poniedziałek, 2 marca 2015

Pożegnaliśmy zimę ...

Myślałam, że uda nam się jeszcze trochę pojeździć na nartach, ale skoro zrobiło się ciepło, śnieg prawie znikł, pojechaliśmy sobie na wycieczkę pod zupełnie błahym pretekstem ... oddać karnety.
Na stoku smutno, kilkoro straceńców jeździło po błotnistej brei, spod śniegu spływała woda jak z roztopionego lodowca ... to żadna przyjemność.
Zrobiliśmy sobie kółeczko, małą pętlę, zjeżdżając w dolinę Jamninki.
Zawsze, kiedy wjeżdżamy w tę dolinę, mam nieodparte wrażenie, że zza zakrętu wyłonią się zaraz zabudowania wiejskie ... zostały tylko stare drzewa, znaczące dawne, ludzkie sadyby ...



Ożywiony ruch przy lasach, na przestrzeniach łąk ... aha! na łowy wyszli "zbieracze rogów".
Wiem, jelenie nie mają rogów, tylko poroża ... pamiętam, od kiedy zostałam upomniana gdzieś na początku mego wprawiania się w pisaniu bloga. Ale tutaj wszyscy wychodzą na "szukanie rogów".
W sobotę rano, tuż po szóstej, patrzę, a tu z Horodżennego, na wprost okna schodzi gość ... sprawdza przede wszystkim przy ogrodzeniu na "zapotocznej" łące, potem drogą przy zagajniku.
Za dłuższą chwilę trzech następnych osobników podchodzi tą samą trasą, ale z drugiej strony ... w niedzielę rano przez łąkę przebiegło spore stado dzików, coś je wypłoszyło ... no tak, znowu z dołu podchodzą następni amatorzy poroża. Mąż śmieje się, że o, tak! jelenie naskładały całe stosy przy ogrodzeniu, tylko brać ... zdarzy się, że ktoś znajdzie, tak jak my ...


W środku lata, spod warstwy liści wystawał mały rożek, mąż podniósł i okazało się, że jest całkiem spory ... to tak przy okazji wędrówki na "horodyszcze" nad Huwnikami. Zdobi teraz naszą chatkę, razem z innym, malutkim, który znalazłam podczas wyprawy na rydze, i jeszcze innym, znalezionym na pastwisku danieli ... skoro już je znaleźliśmy ...
Lody na Wiarze już dawno spłynęły, na jego początkowym odcinku wędkarze próbują złowić rybę, z wody ... woda na pewno zimna ...


Bolałam kiedyś nad kapliczką w Trójcy, która ostała się tylko jedyna, bo cerkiew została zburzona ... pięknie odnowiona cieszy oczy zadbanym wyglądem ...


Wszędzie kwitnie leszczyna, krzaki zwieszają żółte masy "robaczków" ... a kiedy mocniej zawieje wiatr, kurzy pyłkiem, jakby leszczyny dymiły ...
Cieszą nas te pierwsze pożytki pszczele, potem zakwitną wierzbowe kotki, poszycie ...



Kiedy kupiliśmy naszą ziemię, wypatrzyłam pod starymi śliwami maleńką sadzonkę bluszczu, Teraz to już potężne pnącze, na ziemi tworzy zimozielony dywan, wspięło się już na trzy śliwki ...


Oprócz tego, że ładnie wygląda, jest ostatnią rośliną lata, która również daje pożytek pszczołom.
Widzieliśmy w zeszłym roku w Rumunii, jak na początku października unosiły się nad kwitnącym bluszczem całe roje pszczół ...


 

Nasz bluszcz też posiada już kwiatostany, znaczy że jest dojrzały i będzie kwitł. Powyżej nas całe połacie lasu są opanowane przez to pnącze, w linii prostej nie dalej jak kilometr ... taką odległość pszczoły pokonują bardzo łatwo ...


Z zarośli przy przydrożnym krzyżu wyłuskaliśmy z zarośli dwie sadzonki sumaka octowca i przenieśliśmy do nas ... bardzo ciężko było wydobyć je rydlem z kamieni ...


... doczekamy kiedyś swoich kwiatostanów, potrzebnych do odymiania pszczół. Z akacjami spod Koniuszy nie udało nam się, bo potrzebna jest siekierka na odcięcie sadzonki od grubego korzenia rozłogów, a więc robota za kilka dni, żeby tylko siekierki nie zapomnieć.
Aha, udziela mi się pasja mężowska, zauważyliście? mam "fazę" na pszczoły.
No to teraz o serach ... zasmakował nam bundz z Zakopanego, zniknął bardzo szybko, a ponieważ posiadałam jeszcze zapasy podpuszczki, zakupiłam u babeczek z hali targowej 10 litrów prawdziwego mleka krowiego i zrobiłam własny ...



