poniedziałek, 26 grudnia 2016

A u nas biało ... o jeźdźcu bez głowy ...

Zima sprawiła nam niespodziankę, bo choć na Pogórzu biało cały czas, to na nizinach szaro-buro.
Podczas kolacji wigilijnej ktoś wyjrzał przez okno do ogrodu ... pada śnieg, pada śnieg.
W światłach ogrodowych lamp wirowały białe płatki,coraz więcej, i coraz więcej ... do rana napadało całkiem sporo. Żeby choć trochę pobyć na świeżym powietrzu, a nie tylko przy stole, ruszyliśmy w objazd po najbliższej okolicy, a właściwie po lasach, najchętniej mało uczęszczanymi drogami, tam zima najładniejsza.



Droga na powyższym zdjęciu nietknięta ludzkim śladem, mało uczęszczana, za to lasy wycięte całymi połaciami ... mimo, że nowe nasadzenia, ale jeszcze małe, i rosnąć będą dziesiątkami lat. W pewnym momencie przekraczaliśmy tory linii kolejowej do Horyńca, mimo, że już popołudnie, śnieg nadal leży na torach, znaczy nic jeszcze nie przejeżdżało ... czyżby i te kursy szynobusem w magiczne rejony Roztocza Południowego zostały zlikwidowane?


Kiedy mijaliśmy niedalekie Makowisko, przypomniało mi się, że na którymś rajdzie odwiedziliśmy tutejszy cmentarz, a na nim osobliwy nagrobek austriackiego oficera Theodora Kerkowa.
Ze strony sołectwa w Makowisku:
Żołnierz ten zginął 24.05.1915 roku i jak głosi miejscowe podanie w mogile spoczywa bez głowy. W tej chwili trudno jest ustalić stan faktyczny tej historii ponieważ już nikt z mieszkańców wsi nie jest w stanie potwierdzić tego epizodu. Dlatego też to wydarzenie ma wiele wersji przekazywanych ustnie, posiadających często własne interpretacje. Z wszelkich uzyskanych informacji w przybliżeniu przyjąć można następujące wydarzenie: w czasie działań wojennych na tym terenie porucznik Kerkow dowódca 4 kompanii, jak wskazuje napis na pomniku, toczył zacięty pojedynek z żołnierzem rosyjskim. W pewnym momencie żołnierz rosyjski jednym ruchem ściął szablą głowę porucznikowi. Potem jeszcze przez jakiś czas koń niósł oficera, zanim on spadł. O fakcie tym dowiedziała się jego narzeczona Meta Grabin, która wystawiła na cmentarzu pomnik z wierszem o treści:

Czerwone płatki maku wdychając opadają na twoje ręce.
Czerwone szczęście błyszcząc staje i przed wieczorem idzie ku gorącu.
Chce młode słońce pozdrowić i leży cicho i pada ci do nóg.

Według innych podań głowę oficerowi urwał pocisk. Koń bardzo przywiązany do swego pana nie zrzucił ciała. Dopiero w Makowisku jeździec bez głowy spadł z konia. Trudno jest ustalić jak było naprawdę. W każdej wersji zapewne jest część prawdy, choć nie potwierdzona żadnym źródłowym zapisem. Pomnik ten w górnej części nie posiada zakończenia co może symbolizować brak głowy. To wszystko razem stwarza wokół tego wydarzenia pewną otoczkę sensacji.




W maju 1915 roku na odcinku Wiązownica, Piwoda, Makowisko trwały zacięte starcia oddziałów niemiecko austriackich z Rosjanami. W wyniku tych działań poległo wielu żołnierzy wszystkich armii, których pochowano w najbliższej okolicy. Zresztą wiedzie tędy szlak frontu wschodniego Wielkiej Wojny, gęsto usiany cmentarzami, na których leżą wespół polegli żołnierze wrogich armii. Jak doczytałam, to była ostatnia wojna, kiedy honorowo grzebano wszystkich poległych.
W pobliskim Wietlinie Trzecim znajduje się również interesujący pomnik z ceramiczną tablicą, przedstawiających dwóch mężczyzn, walczących ze sobą. Wg legendy są to bracia, którzy zginęli tutaj, stojąc naprzeciwko w dwóch wrogich armiach ... swoista i zamierzona alegoria sytuacji wielu Polaków, którzy musieli walczyć przeciwko sobie.

Jeszcze zahaczyliśmy o Pogórze, żeby ptakom dosypać słonecznika do karmników, tam też zima ...


Ciemniejąca chmura już przysłaniała Góry Sanocko-Turczańskie ... kłębiła się nad Kanasinem, a potem sypnęła obficie śniegiem ... dobrze, że przyjechaliśmy, karmniki puste, tylko odrobina smalcu wklejonego w pień śliwki została ...


Wróciliśmy do domu już ciemną nocą, teraz mogliśmy zasiąść do świątecznego jedzenia, bo zgłodnieliśmy setnie:-)
Dziś mokro, pada deszcz, resztki śniegu nikną w oczach ... to na nizinach, bo w górach chyba trochę lepiej, mroźniej.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wszystkie życzenia, dobre słowa, pa!




18 komentarzy:

Kamilla pisze...

Pieknie swieta u Was, sniezek tak ladnie popruszyl , nie dziwie ze ze wybraliscie sie na spacerek:) Interesujaca historia tego zolnierza bez glowy.Pozdrawiam jeszcze swiatecznie , samych radosci i wszystkiego najlepszego:)

agatek pisze...

A my może nie za stołem ale gnijemy w domu i w ogóle nie chce się nikomu nosa wyściubić zza murów. Przemknęła myśl o wyjściu na jakiś spacer, ale się rozwiała... zazdroszczę wycieczki :) Jutro ruszam do pracy to siłą rzeczy będę musiała wyjść... :)

grazyna pisze...

Chyba sie przeniose na wschod Polski, jednak tam jest wiecej sniegu...jest snie a w Warszawie nic a
nic...a mnie sie marzy Boze Narodzenie w sniegu! pozdrawiam serdecznie

Mażena pisze...

U mnie święta bez śniegu i tak mniej świątecznie na zewnątrz, bo w domu święta są widać i czuć. U mnie smutno bo i choroba bliskiej osoby i ukochanego kota.....
Twoja opowieść niesamowita, wiele takich historii zostaje zapomnianych ale dziś dzięki choćby internetowi zostaną wyciągnięte i utrwalone.

Chrabąszczyk pisze...

Ooo jak ja zazdroszczę śniegu :)

mania pisze...

Udało nam się na Podkarpaciu w tym roku mieć białe święta :)
Serdeczności Maryniu, w ferworze przedświątecznych przygotowań nie zdążyłam z życzeniami więc teraz życzę Tobie w Nowym Roku oprócz tradycjnych "szczęścia i zdrowia" wielu pięknych wpisów :)

BasiaW pisze...

Twoje posty są bardzo ciekawe.

ankaskakanka pisze...

Och, jak pięknie, a u mnie wichura i wiosna. Dziękuję za zdjęcia.

Aleksandra I. pisze...

To chociaż namiastkę zimy mieliście na te świąteczne dni. U nas tylko deszcz i orkan "Barbara" kąsa. Pozdrawiam

makroman pisze...

Ciekawa historia tego oficera. Pasjonuję się śladami I Wojny na naszym ternie, więc dla mnie bomba.
W Wigilię u nas też silnie poruszyło, przez moment było ślicznie, potem zrobiło się mokro...

makroman pisze...

Miało być "pruszyło" ale idiota android "poprawił".

Ania pisze...

Jak zawsze ciekawe historie opowiadasz. Cudowne święta mieliście, pewnie i Sylwester będzie bajeczny. Marysiu, wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku - zdrowia i radości z każdego dnia ! Ściskam Cię serdecznie !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kamillo, pogodowa huśtawka, ale w górkach śnieg trzyma się całkiem ładnie, właśnie dziś wybieram się na Pogórze, obym nie zjechała ślizgiem do samego potoku:-) pozdrawiam.

Agatek, u nas drugi dzień był taki leniwy, nawet drzemka się zdarzyła; pozdrawiam.

Grażyna, tak, na wschodzie trzyma zima, ale gdzie jej do tej sprzed lat; ponoć to wcale nie ocieplenie, tylko okresowa prawidłowość na przestrzeni lat, za krótko żyjemy, żeby ją wychwycić i porównać:-) pozdrawiam.

Mażena, choroba niesie ze sobą smutek, to nieodłączny stan naszej duszy, towarzyszący naszemu życiu, jednakowy, jeśli chodzi o bliskich, czy to ludzi, czy zwierzątek; bo przecież nasze stworzenia to też członkowie rodziny; ponoć Wielka Wojna była o wiele straszniejsza od II-giej, więcej ofiar; pozdrawiam.

Chrabąszczyku, zima ma się dobrze, stoki narciarskie działają:-) pozdrawiam.

Maniu, i Tobie wszystkiego dobrego:-) byliście na dorocznej wyprawie na Tarnicę drzewko dla zwierzątek ubrać? pozdrawiam.

