Mała zmyłka!
Wcale nie byłam w Warszawie, to bardzo daleko od nas ... stamtąd to dopiero nie zobaczy się Kopystańki:-)
Warszawski świt to doskonała nalewka na soku z truskawek, o świeżym smaku, o wiele lepsza niż z nastawianych całych owoców ... po pewnym czasie z lekka ścina się w galaretkę, ale to jej urok.
Teraz czas przetworów z truskawek. Ja wykorzystuję sok, który powstaje w trakcie ogrzewania owoców, odlewam, a resztę smażę dalej . W oryginalnym przepisie każą dawać świeży, odciśnięty, zaręczam, że ten jest równie dobry i pachnący, prawie jak z sokownika. Korzystam z przepisu z książeczki: "Nalewki, likiery i wina domowe" M. Caprari, wiele przetestowałam, a dziś przypomniał mi się ten, przy okazji robienia dżemu truskawkowego. Czasami daruję sobie te rumy i brandy, jak nie posiadam, jednak spirytus musi być:-), smak świeżej truskawki pozostaje ...
A więc zapodaję przepis: WARSZAWSKI ŚWIT
1 litr soku z truskawek
1 kg cukru
1 litr spirytusu
1/2 litra wody
1/2 szklanki rumu
1/2 szklanki brandy
W rondelku zagotować wodę z cukrem, lekko ostudzić, dodać sok i pozostałe ingrediencje, zamieszać, przelać do szklanego słoja lub gąsiorka, odstawić na 3 tygodnie. Potem zlać ostrożnie znad osadu nalewkę, resztę przefiltrować przez bibułę, płótno czy filtr od kawy, i odstawić znowu na podobny czas, a potem już się tylko rozkoszować smakowitym trunkiem, po naparsteczku
A teraz mała odskocznia!
Zanurzamy się w zielonym tunelu, jaki tworzą gałęzie, zwieszające się nad drogą, by po krótkiej chwili znaleźć się u stóp najpiękniejszej góry Pogórza, jak twierdzą miłośnicy tego terenu.
Wpadłam tam tak sobie, przy okazji karmienia kota ... bo w tym roku obiecałam sobie, że wreszcie uda mi się zobaczyć złotogłowe lilie w fazie pełnego rozkwitu.
I tak, jedne kwitną, inne jeszcze mają zamknięte pąki, a tuż obok wiele rozmaitych ciekawostek przyrodniczych.
Będzie dużo zdjęć, wielu roślin nie potrafię nazwać, ale cóż to szkodzi ...
I jeszcze rarytasik, który przesłali mi Stefan z Anią, moi blogowi znajomi.
Obuwiki roztoczańskie, z Puszczy Solskiej ... podziwiajcie ... niesamowite, jak przybysze z obcej planety ...
Moje storczyki też zostały "zdiagnozowane":-)
... to storczyk męski nakrapiany ... no ba! dumna jestem, że rośnie pod moją chatką ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego życzę, pa!
21 komentarzy:
Ale podpucha Marysiu :) Już myślałam, że się umówimy na jakieś lody...
W Warszawski Świt to trzeba najpierw zainwestować jak widzę ;-) żeby potem skosztować.
Przepiękne kwiecie , nawet zwykła koniczyna jakaś taka ... urocza. A te z innej planety to dopiero dziwaczne. No i storczyki, myślałam, że one w naturze nie żyją ,a tu niespodzianka :)
Najserdeczniej Cię ściskam,
B
Witam ...śliczne widoczki...polne kwiaty:)
A truskaweczki...mniammm od razu z krzaka lądują w buzi..przepis spisuje przyda się.
Pozdrawiam
Mieszkasz Marysiu w prawdziwym raju!
A " truskawkowy świt" mnie nęci:-)
piękne miejsca...
Warszawski świt - skojarzył mi się z Niemenem i jego piosenką...
A nalewka zupełnie mi nie znana :)
W Warszawie dołączam do lodów kawę, może kiedyś, może jakoś miło by było się spotkać!
Piękne kwieciste łąki, koło mnie niestety w większości chaszcze. Fajny przepis na nalewkę, ale ja poczekam na wiśnie, a potem może jeszcze na derenia i oczywiście obowiązkowo nalewka z pigwy. Truskawki najlepiej lubię świeże. Serdecznie pozdrawiam.
Orgia kolorow, kwiatow na Twoich lakach, lilia przesliczna, a jezeli chodzi o storczyki to spotkalam podobne obuwiki teraz w kanadzie, cale lany obuwikow, kiedys w koncu zrobie post kanadyjski to pokaze. przyroda ciagle Ci dostarcza tematow blogowych i pewnie nigdy nie bedzie konca i cale szczescie. Sciskam serdecznie
Nie wiem co bardziej podziwiać. Piękne truskawki czy ferie barw łąkowych kwiatów. Cudowny czas nastał, korzystajmy :)
Mmm.. bardzo apetyczny trunek, jak znalazł na ponury listopad :) Piękne łąki tam u Was a ta najpiękniejsza góra to oczywiście Kopystańka?
Marysiu - cudne miejsce, cudne pejzaże i łąki z kwieciem :)
Truskawki u nas dopiero się zaczynają, nalewki nęci, oj nęci.
Przebijamy się w afirmacji raju ...
Buziaki
Beata, nie ma rady, trzeba inwestować:-) a lody ... niezbadanie plączą się ludzkie ścieżki, kto wie, kto wie:-) a nawiasem mówiąc, pyszne są, polane tym truskawkowym specjałem; mamy w pobliżu resztki stepów, co i raz będę tam zaglądać, bo ciągle coś nowego zakwita, a ponieważ ciągnie mnie w kierunku poznawania nowych roślin, chętnie tam jadę; a widzisz? i my mamy nasze storczyki, nie tylko tropiki:-) pozdrawiam.
Agata, i ja witam serdecznie, sezon na truskawki trwa, objadam się nimi niemożliwie, ale muszę kupować, niestety, nie mam własnego poletka, czasu by zabrakło, chociaż ... może kiedyś? pozdrawiam.
Basiu, jak to podpowiedziała Beata powyżej, jednak trzeba zainwestować w te truskawki, ale warto; u mnie stoi już słój na parapecie i nabiera mocy; tak, raj widokowy, przyrodniczy, bardzo to doceniam; pozdrawiam.
Agata, to prawda, a wyobraź sobie, że pomogli mi blogerzy je odkryć; sama nie wpadłabym na to, że tam tyle ciekawostek; pozdrawiam.
Mażena, a rzeczywiście; a swoją drogą trzeba mieć fantazję, żeby tak ponazywać nalewki, jest też Mazurski świt, Maliniak leśniczego, Łzy chrabąszcza i wiele innych, zabawnych; troszkę poznaję znajomych blogowych w realu, grono poszerza się, tak, że kto wie, kiedy przetną się nasze ścieżki:-) pozdrawiam.
Anula, teraz krajobraz "spuszyściał", wszędzie miękkie trawy, kolorowo, za bardzo nie koszą, bo pod unię; wspaniale łazi się wśród kwitnących dywanów; dereń urósł mój własny, też robię z niego nalewkę, z pigwy nie robiłam, choć smakowałam, dobra:-) pozdrawiam.
Grażyna, fascynują mnie te oryginalne rośliny, a storczyki odkrywam powoli, obuwików nigdy nie widziałam w naturze, ale mam obiecaną wyprawę, ale to już w przyszłym roku, w tym mi się nie złożyło; będę cię nękać o ten kanadyjski post, pewnie jeszcze niejedną ciekawostkę skrywasz; czasami opada mnie niemoc, wypalenie blogowe:-) pewnie jak każdego, 5-ty rok już odkrywam uroki Pogórza, ciekawe, na jak długo wystarczy inwencji:-) pozdrawiam.
Wkraju, przyznaję, truskawki nie moje, tylko ze straganu:-) póki co, łąki, łąki, bo za chwilę wpadną kosiary i pozostanie łysy krajobraz; pozdrawiam.
Maniu, a jakże, a jaki smakowity; zresztą, co by nie pomoczył w spirytusie, wszystko pyszne, wzięte z natury, a jeszcze w listopadzie:-) jeszcze za nim nie tęsknię; nie, to nie Kopystańka, tam nie ma tylu roślin; kiedyś odbył się tu maleńki ranking, i ta góra jednak wygrała; to niepozorna górka w pobliżu; pozdrawiam.
Jola, miejsce urokliwe, blisko nas, można tam zajrzeć, kiedy tylko zamarzysz, nie wymaga specjalnych przygotowań; sezon truskawkowy w pełni, a Ty zaskoczyłaś mnie swoimi ogórkami, jak je uchowałaś przed mrozami? pozdrawiam.
Masz cudnie. U mnie step i sahara. A truskawki są tego roku zupełnie bez sensu. Liczyłam na mnóóóstwo dżemianki, a tu maleńkie skwareczki, w dodatku bez smaku. A te kupowane zupełnie tak samo.
Iwonka, u nas podobnie, mieszkamy na terenach starorzecza Sanu, a więc ziemia wokół to tzw. łaz, jak jest mokro, to gliniaście, a jak sucho, to spękana, twarda skała; to prawda, wczoraj jeszcze dokupiłam truskawki, podeschnięte jakby, a niesmaczne, z twardymi kawałkami w środku; liczę na jakiś deszczyk; pozdrawiam.
Koisz duszę moją Mario swoimi fotkami z Góry Filipa
Od samego przepisu ślinka leci, lubię czytać kuchenne książki. Łąki cudne, u nas właśnie obkosili dookoła ale wystarczy wyjść dalej i brodzi się po pas w kolorach. Uczę się nazw ale nie trzymają się głowy. Obuwiki piękne.
Cudne lilie i obuwiki. Bardzo mi się podoba to biało-pomarańczowe, podobne do koniczyny. :)
Lubię ten czas truskawek i innych owoców. :)
Serdeczności :)
Witam serdecznie , dziękuję za komentarz . To bardzo miłe że wraz z mężem zakochaliście się w Rumunii, to rzeczywiscie piekny kraj o fascynującej kulturze , zwyczajach i przyrodzie. Dołączam do obserwowanych, zdecydowanie czuję tu moje klimaty. mOją pasją są dzikie rośliny a Twoje obuwiki zrobiły na mnie ogromne wrażenie, koniecznie muszę ich poszukać w tutejszych górach.
Pozdrawiam z serducha całego :)
Nalewka musi być cudowna, zamówię sobie taką u mojej mamy :) Kwiatki też fantastyczne, niesamowita różnorodność :) Pozdrawiam ciepło!
O to góra w Makowej! Byłam tam dwa tygodnie temu :D Piękne zdjęcia, cudowne miejsce :)
Ten rok jest pierwszym, w którym pobijam rekordy zjadania truskawek i czereśni. U nas truskawki dorodne, bo dotychczas cały czas była słoneczna pogoda. Ale Twój przepis jest ciekawy. Może warto spróbować nastawić, choćby do lodów?A konfiturę z róży zrobiłam. Pachnie latem i słonecznym różanym ogrodem. Pozdrawiam serdecznie.:)
Staszek, tak, to są kojące widoki, jeszcze nigdy nie bywałam tam tak często:-) a Ty? gdzie się podziewasz, że nie zajrzysz do nas? nowiuśką drogę mamy, i dobrą herbatkę; pozdrawiam.
Krystyna, smak świeżych truskawek w nalewce, to pychota; te łąki są specjalne, i roślinność również, kawałki stepów jakby; troszkę już przyswoiłam niektóre nazwy, uczę się coraz bardziej, bo mam serdecznych nauczycieli; pozdrawiam.
Grażyna, to biało-pomarańczowe już przekwitnięte, kwiatuszki były żółte; też myślałam, że to taki zmyślny kwiatek, ale znawcy tematu układają moje wiadomości, sortują; trochę zostaje w głowie:-) pozdrawiam.
Iza, zwiedziliśmy już sporo regionów, ciekawostek, przejechaliśmy kilkakrotnie transfogaraską czy transalpiną, i jechalibyśmy dalej, tylko praca nas trochę ogranicza; ale jesienią wyjazd murowany, jak da Bóg zdrowia; w Twoich górach pewnie niejedną ciekawostkę można znaleźć, jakże inną od naszych:-) pozdrawiam serdecznie.
Natalia, nastaw stoi już w dużym słoju, obok płatki róży, będzie na zimne i chłodne dni, sama natura; pozdrawiam.
Dorota, mam tam tak blisko, a w tym roku szczególnie korzystam z tego, bo uczę się nowych roślin; mam dobrych nauczycieli:-) pozdrawiam.
Bożena, u nas tyle czereśni, ale strasznie wysoko, tylko szpaki mają ucztowanie; teraz truskawki kwaśnawe, ale bardzo komponują się w biszkopcie z kremem, pycha! właśnie, choćby do lodów, my mamy w zapasie gęstą kawówkę, też pasuje:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz