Potem dowiedziałam się, że to obrazki, te które widuję jesienią, kolby z czerwonymi jagódkami.
W tym roku monitorowałam takiego osobnika na brzegu lasu, przy drodze, po jakimś czasie pojawił się zamknięty kwiatostan ...
... całkiem niedawno sfotografowałam obrazek w pełnym rozkwicie, a nawet troszkę za późno, bo liście zaczynały żółknąć, a sam kwiat trochę zmarnowany:-)
Ciekawy jest sposób zapylania, owady zwabione zapachem padliny wpadają głęboko do kielicha wypełnionego nektarem, potem wszystko więdnie i dopiero wtedy owad jest uwalniany.
Nie wąchałam, więc nie wiem, czy rzeczywiście śmierdzi, a zdjęcia obrazka w formie dojrzałej nie posiadam, więc pokażę z wiki ...
Petr Filippov - Praca własna |
Pojechałam dziś rano na skarpy rybotyckie, po nocnym deszczu świat skąpany w wilgoci, a po porannych mgłach ukazało sie czyste niebo. Skusił mnie widok wykopanej wysoko nory, a w trawie prowadził do niej prościutki wydeptany ślad. Tak sobie mówimy, że lis raczej chowa się w miejscach niewidocznych, a tutaj tak na widoku ... może to borsuk?
Widać tę norę z daleka, z drogi do naszej wioseczki:-)
Na ciepłolubnych skarpach kwitną jak oszalałe szałwie łąkowe, zresztą nie tylko na nich, przy drogach też je widać. Pełny rozkwit jeszcze nie nadszedł, będzie tu różowo-bordowo od bodziszków czerwonych ...
Trawy są wysokie, na dodatek mokre od rannej rosy i deszczu, a więc schlastałam się prawie po pas w tej mokrości, na szczęście wybrałam się w gumiaczkach:-)
Takie łażenie o poranku jest wyjątkowe, jeszcze nie ma gorąca, a na łąkach pachnie ...
Spod tego drzewa wybija źródło, słychać ciurkanie wody, a w trawie znaczy się ślad płynącej wody. Obfitość opadów zasila podziemne cieki wodne, które znajdują ujście w różnych miejscach, kiedyś wybijało źródło na naszej drodze, teraz jest położony asfalt, więc może gdzie indziej wypływa.
W drodze powrotnej zatrzymałam się na góreczce w najwyższym punkcie drogi przed Makową. Łąka tutaj opada stromo do Wiaru, a mnie mignęły w oczach niebieskości, więc i tutaj pobrodziłam w trawach ...
A wcale nie trzeba było jechać pod Rybotycze, nasze łąki po obu stronach drogi prowadzącej od dołu do wioseczki też są ciepłolubne, jest wiele ciekawych roślin, a także ładnych widoków:-)
Od kilku dni intrygowały mnie nieprzebrane ilości motyli, przelatujące nad drogami, polami, a wydawało mi się, że może po tych zimnych i mokrych dniach nagle wyleciały wszystkie motyle ... ale to trwało i trwało. Na drogach masakrowały je pędzące pojazdy, na skraju dróg żerowały na nich ptaki, a ja łaziłam za nimi i robiłam im zdjęcia na przeróżnych kwiatach ...
Znalazłam w necie wytłumaczenie tego zjawiska.
Rusałki odbywają podróż rok w rok, z północnej Europy do Afryki i odwrotnie.
Z reguły lecą na wysokości 500 metrów i trudno je zauważyć. Niosą je sprzyjające prądy powietrzne z prędkością ok. 45 km/h, a do pokonania mają do 15 000 km.
Pełny cykl migracyjny rusałek obejmuje 6 pokoleń, lecą, rozmnażają się i lecą dalej.
Coś zaburzyło im chyba rytm przelotów, że teraz leciały tuż nad ziemią ... niesamowite stworzenia, kto by pomyślał, że to takie obieżyświaty:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!
P.s. Pomysł podpatrzony w "Mai w ogrodzie", koszyk ze zniszczoną rączką dostał drugie życie, uchwyt wyrzuciłam, całość wyłożyłam agrowłókniną i już pojemnik na kwiaty jak znalazł:-)
19 komentarzy:
Może przez dużą wilgotność w powietrzu? Ciekawa sprawa z motylami. Pozdrawiam :D
Piękne zdjęcia i opis,aż czuć w nim miłość do otaczającej Cię przyrody. Pozdrawiam Piotr.
Zdobyłam nową wiedzę na temat tych pięknych motyli, u nas bywają tylko pojedyncze okazy.Powiedz Marysiu skąd masz taką ogromną wiedzę dotyczącą rozpoznawania roślin łąkowych? To trudny temat. Mnie się ciągle zapomina nawet jeśli się czegoś nowego dowiem. No i u nas łąki są biedniutkie w porównaniu z Waszymi, ale i tak je zaprezentuję niebawem:-)
Piękne widoki i zdjęcia, zwłaszcza obrazka, który za każdym razem mnie intrygował, gdy czytałem o nich w malutkich atlasach będąc jeszcze małym brzdącem... Nie wiedziałem nawet o tych wędrówkach motyli, to musi być coś wspaniałego! Pozdrawiam cieplutko! :)
Marysiu,
Nie wiem czy pamiętasz, jak opowiadaliśmy Ci o tych dziwnych kwiatkach, które widzieliśmy w Austrii. Nigdy i nigdzie nie widzieliśmy tych osobliwych roślinek.
Dopiero pokazałaś nam w Waszych stronach stanowiska, gdzie rosną. Pamiętam, że nawet gdzieś przy drodze.
Jednym słowem ogromne bogactwo fauny i flory w tych Waszych stronach.
Pozdrawiamy gorąco - g. i k.
Bajeczne te łąki. Od dawna je podziwiam na Twoich zdjęciach. Rusałek u mnie sporo ale nie wiedziałam, że to takie obieżyświaty. Już inaczej na nie patrzę :-).
Radosnej, kolorowej wiosny, Marysiu !
Agatek, być może, ale ja po raz pierwszy w życiu obserwuję taką mnogość motyli, a już trochę żyje:-) teraz jakby ich mniej; pozdrawiam.
Piotr, bardzo lubię przyrodę, naturę, spokój, który ona daje; zatem korzystam ile się da, łażąc po łąkach, teraz najładniej; pozdrawiam.
Basia, sama nie wiedziałam, że nasze motyle też podróżują, a właściwie może one są w drodze, tylko zatrzymują się tu na chwilę, potomstwo zostawić:-) pamiętam film o motylach amerykańskich, kiedy to obsiadały drzewa albo brzeg wody, bajeczny widok; och, moja wiedza o roślinach jest zupełnie cząstkowa, ale mam znajomych, poznanych przez bloga, to ci dopiero tęgie głowy:-) pozdrawiam.
Maks, ciekawy ten obrazek, prawda, mnie też zaintrygował, taki egzotyczny trochę; nazwa też zupełnie nie z tej ziemi:-) też nie wiedziałam o motylach, a uwagę moją zwróciły dopiero te nieprzebrane ilości w powietrzu; pozdrawiam.
Krzyś, pewnie, że pamiętam, jak rozmawialiśmy sobie o obrazkach podczas majówkowej wędrówki:-) do tej pory zwracały moją uwagę czerwone kolby z jagódkami w lesie, kiedy łaziłam za grzybami, a teraz oko mi się wyostrzyło i rozpoznaję liście, na kwiaty trzeba trafić w porze kwitnienia, bo krótko żyją; o, tak, nawet skrawki stepu nam pozostały, z ciekawymi roślinami, a już sama przyjemność połażenia rano po łąkach to odczucie rzadkie, tyle ptaków, kwiatów, motyli, i ten zapach:-) pozdrawiam.
Ania, w czerwcu będzie jeszcze ładniej, i bardziej pachnąco, takie subtelności dla nosa, niech się chowają najlepsze perfumy, kiedy wiatr zaciągnie od traw:-) rusałki też mnie zaskoczyły, nieprzebrane ilości motyli, żal tylko, że wiele kończyło na szybach aut; pozdrawiam.
No to się wyjaśniło, bo ja w tamtym tygodniu aż oniemiałam gdy zobaczyła prawie dywan rusałek podlatujących na kilka cm w górę i opadający na trawę gdy szłam wzdłuż Wisłoki. Wcale nie uciekały, pewnie odpoczywały przed lotem. Piękne te nasze łąki a Ty Marysiu mogłabyś prowadzić warsztaty z rozpoznawania roślin, tyle masz już wiedzy.
Wspaniałe są takie łąki, tyle rozmaitych roślin na nich rośnie. I tak powinno być. A widziałam nieraz jak próbowali"fachowcy" wymyślać czyściutką zieloną trawę. Dobrze, że od tego odeszli. Pozdrawiam serdecznie
Zadziwiający jest ten pęd motyli do odbycia tak wielkiej podróży. Nic właściwie nie wiedzą o tej Afryce, ale jest w nich przymus, który każe im tam lecieć. Niesamowita podróż.
Łąki piękne, a Ty kuszącą je przedstawiasz. Ech, Mario, rzucić to wszystko i iść tam, gdzie kwiaty, wzgórza i dal!
Krystynka, bardzo dużo było tych motyli, szkoda, że wiele skończyło na drodze, teraz jakby mniej; znam niewiele roślin, poznaję nowe, ale sama nie odważyłabym sie nazwać, pytam, albo szukam w necie lub katalogu:-) piękny ranek dzis, siedzę z kompem na kolanach na środku podwórza, tutaj najlepszy zasięg:-) pozdrawiam.
Ola, natura jest najlepszym ogrodnikiem, skąd pomysły na te kamienne pustynie, wyżwirowane, ziemia uduszona pod różnymi foliami, matami, paskudnie to wygląda; znajoma nawet fiołki pryskała, bo zaburzały zieleń trawnika; pozdrawiam.
Krzysztof, móżdżki jak ukłucie szpilki, przecież nie myślą, a instynkt każe lecieć w daleki, niebezpieczny świat, i ten który wyleci pierwszy, nie dociera do celu, dopiero kolejne potomstwo; już niedługo niewolnictwa, musisz wytrzymać do "wolności emeryckiej", a wtedy ... kwiaty, wzgórza i dal:-) pozdrawiam.
Czasem mi brakuje tego siedzenia z kompem na tarasie czy ławeczce pod chattą i pisania posta na gorąco ale narazie tam mam jeszcze wolność od mediów i to wygrywa.
Krystynko, mam to szczęście, że wyposażyli mnie w modem i nie jestem tutaj odcięta od świata, a czasami miło zalecieć do kogoś z wizytą, poszukać ciekawych wiadomości, a nawet zaplanować podróż; mąż z synem dostali trochę internetu w pakiecie play, a ja korzystam:-) dziś wstałam o świcie, owinęłam się pledem i pisałam, mąż obudził się, wyszedł na taras: a co ty kobieto tutaj robisz, może zbudować ci kafejkę internetową na środku podwórza:-) pozdrawiam.
Jak ja bym tak chciał omijać storczyki czy nasięźrzały... Ale omijam tylko maki i fiolki polne...
Maryniu, macie pod domem cały ogród botaniczny :)
Nasze łąki jeszcze skromniej ukwiecone. Storczyki jeszcze zamknięte, ale dzwonki zakwitły fioletowo, no i pachnie przytuliă, czyli lato coraz bliżej!
Maciek, musisz być uważniejszy:-) kiedyś na szlaku w okolicach Jamnej spotkałam przy ścieżce cudownego storczyka stoplamka:-) maki i fiołki też cudnej urody, jest się czym zachwycać, tymi czerwonymi spódniczkami makowych panienek; pozdrawiam.
Mania, o, tak, sama byłam zaskoczona nasięźrzałami, bo po prostu ich nie widziałam; dopiero Staszek Kucharzyk znalazł je pod samą chatką; pozdrawiam.
Ania, izerskie łąki też ciekawe botanicznie, jak czytam; u nas płaty muraw ciepłolubnych, bogatych w roślinność, niektóre bardzo rzadkie; każda łąka w pełnym rozkwicie niezwykła, a przytulia inna, taka co łapie ją sierść psów, rozciąga się metrami, tak że Amik wraca cały nią oplątany; dziś pierwszy dzień upalny, nie powiem, męczy:-) pozdrawiam.
Nie tęsknię do życia na wsi, bo mieszczuch ze mnie z urodzenia i wyboru, ale ten kontakt z przyrodą jest nieosiągalny gdzie indziej...
Pięknie to wszystko obserwujesz i opisujesz, Mario :)
A mi pozostaje obserwacja okresowa, podróżnicza :)
Jola, chłopska dusza we mnie siedzi, pochodzę ze wsi, a zawsze chciałam uciec do wielkiego miasta:-) nie udało się, w mieście nie jest mi dobrze, najlepiej czuję się na moim bezludziu dom "stacjonarny" jednak na razie na pierwszym miejscu, tu są wnuki, mama męża, jeszcze trzeba być; cierpimy na wieczny brak czasu, ciągle w drodze, tęsknimy za stabilizacją, właśnie w chatce pogórzańskiej, może na emeryturze:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz