niedziela, 18 listopada 2018

Przed zimą ...

Ochłodzenie przyszło znienacka.
Wczoraj nawet polatywały pojedyncze płatki śniegu.


Uporaliśmy się z opałem na zimę i nawet połowę wywieźliśmy na górę, pod chatkę. Pierwsze dni przy pracy były trudne, bolały wszystkie kości, mięśnie, teraz już wdrożyłam się, wszelkie bóle przeszły i praca sprawia przyjemność ... bo to taka naturalna siłownia, ruch i wysiłek na świeżym powietrzu. Najcięższą robotę wykonało to zielone smoczydło, które bez wysiłku wyciągało pod górę przyczepę wyładowaną polanami ...


Bez niego trzeba byłoby wozić taczkami, a pchanie taczek pod górę, nawet wypełnionych do połowy, to byłaby mordęga. Ale do tej pory tak to się odbywało:-) a sił z wiekiem ubywa:-)
Pod wielką kupą drewna, w ciemnościach i zaciszu urosło sobie dziwne jajo ...


... a nieopodal zielone grzybki ... ten mały wygląda jak skorupka jaja, którą ptak wyniósł poza gniazdo, żeby nie zdradzać miejsca  ... niezwykły jest świat grzybów ...



W jeden dzień padał deszcz, więc prace podwórkowe odwołane, za to znalazłam czas, żeby wreszcie ostrzyc Amika. Z całego lata w miękką sierść nazbierało się mnóstwo nasion, rzepów, błota, porobiły się kołtuny, więc nożyczki w ruch, ze 3 godziny strzyżenia, bąbel na palcu i mamy całkiem nowego psa ... i wielką reklamówkę kudeł.


Kiedy jeszcze było ciepło, poszliśmy z mężem na pasieczysko, popatrzeć, co u pszczół.
Uwagę naszą zwrócił ptak, którego jeszcze u nas nie widzieliśmy.
Duży, jak sójka, z czarnym łebkiem i ciekawie nakrapianym tułowiem. Co ciekawe, ptak wcale nie bał się nas, przelatywał nad głowami, przysiadał blisko, nawet Mima straciła nim zainteresowanie. Ptak żerował na spadłych jabłkach, potężnym, długim dziobem rozbijał je, aż kawałki rozpryskiwały się na boki ... i łapczywie zjadał je. Potem przeleciał na sąsiedzkie obejście, przysiadł na starym orzechu i wkrótce straciliśmy go z oczu.
Męczyło mnie, co to za ptak, podejrzewałam nawet, że może to uciekinier z klatki, bo taki niebojący ... przecież kiedyś papuga przyleciała do ogrodu ... Jak tu poszukać, co to za ptak? wpisałam w wyszukiwarkę jak wyżej: ptak wielkości sójki, czarna głowa, nakrapiany tułów, długi dziób ... i wiecie, co mi wyskoczyło? ... orzechówka! tak, ten ptak, tylko z dłuższym dziobem ...

zdjęcie Wikipedia
Akuratnie w tym czasie zalatuje do nas z Syberii na nasze orzechy i nie boi się ludzi:-)
Zanim nocny mróz trochę schował zęby, a słońce stopiło szron, pojechaliśmy jak zwykle w dolinę na zakupy, a potem kawałek dalej sfotografować łany miesiącznicy trwałej nad Turnicą ...




Na rumoszu skalnym Krzeczkowskiego Muru przed laty oglądałam te rośliny w czasie kwitnienia, co za niezwykły zapach ...


Niektóre łuski wysypały już nasiona, inne jeszcze nie.
Przy okazji usłyszałam szum spadającej wody, gdzieś tu musi być wodospad ... jest, znalazłam tuż przy drodze. Mały, ale malowniczy wodospadzik, taki niepozorny wpływał do Turnicy prawie przy moście ...



Za oknem dzieją się spektakularne zachody słońca:-) ... inne każdego dnia ...




... a w ciągu dnia słońce operuje na "zapotocznych" łąkach, wydobywając kolory z pożółkłych modrzewi ...



Długimi popołudniami kulinarne zajęcia.
A to w ramach czyszczenia lodówki ...


... a to w w ramach wykorzystania nadurodzaju orzechów włoskich: przeciwwaga "marcińskich", tym razem "slimaki" ...


