkół, potem przyjechali wolontariusze z Izraela, a robotę zakończył Magurycz; nie zakończył właściwie, nagrobki jeszcze czekają; pozdrawiam serdecznie.

T, ciekawe to zjawisko, nisko, w dolinach szaro, łąki jeszcze zielone, a ponad bieluśko, zimowo; teraz mokro, po szadzi pewnie śladu nie ma, chociaż licho wie, co tam na górze się dzieje; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, to nie śnieg, a szkoda, mogłoby troszkę przypadać, przykryć te szarości; wyobrażam sobie, jakie to przeżycie dla wnuczki, bo przecież w Portugalii pewnie sniegu nie mają; napisałam z pomocą informacji z netu, bo przeciez ja też nie znam się na symbolice żydowskiej, a pewnie niejedno mi umknęło; pozdrawiam serdecznie.

Maniu, tak, czytałam o tym, nawet wszelkie prace porzadkowe są uzgadniane; taki mają obyczaj i trzeba to uszanować; ciesze się, że chociaż tyle macew ujrzało ponownie światło dzienne, i ja mogłam zachwycić sie tą innoscią; psy lubią bardzo, jak wychodzimy na spacer, od razu szaleństwo na podwórzu, wzajemne podgryzanie; i Tobie dobrego, pozdrawiam.

Aniu, przeglądałam archiwum prac Magurycza, zdjęcia, jak Szymon wyjmuje macewy z koryta potoku, który był nimi wyłożony, naprawia krzyże łemkowskie, to ogrom ciężkiej pracy fizycznej; szadź daje nam namistke zimy, bo śniegu też u nas ani na lekarstwo; i ja pozdrawiam.

Krystynko, piec chyba troszkę szamotką wyłożony, to odrobinę ciepła zatrzyma; ale tak wyziębione wnetrze potrzebuje czasu, żeby zimno wylazło ze wszystkich kątów, bo nawet szafkę otworzysz, a tam mróz; chciałabym tak spocząć na takiej górce, może być pod brzozą; pozdrawiam serdecznie.

Basiu, synagoga była w Rybotyczach również, ale drewniania, i po zagładzie Żydów ponoć pozwolili ją rozebrać na potrzeby gospodarcze, inni mówią, że spłonęła; kirkut położony w bardzo adnym miejscu, wysoko, na pagórze, a u dołu całe życie; czekam na Twój wpis; pozdrawiam cieplutko.

Natalio, no właśnie, myśliwi są wszędzie, obawiam się, że za jakiś czas będa musieli obejmować ochroną kolejne zwierzęta, żeby nie wystrzelali wszystkich; ale gdzie człowiek włoży swoją łapę, zawsze namiesza, przyroda radzi sobie sama doskonale; nie strzelają blisko domu ... sama widziałam, jak zatrzymał się przy drodze publicznej i poszedł w pobliże domów, bo tam zobaczył stadko saren, oczywiście ze strzelbą; pozdrawiam Cię.

Zofijanna pisze...

Ależ ten mróz napisał piękne widoczki, które wspaniale ujęłaś Marysiu.
Słyszałam dużo o rybotyckim kirkucie. Jeżeli będzie okazja z pewnością się wybierzemy. To duży cmentarz i pięknie położony.
Wspaniałe tłumaczenie symboli w Twoim wykonaniu.
Czekam na kolejne posty.
Dlaczego literki ?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario jeszcze raz dziękuję za NIESAMOWITĄ niespodziankę.
Na kirkucie byłem klika razy, nawet w tym roku z miłą grupą przyrodników. Kiedyś też pisałem o tym http://napogorzu.blogspot.com/2011/10/step-kwietny-w-rybotyczach.html

Adelka pisze...

Ależ pięknie. W piękną podróż mnie zabrałaś dzisiaj ,,, znowu . Dziękuję.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Zofijanno, można doskonale połączyć wyprawę na Kopystańkę ze zwiedzaniem kirkutu, albo przejazdem do Kalwarii; a z tymi literkami to nie wiem, co się porobiło, patrzyłam w ustawieniach, weryfikacja niby wyłączona, muszę syna posadzić, żeby coś poradził; serdeczności ślę.

Krzysiek, naprawdę nie ma za co, cieszę się, że sprawiłam radość; no widzisz, i jak tu nie zaglądać do Twoich wpisów, przecież Ty znasz Pogórze od podszewki; pozdrowienia ślę serdeczne.

Adelinko, z równin Mazowsza w góry pogórzańskie, pozdrawiam Cię serdecznie.

Dorota pisze...

Przepiękne zdjęcia. Właśnie w taką pogodę stare cmentarze mają szczególnie wyjątkowy klimat.