Nie jechaliśmy głównymi drogami, tylko przez ciche wioseczki, bo przecież ludzie świętowali w domach.
W pewnym miejscu mąż zatrzymał auto przy samotnym krzyżu ... szarym polem przebiegło stadko saren ...
Na tablicy pamiątkowej ślad po wysiedlonej przez Sowietów na Syberię wsi Dresina ...
Do Lubaczowa wjechaliśmy od południa, by po chwili znowu zjechać w Baszni Dolnej w prawo, rozeznać się z lekka w okolicach Huty Kryształowej. Dojrzeliśmy drogowskaz do Smolina Andruszewskiego ... tak! tu przyjedziemy następnym razem, zwłaszcza, że po obejrzeniu w necie zdjęć pewnego cmentarza z nieistniejącej wsi znaleźliśmy nazwiska połowy rodziny, o której wiele nie wiedzieliśmy:-)
Pięknie jedzie się do Horyńca tą drogą, roztoczańskie lasy, zagubione wśród nich wioseczki ... kierujemy się na Werchratę. Interesuje nas Dziewięcierz, a w szczególności jego samodzielna część Moczary. Jest, jest drogowskaz: Moczary 2km ... wąską, kręta drogą wspinamy się coraz wyżej i wyżej, już sama wieś, a naszego celu podróży jakoś nigdzie nie widać. Trudno, przecież nie raz tak już było, że wracaliśmy z niczym ... nawet zapytać nie ma kogo, bo ani żywego ducha wokół.
Nagle z któregoś podwórza wyjechało auto, zatrzymaliśmy, wypytaliśmy i pojechaliśmy za nimi, z powrotem tą samą drogą. Okazało się, że niefrasobliwie ominęliśmy to niezwykłe miejsce, bo z drogi widać tylko bruśnieńskie nagrobki wiejskiego cmentarza, a dopiero za nim rozpościera się widok na niezwykłe ruiny cerkwi na Moczarach ...
W 1945 roku wieś Dziewięcierz została przecięta granicą, po stronie radzieckiej został cmentarz i grecko-katolicka cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Trzeba było wyznaczyć nowe miejsce pochówku, raczej jak najbliżej starego cmentarza i widać z drugiej strony wzniesienia kilka ogrodzonych grobów, bo po 1948 roku była regulacja granic i cmentarz z cerkwią wrócił do Polski.
Jednak cerkiew została już przez sowieckich sołdatów zrujnowana, zdjęto blaszany dach i od tej pory rozpoczął się proces kompletnej ruiny drewnianej budowli, aż do kamiennych fundamentów ...
Pod zakrystią znajdowała się piwnica, można tam wejść, spojrzeć na otoczenie przez otwór okienny ... ja nie weszłam:-)
Pozostały grube mury, wnęki po kapliczkach ...
... a także pomnik z 1927 roku na pamiątkę misji ...
U jego stóp leży wieńczący go kiedyś krzyż, zupełnie podobny do tego z cerkwiska z Brusna Starego ...
Precyzja wykonania kamiennego splatanego wieńca pozwala dostrzec tu rękę lub szkołę Kuźniewicza, mistrza kamieniarki bruśnieńskiej.
Na stronie OR-BAD Roztocze znalazłam archiwalne zdjęcie tego miejsca ...
Niezwykłe otoczenie architektoniczne cerkwi, mury, nisze kapliczek, kamienne bramy zwieńczone krzyżem, niespotykane okrągłe kamienne schody, kładka przerzucona przez mokradła nad przepływającym potokiem ... pozostała tajemnicza atmosfera wśród starych drzew, niezwykłość tego miejsca, cisza niczym niezakłócona i roztoczański las, i moczary ...
Sam cmentarz jest użytkowany, wśród starych kamiennych bruśnieńskich krzyży nowe, błyszczące nagrobki ...
Nie wszystko zobaczyliśmy, pozostała jeszcze kapliczka na lewym brzegu potoku, ruiny popówki, ale nie chcieliśmy trudzić babci, coś pozostanie na następny raz:-)
Ech! ma to Roztocze coś w sobie, przyciąga jak magnes:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za dobre słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!
Jejku! zapomniałam wkleić filmik Krystiana Kłysewicza - Cmentarz w Moczarach ...
21 komentarzy:
Za mną też chodzi jakiś ciekawszy spacer, fajne miejsce wybraliście - w żartach - aby sobie nogi połamać, szczególnie ta sędziwa pani :D
Buziaki :D
Witam serdecznie ze zlanego deszczem Trójmiasta.
Zamiast ogarniać poświątecznie dom, utonęłam w Twoim blogu. Piękne miejsca, zdjęcia, piękne słowa. Jak dobrze, że go znalazłam! Pozdrawiam!
Jeszcze raz ja - coś chyba źle zrobiłam wybierając tożsamość. I przez to się nawet nie przedstawiłam. Mam na imię Ewelina, mieszkam w Trójmieście i marzę o takim oderwaniu się od wielkomiejskości. Tylko chyba odwagi brak...
Wciąż coś nowego do odkrycia przed nami :)
Kiedy oglądam takie zdjęcia dawnych cmentarzy zawsze mnie nachodzą myśli o tych moich wielu rodzinnych grobach Sokołowskich, Borewiczów, Palmirskich, tych pozostałych na dalekiej Ukrainie. I tych miejscach zapomnianych ich urodzin: Brusisławiu, Nosówce i innych... Tak się ludzkie losy plotą...
Bardzo ciekawy post i taki owiany nieco tajemnicą. Fajne zdjęcia, klimatyczne. Lubie spacery, a jeśli uda się odkryć coś ciekawego, to tym lepiej. Pozdrawiam serdecznie, bądź zdrowa. :)
Milo sie z toba jezdzi, i zawsze jakies tajemnicze miejsca odkrywasz, babcia pewnie byla zadowolona ze spaceru. Stado sarenek mnie ucieszylo, mam wrazenie ze jest ich teraz wiecej , kiedys tak czesto sie ich nie widzialo i w takich ilosciach. Pozdrawiam i pieknego roku 2018.
Piękne miejsce
przedstawiłaś.Cudne. Jak będzie możliwość pojadę tam wiosna. Zmurszałe mury,zaduma. Marzenia się mi zawężają.
Blacha, blacha najważniejsza.... co za okropne czasy.
Lubię Twoje posty z wedrówkami do nostalgicznych miejsc.Są bardzo ciekawe.
Niebywale pięknie tam kiedyś było...
Można myśli oderwać.
Mario, pisz tak, pisz. Wzbudzaj we mnie ciekawość Roztocza, bo coraz bliższy jest mój powrót na Lubelszczyznę i rozpoczęcie roztoczańskich wędrówek.
Czasami myślę o ludziach, którym wypadło żyć pod Sowietami… Dobrze, że ten cały koszmar stalinizmu jest za nami.
Witaj Mario
Podobnie na tych wioskach jak u Nas w Karpatach, i czuć ten klimat wschodu oraz obraz tragedii ludzkich ...Ech ściana wschodnia.Piękne, smutne i zastanawiające miejsca.
Pozdrawiam
Jednak jest jakiś pożytek z bezzimia - możność odwiedzenia miejsc po wysiedlonych.
Oby w Nowym Roku nie zabrakło Wam sił i ochoty do odwiedzania ciekawych miejsc i dzielenia się wrażeniami.
Pozdrawiam serdecznie
Marysiu! Ile jeszcze takich asów kryjesz na Roztoczu- wyciągasz z rękawa niczym króliki z kapelusza.
Żal tylko bardzo żal, że te miejsca są już martwe, okryte patyną czasu, bo i ludzi już nie ma, i cerkwi. Młodzi z Roztocza uciekają, wpadną tylko do rodziny na Święta, niepomni na urodę i magię miejsc, które kiedyś tętniły życiem, z którymi historia obeszła się w podły sposób..
Zapomniane pokazujesz nam, dzielisz się swoją wiedzą. Zabierasz nas w te miejsca, szkoda, że tylko wirtualnie.
Dzisiaj najważniejsze są poświąteczne wyprzedaże i ludzie gonią za nimi... żyją czym innym.
Tym bardziej więc cenny jest Twój post.
Bajka!!!
Trafić na takie miejsce po kilku godzinach wędrówki... marzenie.
Agatek, zespół cerkiewny Moczary to perełka w historii Roztocza, i co najważniejsze byliśmy sami:-) nie, nie łamaliśmy nóg, na szczęście było bez śniegu, spędzili mnie tylko ze sklepienia z piwnicy, żebym do środka nie wpadła:-) pozdrawiam.
Ewelina, wszystko w porządku, i tu, i tu widać, że tak masz na imię:-)
u nas na razie bezdeszczowo, choć błoto po zejściu śniegu niezgorsze; ech, nie ogarniaj poświątecznie domu, daj sobie na luz, bo w końcu należy nam się po tylu przygotowaniach:-) marz, marz, marzenia lubią się nieoczekiwanie spełniać; dzięki za dobre słowo; pozdrawiam.
Beata, i bardzo dobrze, że tyle jeszcze przed nami, bo chyba nie ma takiej możliwości, żeby poznać wszystko; już znalazłam następne ciekawostki do odszukania w terenie:-) moja koleżanka wróciła niedawno z Ukrainy, niszczone są na cmentarzach ślady polskości, rozbijane porcelanowe portrety, wymazywane napisy, chociaż może tam dalej na wschód jest odrobinę inaczej; pozdrawiam.
Agnieszka, i dla nas to niesamowite odkrycie, mimo, że mieszkamy niedaleko; wiele jest jeszcze takich miejsc do zobaczenia, tylko żeby nie zgubić się w tych przepastnych lasach:-) pozdrawiam.
Grażyna, widzisz, jak odmienne są moje wyprawy od Twoich, i tym bardziej cieszę się, że i tu znajdujesz coś ciekawego dla siebie; no ale w końcu Twoje korzenie też na Kresach:-) sarenki blisko osiedli ludzkich, może tu czują się bardziej bezpiecznie; wzajemnie i pozdrawiam.
Zofijanno:-) znajdziemy możliwość, chętnie wybierzemy się tam z Wami; bo na wiosnę jeszcze większy urok, kaczeńce i irysy na mokradłach; zespół cerkiewny na miarę Radruża i Gorajca, niezwykły tu klimat, jeszcze musimy poszukać kapliczki na wodzie; pozdrawiam.
Krzysztof, tereny tuż przy granicy, najbardziej odludne, puste i tajemnicze; nie wiem, co ze mną, ale mam takie skrzywienie, że wolę te miejsca niż wielkie miasta, muzea czy eleganckie pałace:-) mam znajomych, którzy nazwali ten typ wędrówek turystyką cmentarną:-) ciekawie tu było, Niemcy podzielili się Polską z Sowietami, krając teren, jak im się podobało, dzieląc wsie na pół, powysiedlali wsie, nabudowali bunkrów, zwożąc materiał skalny gdzieś z Kaukazu, ale na nic im się to nie przydało, bo brunatny sojusznik przeszedł linię Mołotowa jakby nigdy nic; pozdrawiam.
Tomasz, to prawda, w końcu nie jest tak daleko; kiedyś będąc na rajdzie pttk-owskim usłyszałam takie zdanie, że tutaj sceneria, jak w Ogniem i mieczem:-) wyobraź sobie, że moja wieś rodzinna całkiem niedaleko, a dopiero teraz nadszedł czas na poznawanie, kiedy wielu świadków już nie żyje, tylko jakieś opowieści przypominają się, szkoda, że nie zapisane; pozdrawiam.
Mania, no pewnie, w śniegu byłoby gorzej pochodzić, a i wszystkiego chyba nie dałoby się zobaczyć; oby tylko zdrowie było, bo miejsc do poszukania i poznania jest wiele, i jak tu zakończyć pisanie bloga, kiedy mam potrzebę podzielenia się z tymi odkrywczymi wrażeniami:-) pozdrawiam.
Aniu, już mam następne miejsce do odwiedzenia, zupełnie opuszczone i na powrót odkryte kilka lat temu, i całkiem bliska rodzina W.leży tam pochowana, a bardzo pomogło drzewo genealogiczne, spisane kiedyś przez jednego z kuzynów z Lubaczowa:-) czegóż nam brakuje, żeby gonić jeszcze za poświątecznymi wyprzedażami, tyle jest ciekawszych rzeczy wokół:-) pozdrawiam.
Maciej, wiele jest takich cmentarzy po lasach, niektóre zupełnie zaniedbane, opuszczone, i kiedy zobaczy się wśród pni sosnowych bielejące krzyże, człowiek czuje się jak odkrywca:-) a lasy przepastne, bliskość granicy z Ukrainą dodaje lekkiego dreszczyku emocji; pozdrawiam.
Spokojnie i cicho... Zmarli, a raczej odwiedzający ich żywi, potrzebuja ciszy. widzę że też miałas bezśnieżne święta. Czy teraz zima wróciła, tak jak w Izerach?
Świąteczne wypady, to ostatnio u mnie rzadkość. Szkoda, bo można zobaczyć prawdziwe perełki, co pokazuje Twój post. Fajna wycieczka.
Pozdrawiam.
Dzień dobry Pani Mario :) Roztocze z mężem zwykliśmy odwiedzać tylko w porze letniej. Ale tak nas Pani skusiła tymi Moczarami, że tuż po Nowym Roku zaszyjemy się tam na kilka dni. Wydaje mi się, że przez Dziewięcierz przebiega jeden ze szlaków Green Velo (Śladami osadników ruskich). Zastanawiam się tylko, czy owy szlak zaprowadzi nas także pod opisane przez Panią ruiny cerkwi na Moczarach...
Niedaleko Dziewięcierza, w Nowinach Horynieckich na wzgórzu Buczyna można zobaczyć słynne kamienne kręgi nazywane Świątynią Słońca. Podobno wieki wieki temu prasłowiańskie ludy odprawiały tam swoje modły. W największym ze znajdujących się tam kamiennych kręgów można zobaczyć tajemniczy otwór. Zgodnie z legendą, gdy pierwszy promień słońca przechodził przez wspomniany otwór, Słowianie rozpoczynali swój obrzęd. Czy była Pani kiedyś w tym magicznym miejscu?
Serdecznie pozdrawiam, a w tym nowym zbliżającym się roku życzę Pani i całej Pani rodzinie dużo dużo zdrowia, wytrwałości, uśmiechu i słońca każdego dnia, bezpiecznych, ale niezapomnianych wypraw w znane i nieznane, a także realizacji wszystkich planów i marzeń. I żeby zawsze znajdywała Pani chwilę na pisanie kolejnych pięknych postów :)
Piękny spacer i w imieniu Babci dziękuję, wiem jak ja się cieszę na wyprawy, wycieczki, podróże z dzieckami i wnukami.
Marysiu, mnóstwa odkrywczych i ponownych wypraw na wschód i południe w Nowym 2018 roku!
Ania, święta bezśnieżne, z deszczem, ostatnio ździebko pocukrzyło i znowu zniknęło:-) pozdrawiam.
Wkraju, Roztocze mamy bliziutko, więc często tu bywamy, i już wydawałoby się, że poznaliśmy najważniejsze zabytki, a tu jeszcze tyle do zobaczenia:-) ruszamy w teren, bo trudno wysiedzieć w domu tak długo:-) pozdrawiam.
Agnieszko, traficie tam z głównej drogi z Horyńca do Werchraty, kawałek za Dziewięcierzem jest skręt na Moczary, a po drodze, tam gdzie jest jeden dom po prawej, a cmentarz po lewej, w głębi za cmentarzem będzie ten zespół cerkiewny; za potokiem możecie poszukać cudnej kapliczki na wodzie, my nie szukaliśmy:-) tak, byliśmy przy kamieniach "Świątyni Słońca", zimą i wczesną wiosną, i latem, jednakowoż urokliwie:-) dzięki za dobre słowo, i Wam wszystkiego dobrego w Nowym Roku; pozdrawiam.
Krystynko, babcia lubi wojaże, w drugi dzień świąt byliśmy na Pogórzu, objechaliśmy co ładniejsze doliny arłamowskie, potem przysiółkami, wioseczkami, ... i już było po świętach:-) wszystkiego dobrego i pozdrawiam.
Piękne miejsce dla fanów historii i fotografii. Miałem przyjemność wejść do podziemi ruin cerkwi. Nie taki wilk straszny jak go malują.
Mojeroztocze, mam nadzieję, że jeszcze nie raz tam będziemy, niezwykłe miejsce; nie, do podziemi nie weszłabym, zawsze obawiam się węży:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz