poniedziałek, 8 maja 2017

Czas przełamać monopol czyli chwalimy się Pogórzem ... majówkowe wędrówki ...

W majówkowy weekend przewaliło się przez Pogórze tyle aut z obcą rejestracją, jak nigdy dotąd. Kawalkady samochodów pociągnęły dalej, do modnego ostatnio Arłamowa, a u nas właściwie spokojnie. Chociaż ... nie, geo Toruń czy geofizyka Kraków krąży po terenie ciężkimi pojazdami, oplatając ziemię misterną siatką kolorowych wstążek, ale tylko oni orientują się w tych zawiłościach i nie patrząc na potoki wody z nieba, wiercą w ziemi otwory. Ponoć potem wywołują impuls sejsmiczny, badając w ten sposób, czy ziemia nie kryje jakichś naturalnych skarbów:-)
A my chcieliśmy pokazać naszym znajomym Pogórze, bo oni to tylko Bieszczady i Bieszczady:-)
Co tu wybrać ? jak pokazać Pogórze w pigułce?  a więc obowiązkowo Kopystańka.
Ponieważ przejeżdżaliśmy przez Rybotycze, to i kirkut rybotycki znalazł się również na liście ...


Kopystańka po pochmurnym dniu odsłoniła swoje uroki ...


Czas kwitnienia pierwiosnków wyniosłych już minął, teraz pyszniły się bardziej intensywną żółcią pierwiosnki lekarskie ... całe łany ...



Nasi znajomi stanęli na szczycie Kopystańki z lekka  zdumieni dookólnym widokiem ... a tam co? Bieszczady ... a tam? Ukraina ... a tam? nasza wioseczka ...


Wyjątkową ciekawostką dla mnie były odkryte tuż przy szlaku łany lulecznicy kraińskiej ... nawet nie zwróciłabym uwagi, ale jej kwiatki wydały się znajome:-) Śmiali się ze mnie, że to nie lulecznica, a ulicznica ... tak blisko traktu pieszego:-)


I teraz jak po sznureczku ... cerkiew św. Onufrego w Posadzie Rybotyckiej, zabytek klasy "O", potem przejazd doliną Jamninki, nowoczesny Arłamów ... Na następny dzień wybraliśmy przejście doliną dawnej wsi Arłamów. Wcale ten weekend majowy nie był ciepły ... kiedy wdrapaliśmy się na Połoninki Arłamowkie, zimny wiatr urywał głowę:-)


W oddali niebieszczą szczyty bieszczadzkie ... próbujemy odgadnąć ich nazwy, Tarnica nam nie pasuje, bo ona taka siodłata, a może te za nią to Rawki? Zostawiamy te zagadki, zapuszczamy się coraz niżej w dolinę, a tam niespodzianka ... wiejski cmentarz ... cud, że go nie rozjeżdżono spychaczami, nie zrównano z ziemią ...



Po chwili zauważyliśmy po drugiej stronie drogi chyba cerkwisko ... stare drewniane krzyże, kępa narcyzów, niedaleko stare jabłonie, świadczące o tym, że kiedyś było tu siedlisko ...


Zimą dotarliśmy tylko do Połoninek, w planie było przejście do Kwaszeniny, ale choróbsko pomieszało nam szyki, więc teraz wspólnie ze znajomymi realizowaliśmy ten zimowy plan:-)
Przy drodze przyuważyliśmy resztki wiejskiej zabudowy w postaci studni ...


W zeszłym roku zdarzył się nieprzyjemny wypadek z udziałem wilka, który utknął właśnie w takiej niezabezpieczonej studni. Wopistów zainteresowało rozlegające się wycie uwięzionego stworzenia, wilk został nakarmiony, dostał pić, a potem uśpili go strzałem ze środkiem nasennym. Wydostany ze studni wilk oprzytomniał w ośrodku ADA dra Fedaczyńskiego w Przemyślu i został wypuszczony na wolność, właściwie to cudem ocalony.
Przy jednym z drzew zobaczyłam kępę dziwnych mięsistych liści, właściwie to może być pozostałość po dawnych ogrodach ...


Bardzo przyjemnie wędrowało się dawnym wiejskim duktem, chociaż z błędu wyprowadził nas przydrożny obelisk z konturem Polski, zdawałoby się stary, a jednak nie ... to czasy "arłamowskiego państwa" ...



Zbliżaliśmy się do Kwaszeniny ... znowu wiejski cmentarzyk, bardzo zaniedbany, tuz za nim szlaban i granica z Ukrainą ... zdewastowane zabudowania dawnego zaplecza gospodarczego Arłamowa, domy mieszkalne ... smutny to widok. Tylko droga wyłożona granitowym brukiem łagodnie meandruje zgodnie z biegiem potoku ... i tylko jakiś skrzydlaty drapieżca czasami przetnie nam drogę, gdzieś w oddali zakuka kukułka ... a poza tym my sami.


Na głównej drodze ruch potężny, powroty z kalwaryjskiego otwarcia sezonu motocyklowego, poza tym naród parł w Bieszczady, inni do Arłamowa,  a my wracaliśmy do naszej cichej ostoi pogórzańskiej ...
Krzyś przysłał mi trochę zdjęć, bo wiecie, fotografa prawie nigdy nie ma na zdjęciach, a zatem ... tadam:-)








To jeszcze nie koniec naszych pogórzańskich "peregrynacji", reszta w następnym poście:-)



Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo, słońca życzę, pa!



23 komentarze:

agatek pisze...

Oj niedobrze. Życzę całemu obszarowi żeby za dużo nie znaleźli bo powysiedlają :/ Okolica piękna :)

BasiaW pisze...

Ja jestem zauroczona Twoim światem.

Kamilla pisze...

Przepieknie pokazujesz swoje strony, nigdy tam nie bylam, ale mam nadzieje, ze kiedys tez bedzie mi dane tam pospacerowac:) Pozdrawiam cieplutko i czekam na czesc druga:)

Beata Bartoszewicz pisze...

Jak to dobrze, że są jeszcze miejsca wolne od spędów turystycznych i że nie jesteście "modni". Mniej hałasu, ścisku i śmieci.

Piękne widoki, piękne pamiątki z przeszłości. I w opowieści Twojej Mario zawsze się znajdzie jakiś smakowity rodzynek, choćby był wilkiem w studni.

Uściśnień krocie ślę,
i kwakanie,
BB

Aleksandra I. pisze...

Piękne są te strony, takie spokojne, ile tajemnicy w sobie mają. Żal tych opuszczonych trochę zapomnianych miejsc, które kiedyś tętniły życiem, cóż biegu historii nie cofniemy.
Czekam na kolejne wpisy, a miło było zobaczyć fotografa. Pozdrowienia z zimnych Karkonoszy

krzyś pisze...

Marysiu Kochana (i Witku też Kochany)!
Bardzo Wam dziękujemy za tę wspaniałą majówkę. Choć awaria autka nie była dla nas przyjemna - Wy przekuliście to w niezapomniany wspólny pobyt na Pogórzu. Zostaliśmy nim zauroczeni. Powrócimy tam z całą pewnością, ale może już nie będziemy "siedzieć" Wam na głowach...
Pozdrawiamy Grażynka i krzyś

ekolandia pisze...

"Naród parł w Bieszczady" - epickie :)
Parłabym i jak, choć to chyba pomysł niepoparty ogólnym brakiem formy po zimsku i tym czymś, co udawało wiosnę, eh.
No i historia wilka przejmująca.
Pozdrawiam

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pisze Mario "kępę dziwnych mięsistych liści" ależ znasz tę roślinę to lilia złotogłów

Joanna pisze...

Lubię stare z lekka zapomniane miejsca;
pierwiosnka w naturze jeszcze nie spotkałam
pozdrawiam :)

makroman pisze...

Chociaż wiatr mu wieje w óczy
człek się po pagorach włóczy
i choć sniegiem czasem rzuci
ten maj sie juz nie wróci
Po cóż pretensje do pogody?
pogoda to tylko tło dla przygody

mania pisze...

Oj żeby tylko ta geofizyka się czegoś nie dokopała.
Patrzę na mapę Pogórza, gdzież to Was poniosło, może i my tam kiedyś zawędrujemy. Piękny koniec świata!
Dobrego tygodnia!

wkraj pisze...

Z takim przewodnikiem nic, co ciekawe, nie zostanie pominięte. Piękne masz okolice, nie ważne w którą stronę się zwrócisz. Jeszcze mnie tam nie było, ale mam w planach niektóre miejsca zobaczyć.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

no i co? no i co? cudnie tam, ech....
tak śmy tęsknili za Wami w ten majówkowy weekend, że aż padać przestało ;)

.Anna Tym pisze...

mam dusze wiecznego wedrowca
takie relacje bardzo do mnie przemawiaja
i nie musi to byc Paryz czy NY
zwykly kawalek miedzy za miedza rownie mnie zachwyca

Pellegrina pisze...

Wreszcie i nareszcie Maryś z kucykiem a nie warkoczem? A może to moja pomroczność jasna? Tak czy siak chusteczka cudna i charakterystyczna, jak Cie kiedyś zdybię w Rzeszówku to zawołam na cały głos jak Antonina Krzysztoń.

Tomasz pisze...

Witaj Mario
Nareszcie mogę zajrzeć do Ciebie, po długich tygodniach ciężkiej pracy związanej ze wszystkim tylko nie z górami. Tam w dolinie Arłamowa, zastanawiałem się nad widzianymi Bieszczadami i pasowało mi to na Caryńską. Później stwierdziłem że chyba nie widać Bieszczadów Wysokich z Poł. Arłamowskich, ale teraz też się jednak zastanawiam nad Caryńską jednak. Byłem tam nieraz, ale nigdy nie miałem wspaniałej pogody.
Pozdrawiam Cię serdecznie

Mażena pisze...

Piękne strony, bardzo je lubię, choć nie często tam docieramy















Bardzo lubię te twoje wędrówki i to "oddalenie"...a historia to już kwestia pamięci, ludzi i szacunku...
Widoki, powietrze i natura wszystko to bogactwo tych terenów!
Ślę serdeczności








Anonimowy pisze...

Już widzę, że zidentyfikowano lilię złotogłów. Mogę tylko potwierdzić :-)

Tak pięknie...

vinniczek

Krzysztof Gdula pisze...

Lilia złotogłów! Toż to kwiat, którego szuka Janek, towarzysz moich wędrówek.
Droga biegnąca zboczem wzgórza woła, żeby pójść nią.

Bozena pisze...

U nas, przy drodze na Myczkowce, jesienią też pojawiły się pomarańczowe nitki szukających skarbów ziemi. Gdy przyjechaliśmy w zimie, już ich nie było. Mam nadzieję, że niewiele znaleziono i wokół Kozińca oraz Zalewu Myczkowieckiego będzie spokój. Wystarczą nam tłumy letników i turystów, którzy zadeptują i rozjeżdżają Bieszczady. Nie jestem zaborcza i wiem, że każdy może przyjechać i zobaczyć. Każdy chce wejść na szlaki, oglądać przepiękne krajobrazy, ale życzyłabym sobie aby przyjezdni szanowali naturę, a nie zachowywali się, jakby byli panami stworzenia ... i zostawiali po sobie góry śmieci. Jak tak dalej pójdzie, to Bieszczady stracą swój dziki charakter i zostaną ogołocone z roślinności, a zwierzęta wyniosą się w spokojniejsze partie Karpatów. Aż żal!!!Pozdrawiam serdecznie ;)

Anonimowy pisze...

Jadę oglądać tą lulecznicę myślę że ją znajdę , warto opublikować to stanowisko bo w ostatnim opracowaniu florystycznym Pogórza Przemyskiego podane jest tylko jedno stanowisko . Piotrek.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, no nie mów, myślę,że nie będzie kopalni odkrywkowej:-) pozdrawiam.

Basia, to my weszliśmy w ten świat, również zauroczeni:-) pozdrawiam.

Kamilla, oj! chyba potrzebne będą solidne buty trekkingowe, bo czasami błotniście, i po krzakach czy kamieniach trzeba tuptać; pozdrawiam.

Beata, coś mi się wydaje, że za sprawą modnego Arłamowa teren jest coraz częściej odwiedzany; nie mam nic przeciwko, byle tylko uszanować zastane; I pogórza mają w sobie wiele uroku, nie muszą to być niebosiężne góry:-) dobrze, że mamy opiekuna dzikich zwierząt, pomoc udzielana jest natychmiastowo; pozdrawiam.

Aleksandro, tereny przygraniczne, straż WOP pilnuje mocno, i my też ich spotkaliśmy, i zostaliśmy pouczeni; może wiosna już zostanie? taki ciepły dzień dzisiaj, nie chciało mi się wracać do miasta; pozdrawiam.

Krzyś, tego nie przewidzi nikt, opowiadaliśmy Wam o śniadaniu nad rumuńską granicą i nawrotką do domu:-) szkoda, że pogoda troszkę nie dopisała, ale w gruncie rzeczy nie było źle; ha! odwiedzajcie Pogórze, i nas też, pozostawiliście miłe wspomnienia; pozdrawiam.

