... mój dyżur w koziarni.
Muszę przyznać, że w pierwszy dzień, pozostawiona sama z kozami, miałam niewąską tremę. Ale powolutku, powolutku i wszystko wskoczyło na swoje tory i nawet żal było mi się rozstawać z tymi stworzeniami. Oto moje podopieczne ...
... na pastwisku w bardzo ładnych okolicznościach krajobrazowych ...
Cztery kozy dawały ok. 8-miu litrów mleka na dobę, które trzeba było zagospodarować. A co najprościej? sery podpuszczkowe w typie korycińskim. Na pierwszy raz zrobiłam w chuście jedną wielką kulę, która ociekała sobie prawie całą dobę, jak nie przymierzając, w rumuńskiej bacówce ...
Potem sery ociekały w koszyczkach, skutkiem czego były ładniejsze, zgrabniejsze ...
Bawiłam się z różnymi dodatkami, a więc bazylia, cząber z czosnkiem, żurawina, koperek z czosnkiem, czosnek niedźwiedzi ... do wyboru, do koloru. Nie mogłam dodawać soli do mleka przed skrzepnięciem, bo serwatką były pojone 4 małe koźlaczki, odstawione od matek, dlatego sery potem były moczone w solance.
Ponieważ ta powyżej koza kopała przy dojeniu, skorzystałam w jeden dzień z pomysłu Agatka ... na tylne nogi ubrałam jej gumiaki. Ech, nic nie pomogło, koza najpierw unosi nogę do góry, potem wierzga. Tak, że wyjmowała nogę z gumiaka i dalej kopała, ale przekupiłam ją ... dodatkową garścią owsa do karmidła, stała spokojnie do końca dojenia:-) Przyznałam się sąsiadce, że zdemoralizowałam jej kozulę, ale myślę, że poradzi sobie z nią. Jesteśmy zaopatrzeni w sery na dłuższy czas, a one, im dłużej leżą, tym lepsze ... solidna kromka z plastrem sera, na to sardynki lub szprotki w oleju, pomidory i cebula ... tak jadał mój teść na wyjazdach do Rumunii, i tylko tak. Podpowiedział mi ten sposób mąż, i muszę przyznać, pychota, szkoda tylko, że jeszcze nie ma swoich pomidorów.
Czas wypełniony był praca przy różnych gospodarskich zajęciach, koszenie, plewienie, nawet słupki ogrodzeniowe zostały już wkopane, Teraz tylko zamówić nieobrzynane deski, pomalować i można klepać ogrodzenie.
Kiedy jeszcze wczoraj malowałam te słupki, uwagę moją zwróciło kwilenie orlików nad doliną. Kołowało ich tam 5 sztuk ... stałam tak długa chwilę, za przeproszeniem, z rozdziawioną gębą, impregnat cały skapał z pędzla, a ja dalej stałam i patrzyłam na te piękne ptaki. Chyba rodzice z młodymi, to one tak nawoływały, może uczyły się latać ... poranne kominy ciepła znad doliny wynosiły je gładko wysoko. Nawet nie chciało mi się po aparat lecieć do góry, do chatki, żeby nie stracić nic z tych ulotnych chwil.
Zaczynają się już pierwsze ogórki, fasolka szparagowa, ładnie rośnie papryka czereśniowa. Kiedy mąż zobaczył te czarne strąki szparagówki, to tylko westchnął: Znowu nasadziłaś jakichś dziwadeł!