... jeden z ostrą papryką, tłuczonym kolorowym pieprzem i szczypiorem, drugi z czosnkiem i koperkiem, a trzeci bez dodatków ... mleko ma w tej chwili "zimowy" posmaczek, kiedy krowy wyjdą na pastwisko, sery będą jeszcze lepsze. Próbowałam już kilkakrotnie robić ricottę z pozostałej po serach serwatki, ale jeszcze ani razu mi się nie udało, coś pewnie źle robię ...


Pozdrawiam Was serdecznie w ten deszczowy wieczór, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo; wszystkiego dobrego, pa!



16 komentarzy:

grazyna pisze...

Ach ta kapliczka, sliczna, taka bialutka!Zawsze masz cos do opisania, patrzysz na swiat a tam zawsze cos sie dzieje, przede wszystkim w przyrodzie sie dzieje..,sciskam serdecznie

Grażyna-M pisze...

Jak to miło, gdy ze wszystkich stron dochodzą wieści o nadchodzącej wiośnie. :)
Ale widok tego wędkarza mnie zmroził. Brrr. :)))
Jak zwykle nie zabrakło smakowitości. :)
Sumak jest dość inwazyjny. Trzeba go pilnować, żeby za wiele miejsca nie zajął. Ładne zdjęcia kwiatostanów są w wikipedii. Będziesz mogła rozpoznać, czy Wasze drzewko jest żeńskie czy męskie.
Serdeczności:)

Stanisław Kucharzyk pisze...

No i pięknie przedwiosennie. Jechałem w sobotę koło Was ale zatrzymałem się na dłużej dopiero w Przemyślu. Obserwowałem narciarzy na stoku przemyskim. Jeszcze nieźle śmigali chociaż leszczyna im też nieźle kadziła złotym pyłkiem.

wkraj pisze...

Tak się żegnasz z tą zimą, a tu podobno znów chłody idą. Ale rzeczywiście, kilka ostatnich dni było już prawie wiosennych, a prognozy nie zawsze muszą się sprawdzić.
Tym serem, to narobiłaś mi smaku. Pamiętam dawne czasy, wakacje w Beskidzie Niskim i właśnie ten ser na kolację. Świeżo zrobiony i kupiony w bacówce. Do dzisiaj pamiętam tamten smak.
Pozdrawiam, znów miło spędziłem u Ciebie czas :)

Olga Jawor pisze...

Niby juz wiosennie a tu znów ochłodzenie. Na dworze zero stopni i szron. A czytam, że gdzieś na Ślasku śniezyca. Brrr! Ale w takim klimacie zyjemy, ze zima aż do kwietnia a czasem i do maja ma prawo poszaleć.
Cudne sercy zrobiłaś Marysiu. Na pewno pycha. Jesteś osobą wszechstronnie utalentowaną - czego sie tkniesz, to wychodzi!
Też znajduję u siebie od czasu do czasu małę poroża. Mam chrapkę na wiekszę. Moze Zuzia mi cos znajdzie, bo to specjalistka od wyszukiwania rogów. Potem biega z nimi tryumfalnie i niechce oddać!
Pozdrawiam Cie serdecznie i dobrego czasu życzę!:-))

Anna Kruczkowska pisze...

Niesamowite są te małe kapliczki, porozrzucane Bóg jeden wie gdzie i dlaczego. Na Pogórzu Izerskim jest ich niesamowicie dużo. Co roku w czasie wypraw rowerowych odkrywam kolejne- jedne odnawiane, zadbane , przystrojone kwieciem i wstążkami, inne chwiejące się, zardzewiałe, zapomniane. Rozczulają mnie te nikomu już niepotrzebne, dawne świadectwa czyjeś modlitwy.

Beata Bartoszewicz pisze...

A ja myślałam, o naiwności miejska i miastowa ignorancjo :), że jak taki bluszcz oplata drzewo, to jest wtedy pasożytem i drzewu szkodzi....

Podziwiam Mario Twoją wiedzę o świecie otaczającej Cię przyrody. Wciąż tyle się od Ciebie uczę.

To tegoroczny przebiśnieg ??? Cudowny.
Serdecznie Cię pozdrawiam Miła :)))

ankaskakanka pisze...

U nas też bluszcz gęsto oplata drzewa w parku leśnym. Lubię te drzewa. Bundz musi być pyszny, uwielbiam. Pozdrawiam

mp pisze...

Ricottę robię tak : do 6-7 l serwatki dolewam trochę mleka ( ok. 1 l- żeby serka było więcej, ale to niekonieczne), serwatkę podgrzewam do 90-95 stopni, wlewam własnego octu jabłkowego ponad pół szklanki (mój nie jest bardzo mocny). Odstawiam wszystko do przestudzenia, a potem odcedzam w chuście serowarskiej- muszą być bardzo drobne dziurki, bo przez sitko kiedyś cała ricotta mi odpłynęła :) Ależ nabrałam ochoty na taki serek, muszę wybrać się na rynek po mleko.

claire pisze...

Dlaczego zburzyli cerkiew? Ta kapliczka też jest prawosławna? Kapliczki były kiedyś bardziej używane, kiedy trudniej było dojechać do kościoła, teraz są bardziej dziełami sztuki. Ja w dzieciństwie zawsze jeżdziłam na wakacje w okolice Kasiny i Mszany w Beskidzie i pamiętam tam kapliczki, zawsze miały dekoracje z kolorowych szarf i kwiatów. W W-wie też są piękne kapliczki, o które ludzie zaczęli dbać i leszczyna też kwitnie.
Też może zrobię ser, chciałabym kozi- nigdy jeszcze nie robiłam sera, ale mama mnie nauczy :-)

Chrabąszczyk pisze...

Jestem pod ogromnym wrażeniem serów.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, na Pogórzu pełno takich kapliczek, z tej racji, że pod nimi wypoczywały kompanie pielgrzymkowe w drodze na odpust kalwaryjski; ta akuratnie stoi w Trójcy, w miejscu przy dawnej cerkwi; pozdrawiam.

Grażyno-M, tak sobie myślę,że skoro będziemy kosić, to nie pozwolimy sumakowi rozrastać się bez pamięci; myślę, że wędkarz miał jakieś ocieplane galotki; pozdrawiam.

Staszek, nie lubię, kiedy po błocie trzeba dojść do wyciągu, ale ludzie chcą wykorzystać śnieg do końca, nie dziwię się; masz rozliczne zajęcia, przypuszczam, że pewnie do Parków jeździłeś; herbatka aktualna; pozdrawiam.

Wkraju, i po wiośnie, a ponoć na Śląsku spadł śnieg; nam wicher urywa głowy, ale i słońce zagląda; wczoraj oglądałam Makłowicza, był w rumuńskiej Transylwanii i kusił serami; dusza się rwie; pozdrawiam.

Olu, serów uczyłam się z internetu, jeśli wkłada się serce, to zawsze wyjdzie; już zaglądałam za czosnkiem niedźwiedzim, z nim ser też pyszny, ale ledwo kiełki wystają z ziemi; udanych poszukiwań poroży życzę; mąż mój śmieje się, że musi też spojrzeć w swój cień na ziemi, czy przypadkiem mu coś nie urosło:-)pozdrawiam.

Beata, drzewa służą bluszczowi za podporę, wczepia się w korę swymi powietrznymi korzeniami i lezie do góry, ale mam wrażenie, że tylko do pewnej wysokości; ponad nim drzewo rośnie sobie spokojnie; lubię przyrodę, zaczytuję się od dzieciństwa; przebiśnieg nasz, wysiał się pod starą czereśnią; pozdrawiam.

Aniu, lubię bluszcz, zasadziłam go też w przydomowym ogrodzie, już zajął sporą przestrzeń i zieleni się na potęgę; bundz lubimy, następny będzie z czosnkiem niedźwiedzim; pozdrawiam.

Mp, dzięki za poradę; no właśnie, też mi wszystko uciekło przez sito, więc doszłam do wniosku, że to chyba nie to; następnym razem przecedzę przez płótno; dzięki i pozdrawiam.

Claire, może raczej grecko-katolickie; bo przed wojną zamieszkiwała te tereny w przewadze ludność rusińska, po wojnie wysiedlona w akcji Wisła; na pustych terenach za bardzo nie ma kto maić kapliczek, może raczej jakiś przyjezdny turysta; serek kozi, a jakże! pyszny; to nic trudnego; pozdrawiam.

Malmys, dzięki, poznałam tę sztukę z internetu, metodą prób i błędów wreszcie mam jakie takie pojęcie; pozdrawiam.

Barbara G pisze...

taki serek to by się zjadło:))))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, trzeba się odważyć i samemu zrobić, to naprawdę nic trudnego; pozdrawiam.

Dorota pisze...

Na ostatnim zdjéciu zdaje sie, ze to cerkiew w Posadzie Rybotyckiej skryla sie za drzewami? Sumak octowiec to kiedys moja zmora, gdy mialam kawaleczek ziemii w ogrodkach dzialkowych. Potrafil wylezc nawet mala szczelinka miedzy fundamentem domku a betonowa weranda. Ale skoro masz duzo miejsca i go przypilnujesz to bedziesz sie cieszyc piekna czerwienia na jesien :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dorota, tak, to cerkiew w Posadzie, często tamtędy przejeżdżamy, to i zdjęć mam mnóstwo; wiem, że to chwast rzadki, ale postaram się trzymać go w ryzach i nie pozwalać rozrastać się; pozdrawiam.