Ekolandia, bo to parcie na Bieszczady trzeba zobaczyć:-) pierwszy dzień na rozruch, a następne już idą jak z płatka, tylko lekkie zakwasy przypominają o zimie; a na rozruch nic lepszego jak pogórza albo i Roztocze:-) dziś wiosna nie udaje; dobrze, że wilk uratowany, zginąłby z głodu i pragnienia; a na Pogórzu został nam piesek, podrzucony przez przyjezdnych, dokarmiamy go, a czy ktoś go przygarnie? pozdrawiam.

Staszek, nie pomyślałabym, że to lilia, bo tych liści tak dużo, i gęsto; trzeba tam wrócić jak zakwitnie, podejrzewam, że i kwiaty będą okazałe:-) pozdrawiam i dzięki.

Joanna, to tak jak my, chociaż te odwiedzane przez nas miejsca są zupełnie zapomniane, opuszczone, tylko gdzie-niegdzie został ślad po człowieku; u nas pierwiosnki bardzo licznie występują, żółte łany:-) pozdrawiam.

Maciej, to wszystko prawda, bo i śniegiem też rzucało na tej majówce; inny maj niż zwykle, dodatkową kapotę trzeba było ubierać na grzbiet; pozdrawiam.

Mania, pewnie gaz ziemny jest, na więcej nie liczyłabym:-) oj, polecam bardzo dolinę dawnego Arłamowa, wyjątkowo urokliwa, i ludzi niewiele, tylko dokumenty trzeba mieć, bo tuż przy granicy idzie się; pozdrawiam.

Wkraju, po części i sami odkrywaliśmy nowe miejsca, zwłaszcza te cmentarze, cerkwiska, bo tam jeszcze nie byliśmy:-) a zatem przybywaj na południowy wschód; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, jak to co? maturę miałaś:-) dobrze wiedzieć, że tęsknota ma wpływ na pogodę, wypróbujemy:-) pozdrawiam.

Ania, och, nie! żaden Paryż, ani NY, uciekam z miasta; może już lekko "zdziczałam" w tej pogórzańskiej głuszy:-) staram się pokazywać ten mój świat, jak dla mnie - wyjątkowy; pozdrawiam.

Krystynko, tak, z kucykiem, bo włosy szybko odrastają:-) chusteczka była musowo, bo wiał bardzo zimny wiatr, a zresztą lubię:-) pozdrawiam.

Tomasz, pewnie trzeba by jakąś większą mapę rozłożyć i wyznaczyć linie do wierzchołków, bo jakoś ciężko rozpoznać szczyty; dopiero w Kwaszeninie dopadł nas deszcz, ale już niedaleko stało auto; bo jechaliśmy na 2 auta, nie chciało nam się tuptać z powrotem asfaltem; pozdrawiam.

Mażena, tak, nie ma w okolicy przemysłu, lasy, łąki, z rzadka rozrzucone wsie, a już przy granicy pustkowia; historia nie obeszła się łagodnie z tymi terenami, trzeba o tym pamiętać, i o przyczynach, i skutkach; pozdrawiam.

Vinniczku, a myślałam, że coś z wiejskiego ogrodu przetrwało:-) na łąkach widywałam lilie jakieś mizerniejsze, a ta wyjątkowo dorodna:-) pozdrawiam.

Krzysztof, w pierwszej chwili pomyślałam, że cytujesz jakąś baśń o Janku, który lilii szuka, a dopiero potem doczytałam, że mówisz o "tym" Janie:-)
powiedz mu, że na Pogórzu znajdzie:-) tak i my poszliśmy tą drogą, coraz niżej, coraz niżej, ale potem do góry auto nas wiozło; pozdrawiam.

Bożena, okolice zalewu modne od dawien dawna, czasami zdarza nam się przejechać tamtędy w sezonie, to uciekamy czym prędzej; ano właśnie, uszanować, to co zastaną, a nie pozostawiać po sobie góry śmieci; Bieszczady już straciły swoją dzikość, wspominamy z mężem te góry z przełomu lat 70/80-tych, bo wtedy byliśmy młodzi, nie było tylu turystów, i nie były tak skomercjalizowane; mam tylko nadzieję, że Ty mieszkasz gdzieś z boku tego ruchu; pozdrawiam.

Piotrek, dziś jest niedziela, więc już jesteś po poszukiwaniach botanicznych:-) i co? udało się? znalazłeś? pozdrawiam.