Basia, to bliska okolica obfituje w historię; pozdrawiam.

Ania, wichura i u nas, dobrze, że starych drzew w sadzie nie zwaliła; pozdrawiam.

Aleksandro, na nizinach szału nie ma, ale na Pogórzu na śnieg zawsze można liczyć:-) pozdrawiam.

Maciej, może nie pasjonuję się, ale jestem też zainteresowana Wielką Wojną; czytałam pamiętnik hrabiego Krasickiego, pana na Lesku, który szedł z frontem w Karpaty, ciekawe opisy nie tylko bitew, życia w górskich warunkach, ale opis wsi, życia tamtejszych mieszkańców; tak samo pamiętniki z Przemyśla, znane ulice, kamienice, cóż, twierdza; na Pogórzu śnieg leży cały czas, może kiedyś spędzimy tam całe święta:-) pozdrawiam.

Ania, bo i teren bardzo ciekawy historycznie:-) nasze Sylwestry są spokojne bardzo, na bale nie chodzimy, tak że nie muszę martwić się o suknię z gołymi plecami:-) a na poważnie, chronimy nasze zwierzaki przed hukiem petard, uciekamy na Pogórze, ale i tam już nie ma zupełnego spokoju, widać po górach, gdzie odbywają się szaleństwa tej wyjątkowej nocy; wszystkiego dobrego Aniu, pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Taki spontan mi się podoba, u mnie w Boże Narodzenie był dzień piżamowy bo okazało się niespodziewanie, że wszyscy prawie dostali zabawne piżamki w prezencie i po przymierzeniu postanowiliśmy w nich pozostać od obiadu do nocy. Było bez sniegu ale wesoło.

Anna Kruczkowska pisze...

W Izerach padało przez chwile i szybko stopniało, żeby zobaczyć śnieg trzeba było się wspiąć dużo wyżej lub pojechać do Jakuszyc. Do tego wiało straszliwie, więc zamiast długich wędrówek były krótkie spacery.
Podobnie jak U Was lasy tną, jakby chcieli wyciąć nim ministra Szyszkę zastąpi jakiś mądry człowiek. :(

Bylinowy Pan pisze...

Marysiu
Czytałam niedawno o ziemi chełmskiej- przechodziły tamtędy fronty niemiecko - rosyjski, austriacko - rosyjski. Wojna przewalała się to tu- to tam i czyniła spustoszenie. Zataczała szerokie kręgi. Pewnie co kawałek można by znaleźć historię, jakiegoś nieszczęsnego człowieka.
Kolejna wojna zatarła ślady, odeszli ludzie, a jednak Ty odszukałaś historię jednego z tych nieszczęśników. Czekam na następną.

wkraj pisze...

Bardzo przyjemna wycieczka. Taki śnieg, jeszcze dziewiczy trudno na codzień spotkać. Chyba, że się mieszka na końcu świata.

Droga Marysiu, wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech Ci się darzy !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, troszkę krążyliśmy po okolicy, dostarczając odrobinę rozrywki naszej babci; w tym roku dopadło ją przeziębienie, ale popatrzyła sobie na świat zza szyby samochodu; troszkę trzeba świeżego powietrza, i ruchu, i odpoczynku od stołu; byłam, widziałam, masz cudowną rodzinę:-)

Ania, wiało chyba wszędzie, "Barbara" dawała się we znaki; bałam się o nasze stareńkie drzewa, ale udało się przeżyć ten tajfun bez szkód; lasy tną, sadzą, ale kiedy urosną te młode, bo już nie za naszego życia.

Ania, mam też książkę-pamiętnik o tamtym froncie, potem o internowaniu żołnierzy; ciekawią mnie tamte czasy, w naszej okolicy tyle się działo, są jeszcze pozostałości okopów, można z piasku radawskiego wygrzebać okrągłe kulki, którymi były nadziewane jakieś większe pociski, można znaleźć "ostrogi", które rozrzucano przed końmi, żeby kaleczyły kopyta; mamy znajomego, który pasjonuje się I wojną, że wspomnę także dra Olejkę z Rzeszowa, który tak ciekawie opowiada w swoich audycjach, że słucham go pasjami:-) będzie inna historia, już z pobliża twierdzy przemyskiej, z podtekstem "chuciowym" i fatalnym zauroczeniu:-) pozdrawiam.

Wkraju, śnieg przykrywa wszystko co brzydkie, świat pięknieje, choćby tylko zza szyby auta oglądany:-) e, nie tak całkiem na końcu:-) dzięki, i wzajemnie:-)