wtorek, 19 maja 2015

Nie będzie już takich dróg ...

Wiem, że są potrzebne dobre drogi ... wszędzie mieszkają ludzie, dzieci chodzą do szkoły, w najgorszą pluchę czy zamieć chciałoby się pod domem wsiąść do auta, a nie drałować w błocie czy śniegu na samą górę ...


A jednak mi żal.



Nie będzie już dzikiego zjazdu z góry kalwaryjskiej, kamienistą drogą, z wymytymi poboczami po solidnych ulewach, nie będzie już naszej drogi ... malowniczej, chroboczącej kamieniami pod kołami "czołgu" ... już drogowcy wykopali rowy, uklepali nawierzchnię, za chwilę będą nawozić kamienie i wszystko zaleje asfalt.


Stare trakty, szlaki pątnicze, wydeptane przez wieki setkami stóp pielgrzymów ... wiejska droga, przy której kiedyś rozłożyła się wieś, po wojnie częściowo wysiedlona ... pozostali mieszkańcy przenieśli się wyżej, na górę ...  a jednak żal.
W taki jeden dzień majowy, kiedy niebo było bezchmurne zupełnie, a widoki dalekie, wybrałam się z przyjazną duszą na Górę Filipa. Bywałam tu nie jeden raz, a celem było przede wszystkim spojrzenie na zawilce olbrzymie, które tu rosną w stanie dzikim, potem na lilie złotogłowy, i właściwie na tym kończyła się moja znajomość niespotykanych okazów botanicznych, które tu występują.




Tak, trzeba wiedzieć, na co się patrzy, bo oprócz wyżej wymienionych roślin, zobaczyłam wiele innych ...


... coś plamistego, to prosienicznik plamisty, w życiu nie zwróciłabym na niego uwagi ...


... krzyżownica czubata ... tak, tak, wymądrzam się, kiedy ktoś inny rozpoznał te rośliny ...



... różne storczyki ... listera jajowata ... o! takiej to w życiu nie widziałam ...
A wszędzie łany omanu wąskolistnego w fazie pąka, co też tu będzie za jakiś czas, kiedy to wszystko zakwitnie ...


... bo lilia złotogłów też zbiera siły ...


A jak już z przyjazną duszą ruszyłam w teren, to i  kirkut rybotycki też został nawiedzony, cały w białych kulach przekwitłego mniszka ... jeszcze parę dni temu było tu pewnie złoto ...


... i pozostałości cmentarza ewangelickiego w Makowej ...



A wracając do storczyków ... koło naszej chatki też kwitną ... pewnie to są najzwyklejsze, pospolite, ale nasze ...




Jeszcze nie koszę trawy, tylko w miejscach komunikacji, obkosiłam także borówki, żeby nie marniały w trawie, a reszta niech kwitnie, przekwita, wysiewa nasiona ... a pszczoły jeszcze oblatują kwiatki ... teraz pysznią się łany bodziszka żałobnego ...


Kolejne dni upływają mi na ciągłych robotach ziemnych, budowanie od nowa tarasu, skarpowanie, nawet udało nam się wciągnąć pod górę betonowy słup, jako podstawę do murowania kamiennej ściany ... sposobem, jak przy budowie piramidy, przesuwaliśmy ciężar na drewnianych palach ... udało się. Nocami paliły się pod tunelem foliowym tajemnicze ognie, bo zapowiadali przymrozki ... nocą wyglądało to trochę straszno ... duchi, panie, duchi ... a to tylko wkłady do znicza:-)
Już na łąkach słychać derkacze, słodkomdląco pachną rozkwitłe głogi ... znowu wpadłam na chwilkę do domu papiery ważne wypełnić, słupki porachować i wracam z powrotem.


Jeszcze pochwalę się wypatrzonym w klamociarni oryginalnym grillem ... kojarzy mi się z ogromnym baniorem z filmu "Kopalnie króla Salomona", z przystojnym Richardem Chamberlainem i młodziutką Sharone Stone w rolach głównych... gotowali z nich tubylcy zupę jarzynową na ogromnym ogniu, a oni rozkołysali ten gliniany gar i toczyli się, i toczyli po zboczu ...


Kotek został jeden, dokarmiam go w dalszym ciągu, może ktoś weźmie i tego ... szkoda, że nie poszły razem, do jednego domu ... trudno zmuszać kogoś ...


Nad Turnicę wywiózł ktoś obcięte gałęzie wierzbowe, zobaczcie, jak dokładnie okorowały je pewnie sarny, bo kto sięgnął by wyżej.


Pozdrowienia ślę do Was, dziękuję za odwiedziny, dobrych dni życzę, pa!

29 komentarzy:

Kamilla pisze...

Cudnie u Ciebie,faktycznie szkoda tej drogi, no ale coz poczac:)Pozdrawiam:)

Aga Agra pisze...

Dróg szkoda. A co u kotków?

Aga Agra pisze...

kotkę by trzeba wykastrować bo będzie problem za jakiś czas....

Zofijanna pisze...

Maryniu Szkoda tej drogi- wszystko dzisiaj trzeba zabetonować' wyasfaltonować i mało komu jest żal -my jesteśmy w zdecydowanej mniejszości.
Piękne zdjęcia.Piękna wycieczka.
Jestem świeżo po storczykowym kursie.
Duży różowy storczyk to zapewne męski, a oman wydaje się być szorstkim.
Ach te anemony, ostatnio i ja mnóstwo ich widziałam i miłki też były......-dużo...
Ściskam mocno.

Aga Agra pisze...

a ten młody kotek co został to jaka płeć bo pytają o niego i nie wiem...

ankaskakanka pisze...

Człowiek, dla własnych potrzeb niestety niszczy wszystko. Co zrobić. Grill cudowny, sama bym taki przygarneła. Cudowne widoczki, jak zwykle, choć się cieszę, ze mam już własny kawałek wsi.

Beata Bartoszewicz pisze...

Zieleń piękna, świeża i kolory kwiatków, jaki świat piękny :)

A drogi, jak starego świata, żal... Wygoda wygrywa nad tradycją i zwykłym urokiem...

Serdeczności ślę :)

Aleja57 pisze...

Oj..też mi żal tej drogi...mam nadzieję że kotki zdrowe, pienie tam u Ciebie, co ja bym dała żeby tam mieszkać...;)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za fotki z miłych miejsc :-)

BasiaW pisze...

Jak ja Cię Marysiu rozumiem...nadajesz na tych samych falach!

mania pisze...

Pięknie tam u Was! To szczęście mieć taka przyjazną duszę, co to rośliny nazwać potrafi, Mnie by się przydał ornitolog, bo ostatnio ciekawe ptaki widuję w drodze do pracy.
Pozdrawiam serdecznie

Magda Spokostanka pisze...

Mieszkamy 3km od asfaltu i drogi polne lub leśne, to nasza codzienność. Kocham je miłością romantyczną i niezmienną od 10 lat, ale łatwo mi kochać, bo nie dojeżdżam do pracy na określoną godzinę. Moi sąsiedzi nienawidzą tych dróg. Marzą o asfalcie, bo nie mają już siły przedzierać się rowerami przez piach lub błoto, żeby zrobić zakupy w wiejskim sklepie. Oni pragną zmian, a ja chciałabym niczego nie ruszać. No i tak to się plecie. Czasami tylko pojawia mi się taka krótka myśl - a co, jeśli pogotowie nie da rady dojechać? Szybko ją wymiatam z głowy.
Cieszę się bardzo, że bus szkolny nie podjeżdżał pod nasz dom i Weronika przez sześć lat dreptała do leśniczówki. Niby jeden kilometr, ale w śniegu, czy błocie, wydawał się bardzo długi. Mam nadzieję, że ten hart ducha przyda jej się kiedyś w życiu, mimo, że teraz tego nie docenia.
Wszystko piękne i fantastyczny grill!
Uściski!

Anonimowy pisze...

Piękna droga, wielka szkoda, że będzie pokryta asfaltem. Piękne też zdjęcia. Czy mogę zapytać czy możesz polecić jakiś przewodnik po dzikich roslinach - chciałabym nauczyc się o nich nieco wiecej. Pozdrowienia!

Grey Wolf pisze...

Żeby do mnie była taka kamienna droga, a nie glina :/..a kto kładzie asfalt, na czyje zlecenie, z jakiego funduszu?

Anna Kruczkowska pisze...

Drogi... ostatnio i u mnie się pojawiają... w opisach, na pastelach... czas dróg...

Bozena pisze...

Ja mam przynajmniej kawałeczek " zwykłej" drogi. Ma jakieś 50 metrów i prowadzi właśnie do chat.Kąt pochylenia około 45 stopni. Wysypaliśmy tłuczniem, bo nijak wyjechać, gdy pada. A czasem nie da się z górnego parkingu nosić wielkie gabaryty np. kamulców... bo skąd brać siły? pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kamilla, oprócz bardzo romantycznej wizji tej krainy jest także praktyczna, mieszkańcy chcą żyć wygodniej, dojechać bez problemu do swojej posesji, nie żebym zupełnie była przeciw; pozdrawiam.

Agata, jak Ci pisałam, kotka gdzieś odeszła; kotka od piątku nie widziałam, ale jedzenie zostawiam, i zawsze miska pusta; nie wiem, czy to kotek, czy kotka; pozdrawiam.

Zofijanko, właśnie wróciłam z Pogórza Ciężkowickiego, tam też asfaltują, ku wygodzie mieszkańców; fascynują mnie te storczyki, zauważam ich coraz więcej; i czekam na pachnące podkolany; pozdrawiam.

Aniu, może tak bym tego nie nazwała, że niszczy; trzeba zrozumieć tych ludzi, którzy tu mieszkają na stałe, nie wyobrażasz sobie, jak jest ciężko wspinać się pod górę z małymi dziećmi, na szkolny autobus; pogoda nie zawsze sprzyja, leje, sypie, wieje, bywa ciężko; pozdrawiam.

Beata, gdzie pojawia się człowiek, osiedla się, to idą za tym zmiany, chce wygodniej, łatwiej, i wcale nie dziwię się; teraz uwzięła się na nas pogoda, zostaliśmy praktycznie bez dojazdu, wręcz toniemy w rozmiękłej glinie, dwa napędy dają radę, ale zwykły osobowy sąsiadki nie; pytałam wczoraj, czy nie potrzebuje pomocy, ale nie, chodzi do obwoźnej sprzedaży na górę, bo sklepu też nie mamy; pozdrawiam.

Alejko, kotek został jeden, resztę zabrali ludzie, może i ten znajdzie dom; drogi żal, ale niech robią wszystko, by ludziom było łatwiej; pozdrawiam.

Staszek, moja radość podwójna; pozdrawiam:-)

Basiu, czasami myślę, że bluźnię, mówiąc, że żal, ale to tylko moje odczucia, schowam je głęboko; niech będzie wygodniej, i łatwiej; pozdrawiam.

Maniu, o, przez bloga poznałam już wiele osób, które świetnie orientują się w świecie roślin, i nie tylko, a ja przy nich tylko korzystam; pozdrawiam.

Magda, o właśnie! romantyczne podejście do takich dróg rozbija się o potrzeby stałych mieszkańców, dzieciaki też dojeżdżają do szkoły, trzeba pojechać w dolinę do sklepu, albo z kozami coś wypadnie; musi być dojazd do gospodarstwa, dlatego nie potępiam "w czambuł"; kiedy czasami patrzę, jak maszerują w śniegu czy błocie do góry, to niech już leją ten asfalt:-) pozdrowienia ślę.

M, właściwie to chyba wystarczy zwykły katalog roślin polskich, tylko trzeba umieć je potem rozpoznać; dobre są opracowania różnych parków, właśnie takowe posiadam z Bieszczadzkiego; pozdrawiam.

Grey, gmina robi nam drogę, a fundusze skąd pozyskuje? nie mam pojęcia; tak, dobra, kamienna droga wystarczyłaby, tylko czasami zabiera ją woda, bo spadek duży; pozdrawiam.

Aniu, czas sprzyja wędrówkom, na rowerze, na własnych nogach; te stare przyciągają bardziej; pozdrawiam.

Bożena, a my zrobimy sobie kawałeczek kamiennego podjazdu, z tłucznia, bo wiosną toniemy w błocie po osie kół; zostanie namiastka kamiennej drogi; pozdrawiam.

Mażena pisze...

Drogi zmieniają się tak jak zmienia się nasze życie. Lubie jednak nie mieć asfaltu pod podeszwami, czuć zapach piachu, gliny ziół... szkoda.
Najgorsze, że takiej budowie narobią bałaganu, i potrzeba wiele czasu aby odrosły krzaczki, rośliny... czyli aby asfalt wtopił się w krajobraz...

Grey Wolf pisze...

tu w mig wszystko odrasta..po roku nie ma śladu..

Tomasz pisze...

Szkoda tych dróg, żal takich miejsc, jednak to proces konieczny i nieodwracalny. Chodzi jednak o to aby pewne rzeczy robić z głową, bo np. to co wyprawiają w tym momencie na szlaku wiodącym na Tarnicę to po prostu jedna wielka porażka

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażena, to drogi do cywilizacji, ale czy ku lepszemu? tak, przy drodze ruina, wykopany rów; myślałam, że wykopię sobie krzak berberysu, znaczy zabiorę wykopane korzenie, ale okazało się, że gałęzie przycięte przy ziemi, korzenie zostały; jest nadzieja, że odbije za jakiś czas; może, jak zarośnie zielenią, nie będzie tak razić; pozdrawiam.

Grey, taką mam nadzieję, że zieleń przykryje szybko i asfalt nie będzie tak razić otoczenia; pozdrawiam.

Tomasz, mam takie same odczucia; a co pod Tarnicą? dawno nie byłam; mnie zabraniają z Miśką wejścia na szlak, a puszczają tysięczne pielgrzymki, które zadeptują przyrodę; pewne rzeczy są nie do pogodzenia; pozdrawiam.

Tomasz pisze...

Właśnie na Tarnicę budują jakieś schody. Nie chcę siać fermentu, bo BPN ponoć wydał oświadczenie że to tylko wzmocnienie przed erozją ale wygląda to okropnie. W pierwszej chwili pomyślałem że to specjalnie dla pielgrzymek. Ponoć na Krzemień też to coś ma prowadzić. Byłem za to na Pikuju trzy tygodnie temu. Relację znajdziesz u mnie.
Pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tomasz, chwile po przeczytaniu Twojego komentarza zajrzałam na forum bieszczadzkie, i zobaczyłam tam "masakrę pod Tarnicą", nawet pozwoliłam sobie zacytować Twoja wypowiedź; http://bieszczadzkieforum.pl/masakra-pod-tarnica-t2154.html#p33236
Jeszcze jak "poschodkują" Krzemień, jak piszesz ... komu takie wspaniałe pomysły lęgną się w głowie? szczerze zmartwiłam się; pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

widziałem te schody..masakra..ps. a gdzie jest taka 'klamociarnia' ?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, w Ujeznej koło Przeworska; schody do nieba:-)pozdrawiam.

Raals pisze...

