Nie było mnie na Pogórzu chyba ponad tydzień i w tym czasie prawie zupełnie zszedł śnieg. Wszędzie szoruje woda z roztopów, nawet w naszej piwnicy pojawiły się nikłe strumyczki, ale jak to mówią, przyszła, to i pójdzie.
Gdzie-niegdzie łaty śniegu, tylko na Kanasinie, na północnych stokach bukowej puszczy biało.
Zdjęcia świeżutkie, z dzisiejszego ranka ... najmilszym zaskoczeniem była kępa przebiśniegów pod chatką, przecierałam oczy ze zdumienia, że tak szybko zdążyły oprzytomnieć po zimie:-)
W zeszłym roku chwaliłam się miętą meksykańską, która kwitła do samej jesieni, będąc późnym pożytkiem dla pszczół, Przy ścieżce sterczą suche chabazie, myślę, trzeba wyrwać i wyrzucić na kompost ... a obiecali w opisie, że to bylina ... Patrzę, a tam przy korzeniu coś się z lekka bordowi ... i rzeczywiście, roślina wypuszcza młode listki .. a jednak bylina:-)
Dostałam na chatkowe wyposażenie najzwyklejszy, blaszany elektryczny piekarnik, taką "duchówkę", i kiedy mi się zamarzy jakiś wypiek, a składniki posiadam, to wtyczka w gniazdo i już działam. Dziś na ten przykład pozazdrościłam Przemyślowi pizzy galicyjskiej ... przecież wszystko robią ludzkie ręce, czyż nie potrafię ciasta drożdżowego zrobić i nadzienia z kaszy gryczanej przygotować? Poza tym z lekka posprzątałam lodówkę, z różnych resztek wędliniarskich, i wyszła też pizza z nadzieniem mięsnym ... z dodatkiem sera topionego, który spełniał rolę scalającą:-)
Nie chwaląc się, udała mi się ta pizza, ciasto leciutkie, farsz dobrze doprawiony ... jeszcze ciepła przyjechała do domu. Często w tym piekarniku piekę też naszego rodzimego kartoflaka ...
Bywają i słodkie ciasta, te puszyste udają się niezbyt, bo piekarnik chwyta zbyt szybko od góry, nie zdążą urosnąć, ale jeszcze nie próbowałam jak colorado2018, włożyć ciasto do zimnego piekarnika, a ciasto rosłoby wraz z nagrzewaniem ... te kruche wychodzą dobrze ... przeważnie szarlotka z pianką i kruszonką:-)
Pod koniec zeszłego roku zrobili nam nowiutką drogą do naszej wioseczki, gładziutka jak masełko ... ależ mnie stresowała zimą, przysypana śniegiem, a czasami oblodzona ... nowa, wyniesiona sporo ponad stary poziom ...
... tą starą, dziurawą jeździło mi się wolniej, zniszczona, szutrowa nawierzchnia trzymała koła "czołgu", a ja nie miałam wrażenia, że ześliznę się bokiem do rowu:-) teraz jest lepiej, lód zniknął, a i ja czuje się pewniej na tej gładziźnie. W południe zawitałam do domu, a tu pokazują w tv lokalną ciekawostkę ... lodowe twory w tunelu kolejki wąskotorowej w Szklarach pod Dynowem. Trzeba się śpieszyć, bo już sporo czasu trwa odwilż i możemy nie zdążyć ... plan był na niedzielę, ale do niedzieli może być po fakcie ...
Prawie godzinka drogi i już jesteśmy u celu, a właściwie w pobliżu, bo "czołg" został gdzieś na końcu polnej drogi, a my torami szliśmy i szliśmy ...
No i spóźniliśmy się. Z latarką w ręce, w niepewnym terenie szliśmy tym 602-metrowym tunelem, a lodowe twory już prawie stopiły się ... mizerne resztki pozostały na torach, ściany mokre, kapiące, i nietoperze kołujące nad głową ...
Tak to wyglądało jakiś czas temu, kiedy był jeszcze mróz ... zdjęcia Nowiny 24 ...
W nagrodę pokręciliśmy się prawie do nocy po Pogórzu Dynowskim ... malownicze, nieco inne niż Przemyskie ...
