wtorek, 28 maja 2019

Obrazki z Pogórza ... migracja rusałek osetników ...

Pierwszy raz zobaczyłam jego rozetki liściowe na jakimś rajdzie, szliśmy z Bryliniec do Birczy, była wczesna wiosna, posypywał od czasu do czasu mokry śnieg, a na brzegu lasu takie liście, wielkie, zielone, co to może być?


Potem dowiedziałam się, że to obrazki, te które widuję jesienią, kolby z czerwonymi jagódkami.
W tym roku monitorowałam takiego osobnika na brzegu lasu, przy drodze, po jakimś czasie pojawił się zamknięty kwiatostan ...


... całkiem niedawno sfotografowałam obrazek w pełnym rozkwicie, a nawet troszkę za późno, bo liście zaczynały żółknąć, a sam kwiat trochę zmarnowany:-)


Ciekawy jest sposób zapylania, owady zwabione zapachem padliny wpadają głęboko do kielicha wypełnionego nektarem, potem wszystko więdnie i dopiero wtedy owad jest uwalniany.
Nie wąchałam, więc nie wiem, czy rzeczywiście śmierdzi, a zdjęcia obrazka w formie dojrzałej nie posiadam, więc pokażę z wiki ...

Petr Filippov - Praca własna
Zaczęło się koszenie obejścia, idzie nawet sprawnie, bo trawa jest opita wodą, jędrna, nawet nie plącze się na kosie. Mąż wykosił koło uli, bo ja nie zbliżam się tam, a ja resztę. Zachowałam kwitnące storczyki, listery, które zauważyłam, a tam, gdzie rośnie nasięźrzał, po prostu nie kosiłam, niech sieje zarodnikami i rozmnaża się.




Pojechałam dziś rano na skarpy rybotyckie, po nocnym deszczu świat skąpany w wilgoci, a po porannych mgłach  ukazało sie czyste niebo. Skusił mnie widok wykopanej wysoko nory, a w trawie prowadził do niej prościutki wydeptany ślad. Tak sobie mówimy, że lis raczej chowa się w miejscach niewidocznych, a tutaj tak na widoku ... może to borsuk?


Widać tę norę z daleka, z drogi do naszej wioseczki:-)


Na ciepłolubnych skarpach kwitną jak oszalałe szałwie łąkowe, zresztą nie tylko na nich, przy drogach też je widać. Pełny rozkwit  jeszcze nie nadszedł, będzie tu różowo-bordowo od bodziszków czerwonych ...





Trawy są wysokie, na dodatek mokre od rannej rosy i deszczu, a więc schlastałam się prawie po pas w tej mokrości, na szczęście wybrałam się w gumiaczkach:-)
Takie łażenie o poranku jest wyjątkowe, jeszcze nie ma gorąca, a na łąkach pachnie ...


Spod tego drzewa wybija źródło, słychać ciurkanie wody, a w trawie znaczy się ślad płynącej wody. Obfitość opadów zasila podziemne cieki wodne, które znajdują ujście w różnych miejscach, kiedyś wybijało źródło na naszej drodze, teraz jest położony asfalt, więc może gdzie indziej wypływa.


W drodze powrotnej zatrzymałam się na góreczce w najwyższym punkcie drogi przed Makową. Łąka tutaj opada stromo do Wiaru, a mnie mignęły w oczach niebieskości, więc i tutaj pobrodziłam w trawach ...






A wcale nie trzeba było jechać pod Rybotycze, nasze łąki po obu stronach drogi prowadzącej od dołu do wioseczki też są ciepłolubne, jest wiele ciekawych roślin, a także ładnych widoków:-)





Od kilku dni intrygowały mnie nieprzebrane ilości motyli, przelatujące nad drogami, polami, a wydawało mi się, że może po tych zimnych i mokrych dniach nagle wyleciały wszystkie motyle ... ale to trwało i trwało. Na drogach masakrowały je pędzące pojazdy, na skraju dróg żerowały na nich ptaki, a ja łaziłam za nimi i robiłam im zdjęcia na przeróżnych kwiatach ...




Znalazłam w necie wytłumaczenie tego zjawiska.
Rusałki odbywają podróż rok w rok, z północnej Europy do Afryki i odwrotnie.
Z reguły lecą na wysokości 500 metrów i trudno je zauważyć. Niosą je sprzyjające prądy powietrzne z prędkością ok. 45 km/h, a do pokonania mają do 15 000 km.
Pełny cykl migracyjny rusałek obejmuje 6 pokoleń, lecą, rozmnażają się i lecą dalej.
Coś zaburzyło im chyba rytm przelotów, że teraz leciały tuż nad ziemią ... niesamowite stworzenia, kto by pomyślał, że to takie obieżyświaty:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!


P.s. Pomysł podpatrzony w "Mai w ogrodzie", koszyk ze zniszczoną rączką dostał drugie życie, uchwyt wyrzuciłam, całość wyłożyłam agrowłókniną i już pojemnik na kwiaty jak znalazł:-)






19 komentarzy:

agatek pisze...

Może przez dużą wilgotność w powietrzu? Ciekawa sprawa z motylami. Pozdrawiam :D

Piotr z Roztocza. pisze...

Piękne zdjęcia i opis,aż czuć w nim miłość do otaczającej Cię przyrody. Pozdrawiam Piotr.

BasiaW pisze...

Zdobyłam nową wiedzę na temat tych pięknych motyli, u nas bywają tylko pojedyncze okazy.Powiedz Marysiu skąd masz taką ogromną wiedzę dotyczącą rozpoznawania roślin łąkowych? To trudny temat. Mnie się ciągle zapomina nawet jeśli się czegoś nowego dowiem. No i u nas łąki są biedniutkie w porównaniu z Waszymi, ale i tak je zaprezentuję niebawem:-)

Maks St pisze...

Piękne widoki i zdjęcia, zwłaszcza obrazka, który za każdym razem mnie intrygował, gdy czytałem o nich w malutkich atlasach będąc jeszcze małym brzdącem... Nie wiedziałem nawet o tych wędrówkach motyli, to musi być coś wspaniałego! Pozdrawiam cieplutko! :)

krzyś pisze...

Marysiu,
Nie wiem czy pamiętasz, jak opowiadaliśmy Ci o tych dziwnych kwiatkach, które widzieliśmy w Austrii. Nigdy i nigdzie nie widzieliśmy tych osobliwych roślinek.
Dopiero pokazałaś nam w Waszych stronach stanowiska, gdzie rosną. Pamiętam, że nawet gdzieś przy drodze.
Jednym słowem ogromne bogactwo fauny i flory w tych Waszych stronach.
Pozdrawiamy gorąco - g. i k.

Ania pisze...

Bajeczne te łąki. Od dawna je podziwiam na Twoich zdjęciach. Rusałek u mnie sporo ale nie wiedziałam, że to takie obieżyświaty. Już inaczej na nie patrzę :-).
Radosnej, kolorowej wiosny, Marysiu !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, być może, ale ja po raz pierwszy w życiu obserwuję taką mnogość motyli, a już trochę żyje:-) teraz jakby ich mniej; pozdrawiam.

Piotr, bardzo lubię przyrodę, naturę, spokój, który ona daje; zatem korzystam ile się da, łażąc po łąkach, teraz najładniej; pozdrawiam.

Basia, sama nie wiedziałam, że nasze motyle też podróżują, a właściwie może one są w drodze, tylko zatrzymują się tu na chwilę, potomstwo zostawić:-) pamiętam film o motylach amerykańskich, kiedy to obsiadały drzewa albo brzeg wody, bajeczny widok; och, moja wiedza o roślinach jest zupełnie cząstkowa, ale mam znajomych, poznanych przez bloga, to ci dopiero tęgie głowy:-) pozdrawiam.

Maks, ciekawy ten obrazek, prawda, mnie też zaintrygował, taki egzotyczny trochę; nazwa też zupełnie nie z tej ziemi:-) też nie wiedziałam o motylach, a uwagę moją zwróciły dopiero te nieprzebrane ilości w powietrzu; pozdrawiam.

Krzyś, pewnie, że pamiętam, jak rozmawialiśmy sobie o obrazkach podczas majówkowej wędrówki:-) do tej pory zwracały moją uwagę czerwone kolby z jagódkami w lesie, kiedy łaziłam za grzybami, a teraz oko mi się wyostrzyło i rozpoznaję liście, na kwiaty trzeba trafić w porze kwitnienia, bo krótko żyją; o, tak, nawet skrawki stepu nam pozostały, z ciekawymi roślinami, a już sama przyjemność połażenia rano po łąkach to odczucie rzadkie, tyle ptaków, kwiatów, motyli, i ten zapach:-) pozdrawiam.

Ania, w czerwcu będzie jeszcze ładniej, i bardziej pachnąco, takie subtelności dla nosa, niech się chowają najlepsze perfumy, kiedy wiatr zaciągnie od traw:-) rusałki też mnie zaskoczyły, nieprzebrane ilości motyli, żal tylko, że wiele kończyło na szybach aut; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

No to się wyjaśniło, bo ja w tamtym tygodniu aż oniemiałam gdy zobaczyła prawie dywan rusałek podlatujących na kilka cm w górę i opadający na trawę gdy szłam wzdłuż Wisłoki. Wcale nie uciekały, pewnie odpoczywały przed lotem. Piękne te nasze łąki a Ty Marysiu mogłabyś prowadzić warsztaty z rozpoznawania roślin, tyle masz już wiedzy.

Aleksandra I. pisze...

Wspaniałe są takie łąki, tyle rozmaitych roślin na nich rośnie. I tak powinno być. A widziałam nieraz jak próbowali"fachowcy" wymyślać czyściutką zieloną trawę. Dobrze, że od tego odeszli. Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Gdula pisze...

Zadziwiający jest ten pęd motyli do odbycia tak wielkiej podróży. Nic właściwie nie wiedzą o tej Afryce, ale jest w nich przymus, który każe im tam lecieć. Niesamowita podróż.
Łąki piękne, a Ty kuszącą je przedstawiasz. Ech, Mario, rzucić to wszystko i iść tam, gdzie kwiaty, wzgórza i dal!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynka, bardzo dużo było tych motyli, szkoda, że wiele skończyło na drodze, teraz jakby mniej; znam niewiele roślin, poznaję nowe, ale sama nie odważyłabym sie nazwać, pytam, albo szukam w necie lub katalogu:-) piękny ranek dzis, siedzę z kompem na kolanach na środku podwórza, tutaj najlepszy zasięg:-) pozdrawiam.

Ola, natura jest najlepszym ogrodnikiem, skąd pomysły na te kamienne pustynie, wyżwirowane, ziemia uduszona pod różnymi foliami, matami, paskudnie to wygląda; znajoma nawet fiołki pryskała, bo zaburzały zieleń trawnika; pozdrawiam.

Krzysztof, móżdżki jak ukłucie szpilki, przecież nie myślą, a instynkt każe lecieć w daleki, niebezpieczny świat, i ten który wyleci pierwszy, nie dociera do celu, dopiero kolejne potomstwo; już niedługo niewolnictwa, musisz wytrzymać do "wolności emeryckiej", a wtedy ... kwiaty, wzgórza i dal:-) pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Czasem mi brakuje tego siedzenia z kompem na tarasie czy ławeczce pod chattą i pisania posta na gorąco ale narazie tam mam jeszcze wolność od mediów i to wygrywa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, mam to szczęście, że wyposażyli mnie w modem i nie jestem tutaj odcięta od świata, a czasami miło zalecieć do kogoś z wizytą, poszukać ciekawych wiadomości, a nawet zaplanować podróż; mąż z synem dostali trochę internetu w pakiecie play, a ja korzystam:-) dziś wstałam o świcie, owinęłam się pledem i pisałam, mąż obudził się, wyszedł na taras: a co ty kobieto tutaj robisz, może zbudować ci kafejkę internetową na środku podwórza:-) pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Jak ja bym tak chciał omijać storczyki czy nasięźrzały... Ale omijam tylko maki i fiolki polne...

mania pisze...

Maryniu, macie pod domem cały ogród botaniczny :)

Anna Kruczkowska pisze...

Nasze łąki jeszcze skromniej ukwiecone. Storczyki jeszcze zamknięte, ale dzwonki zakwitły fioletowo, no i pachnie przytuliă, czyli lato coraz bliżej!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciek, musisz być uważniejszy:-) kiedyś na szlaku w okolicach Jamnej spotkałam przy ścieżce cudownego storczyka stoplamka:-) maki i fiołki też cudnej urody, jest się czym zachwycać, tymi czerwonymi spódniczkami makowych panienek; pozdrawiam.

Mania, o, tak, sama byłam zaskoczona nasięźrzałami, bo po prostu ich nie widziałam; dopiero Staszek Kucharzyk znalazł je pod samą chatką; pozdrawiam.

Ania, izerskie łąki też ciekawe botanicznie, jak czytam; u nas płaty muraw ciepłolubnych, bogatych w roślinność, niektóre bardzo rzadkie; każda łąka w pełnym rozkwicie niezwykła, a przytulia inna, taka co łapie ją sierść psów, rozciąga się metrami, tak że Amik wraca cały nią oplątany; dziś pierwszy dzień upalny, nie powiem, męczy:-) pozdrawiam.

www.ktochceszukasposobu.pl pisze...

Nie tęsknię do życia na wsi, bo mieszczuch ze mnie z urodzenia i wyboru, ale ten kontakt z przyrodą jest nieosiągalny gdzie indziej...
Pięknie to wszystko obserwujesz i opisujesz, Mario :)
A mi pozostaje obserwacja okresowa, podróżnicza :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jola, chłopska dusza we mnie siedzi, pochodzę ze wsi, a zawsze chciałam uciec do wielkiego miasta:-) nie udało się, w mieście nie jest mi dobrze, najlepiej czuję się na moim bezludziu dom "stacjonarny" jednak na razie na pierwszym miejscu, tu są wnuki, mama męża, jeszcze trzeba być; cierpimy na wieczny brak czasu, ciągle w drodze, tęsknimy za stabilizacją, właśnie w chatce pogórzańskiej, może na emeryturze:-) pozdrawiam.