Tydzień temu udało mi się tą jeszcze nie ukończoną drogą z Huwnik na Kalwarię wjechać. Nie planowałem tego wjazdu, ale zaciekawiony tym postem, korzystając z tego, że jestem parę dni w okolicy, postanowiłem sprawdzić jak to wygląda. Rzeczywiście w Huwnikach na dole stało sporo maszyn a jedna z ciężkich ciężarówek stała na betonowych płytach przepustu przez Wiar. Po drugiej stronie co prawda była widoczna tylko podsypka drogi, asfaltu jeszcze nie było, ale sami budowlańcy zaczęli mnie namawiać, żebym z drogi skorzystał i zapewniali, że tam wyżej już asfalt leży i spokojnie dojedzie się na Kalwarię. Po takich zaproszeniach, mimo, że znak zakazu ruchu stał jak wół, postanowiłem zaryzykować i pojechałem.
Ścieżka asfaltowa wąziuteńka i nie wiem jak się tam będą dwa auta mijać, bo pobocze też wąziutkie i wydawało się, że nie bardzo jest miejsce do mijania. Żal trochę tej starej drogi, którą w przeszłości miałem okazję kilkakrotnie przemierzać, drogi szalenie malowniczej, zwłaszcza jak się zdarzało wędrować w czasie zachodu słońca.
Tak samo jak drogi, żal znikających drewnianych domów, żurawi przy studniach i tak dalej. Odchodzi pomału w niepamięć to wszystko i niedługo już tylko na starych fotografiach pozostanie. Ale po ludzku patrząc, trudno od innych wymagać, żeby dalej mieszkali w starych drewnianych, pozbawionych wygód domach, choć żal trochę ściska kiedy zauważam kolejne znikające "drewniaki"...

Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Raals, ta droga właśnie nad Wiarem jeszcze do dziś niedokończona, tylko podsypka żwirowa; w niedziele jeździmy nią śmiało, bo przecież nikt nie pracuje; ale serce mnie kłuje na te widoki, tak zmarnować odwieczną malowniczość pogórzańską; może z czasem asfalt wtopi się w krajobraz, pobocza porosną zielonym ... dobrze, że mam tyle zdjęć sprzed asfaltowania; a zobaczyłbyś na samym wzgórzu kalwaryjskim ... stara aleja lipowa przy kaplicy powołań czarna, tak samo miejsce przy wieży widokowej, przy miejscu na ognisko, każda drożynka w bok, wszystko pokryte asfaltem ... bardzo zabolał mnie ten widok; jakaś fobia ogarnęła osoby decyzyjne, zamiast wysypać pięknie kamieniem, którego jest pod dostatkiem, uszanować zastane, tak psują krajobraz; mniemam, iż ta droga powstała na potrzeby odpustu kalwaryjskiego, wtedy wjeżdża się starą drogą, a zjeżdża właśnie tędy i jest jeden kierunek, może dlatego droga taka wąska; naprawdę żal:-( pozdrawiam.

Raals pisze...

Wiem jak to wygląda, bo spędziłem trzy noce w Kalwarii, więc był czas, żeby się przyjrzeć i na samym wzgórzu kalwaryjskim i po okolicy porozglądać :)
Z odpustu ludzie zjeżdżali przecież i starą drogą, jakoś dawali radę, więc pewnie mogłoby tak zostać. Zwłaszcza, że ci którzy pieszo od Huwnik pielgrzymowali teraz, zamiast piękną polną drogą wędrować, będą musieli latem w oparach asfaltu chodzić. A poza czasem odpustu, to wydaje mi się, dotychczasowa droga chyba wystarczała...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

No to zobaczyłeś wszystko na własne oczy; pewnie, że mogłoby zostać, tym bardziej, że zawsze przed odpustem jechała równiarka na tę polną drogę, równała, ubijała i było jak należy; jak słuchałam na jednym z ogłoszeń, ponoć już 30 lat temu któryś z przeorów walczył o asfalt, to i wreszcie prośby zostały wysłuchane; tak, będą wędrować asfaltem, i dostaną "asfaltówki", bo ponoć z tych oparów coś takiego dostaje się.