Jest bardzo tradycyjny w smakach, długo akceptuje nowości, a ja tylko kupiłam torebkę nasion mix 3 rodzaje, zielona, żółta i ta nieszczęsna czarna. Inne nie wykiełkowały, za to czarna rośnie obficie:-)
Nie wyglądają pięknie te krzewy borówki w firankach, ale musiałam je zabezpieczyć przed ptactwem. Może chociaż raz uda się uzbierać garść jagód do takiego np. sernika na zimno z galaretką, albo deseru z lodami i bitą śmietaną:-)
Były i poszukiwawcze wyprawy na pobliskie łąki, i jarmark garncarski w Medyni Głogowskiej, ale o tym napiszę następnym razem. Bo teraz szykujemy się na króciutki wyjazd na Kropkę do Głuchołaz czy też Głuchołazów, bo nie wiem za bardzo, jak jest poprawnie:-)
Troszkę odetchniemy ulubionymi klimatami "krainy łagodności", i na Czechy wyskoczymy w ulubione zlatohorskie rejony:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!
W Koniuszy, przy drodze już zakwitł oman wielki ... wracając z Pogórza namierzyłam go.
18 komentarzy:
Z kozami nie miałam do czynienia, ale fajnie, że dałaś radę. Serek na pewno jest pyszny. Kiedyś piłam mleko kozie- specyficzny ma smak, ale lubię próbować nowych rzeczy.
Sezon ogórkowy tu w pełni, nawet u niektórych są już żółte liście. fasola rodzi ładnie, tylko pomidory jeszcze są zielone:)
Poradziłaś sobie wspaniale z kozami :) Sery imponujące. Jak zawsze podziwiam Cię Mario Miła :*
Kwa, kwa...
Świetnie poradziłaś sobie moje gratulacje, a sery znakomite. Ciekawa jestem jak długo można je przechowywać? Widoki łagodzące duszę. Pozdrawiam
Taka opieka to faktycznie odpowiedzialność ale i ile korzyści!!! oczywiście żartuję, ale trzeba wykorzystać i wspaniale sobie poradziłaś....ja należę do tych, co to im ser kozi nie koniecznie smakuje...
Maryniu, te przystrojone krzaki wyglądają jak awangardowe rzeźby :) Udanych śpiewanek życzę!
Dobra robota :-) a sery napewno pyszne :-) pozdrawiam :-)
Ależ mi smaku narobiłaś, Mario! Ostatniej zimy, będąc na swoim garnuszku, parę razy kupowałem sery kozie, ale wiesz, jak to jest ze sklepowymi specjałami…
Cudne są takie nagłe, spontaniczne zapatrzenia na świat wokół nas, jak te Twoje na ptaki. A impregnat niech sobie spływa!
Sery na pewno pyszne. Bardzo się cieszę że wybierasz się do nas, czyli do Głuchołaz. Miłej zabawy, mam nadzieję że będziesz zadowolona . pozdrawiam Alina z Głuchołaz
Cieszę się, że moja pisanina komuś się przydaje :))) Czyli niebawem będziesz mieć swoje własne kozy? Wszystko umiesz więc... :D
A obcowanie z kozami jest niesamowite. Za pewne jak z każdym innym zwierzęciem, bo każde jest wyjątkowe i cudowne, ale kozy... ach!! Kiedy pojawiła się nasza Melka to całymi godzinami siedziałam przy niej i po prostu patrzyłam na nią, głaskałam. Kozy są cudowne.
pozdrawiam :)
Marysiu!
Jesteśmy "fanami" kozich serów. Jakbyś ich miała za dużo...
Bo do tej pory przywoziliśmy je z Francji...
Pozdrawiamy, całuski g. i k.
Fajne takie "wieśniacze" życie ;) Sery sam kocham i mogę jeść zawsze i wszędzie, więc doceniam twój dorobek.
Mnie te sery w chustce podobają się najbardziej.
Krzewy borówki i u mnie w zielonej siatce przeciw ptakom, w zeszłym roku nawet nie skosztowałam i się wkurzyłam.
Już cukinię już zbieram, a szparagówka bordowa i granatowa jeszcze nie kwitnie. Po ugotowaniu jest cudnie zielona i bardzo smaczna.
Fajne te sery. Ja już się swoich kózek nie mogę doczekać!
Czyli "kozowo - zahartowana " jesteś :) Kozy to fajne stworzenia, idzie się od nich uzależnić. Pozdrawiam
zapachniało serami !
pozdrawiam
Ania, serek pyszny, a kiedyś nie mogłam przekonać się do koziego:-) żółte liście ogórków czyli zaraza je dopadła; pozdrawiam.
Beata, odczuwam coś na kształt samozadowolenia:-) pozdrawiam.
Aleksandro, udało się; sery pomroziłam, bo zbyt długo nie mogą leżeć, a chciałam zachować smak; pozdrawiam.
Mażena, o, tak! nawet wzięłam numer telefonu do weta, który opiekuje się ich kozami:-) kiedyś nawet nie próbowałam kozich, ale kiedy zrobiłam sama, zajadam się nimi; pozdrawiam.
Mania, pochód dziwnych postaci, w nocy raczej duchów:-) dzięki i pozdrawiam.
Agata, pyszne, i różne smaki; pozdrawiam.
KRzysztof, nie przepadałam za kozimi serkami, teraz polubiłam, może z dodatkami bardziej; czasami tak zapatrzę się bladym świtem za okno, a otwarta książka czeka:-) pozdrawiam.
Alina, o, teraz już wiem, że do Głuchołaz:-) jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu, lubimy Twoje miasto bardzo; zobaczymy, czy w przyszłym roku uda nam się wyjechać na Kropkę; pozdrawiam.
Agatek, a tak liczyłam na te gumiaki:-) nie, nie będę mieć własnych kóz na razie, choć poradziłabym sobie... z różnych względów; kozule są mądre, śmieszne, mówiłam na nie: baby z problemami hormonalnymi, bo kto widział babę z brodą:-) pozdrawiam.
Krzyś, troszkę serów zamroziłam, nie wiem, czy to dla nich dobrze, ale takie miękkie zbyt długo nie poleżą; wiem coś o Waszej słabości do serów:-) pozdrawiam.
Maciej, a żebyś wiedział:-) pewnie za jakiś czas pobawię się z mlekiem krowim, serki będą podobne; pozdrawiam.
Krystynka, bo on taki "kanoniczny":-) widziałam całą plantację osiatkowaną na zielono, więc i my chyba zakupimy takową, bo mniej dają po oczach niż te śmieszne firanki:-) ale i one robią robotę; u mnie dyniowate słabo plonują, chyba im za zimno; pozdrawiam.
Ania, będziesz miała kózki w Domku pod Orzechem? pozdrawiam.
Monika, jak najbardziej, dałabym sobie radę i ze swoimi, ale tych chyba nie będę miała raczej; pozdrawiam.
Joanna, z każdym dniem pachną coraz mocniej; pozdrawiam.
Marysiu, muszę Cię zmartwić - ser podpuszczkowy źle reaguje na mrożenie. Co innego zwykły twaróg kwasowy ze zsiadłego mleka, ten można mrozić do woli.
W ub. roku zamroziłam nieco podpuszczkowego, bo miałam nadmiar. No, zjadłam go potem, bo przecież nie wyrzucę, ale bez zachwytu.
Do Pana Krzysztofa Szady:
Już nie musi Pan wozić serów kozich z Francji. W tej chwili u nas można kupić przepyszne sery zagrodowe. Robi je np. Maziejuk w okolicach Krosna. Zresztą wielu innych. Sprzedają internetem. I ceny nie są francuskie, a jakość na pewno lepsza niż sery przemysłowe kupowane w sklepach. Wystarczy wujkowi gugle zapodać "kozie sery", albo wpisać na FB. Pozdrawia fanka serów kozich self made
Iwonka, nie miałam wyjścia, przez cały tydzień tyle mi się nazbierało tego sera, że przetrzymywany chyba zepsułby się, więc zamroziłam, najwyżej pójdzie na różne dodatki, jak obeschnie, to go zetrę; no cóż, na świeżo jest najlepszy jednak; przekażę Krzysiowi, jeśli nie doczyta; pozdrawiam Cię serdecznie.
Prześlij komentarz