czwartek, 24 października 2019

Powrót na szlak pałaców i ogrodów ... Zarzecze i Cieszacin ...

Nie wszystkie pałace spotkał zły los.
Niektóre są odremontowane, zaopiekowane, mieszczą się w nich muzea, są siedzibą bibliotek, służą miejscowej ludności jako miejsce spotkań, imprez, a parki zapraszają do spacerów.
Najlepszym tego przykładem jest pałac Dzieduszyckich w Zarzeczu, niedaleko Jarosławia i Przeworska.


Mieć taki obiekt pod nosem, przejeżdżać obok regularnie i nie odwiedzić to ogromny wstyd:-)
Dlatego nadrobiliśmy braki i przyjechaliśmy tu dwa razy, wpierw do parku, a drugim razem zwiedzić wnętrza i przede wszystkim zobaczyć kolekcję wieńców nagrobnych Czartoryskich. Czatowałam na nie od dłuższego czasu i jakoś okazje uciekały mi sprzed nosa, bo za późno dowiadywałam się o wystawach. Nawet podejrzewałam, że wieńce zazdrośnie schowane w czeluściach magazynów niechętnie są udostępniane światu:-)


Jest jeszcze zielono, bo to wrześniowe zdjęcia, ledwie niektóre liście łapią złoty odcień.
Urokliwy park z wiekowymi drzewami, dęby, tulipanowce, ogromny platan, staw ... któraś gwałtowna burza strzaskała wiekowe dęby ...



Mimo, że pałac przechodził różne koleje losu, z niejakim zdziwieniem zauważyłam, że misterna koronka  przy słupach podtrzymujących dach jest z drewna, a wygląda zupełnie jak z metalu.


Obok posiadłości urokliwy kościół, w podziemiach którego krypty rodu Dzieduszyckich, udostępnione dla zwiedzających ...




Naszą uwagę zwrócił niewielki plakacik na drzwiach pałacowych: Wystawa wieńców Czartoryskich ... do 29 września, a więc trzeba się pospieszyć i na spokojnie obejrzeć pałacowe wnętrza.
Mocą sprawczą zbudowania pałacu, powstania parku była hrabina Morska, postać nietuzinkowa, ciekawa świata, nowatorska, ale nieszczęśliwa w małżeństwie.


Budowę pałacu rozpoczęto w 1817 roku, a już dwa lata później wydano pierwszy bal dla okolicznej śmietanki towarzyskiej, a więc prace budowlane szły niezwykłym tempem.
Majątek po śmierci hrabiny przechodził w ręce kolejnych potomków, a po II wojnie właścicieli wyrzucono. Przed całkowitym rozszabrowaniem wyposażenia i zniszczeniem posiadłości ochroniła to miejsce miejscowa ludność, jako że kolejni właściciele żyli w dobrych stosunkach z wsią. Do dziś starsi mieszkańcy wspominają z sentymentem czasy, kiedy mieszkali tu Dzieduszyccy.
Pierwsi w regionie znieśli pańszczyznę, powstały zakłady stolarskie, metalowe, szkółki dla dzieci, pomagali kształcić się młodzieży wiejskiej, co nie zawsze przychylnie przyjmowali właściciele sąsiedzkich posiadłości, często zadłużonych i na skraju bankructwa.


Zachowało się oryginalne wyposażenie, kominki, meble, gobeliny ...
Korytarz na piętrze, bo tam mieści się muzeum, cały obwieszony fotografiami kolejnych właścicieli, liczne potomstwo, uderza uroda tych ludzi, piękne kobiety, mężczyźni. Ogromne drzewo genealogiczne rodu, ciekawe nazwiska małżonków, jak chociażby Zbigniew Herbert.
Po wojnie mieściła się tu szkoła rolnicza, w latach 60-tych wycięto wiele starych dębów, by wybudować w tym miejscu nowy pawilon szkolny, to sąsiedztwo razi.


Sala słonecznikowa, nazwana tak ze względu na fryz ze słoneczników ... sala balowa, gabinet z ludową sztuka huculską ...




ciekawostka: żyrandol drewniany złocony



No i wyczekana wreszcie od dłuższego czasu, wyjątkowa wystawa: wieńce nagrobne Czartoryskich.
Nic dodać, nic ująć, tysiące drobnych koralików, nawleczonych na cieniutkie druciki, szkliwionych porcelanek, benedyktyńska cierpliwość ludzkich rąk, wyjątkowy majstersztyk  i artystyczny zmysł ... chyba trzeba było wyposażyć się w lupkę, i patrzeć, i patrzeć ...












Uff! zdążyliśmy:-)
Wystawa z końcem września pojechała do Puław, jeśli jesteście gdzieś w pobliżu, zobaczcie koniecznie.
W 2007 roku starostwo powiatowe i związek rodowy Dzieduszyckich, pierwej zrzekłszy się praw do posiadłości,  powołali do życia muzeum im. Dzieduszyckich jako oddział jarosławskiego muzeum.
I dla odmiany smutny los pałacyku w sąsiednim Cieszacinie ... to dwór Terleckich herbu Przestrzał.
Wygląda jak zameczek romantyczny.


To właściwie odpowiedź na nowoczesne trendy w budownictwie, podniesienie i podkreślenie statusu społecznego. Jego architektem był prawdopodobnie Chrystian Piotr Eigner, nadworny inżynier architekt Lubomirskich i Czartoryskich ... przedtem właściciele mieszkali w modrzewiowym dworze, właściwym dla ówczesnej szlachty ... Ostatnim właścicielem był Jan Józef Drohojowski.



Po II wonie obiekt zajęły władze NKWD, potem od 1960 roku szkoła, obecnie niszczeje, bez właściciela ...




Na tym na razie zakończę nasze wędrówki szlakiem ogrodów, parków i pałaców w najbliższej okolicy, choć kilka następnych czeka na zobaczenie. Jakoś odstrasza mnie ich funkcja imprezowa, może z zewnątrz nie będzie tak źle.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!




10 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

Przepiękne są te pałacyki. Szkoda, że ten drugi nie doczekała się lepszych czasów. Jakie szczęście miał pałacyk Dzieduszyckich. Ile rozumu było w ludziach, którzy ocalili ile było można w tych czasach. Ech złość we mnie tylko jak widzę jak my podchodzimy do pięknych rzeczy. Potrafimy zniszczyć coś co ktoś inny w innej epoce postawił, żeby w to miejsce budować potworki architektoniczne. Jak wycięcie tych drzew i pobudowanie takiego "baraku" bo inaczej nie można nazwać tych budynków jakie były stawiane jako szkoły.
A wieńce to istne majstersztyki w wykonaniu - ciekawe.
Pozdrawiam serdecznie.

agatek pisze...

Pięknie wyremontowany, miał szczęście.
Już wiem, że gdybym miała mnóstwo kasy to bym ratowała stare budowle aby własnie uchronić je przed nieistnieniem. Każdy z domów czuję, szczególnie te stare i opuszczone. I aż serce się kraje, że tyle emocji w nich zawartych tak po prostu znika... remontowałabym i sprzedawałabym :)

grazyna pisze...

Wience nagrobne? ciekawe, nigdy o czyms takim nie slyszalam, a bardzo ciekawe sa te przedmioty.
Palac Dzieduszyckich mial szczescie, to cieszy a ten drugi...to co z niego pozostalo nie wyglada na duze, wieza i ta czesc, ktora do niej przylega wyglada spojnie i odremontowana bylaby prawdziwym cackiem. Moze ktos sie skusi.

Krzysztof Gdula pisze...

Piękne wnętrza pałacowe. Oglądając zdjęcia myślałem o dwóch sudeckich pałacach widzianych w ostatnią niedzielę. Czuje się żal patrząc jak niszczeją, ale co z nimi robić i kto ma robić, skoro potrzebne są miliony na odnowienia i trudno wyobrazić sobie ich funkcjonowanie bez dofinansowywania. To sprawy zaniedbane przez dziesięciolecia rządów komuny.
Wieńce nagrobne są cudne. Misterna robota, prawdziwe dzieła sztuki.

wkraj pisze...

Piękne wnętrza i park ale to właśnie wieńce nagrobne wywarły największe wrażenie - prawdziwe dzieła sztuki. Przyznaję pierwszy raz o czymś takim czytałem. Szkoda drugiego pałacu zresztą jak wielu innych, które podzieliły jego los. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.

mania pisze...

Jestem pod wrażeniem - takich cudeniek jak te wieńce jeszcze nie widziałam.

Beskidnick pisze...

Dobra robota i twój post i to utrzymanie obiektu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, też jestem tego samego zdania, zupełnie mnie nie interesują współczesne budowle; opowiadał nam przewodnik, że któryś z Dzieduszyckich po przyjeździe bardzo żałował tych wyciętych dębów, bo były bodaj najstarsze w parku; zauważ, że wszędzie gdzie rozparcelowano dworskie tereny, to w tle powstawały pegieery, obory, stajnie; wieńce wreszcie udało mi się zobaczyć "naocznie", biżuteryjna robota; pozdrawiam.

Agatek, może zacznijmy grać w totka jakiegoś albo loterię, bo strasznie dużo grosza trzeba na taką działalność:-) ale masz rację, stare jest piękne, nawet zwykłe domy, idealne proporcje dachu, budynku, ganeczku; pozdrawiam.

Grażyna, te wieńce to unikat na skalę europejską, a może nawet i światową; robione w pracowniach Wiednia czy Paryża, zauważ, jakie tam dedykacje ... Hotel Lambert ...
pałac w Zarzeczu jest często odwiedzany przez Dzieduszyckich, ktoś nawet oprowadza, jest przyjaźń między gminą, mieszkańcami i dawnymi właścicielami; tak, ten drugi jest nieduży, może ktoś by się i skusił, ale nie wiadomo, jak tam z prawem własności, bo to są najczęściej rzeczy sporne; pozdrawiam.

Krzysztof, powiem Ci, że też mnie zaskoczył tak dobry stan zachowanych wnętrz, i dobrze, że pałac znalazł patrona, zgodę rodu, a także opiekę muzeum; przejeżdżając przez różne wioseczki czuję żal, że tyle pięknych miejsc zaniedbano, pozwolono zrujnować, a czasami i zrównać z ziemią; czekałam długo, aby zobaczyć wieńce, dawno o nich czytałam; to sprawa sporna między pałacem w Sieniawie a muzeum jarosławskim ... teraz i pałac stoi pusty, nie można zwiedzać, ani nawet do parku wejść, zamotane sprawy własnościowe; czuję, że ktoś ma chrapkę na łatwy łup, upadłość, a potem zagarnięcie za grosze; będę obserwować jego losy; pozdrawiam.

Wkraju, wieńce uratowane w ostatniej chwili; kiedyś w krypcie Czartoryskich był składzik na węgiel, trumny stłoczone w jednym kącie, a pod nogami przechodzących coś chrobotało; to właśnie te drobniutkie koraliki, płatki z porcelany, rozsypane ze zniszczonych wieńców; dobrze, że ktoś mądry zabrał i nie pozwolił na całkowite unicestwienie tak pięknych rzeczy; dzięki temu możemy je dziś oglądać; pozdrawiam.

Mania, wieńce to wyjątkowy unikat, jeśli kiedyś miałabyś okazję zobaczyć je na wystawie, nie wahaj się, są warte uwagi; pozdrawiam.

Maciej, za dobre słowo dziękuję, a utrzymanie obiektu po pierwsze przez mieszkańców, po drugie zadbanie przez władze, dogadanie się z poprzednimi właścicielami ... można? można! pałac żyje; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Też chętnie oglądam zamki, pałace i ogrody świadoma, że w czasach ich świetności nie miałabym szans wejść do środka. Lubię i te zadbane i te zaniedbane. Dawno temu dostałam album "Pałace i zamki Podkarpacia" i odwiedzając je robiłam sobie zdjęcia w takich miejscach jak na fotografiach w albumie i wklejam je w odpowiednie miejsca. To samo robiłam w albumach Paryża, Wenecji, Rzymu, Marrakeszu, Sewilli ..... Tez dawno temu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, tak, pałace były owiane tajemnicą, mama opowiadała, że jako dzieci pasące krowy z daleka patrzyli na pałac hr. Wattmana w lesie; panienka na wieżyczce, która obracała się z wiatrem, ponoć podłogi były z monet, a piwnice głębokie i straszyło tam, choć pałac niestary przecież:-) świetny pomysł ze zdjęciami, nie pomyślałabym nawet, cudowna pamiątka; pozdrawiam.