Może i drogi leśne są trochę odśnieżone, ale wybraliśmy tym razem narty. Tym bardziej, że przez ostatnie lata nie było zimy i troszkę zatęskniliśmy za białym szaleństwem.
Zwieźliśmy do chatki odkurzony sprzęt narciarski, wykorzystaliśmy zmianę ferii, bo jedni wyjeżdżali, a nowi jeszcze nie przyjechali i w sobotę rankiem stawiliśmy się na stoku w pobliskim wypasionym ośrodku.
Zadumaliśmy się nad ofertą cenową, co tu wybrać? Czy na początek 10 zjazdów, czy może lepiej 2 godziny w tej samej cenie? Ludzi na stoku mało, śnieg piękny, warunki jak złoto, pojeździmy sobie, że hej! przez dwie godziny:-) Najpierw pomacaliśmy powolutku mały stok, trzeba sobie przypomnieć to i owo, i nie połamać na początek starych kości.
Jakoś poszło, przenieśliśmy się na dłuższy, troszkę trudniejszy stok, zjeżdżaliśmy raz za razem. Mały przystanek na dociągnięcie butów albo otarcie nosa ... popatrzyliśmy na czas, dopiero upłynęła godzina, a już czujemy mięśnie nóg, drętwienie stóp ... ej! porwaliśmy się trochę z motyką na słońce i jednak nie wykorzystaliśmy wykupionego czasu. Ale jak na pierwszy raz to było wcale nieźle, w tygodniu wybieramy się znowu, mamy tak niedaleko, szkoda byłoby nie skorzystać z uroków zimy:-)
Zima na Pogórzu w najlepszym wydaniu, śnieżna, niezbyt mroźna, a krajobrazy bajeczne.
Dziś świat otuliła mgła, która wzmagała odczucie chłodu.
Pojechaliśmy nad Wiar zobaczyć Skałę Machunika, wodospad ... nie przygotowaliśmy się na taką niespodziankę. Ścieżka nieprzetarta, lita warstwa śniegu na kładce, a my w lichych kamaszach ... trzeba ochraniacze, solidne buty i dopiero wtedy można iść:-)
Nasza hodowla sopli lodowych pięknieje w oczach, szkoda, że nie ma słońca, bo rozbłysłyby kolorowymi iskierkami.
Z kolei ścieżka za chatką jest stale zasypywana, bo z dachu zsuwają się potężne masy śniegu, na szczęście sukcesywnie. Ale przyjdzie taka chwila podczas odwilży, że runą z impetem w dół, czyniąc przy tym taki rumor, że psy schowają się po kątach:-)
Całe podwórze jest zasypane, gałęzie drzew przygięte do ziemi, niektóre starsze drzewa nie wytrzymały ciężaru i co słabsze gałęzie złamały się. Jedna jabłoń straciła całą koronę, więc na wiosnę trzeba będzie pozostały pień wyciąć. Ponieważ gałęzie są również porażone jemiołą, nocami przychodzą sarenki, bardzo lubią jemiołę.
Zima w pogórzańskim wydaniu ...
Zima sprzyja również różnym zajęciom kuchennym, a już jak się ma takiego pomocnika:-)
Powstają pyszne piwoszki z marmoladą z derenia i róży ... albo kartoflak z dodatkiem skwarków boczkowych ...
Z tą marmoladą z derenia to była taka sprawa, że jego owoce zostały wykorzystane po raz drugi.
Po raz pierwszy w nalewce, a potem żal mi było je ot! tak wyrzucić ... dorodne, mięsiste ... pogotowałam je chwilę, straciły procentowy aromat i ładnie zmiękły. Przetarłam je potem przez sito, co wcale nie było lekką robotą i tak powstało kilka słoiczków doskonałej, lekko kwaskowej marmolady o rubinowym kolorze. Pączki na tłusty czwartek też zyskały takie dereniowo-różane nadzienie:-)
Śmieję się sama z siebie.
Miewam takie wariackie sny, że mąż rano, kiedy mu je opowiadam, patrzy na mnie ze zdziwieniem i powtarza po raz kolejny: Czym tyś się, kobieto, upaliła? Zioło zmień albo co ...
A śniło mi się, że przyleciały ptaki, całe stado. Ale to nie były zwykłe ptaki, tylko podobne do kolorowych ryb z rafy koralowej. Przelatywały szybko obok ścian, tuż przy domu, potem wzbijały w niebo na wzór stad ptaków odlatujących jesienią ... rozsypywały się, a potem znowu zawijały w locie pod ściany. Jedne kolorowe jak papugi, inne blade jak skóra z ciemniejszymi punktami ... ni to ptaki, ni to ryby ... wybiegłam zrobić zdjęcia, i nie mogłam zrobić żadnego, bo aparat zaciął się:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!
18 komentarzy:
Zima jak z bajki!
Też wykorzystuję nalewkowe owoce na marmoladki, najlepsza jest śliwkowa, mmmmm Dobrego tygodnia!
Jak miło u Ciebie.
Mario aż jak ja Tobie zazdroszczę tej zimy, wiem zazdrość to brzydka przywara, ale nic na to nie poradzę. Kiedy patrzę na prognozę pogody to zawsze aż mnie ściska zachód pogodny i suchy, wschód opady śniegu. Wiem również,że nie wszyscy wszystko mają mieć. To też cieszę się, że mogliście pojeździć na nartach. Fajnie, że masz takiego świetnego pomocnika, wszystko wtedy lepiej smakuje. Pozdrawiam serdecznie
Piękna, prawdziwie piękna zima. Świerki z pochylonymi ramionami wyglądają jak z bajki.
Nie dość, że pszczoły hodujesz, to i sople. Potrafisz zaskakiwać, Mario. :-)
Kartoflak? Jestem kartoflanym facetem, więc na pewno smakowałby mi taki placek.
Oryginalne sny, ale przecież ładne. Kiedyś miałem książkę z tłumaczeniami snów, ale ile w niej było prawdy, nie wiem.
Mania, troszkę miałam opory, ze względu na procentowy aromat, ale podgotowanie pomogło, a marmoladka wyszła super; jak tam narty, nauczyłaś się jeździć? wzajemnie i pozdrawiam.
Basia, pewnie przez te kuchenne specjały:-) pozdrawiam.
Ola, obserwuję, jak polujesz na zimę, ale zacytuję klasyka:-) Sorry, taki mamy klimat! :-) :-) po nartach bolały wszystkie mięśnie, kości, przespaliśmy całe popołudnie, cóż, w pesel trzeba popatrzeć; pozdrawiam.
Krzysztof, to prawda, krajobrazy bajeczne; znowu dosypuje śnieg, ale to prawo zimy:-) ha! o sople wyjątkowo dbam, nie pozwalam utrącić:-) nie znasz kartoflaka? gotowane ziemniaki, kasza gryczana, twaróg, zrumieniona cebulka, sól, pieprz, boczkowe lub kiełbasiane skwarki, a wszystko w zwykłym cieście, pychota:-) chyba za dużo obserwuję ptaki przy karmniku, potem śnią mi się ... ależ one były piękne:-) pozdrawiam.
Zima w pieknym wydaniu i do tego kuchenne ciepelko, ach rozmarzylam sié :) Pozdrawiam serdecznie, Dorota
Piękne widoki, zima na całego. Super korzystacie:-) tak trzymać nie poddawać się :-) sny... Haha zmień dilera jak to i mój m mówi hihi. Pa
To się nazywa zima! U mnie takiej już dawno nie było. Owszem jest nieco śniegu, ale chciałoby się mieć taka prawdziwą śnieżną zimę, a potem piękną wiosnę i lato. Bo wiadomo, jaka zima takie lato.
Smakołyki u Was jak zwykle w chatce, tak miło i przytulnie.Bardzo lubię takie klimaty, śnieg i mróz siarczysty na dworze i przyjemne ciepełko w domku...
Serdecznie Cię ,ściskam Marysiu.
Dobry wieczór :) Piękna zima dookoła. A śnieg taki ciężki, że faktycznie wiele drzew tego roku ucierpiało. U mnie w trzech miejscach połamała się śliwa. Szkoda jej..., owszem ma już swoje lata (przypomina zdziczałe drzewo owocowe z zapomnianych pogórzańskich wiosek takich jak Łodzinka).
Zachęcam do zimowej wędrówki po Przełomie Hołubli. Byliśmy tam kilka dni temu. Miejsce zostało dopiero co odremontowane przez Nadleśnictwo Krasiczyn, utworzono dodatkową ścieżkę przyrodniczą (dłuższą i bardziej wymagającą od tej poprzedniej - wszystkim znanej). Na trasie wybudowano nawet mostki i już nie trzeba przeprawiać się przez potok - choć w tym tkwił cały urok Hołubli. No i powstała zielona szkoła. Parking, ogromne wiaty, stoły, ławy, miejsca na ognisko... Coś czuję, że na wiosnę Hołubla na nowo odżyje. Polecam i serdecznie pozdrawiam :)
Marysiu, ptaki to nowiny! A takie kolorowe i "usystematyzowane", to dobre nowiny!