W pobliżu torów kolejki wąskotorowej odkryliśmy w zaroślach uroczy dom, opuszczony, nadgryziony zębem czasu, pewnie gdybyśmy szukali swego miejsca, zainteresowalibyśmy się nim ...
ale już mamy swoje miejsce:-)
Dobrnęliście do końca tego przydługiego, kulinarno-krajoznawczego wpisu?:-) A jeszcze wracając do domu, przypomniałam sobie, że zostawiliśmy w domu na stole koszyk z przywiezionymi pizzami, a Mima w domu, pewnie nie będzie do czego wracać, a my tacy głodni ... ale nie, zawartość koszyka była nietknięta:-)
Pozdrawiam Was prawie wiosennie, dziękuję za odwiedziny, właśnie patrzyłam na prognozę pogody - przyszły tydzień zupełnie cieplutki, wszystkiego dobrego, pa!
21 komentarzy:
Przebiśniegi cieszą oczy.., pizza pachnie z daleka a krajobrazy wspaniałe....., czyta się całkiem przyjemnie.., pozdrawiam
Już zakwitły przebiśniegi! Ilekroć widzę je, uderza mnie kontrast między surowością aury w tym czasie, a ich delikatnością.
Jechaliście godzinę, żeby obejrzeć sople lodu w tunelu? Gratuluję! Bardzo mi się podobają takie potrzeby u ludzi, bo wiele dobrego o nich mówią. Swoją drogą musiało być w tym tunelu bajecznie pięknie – jak na innej planecie, sądząc po dodanych zdjęciach.
Tak, tak: te nowe nawierzchnie szos nie są dobre na zimę, asfalt jest za gładki.
Mima nie była głodna, czy bała się Twojej ściery? :-)
Ty i Anna Kruczkowska macie przynajmniej jedną cechę wspólną: nierzadko można poczuć swoje łakomstwo na waszych blogach. Pisałaś już u siebie na blogu o kartoflaku? Bo nie wiem, co to takiego, a mam przeczucie, iż smakowałoby mi, bom zjadacz pyrek, jak to mówią w Wielkopolsce.
Twoja kraina mnie zachwyca.
No to się serducho wyrywa do takich widoków. U mnie jeszcze zimowo chociaż pod murkiem przebiśniegi główki pokazały. Pozdrowionka
Maryś - wszystko takie cudne ... Przebiśniegi na Mazurach widzę, że opóźnione, w stosunku do przemyskich, ale też mnie cieszą, bardzo. Kartoflak wygląda smakowicie, pizzą pachnie chyba na całą Polskę.
Krajobrazy bajeczne.
Buziaki
Otwieram bloga a tu z samego rana pyszności. No te pizze to ja bym pozarla;-)
Od wczorajszego wieczoru wiatr zelżał a deszcz zamienił się w śnieg. Jest teraz całkiem bielutko. Co prawda nie dużo bo że 3 cm, ale ta biel taka czysciutka:-)
Wiosna niech jeszcze nie puka, niech jeszcze poczeka I rozgosci się na dobre jak przyjdzie jej czas.
Pozdrowienia przesyłam:-)
RZeczywiscie pieknie sie przedstawia ten drewniany dom, ktos takie cudo pozostawil sobie! Jak zawsze czytam z blogoscia Twoje opowiesci, dzialaja na mnie relaksujaco, a to cos z kartoflami..podaj przepis, uwielbiam kartofle...w Portugalii jez wiosna na calego, cudnie stad pozdrawiam!
kulinarny zachwyt i ślinociek, przyrodnicze obserwacje potwierdzam, u mnie już też zieleń ruszyła. Domek - dla zakochanych w sobie nawzajem i w świecie, miejsce wymarzone.
Ale ten tunelll ... wymiękłem, miejsce jak z moich snów explorerskich.
Ach ten dom. Na Wschodzie jest mnóstwo takich opuszczonych i tanich do kupienia domów. Zazdroszczę Wam tych ziem. Takie piękne i owocne są Twoje podróże czy choćby wyjazdy na Pogórze. Jesteś bardzo ciepłą kobietą, cudną kucharką...ech...
Fajne te pizze. Ja też dopytuję o kartoflak, czy podawałaś tu gdzieś przepis?
Tunel niesamowity. Ale nie strach tam wchodzić, jak takie sopliska wiszą?
Przebiśniegi mają tyle wdzięku.:)
Serdeczności:)
U mnie wróciła na kilka godzin zima.
Smakołyki wspaniałe, aż mi w żołądku zakręciło.
Szkoda, że nie zdążyliście na te lodowe cudeńka matka natura jest
wspaniała.
Fajna wycieczka w Waszym wykonaniu, warto tam być.
Ładna wycieczka, lubię takie eskapady. Szkoda tylko, że w tunelu już roztopiły siete piękne stalaktyty.
Pozdrawiam.
Ale te pizzerinki smakowicie wyglądają :D
Wczoraj wczesnym rankiem zrobiło się biało,a każdy z nas tęskni za wiosną.Piękne krajobrazy,wspaniale u Ciebie ,tunel kolejki cos fajnego,pozdrawiam.
Czy ten kartoflak to babka Mniammmm...Pięknie i pachnąco, jak zawsze u Ciebie ! Przebisniegi pokazały się i u mnie. Pamiętam, że u Was wszystko kwitnie prawie w tym samym czasie, jak w głębi kraju, a czasem nawet nieco wcześniej. Wiosna niedaleko ! Buziaki, Marysiu !
Basia, zwiastuny wiosny, a gdy zakwitną podbiały, to już na pewno będzie przedwiośnie; pizzę zmietliśmy szybko, wyjątkowo się udała, dzięki i pozdrawiam.
Krzysztof, musiały być gotowe już pod śniegiem, skoro tylko ten spłynął, one już wychynęły na świat; tak, godzinkę, potem jeszcze sporo torami kolejki, i byliśmy bardzo zawiedzeni ... za późno, dobrze, że utrwalono na zdjęciach to cudo; Mima jest bardzo łakoma, potrafi strącić nosem pokrywę garnka, pudełka i wyjeść zawartość, ale syn był w domu i poszła na podwórze:-) ścierką też nie raz machnę, bo uparta jak rzadko; nie znasz kartoflaka? a gdzieżeś się uchował na Lubelszczyźnie bez kartoflaka? farsz z gotowanych ziemniaków, twarogu, kaszy gryczanej, rumienionej cebulki i dodatek kiełbasy, boczku, a wszystko w cieście droźdźowym:-)
Basia, bo jest warta tego:-) naszym znajomym z Polski opowiadamy, że np. nie jeździmy w Bieszczady, albo bardzo rzadko, a oni na to: a po co, kiedy u Was tak ładnie:-)
Staszek, na razie dosyć mokro, bo ziemia nie przyjmuje wody, ale spływa ładnie po zboczu, za to potoki szumią mocno, wody w nich pełno, a i sam San podniesiony; żeby nie wylało; przebiśniegi to taki promyczek po zimie, wiadomo, że już idzie ku dobremu; W. już pracuje przy pszczołach; pozdrawiam.
Jola, być może pod chatką zaciszniej, cieplej, sama byłam mocno zdziwiona, że już prawie kwitną; kartoflak, przemyska pizza ... od kiedy mam blaszany piekarnik, często je robię, mamy wtedy cieplutki posiłek; pozdrawiam.
Kocie, już przy przygotowywaniu farszu pachnie w całym domu, a już jak się piecze, to podwójnie:-) u nas śnieg nie spadł, choć chyba za wcześnie na wiosenne ciepło, nie dla nas, dla roślin; pozdrawiam.
Grażyna, bardzo nam się spodobał, prawie na końcu rzadko uczęszczanej drogi, no piękna bryła, drewniane detale ... na nowoczesne budownictwo nie zwracam uwagi, ale takie perełki zawsze przyciągają oko; mówimy z mężem, że jeszcze można znaleźć perełkę do remontu, ale to trzeba solidnie zakasać rękawy, miejsce dla pasjonatów i zapaleńców:-) przepis na kartoflaka podrzucę na samym końcu, bo widzę zainteresowanie; pozdrawiam.
Maciej, lokalne smakowitości, moje najulubieńsze:-) na polach już widać odcienie zieleni, ruń też z lekka ruszyła; pracowałabym przy takim remoncie, bardzo spodobał nam się ten dom, ale samo kupno to pestka, jak tam z własnością, czy uregulowane sprawy spadkowe, to główna "zagwozdka";
no i widzisz, spóźniliśmy się, a szkoda, tunel jak pałac królowej Zimy:-)
Ania, jest mnóstwo opuszczonych domów, jak jeździmy po terenie, chcący zawsze coś znajdzie; nie orientuję się w cenach, ale jeśli rodzina chce znaleźć nabywcę, to myślę, że nie szaleje z ich wysokością; pozdrawiam.
Grażyno-M, a jakie smaczne:-) bo pizzę włoską każdy zna:-) przepis na kartoflaka podam na samym końcu; troszkę nieprzyjemnie w tunelu było, mokro, siąpiąco i bardzo ciemno, nikła latareczka oświetlała tylko punktowo, a wylot tunelu był niewielką kropką; jak jest mróz, to sople trzymają się twardo, gorzej, jak zaczynają spadać; dla nas, niestety, już nic nie pozostało; pozdrawiam.
Aleksandro, jak zejdą śniegi, to człowiek nabiera apetytu na wiosnę, i nie chce już nowego białego, dobrze, że krótko poleżał; smakołyki powtarzalne w moim wykonaniu, bo piekę je ostatnio często, mamy gotowy posiłek; i my bardzo żałowaliśmy, że nie zdążyliśmy na losowy spektakl, ale może jeszcze kiedyś ... pozdrawiam.
Wkraju, byliśmy bardzo zawiedzeni, za późno pojechaliśmy, a wydawać by się mogło, że ziemia jeszcze zamarznięta, to i w tunelu wszystko nietknięte; cieplejsze przeciągi zrobiły swoje; pozdrawiam.
Chrabąszczyku, nie tylko wyglądają, ale i smakują:-)
Sikorko, tym razem nas oszczędziło, śniegu w naszym regionie nie było, ale wcześniej, kiedy padał deszcz, to w górach pobieliło mocno; to tylko w solidne mrozy takie widoki w tunelu, ostatnie łagodne zimy nie dawały takich efektów; i ja pozdrawiam.
Ania, nie, to nie babka, bo ona chyba z surowych, ścieranych ziemniaków, a mój kartoflak z gotowanych:-) śnieżyczki zaskoczyły mnie tym bardziej, że przecież dopiero zszedł śnieg:-) moja papryka czereśniowa już ładnie wykiełkowała:-) pozdrawiam.
Przepis na kartoflaka:
Gotujemy 1kg ziemniaków, 2 torebki kaszy gryczanej, cebulkę przyrumieniamy. Ziemniaki tłuczemy, dodajemy kaszę, cebulkę, kostkę białego twarogu, można pokrojoną w kostkę jakąś wędlinę, boczek .
Przygotowujemy najzwyklejsze ciasto drożdżowe, wykładamy formę do pieczenia, na to ziemniaczany farsz, przykrywamy resztą ciasta i do piekarnika, do zrumienienia. I już!!!! :-)
Jedzenia na dwa dni, można odsmażać na patelni, pycha!
Przedwiośnie... Co autor miał na myśli? Na takie pytanie odpowiadałem, że nie wiem. I opowiadałem, tak jak ja zrozumiałem dany utwór. A belfer nie zawsze był zadowolony z mej odpowiedzi.
A przedwiośnie już nadchodzi, ja już go widzę.
Do kartoflaka zaśmiały się moje oczy, a od opuszczonego domku oczu oderwać nie mogę - śliczności, ach śliczności...
Mario, Kochana, zawsze czegoś się uczę u Ciebie, i jak zawsze podziwiam, Twoje, Wasze piękne życie i radość, i pracowitość.
Dziś poleciałam do słownika języka polskiego zobaczyć co to są chabazie. Chabazie... bardzo mi się podoba :)
Gdzież się uchowałem? :-) Głównie w Lublinie i w Niemcach.
Nie pamiętam takiej potrawy z dzieciństwa, a myślę, że smakowałby mi kartoflak.
Beata pisze o Twoich chabaziach. Ja też zwróciłem uwagę na używane przez Ciebie zapominane słowa, a wiele z nich jest po prostu miłych dla ucha.
Janie, dziś wichura urywa głowę, ponoć mój tunel foliowy odfrunął:-) musiałeś być niepokornym uczniem, nauczyciele za bardzo nie lubili, kiedy miało się własne zdanie:-) kartoflak pyszny, syty, polecam; i nam ten domek bardzo się spodobał, szkoda, że nie znalazł nowego właściciela.
Beata, właśnie przyszłam z ogrodu, sprzątam po zimie, jesienią tyle liści wygrabiłam, a teraz jeszcze więcej; prócz tego przycinam krzaki, ale muszę się trochę oszczędzać i dawkować sobie pracę, żeby mnie zaraz nie połamało; chabazie używa się u nas często, pospolite określenie, przynajmniej w moim otoczeniu:-)
Krzysztof, no i właśnie dziwię się, że nie znasz kartoflaka, myślałam, że i w Twoim regionie była popularna, skoro i w Biłgoraju znana:-) używam często potocznego języka, a już zwłaszcza niektórych celnych wyrażeń mojej mamy:-)
Prześlij komentarz