Wszystko w "duchówce", najzwyklejszym, blaszanym piekarniku elektrycznym ze sklepu rolniczego:-)
Żadne tam termoobiegi, regulacje temperatury ... to najlepszy piekarnik świata:-)


Właśnie przed chwilą patrzyliśmy na kamerę w Arłamowie, pada śnieg ... przydałoby się jeszcze trochę pogodnych dni, i cieplejszych. Czekamy na zimę, potem na wiosnę ... pierwsze bociany  przyniosą nam dziewuszkę, siostrę Jaśka:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!



21 komentarzy:

Lidka pisze...

na jaką górę Wy wwoziliście to drewno? przeca chatka w dole :)

AgataZinkiewicz pisze...

Jej jakie tu wieści... Gratulacje dla Jaśka :-) piękne u was widoki, ptaki, zawsze coś się dzieje i slodko i smakowicie i ten piekarnik. Hmmm pamietam pamietam, to one jeszcze żyją??? :-) trzymajcie się cieplutko.
Ps fajnego macie potwora, nasz czerwony, też pomaga a jak musi hihi. Pozdrawiam

Stanisław Kucharzyk pisze...

Grzybek jak jajeczko to pierścieniak grynszpanowy (Stropharia aeruginosa) znany też jako
łysiczka niebieskozielona - podobno jadalny. Nie podawany dotychczas z projektowanego Turnickiego Parku Narodowego ;-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, my w połowie góry, ale i całe obejście na pochyłym zboczu, więc trzeba było przewieźć drewno z okolic podjazdu na górę do chatki, sporo jest różnicy poziomów, taczką już nie dałabym rady; pozdrawiam.

Agata, zielony pojazd robi za traktorek, gałęzie ściąga na ognisko, kamienie zbieramy w wykopie, taki gospodarski pomocnik; piekarnik najlepszy w świecie, i szybciutko się nagrzewa, równo piecze; pozdrawiam.

Staszek, a to Ci niespodzianka! a ja myślałam, że to taki sobie grzybek, dla koloru go sfotografowałam, a tu prawie odkrycie:-) i to na własnym podwórzu; nie, jeść go nie będę, tylko patrzeć, chyba nie za długo, bo mróz go zwarzy; pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Fajny ten Wasz zielony smok. W każdym gospodarstwie by sie przydał. Dobrze, żeście sie z drewnem uporali, bo nie wiadomo jak to będzie dalej z pogodą, a palic trzeba, bo zimnica. U Ciebie cudne zachody, u mnie wschody. W listopadzie chyba najpiekniejsze.
Dostałam kiedyś kiedyś taki zielony piekarniczek od kogoś u kogo stał na strychu, bo był zepsuty. Nie dalismy rady go naprawic, wiec przekazalismy piekarniczek dalej,młodym osiedleńcom osiedleńcom, co dali radę go wskrzesić. Dobrze im słuzył. Teraz pieke w piekarniku kuchennym,w piecyku na drewno, ale rzedko, bo on tylko od góry grzeje.Nadaje sie tylko do ciasteczek albo do odgrzewania czegoś.
U mnie też czasem widuję te zielonkawe grzybki.Ale w tym roku z grzybkami wszelkimi było krucho. Dobrze, że mam nasuszonych sporo z zeszłego roku.
Pozdrawiam Cię o mroźnym poranku, Marysiu!Trza się zaraz za palenie w piecu brać, bo paluszki marzną!:-)

Aleksandra I. pisze...

Witajcie!
Mnie powitała dzisiaj zimowa śnieżna aura. Zdążyłam dwa dni temu wrócić z sanatorium w Inowrocławiu.
Dobrze, że nie brakuje Wam drewna do ogrzewania, kto wie jaka będzie zima tego roku.Arnik prezentuje się nadzwyczaj dostojnie. Trzymaj się cieplutko i uważaj na zdrowie. Pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, mocny jest, ciągnie pod górkę jak diabeł, tylko za głośno warczy:-) jeszcze nie do końca uporaliśmy się, trzeba jeszcze wyskładać, a tu śniegiem podsypuje; piekarnik niedrogi, 60 parę złociszy kosztuje, a służy mi już trochę, obsługuje rodzinne imprezy; mam piec chlebowy, ale trzeba w nim długo palić, żeby się nagrzał, a tu szast!prast! i już grzeje; też mam zapasy z zeszłego roku, nawet za bardzo nie szukałam grzybów, no chyba że potknęłam się na łące o kanie:-) pozdrawiam.

Ola, jeszcze nam nie trzeba śniegu, jeszcze przydałoby się kilka suchych dni, a tu jak na złość rozsypało się białe z nieba:-) Amik wreszcie jakoś wygląda, a mnie palec z pęcherzem prawie już się goi, to koszt jego wyglądu, do psiego fryzjera nie chadzam, bo to spory koszt; pozdrawiam.

agatek pisze...

Kurcze mam podobny, muszę go w końcu uruchomić i coś w nim upiec, z szybką coś się stało, zsuwa się, ale tak to działa... u nas też poprószyło już...

Bylinowy Pan pisze...

Ohoho ileż dzisiaj się u Ciebie dzieje aż tchu złapać nie mogę !!!! Ależ pracowita z Ciebie osoba- lodówka posprzatana , pyszności w tym ciasteczka z orzechami napieczone, drwa narąbane, ptaszek oznaczony, wycieczka za miesiącznicą uskuteczniona, wszystko łacznie z zachodami słońca zamknietę w fotografii.
Chwilo trwaj i chwal proste sprzety, proste ludzkie życie, jakże ciekawe Twoją ciekawością świata.
Jleż nowin !!!
Znalazła tu miejsce ta najważniejsza o bocianie !!!!!! To Ci dopiero nowina...
Będzie miała babcia co robić !!!!

wkraj pisze...

Piękne widoki za oknem a w domu ciepłe rogaliki i bułeczki. Fajnie to wygląda. Ale tez kryje się za tym ciężka praca jak np ze zgromadzeniem opału. Wszystko ładnie pokazujesz i opisujesz. Bardzo lubię Twoje posty.
Pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Takie zielone smoczysko i ja gdzieś widziałem; a mówią, że smoków już nie ma… :-)
Mario, a mnie się marzy mieć duży kominek; ciąć, rąbać i układać drwa do palenia w nim, tak więc mimo uciążliwości tych prac - zazdroszczę.
A jak pies znosił strzyżenie? Nie chciał uciekać?
Ładny ptak, a że lubi orzechy, temu się nie dziwię.
Okno wychodzi na zachód? Ale masz fajnie.
Gratuluję wiosennego przyjścia na świat siostry Jaśka! Jan Parandowski powiedział w jednej ze swoich książek: dziewczynka, najpiękniejsze słowo świata.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, właśnie patrzyłam na drzwiczki swego piekarnika, szybka tylko jakąś taśmą jest przyklejona, pewnie żaroodporną; może silikon żaro- albo coś podobnego; duchówka robi robotę jak rzadko jaki sprzęt w domu:-) pozdrawiam.

Ania, co zrobić z tak długimi popołudniami? spać za wcześnie, przy czytaniu oczy same zamykają się, więc grzebię kulinarnie, a boczki same urosną:-) muszę miesiącznicę przenieść na moje podwórko, posadzą gdzieś w krzakach, nasionek nazbieram i wysieję, obok naszych peonii krzewistych:-) powiem Ci Aniu, że powroty do miasta łączą się z rozdrażnieniem, coraz trudniej nam wracać, ale jest babcia; o, bociany ... chociaż gdyby sie uparł, to można je zobaczyć, jak kołują nad "Adą", a także spacerują ulicą:-):-):-) pozdrawiam.

Wkraju, właśnie już wstałam, w piecu pali się, kawa pachnie cynamonem, a ja siedzę przy komputerze i patrzę, co u kogo słychać:-) no i psy nakarmione, bo nie dałyby mi spokoju; tak, to ciężka praca, jeszcze teraz trzeba opał wyskładać na tarasie, żeby blisko w zimie, a tu przysypał śnieg:-) może szybko stopnieje; pozdrawiam.

Krzysztof, smok pomaga w cięższych pracach, tylko bardzo głośny, nie lubię go, ale czasami trzeba uruchomić; tak, tęsknisz za domem, prostymi zajęciami, bez presji pracodawcy i przymusu; Amik był grzeczny, leżał sobie na podłodze, a ja siedziałam obok i cięłam, i cięłam, koło pyska ostrożniej, bo odsuwał głowę; tak, okno zachodnie, cały spektakl rozgrywa się na moich oczach, więc dlatego tak często sięgam po aparat; czekamy, czekamy, Jasiek wolał brata, ale już przyzwyczaił się do dziewczynki; pozdrawiam.

Ania pisze...

Co za wspaniała wiadomość ! Drugi raz będziesz babcią ! Fajnie będzie mieć dziewczynkę w rodzinie (bo Ty masz synów ?). Zimy już nie musicie się bać, bo gdy zjecie te wszystkie pizze i ślimaki, mróz nie będzie miał do Was dostępu :-))). Ja też mam taki piekarnik ale zawsze bałam się, że w końcu porazi mnie prądem, więc wyniosłam go do lamusa i kupiłam bardziej "wypasiony". Pozdrowienia przedzimowe !

Grażyna-M. pisze...

Pięknie, pracowicie jak zwykle.:) Bardzo apetyczne ślimaczki. Zazdroszczę orzechówki, nigdy nie widziałam.
Miesiącznicę, tę ozdobną, mieliśmy w ogródku, a u nas na wsi widziałam ją koło starego, opuszczonego domu. Na zimę dodawało się ją do suchych bukietów. Lubiłam delikatnie obierać łuski, żeby zabłysnęła srebrzyście.:)
Takiego piekarnika nigdy nie widziałam.:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, tak, mam dwóch synów, z kolei siostra i brat po dwie dziewczyny:-) może w końcu w domu będzie troszkę więcej rodzaju żeńskiego, bo zawsze byłam ja sama, a teraz synowa, dziewuszka, no i Mima:-) oj, Aniu, właśnie mocno obawiam się o te boczki, bo zimą troszkę mniej ruchu, a w moim wieku zaczyna maleć przemiana materii:-) porazi prądem? chyba nie, gałka do drzwiczek plastikowa, jej najczęściej się używa; pozdrowienia zimowe.

Grażyna, pierwszy raz piekłam "ślimaki", bardzo prosto się wykonuje, ciasto zwija się jak roladę i kroi na kawałki, reszta dzieje się sama:-) planuję nazbierać sobie nasionek i wysiać, miesiącznica pięknie pachnie, upojnie wręcz; no i te niebieskie kwiatuszki; może Ty miałaś w ogrodzie tę roślinę z jajowatymi łuskami, ogrodową, też piękna, bo ta jest dzika; piekarnik robi super robotę w naszym pogórzańskim życiu; pozdrawiam.

Anna Kruczkowska pisze...

Orzechówki odwiedzają nas co roku i rzeczywiście nie boją się nawet szczekania psa. Dopiero nasze koty biegające wśród gałęzi orzecha skutecznie je wypłoszył. I śnieg u nas już leży. Pozdrawiam ciepło!

Ania pisze...

Zapomniałam dodać, że Amik po strzyżeniu wygląda bardzo przystojnie :-). Mam w ogródku miesiącznicę ale ona kwitnie na intensywny różowy kolor i nie przypomina tych kwiatków, które wąchasz na zdjęciu. Pozdrowienia.

Beskidnick pisze...

Gdybym miał jednym słowem okreslić twoje posty brzmialo by ono: ciepłe!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, pierwszy raz w życiu widziałam orzechówkę, to bardzo ładny ptak, no i taki udomowiony, nie bał się nas, psów; śniegu niezbyt dużo, ale może jeszcze będzie trochę cieplej i zniknie? jeszcze nie chcę zimy; pozdrawiam.

Ania, Amik troszkę wyładniał, bo był taki zaczochrany, jak stare wyliniałe futro:-) może masz miesiącznicę ogrodową, o owalnych łuskach, bo ta to dzika odmiana, ale także ładna; czy Twoje kwiatki też tak pachną? pozdrawiam.

Maciej, dzięki! i pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

W jednym poście tyle się nadziało, ciekawe życie prowadzisz Marysiu. I drewno zwiezione pod chatę i jakieś smocze jaja wyhodowane i Amik jak elegancik (ale czy to dobrze przed zimą?) i nowy ptak na zagrodzie i letnia Maryś w łanach miesiącznicy i przecudne, listopadowe zachody i smakowite wypieki na pikantnie i na słodko. No i najważniejsza dobra nowina, nowy skarb do kochania. Gratulacje!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, Amika zawsze strzygę przed zimą, bo ma miękką sierść i potem wraca ze śniegiem, cały przemoczony, a tak na krótkiej sierści tak śnieg się nie łapie; może na razie troszkę przyzwyczaja się, ale przecież futerko ma, tylko krótsze:-) smocze jajo okazało się jakimś blaszkowym grzybem:-)
tak, najważniejszy ten nowy skarb:-) pozdrawiam.