Marysiu, jestem w szoku ! Mieszkasz w zupełnie innej strefie klimatycznej ! U nas ani grama śniegu, a na Pogórzu całe zwały ! Niespecjalnie tęsknię za taką ilością "białego" ale trochę by się przydało. Pięknie to wygląda ! Jasio tak szybko urósł i już jest świetnym pomocnikiem w domu i zagrodzie :-). Buziaki dla Was !
Świetny pomysl z wykorzystaniem derenia. Mam go jeszcze sporo ( też po nalewce) i też muszę go przerobić na marmoladę.
Aż się prosi o skitour'ówki i wtedy mozna na narto/spacery po takim śniegu śmigać.
Wypieki mniam... Sam nie wiem co mi bardziej przemawia zima w duszy czy ciasteczka w żoładku ;)
Zima jakiej dawno nie widziałem. Ma swój urok.
Pozdrawiam.
oglądam te zimowe obrazki Wasze, zerkam za swoje okno i mogę zadać zagadkę: znajdź 10 różnic :)) u nas 0 śniegu !!
Ale odliczam dni do wyjazdu, już za kilka będziemy i my delektować się "białym badziewiem", jak powiadają niektórzy :)
Do zobaczyska!!
Dorota, śnieg na Pogórzu ma się dobrze, trzyma lekki mróz, tylko słońca do tej pory brakowało; przy takiej pogodzie chce się coś smacznego upitrasić; pozdrawiam.
Agata, śnieg trochę za głęboki na wędrówkę po polach, to i na deskach rozruch dobry; tak, widoki od rana do wieczora, tylko trochę hałaśliwie, budują nam gazociąg za plecami:-) dobre, zmień dilera:-) pozdrawiam.
Amelia, o tak, i dosypuje nam sukcesywnie:-) palimy w piecu cały dzień, przez co kamień i komin rozgrzewają się, tak że nad ranem nie jest tak drastycznie zimno; pozdrawiam.
Agnieszka, czapy śnieżne za bardzo nie chcą spadać, przydałby się nieduży wiatr, żeby je z lekka postrącał, osypał, nie łamiąc gałęzi czy drzew; u nas śliwkom spadły pojedyncze gałęzie, ale jabłonie stare ucierpiały; będziemy i na Hołubli, dzięki za podpowiedź, bo kiedyś byliśmy tam tylko na początku, bo dalej nie chciało nam się pokonywać potoku:-) nęci mnie jeszcze wodospad w Rybotyczach, dopóki mróz i lodowe sople:-) pozdrawiam.
A, to w takim razie dobry sen:-) pozdrawiam.
Ania, zima nas dopieszcza w tym roku, nie za dużo, i nie za mało, lecz w sam raz:-) sukcesywnie pracuję łopatą, przecierając ścieżki, podjazd, teraz zeszła jedna połać dachu ze śniegiem, to chodzimy "wierzchem" ; kiedyś owoce derenia wyrzucałam, ale to było marnotrawstwo, marmoladka w smaku pyszna; pozdrawiam.
Maciej, miałam okazję obserwować gościa na skiturach na stoku, zjeżdżał, potem podchodził, i wydawało mi się, że szło mu się bardzo ciężko:-) pewnie zostaniemy już po staremu, bo i sił coraz mniej; wszystko przemawia, i zima, i wypieki, latem nie będzie się chciało stać przy kuchni:-) pozdrawiam.
Wkraju, w lesie jest bajecznie, poduchy śniegu na jodłach, na gałęziach, szkoda, że na święta tak nie było:-) pozdrawiam.
Lidka, to trochę niesprawiedliwe, prawda? odbijesz sobie na najbliższym wyjeździe, tylko nie zapomnijcie rakiet, żebyście się nie zapadali w śniegu na bieszczadzkich szlakach, to męczące:-) do zobaczyska i pozdrawiam.
Jak tu się wpisać po tych wszystkich komentarzach- nie bardzo potrafię ?
Podziwiam odwagę, bo mam lęk przestrzeni.
Podziwiam wodospad, liczę,że go kiedyś ujrzeć zimą zdołam..
Może przyjdzie lepszy czas i dla nas, wyciągnie nas z choroby.. i podążymy Waszym śladem.
Ania, ja też mam, dlatego byłam skupiona tylko na deskach pod nogami:-) i przeszłam; tylko przyjechać, cały tydzień będzie mróz, sople nie roztopią się; my wyleźliśmy trochę z grypy, za to Jaśko co i raz przynosi z przedszkola nowości, znaczy różne bakcyle:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz