poniedziałek, 21 października 2019

Po raz wtóry na Połoninkach Arłamowskich ... galicyjska strażnica kolejowa ...

W ostatnim poście wspomniałam, że nadszedł czas na wędrówki po Pogórzu.
I tak nie mogliśmy się zdecydować, jaki kierunek obrać, a czas leciał ... może do Profesora Węgłowskiego, może na przełom Hołubli, może ścieżką do Ralla w Krasiczynie.
W końcu stanęło na Połoninkach Arłamowskich, bo i las ładny bukowy po drodze, i niedaleko, a my jacyś słabi, jakby nas dopadło przesilenie jesienne. A w ogóle jest coś takiego? wiosenne jest, to wiem i doświadczam sama, ale czy jesienne?
Zjechaliśmy z wioseczki w dolinę Wiaru, przekroczyliśmy magiczną granicę i już ładną drogą w Górach Sanocko-Turczańskich wspięliśmy się pod sam Arłamów.
Zostawiliśmy auto pod szlabanem, a sami leniwie, krok za kroczkiem, tutaj jeszcze w cieniu poszliśmy na stary Arłamów.


Ależ ruch tu był.
Na trasę wychodziły kolejne grupy ludzi mając za przewodników chyba pograniczników, bo byli w mundurach moro, obstawa medyczna, do tego auto z patrolu. Już nam się to nie spodobało, miało być bezludnie:-) ależ z nas samoluby! Ale wpięliśmy się pomiędzy grupy i szliśmy powoli ... źle się tak chodzi, gdy się czuje oddech na plecach ... wybraliśmy tę mniej uczęszczaną drogę na górę, wyjeżdżoną przez pojazdy łąkowe, pewnie traktory zwoziły baloty siana.


Spod tego starego krzyża, pozostałości po dawnym Arłamowie rozpościera się rozległy widok na kolejne pasma górskie, na ostatnim planie Bieszczady Wysokie. Wiatr urywał głowę, ale było znośnie, bo ciepło.


Szliśmy do góry, a tam już schodziły kolejne grupy, aby dobić do szlaku na Suchym Obyczu, no ruch jak na Marszałkowskiej.

Coraz więcej turystów pojawia się na Pogórzu, a co za tym idzie, i śmieci jest coraz więcej pozostawionych przez nich, rzuconych byle gdzie. Nawet w naszej wioseczce ktoś wyrzucił kilka pełnych reklamówek, na łąkę przy drodze, gdzie latem fotografuję prześliczne dzwonki łąkowe.


Przy drodze ostatnie akcenty kolorowe, mocny niebieski to zmaltretowana goryczuszka orzęsiona ...


... zimowity, które chyba zakwitły po mrozie, bo te wcześniejsze już prawie zniknęły ....


... i, o dziwo, żółciutki, prawie wiosenny kaczeniec ... zapomniał się, czy co?


Odkryliśmy na jednej z sosen tajemniczą tabliczkę z namiarami, opisaną przez kurs przewodników beskidzkich, może to jeden z punktów egzaminu, miejsce, które trzeba było odnaleźć:-)


Wracaliśmy jak zwykle doliną Jamninki, a potem w złotym deszczu liści, porywanych wiatrem z lasu przy drodze ... już drzewa prawie ogołocone, buki przestały płonąć. Jeszcze przejeżdżające pojazdy wzniecają chmurę z liści leżących na drodze, ale to już chyba ostatnie podrygi złotej jesieni.


Cóż robić w niedzielne popołudnie, po powrocie do domu? Po odwiedzinach u babci jeszcze pojechaliśmy nad Wisłok. O tym miejscu słyszałam już dawno w jednej z audycji telewizji regionalnej, prowadzonej przez dr Olejko, to strażnica kolejowa w gminie Tryńcza.
Wtedy była w ruinie, a dziś przyciąga uwagę świeżymi murami, zadbanym otoczeniem, oddana niedawno dla turystów.


Jej historia sięga początków XX wieku, kiedy to otwarto nowe połączenie kolejowe z Przeworska do Rozwadowa. Podobnych ufortyfikowanych strażnic w dawnej Galicji było ok. 30, zbudowane przy liniach kolejowych miały charakter małych zameczków, a ich funkcja obronna była ukryta. Ot, chociażby otwory strzelnicze w ścianach, które przed mobilizacją były zatynkowane:-) Okna posiadały stalowe okiennice, niestety, nie zachowały się do naszych czasów. Strażnice miały za zadanie chronienie newralgicznych miejsc linii kolejowych, jak mosty, tunele, a tutaj w Tryńczy niedaleko przebiegała granica rosyjska.


Zachowano dla potomnych oryginalny, stary most, choć obok zbudowano nowy ...



Strażnica Tryńcza jest jedną z dwóch zachowanych strażnic kolejowych, druga znajduje się Tarnowie. Nie pamiętam, może Maciek Beskinick pisał coś o niej, a jeśli nie, to na pewno napisze:-)
Tak przedstawiał się obiekt przed odbudową ....


Potem zagłębiliśmy się w przecudne lasy sosnowe, jasne i przejrzyste, gdzie w mszystym runie znaleźliśmy po garści podgrzybków, w sam raz na dzisiejszą jajecznicę na śniadanie:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo w komentarzu, bywacie w zdrowiu, pa!



21 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

Ile ciekawych wiadomości dotarło do mnie, nic nie słyszałam o takich strażnicach. Fajnie, że ją odremontowano. A co tam teraz będzie? Z jednej strony dobrze, że ludzie wychodzą z domów. Jednak te ilości ludzi na szlakach zachowujących się rozmaicie to czasami koszmar. Ładne widoki. Pozdrawiam i czekam na kolejne ciekawostki.

BasiaW pisze...

Nie moge strawic tych balaganiarzy co piekny swiat zanieczyszczaja.
Klawiatura wysiadla!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, w środku jest malutkie muzeum, jak dojrzeliśmy przez okno, z artefaktami wykopanymi pewnie podczas odbudowy; pozdrawiam.

Basia, śmieci ... tu byli ludzie; pozdrawiam.

Agnieszka, dzięki; to nie moja zasługa, a okolicy; pozdrawiam.

wkraj pisze...

Bardzo mnie zaciekawiła ta strażnica kolejowa ale sama piszesz,że są tylko dwie. Dobrze, że zostawili most zabytkowy, mimo iż powstał nowy. W zeszłym roku oglądaliśmy taki zabytkowy most w Tczewie, ale odnowiono go tylko do połowy wygląda to idiotycznie. A most ze względu na konstrukcję jest unikalny. Jajecznica z grzybkami - mniam. Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Gdula pisze...

Ano właśnie: jedziemy gdzieś daleko od miast chcąc być sam na sam z przyrodą i dalekim horyzontem, a mijamy ludzi nie odczuwających potrzeby pozdrowienia nas, ani nie wstydzących się śmiecenia.
Mario, jest nas dużo, bardzo dużo, a jeszcze tyle się ostatnio mówi o potrzebie aktywnego wypoczynku. No i w rezultacie mamy Marszałkowską na polnej dróżce.

Asia64 pisze...

Kolorowa jesień u nas też znika...Wczorajszy wiatr strącał liście z drzew...Ale nam się tu podoba o każdej porze roku. A śmiecący turyści to zmora prawdziwa. Mają siłę przynieść pełne, a nie mają zabrać pustych??? Żal...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, ciekawostka sama w sobie; dr Olejko jest wielkim znawcą tematów I-wojennych, bardzo lubię jego opowieści, wyprawy w teren, zresztą u nas jest tego mnóstwo, a przede wszystkim cmentarzy przy przeprawach przez San; widok mostu zaskoczył nas, ale to doskonałe uzupełnienie tej strażnicy; jajecznica na podgrzybkach była przepyszna:-) pozdrawiam.

Krzysztof, powiem szczerze, że niemiło nas zaskoczyły te śmieci, tu, gdzie przedtem nie było prawie śladu człowieka; rozreklamowanie arłamowskiego ośrodka przyczyniło się do wzmożonego ruchu, tylu aut nie widzieliśmy tu nigdy, na szczęście nasza chatka na uboczu i jeszcze wiele miejsc odludnych do wędrówek; właśnie patrzyliśmy na mapę Pogórza, jest wiele ciekawych możliwości; pozdrawiam.

Asia, właśnie wróciliśmy z Pogórza, z bigosem dla budowlańców:-) ależ nie chciało się wracać do miasta; cieplutko, lekko mgliście, przy pracach na podwórku pot na czole, coś niesamowitego przy końcu października; nie wszyscy śmiecą, tylko ci aroganccy, bo to zależy od człowieka; pozdrawiam.

grazyna pisze...

Troszke szkoda tej ladnej jesieni, za krotko trwa, drzewa bezlistne juz, a ja ciegle jeszcze mam malo. Ten kaczeniec bardzo mi sie spodobal, ja u brata na dzialce zrobilam zdjecie kwiatuszkowi brzoskwini, jeden taki zakwitl, pokickalo mu sie, ale jaki sliczniutki byl.
Wiec jest juz i kaczeniec i zakwitla brzoskwinia, do wiosny juz blisko!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, a szkoda, zrobiło się jaśniej bez liści, ale i kolorów mniej, niteczki smutku plączą się miedzy gałązkami, znowu tyle czekania na wiosnę:-) dobrze, że ciepło, wczoraj u nas 24 stopnie, no, lato:-) pracowałam przy sprzątaniu gałęzi, pot lał się z czoła strumieniami; pozdrawiam.

agatek pisze...

Nie rozumiem jak można gdzieś pojechać i śmiecić :/ Ale to wina organizatorów i tych wszystkich przewodników, powinni mówić ludziom o kulturze osobistej.
Piękne widoki i śliczne rośliny wypatrzyłaś :)
Pozdrawiam :)

grazyna pisze...

Oj dzisiaj bylas lepsza, pisalas komentarz o piątej..a ja teraz dopiero przecieram oczki, pojde sobie do parku w Wilanowie sprawdzic jak tam z ta jesienia, juz sprawdzilam w Lazienkach, pieknie bylo, milego dnia!!!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, ano można, myślę, że to kwestia wychowania, wyniesionego z domu; przewodnicy chyba sami musieliby nosić worki na śmieci i zbierać je; pozdrawiam.

Grażyna, coś nie mam spania ostatnio, poza tym przeziębiłam się, nos zatkany nie sprzyja spokojnemu snu; Wilanów, Łazienki, tam musi być teraz ładnie, napiszesz oczywiście o tym:-) pozdrawiam.

mania pisze...

Ha, taki tajemniczy znaczek napotkałyśmy przy cmentarzu w Żydowskiem, też nas zastanowił.
A na poprawę odporności polecam miód z mieloną czarnuszką, można też dodać zmielone goździki - bardzo skuteczny, sprawdziłam na sobie :)
pozdrawiam serdecznie

Beskidnick pisze...

Tak, pisałem ale jeszcze na starym blogu. Trzeba by odświeżyć temat. Ta nasza strażnica ciągle jeszcze pełni funkcje... mieszkalne! A szczeliny strzelnicze nie są okryte tynkiem więc wiać tam musi niemiłosiernie. Mieszkańcy kiedyś potężnie się na to lokum skarżyli, nie wiem jak teraz. Marzy mi się tam siedziba jakiegoś klubu miłośników militariów, grup rekonstrukcyjnych itp.

Ciekawa takie duże grupy... Może szkolenie albo wyjazd integracyjny?

A tereny jak zawsze wzbudzają u mnie zachwyt.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, coś w tym jest, jakaś tajemnica, podane współrzędne geograficzne; raczę się miodem, rokitnikiem w miodzie, na dodatek przyplątało się przeziębienie, bo tak to jest, kiedy w dzień było ciepło jak w lecie, a chłodny wiaterek studził spocone czoło; chrypię, skrzypię jak nienaoliwione zawiasy:-) pozdrawiam.

Maciej, w strażnicy mieszkają ludzie, powiadasz, do tego hula im wiatr przez otwory strzelnicze:-) takie przeznaczenie powinno być, w naszej strażnicy organizuje się jakoweś muzeum, przez okno widzieliśmy różne artefakty wykopane z ziemi; u nas chyba coś podobnego działa, znaczy w Przemyślu, nawet swojego Szwejka mamy, i towarzyszących żołnierzy, biorą udział w różnych imprezach, zresztą twierdza Przemyśl zobowiązuje:-) pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Strzelnice są na górnym piętrze, a mieszkają chyba na środkowym, do którego wejście jest na wprost torów. Ale i tak miejsce raczej mało komfortowe... choć dla miłośników oryginalności atrakcyjne ;)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, gdzie by nie były strzelnice, w zimie na pewno jest mało komfortowo, na pewno czymś przesłaniają ten wygwizdów; przy torach ... ponoć można się przyzwyczaić:-) pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

W lecie też radości nie ma. Tym bardziej iż bunkier leży na Białą i zwyczajnie od rzeki ciągnie chłodem i wilgocią. Podejrzewam że kolej bierze mieszkańców na przeczekanie - to już starzy ludzie... wymrą i problem się sam rozwiąże.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, smutne to, co piszesz.

Beskidnick pisze...

Bo to jest bardzo smutne. Dawne PRLowskie molochy osadzały na takich kwaterach na podstawie decyzji "kierownika działu socjalnego". Często były to obiekty poprzemysłowe, służbówki, albo takie jak ten bunkier, nikt nie miał pomysłu co z nimi zrobić itd. itp. potem przyszła "transformacja" i molochy albo się wypięły, albo same przestały istnieć. Teraz ci ludzie są bez praw własności, bez jakichkolwiek "papierów", w zasadzie w świetle dzisiejszych przepisów to dzicy lokatorzy. Dlatego wszyscy czekają aż czas ten problem rozwiąże i rozwiązuje...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, po wielokroć smutne ...