Wracaliśmy z Pogórza do domu w niedzielny poranek.
Silna wichura powaliła w poprzek drogi na Brylińce potężną jodłę, więc co było robić? nawrotka i w drugą stronę ...
Przez okno w kuchni zobaczyłam, że potężny orzech na końcu podwórza też poniósł obrażenia, jedna gałąź gruchnęła o ziemię, dobrze, że psów nie było w pobliżu.
Drzewa w sadzie są stare, spróchniałe, liczymy się z takimi stratami. Trzeba naszykować piłę, pociąć pień i znowu będzie sporo drewna do palenia.
Zima w odwrocie, wiejący wiatr osuszył trochę błota, resztki śniegu jeszcze tylko w niewielkich zagłębieniach terenu, gdzie było go troszkę więcej.
Niech Was nie zmyli to niebo, to od zachodu wali ciemna chmura, a za chwilę niosło prawie poziomo śnieżna krupą. I tak na zmianę, troszkę słońca, i chmury z deszczośniegiem, jak mawia znany prezenter pogody. Ale nam nic nie straszne w ciepłej chatce, okna powstrzymują nawałnicę, ścian nie przewiewa, zapas drewna do pieca naniesiony, można patrzeć bezpiecznie i myśleć, że może jacyś turyści wędrują szlakiem na Suchy Obycz, a tam niebezpiecznie, łamią się gałęzie:-)
Ale turyści bezpiecznie wrócili z trasy i odwiedzili nas, bo to była Ania ze Stefanem, nasi przemili znajomi, miłośnicy Pogórza, poznani przez bloga, z którymi na rozmowach czas upływa nie wiadomo kiedy:-)
Mimi znowu uziemiona chorobą, złapała jakąś infekcję, ma bolące gardełko, i temperaturę. Ma osłabiony przez chorobę organizm, a zwłaszcza rozwaloną odporność, łapie każdego prątka, który przelatuje koło niej, no i znowu zastrzyki, bo kaszle okropnie ... dziś już lepiej, może w środę ostatnia wizyta w lecznicy.
Zakupiłam dziś w ogrodniku ziemię do wysiewania nasion, na pierwszy ogień pójdzie papryka, bo ona długo wschodzi, gdzieś tak w połowie lutego wysieję pomidory, a resztę sadzonek dokupię na targu.
Mąż był w jakiejś sprawie w górnej wsi.
Przyniósł wieści, że wilki już tam się pojawiły, widział zdjęcia na fotopułapkach, które były zawieszone tuż za ogrodzeniem, przy lesie.
Właściwie to zima mogłaby już się kończyć:-)
Rzeki już wolne od lodu, kra spłynęła do morza, i co? znowu miałoby napadać śniegu i cisnąć mróz?
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo, trzymajcie się ciepło, bo różne bakcyle grasują, pa!
29 komentarzy:
Ojej ale to okropna pogoda do Was zawitała u nas też wiało ale jednak w lesie to inaczej.szybko siejesz warzywka-mnie już też korci ale poczekam troszkę.mam nadzieje że już po zimie i coraz bliżej do wiosny:)
Oj, mogłaby się skończyć ta zima, nie zima. Ludziska i stworzenia choróbska łapią. Moja suczka chodzi całą zimną porę w sweterku, bo stara i chora też łapie różne zarazki. Może i Mimi powinna jakąś kapotkę nosić;-)
Zdrowia i słonka życzę :)
BB
No właśnie te choróbstwa przez taką niezdecydowaną pogodę. U mnie zima na godziny jest dawkowana. A ja wciąż czekam na konkretną. Gdzie drzewa zaśnieżone i zmrożone, gdzie śnieg w górach skrzy się na słońcu i lekkim mrozie. Tak chciałabym porobić zdjęcia w zimowej aurze. A tu nic. Pozdrawiam
A po południu pięknie było na waszym Pogórzu. Byliśmy na Kopystance patrzyliśmy w stronę chatki i słaliśmy ciepłe myśli :-)
Zdrówka dla Waszej małej Mimi, jest taka słodka:)Szkoda, że tak cierpi.
Pozdrawiam
Rzeczywiście, patrząc na zdjęcia wydaje się, że zima już odeszła, ale to chyba za wczesna prognoza. Wszak to właśnie luty bywa najzimniejszym miesiącem. Póki co, ma być kilka dni ciepłych, więc cieszmy tym wczesnym przedwiośniem.
Pozdrawiam.
Myslisz,ze zima w odwrocie, prawie jej nie bylo, a ja jednak czekam na taka biala, sniezna, prawdziwa...pozdrawiam serdecznie
Taka przeszkode, to faktycznie trudno pokonac. No chyba, ze czolgiem:)
Marysiu u Ciebie na Pogorzu pieknie jest o kazdej porze roku.
A dla Psinki duzo zdrowka i niech te wszystkie wirusy ida precz - serdecznosci przesylam:)
A ja mam niedosyt białej, mroźnej zimy, chociaż synoptycy straszą, że klimat nam się ociepla i niebawem będziemy sadzić cytrusy.
Zdrówka Mimi życzę
Dobrego tygodnia!
Agata, wiało niesamowicie, uderzenia wiatru były tak silne, że chatka trzeszczała:-) paprykę sieję zawsze wcześniej, bo długo nasiona leżą w ziemi; pozdrawiam.
Beata, właściwie to tak, bardzo mi dokucza błoto, Amik biega wzdłuż ogrodzenia i wraca do domu jak wielki ulep błotny, trzeba go zostawiać w przechowalni czyli przedpokoju, a i tak zostaje po nim kupa błota, bo to kudłacz niesamowity; pomyślę o ochronie dla suni, ale jak troszkę spoważnieje, bo teraz chyba oszalałaby, nie mogąc dostać zębami przeszkody, to żywioł nad żywioły:-)pozdrawiam.
Aleksandro, choróbsko wlazło mi do domu i nie chce się wynieść, Jaśko zasmarkany, mąż także, sunia pokaszlująca; skończył się styczeń, i chwała mu za to, ale i luty potrafi pokazać, na co go stać:-) i ja pozdrawiam.
Staszek, tak, po południu słońce było, a wiatr nie zdmuchnął Was ze szczytu? widzisz, niedziela to dla nas czas powrotu do domu, miej to na uwadze na przyszłość:-) dzięki za ciepłe myśli, pozdrawiam.
Duszko, dziękuję za dobre słowo; myślę, że niedługo wykaraskamy się z tych choróbsk, a Mimi już boi się lecznicy, bo co wizyta to zastrzyki; pozdrawiam.
Wkraju, takie to ogólne rozprzężenie w przyrodzie, ani rośliny za bardzo nie odpoczną, ani szkodników nie wymrozi, niedźwiedzie się pobudzą:-) pozdrawiam.
Grażyno, mam przed oczami te obfite opady śniegu, kiedy szliśmy w nim prawie po pas, do chatki, potem odśnieżanie obejścia, wszechobecna biel, ale i trud dla zwierzyny; pozdrawiam.
Ataner, mąż poszedł pozaglądać, czy nie można byłoby odciągnąć jodły liną, ale to był taki grubas, że nie dalibyśmy rady:-) Mimi już ma się lepiej, swoje odchorowała, mam nadzieję, że złe już poza nią; pozdrawiam.
Maniu, bo ja pamiętam, że przecież masz się uczyć na nartach jeździć:-) na przestrzeni stuleci takie ocieplenia zdarzały się, cykliczność pogody, temperatur, a w ogóle to mam wrażenie, że na planecie Ziemia musi być równowaga, jak nam dowala, to gdzie indziej brakuje, i na odwrót:-) pozdrawiam.
Kochana!!
Jak ja się cieszę, że napisałaś kolejny post... złapałam CIę do ulubionych a jakże, nawet sobie poczytałam... a potem zagubiłaś mi się w pokaźnym zbiorze blogów i prócz tego, że pamiętałam o swoim odkryciu, to Cię znależć nie mogłam. Zaraz Cię przerzucę na stronkę to będę Cię miała już pod nosem :D
My też chorujemy... moje Miśki, ja jeszcze do zarażenia ;)
NIe zazdroszczę pogody ani wilków... pozdrawiam :)
U Was o każdej porze pięknie!
Do nas też to wietrzysko dotarło. Najmilej teraz siedzieć w domku, koło kominka.:)
U nas wierzba już kotki ma.
Szkoda że Mimi znowu choruje, ale jak piszesz, odporność ma teraz poważnie osłabioną.
Przydałoby się więcej słońca.
Serdeczności:)
Agatek, zawstydzasz mnie, w końcu nie piszę o rzeczach wielkich, a o codziennym życiu; też czekam w kolejce, kiedy wykluje się jakieś choróbsko, może nie, bo trochę zahartowana jestem, lubię zimny wychów:-) tak, wilki trochę przerażają, raczej na wyrost, ale zabijają sarny, no i psy ponoć są ich przysmakiem; pozdrawiam.
Basia, a z ciepłej izby można patrzeć i patrzeć na każdą szarugę:-) pozdrawiam.
Grażyno-M, no ba, przy ciepłym kominku najmilej, chociaż już mnie ciągnie na podwórze, bo tyle znowu liści do wygrabienia; tez widziałam ostatnio przy drodze srebrzyste kotki, to dobry znak; sunia już ma się dobrze, kaszel ustał ... nie zdawałam sobie sprawy, że i zwierzęta tak chorują, ale jak tu zostawić bez pomocy:-) pozdrawiam.
No to jadę i ja w końcu te wilki z bliska pooglądać ;) Tyle razy się po Pogórzu włóczyłem i jakoś się nie udało ich zobaczyć (choć znajomy leśniczy mówi, że nie szkodzi, bo one mnie widzą). Może tym razem uda się choć z daleka zobaczyć.
A jeśli się nawet nie uda, to chociaż kilka spacerów po okolicy odbędziemy. Byle nie padało, bo na krótko wpadamy i szkoda każdej godziny na siedzenie pod dachem.
To odejście zimy mi nawet odpowiada, bo choć miło wspominam marsze w dwudziestostopniowych mrozach przed laty, to jednak wjazd na Kalwarię przy oblodzeniach drogi mógłby być co najmniej karkołomny, jeśli w ogóle wykonalny. A tak, to liczę na to, że bez większych przeszkód się uda.
Pozdrówka serdeczne.
Choróbska grasują to fakt sama doświadczam, i u Ciebie zima w odwrocie , dziwna ta tegoroczna zima aby nie wróciły mrozy, jak śnieg znikł.
Szkoda drzew ale takie wichury są niebezpieczne i nieprzyjemne. Tobie również zdrówka, pozdrawiam.
Raals, no właśnie, one nas widzą; to pewnie dlatego, kiedy chodziłam do "rydzowego" lasu, ciągle czułam się obserwowana:-) mam nadzieję, że wypad uda się pogodowo, deszczu nie widać; tak, często na tym ostatnim zakręcie korkuje się, więc korzystamy z nowej drogi, gdzie wcale nie jest lepiej, ale przynajmniej aut mniej, a widoki ... niebiańskie, z jednego pagóra na drugi, a dołem wielka dolina:-) pozdrawiam.
Mażena, tak, u ludzi też, Jaśko podchorzały, i mąż, kobity muszą się trzymać, tylko Mimi ... ale ona też już w formie; taka zima-niezima, najbardziej będzie mi żal tej podeschłej ziemi, kiedy spadłby nowy śnieg, bo na nowo roztopy, błocisko, i psy umorusane po pachy:-) pozdrawiam.
Korzystałem już z tej nowej drogi (jeszcze zanim była skończona) ale zawsze mam trochę pietra przy przejeżdżaniu po płytach przez Wiar. Nie wiem czemu, bo pieszo przechodziłem tamtędy dziesiątki razy...
Najfajniejsza dla mnie jest właśnie ta codzienność :)))
Buziaki
Raals, bo te płyty są bardzo zdradliwe, bywa, że główny nurt je podmyje i tworzy się wielki uskok; a poza tym, w lecie płyty obrastają glonami, są bardzo śliskie, czego doświadczyłam, kiedy jeździłam latem po wodę do podlewania, "wywinięty orzeł" w wodzie, dobrze, że chyba nikt tego nie widział:-) teraz woda dosyć wysoka; pozdrawiam.
Agatek, :-)
Też już mogłaby zima dla mnie nie wrócić. Dobrze, że mi podpowiedziałaś, że paprykę to już trzeba, bo jakoś tak o niej zapomniałam. W sobotę zasieję. Z pomidorkami poczekam jeszcze ciut. Jak już robi się pierwsze siewy, to zaczyna czuć się zbliżającą wiosną. Pozdrawiam ciepło!
Niech się zima jeszcze nie kończy, tyle mam planów i zadań na zimowe dni i wieczory a tu gawrowanie tylko i zabrać się nie mogę do zadań. Ale jak Marysia papryczkę wysiewa to jednak wiosna wcześnie będzie i czas się zabrać za wybieranie zdjęć do papierowego albumu, bo mam zaległości, że ho,ho. Pozdrawiam Was i ciepłą chatkę.
Natalia, chyba nam się nie uda tak bez śniegu do końca zimy, mąż właśnie wrócił z Pogórza, biała czapa śniegu zjechała mu z auta, znaczy posypuje, u nas na razie nie, a to tylko 60 km odległości; też tak myślę, że wysiew nasion już wróży lepszy czas; pozdrawiam.
Krystynko, oj, to chyba ze wszystkim nie zdążysz, ale gdzie się w końcu śpieszyć:-) tak, tak, nasionka w ziemi już w blokach startowych, nie chciałabym już mrozu i wielkich śniegów, chociaż ... mam lekki niedosyt "narciarski", i bądź tu mądry, i jak tu dogodzić we wszystkim, ot! przewrotność:-) pozdrawiam.
Przepiękne widoki! W ogóle te tereny obfitują w wiele pięknych krajobrazów i widoków. Jestem zachwycony Twoim blogiem, będę tu wpadał częściej. Obserwuję. :) Pozdrawiam! :)
Maks, witam serdecznie w naszych progach; widoki nas też zauroczyły, dlatego wybraliśmy to miejsce; pozdrawiam.
Ach te wiatry, tu w angli to juz codziennosc... ale jak piszesz o nasionach to juz nadzieja sie budzi ze wiosna lada chwila:)
Ach te wiatry, tu w angli to juz codziennosc... ale jak piszesz o nasionach to juz nadzieja sie budzi ze wiosna lada chwila:)
Dorota, papryczka w blokach startowych, śniegu ani na lekarstwo, nocą temperatury dodatnie, coby tylko pogoda nie spłatała jakiegoś mroźnego figla, reszta może być; pozdrawiam.
Prześlij komentarz