wtorek, 26 listopada 2019

Na górze szadź, na dole fiołki ...

Wtorek był ostatnim słonecznym dniem na Pogórzu, a ja dalej czekałam na dostawę drewna opałowego. Wreszcie po południu przyjechało. Aby ułatwić sobie pracę, poprosiłam o wysypanie przyczepy powyżej chatki, bo to bardzo ułatwiło mi zwożenie drewna pod dach.


Zawsze to lepiej zjeżdżać wyładowanymi taczkami z górki, choć ciężar ciągnie w dół bardzo, niż pchać go pod górę:-)
W przyrodzie zapowiadały się zmiany, na łąkach przez cały dzień pasły się sarny, a jak one tak skubią trawę na zapas, to wiadomo, że idzie załamanie pogody. No i myszy przypuściły zmasowany atak na chatkę:-)
Istotnie, środowy ranek obudził się zimny, mglisty, dżdżysty, wietrzny, ale nie było siły, przywiezione drewno trzeba poskładać pod dachem, bo pogoda może być jeszcze gorsza.
Powoli, metodycznie, z przerwami na odpoczynek zwiozłam i poskładałam opał pod dachem. Po zakończeniu takiej roboty, kiedy ostatnie polanko zostanie wetknięte w stóg, a drobne drzazgi zebrane do koszyka na rozpałkę, staję przed równiutkimi ścianami polan, z dumą, ale i zadowoleniem ogarniam je wzrokiem, bo to bezpieczeństwo na zimę, ciepło. Tak samo uczucie jak przed półkami w piwnicy ... choćby nas zasypało, jakoś przetrwamy:-)


Pierwsze ujemne temperatury wymogły pierwsze rozpalenie w piecyku. Miał racje mąż, widok ognia zza szybki podwójnie ociepla:-)
Skoro mgły, mrozik, to i na pewno wysoko górami inne widoki, bardziej zimowe.
Wybraliśmy się tradycyjnie w objazd pętlą na Arłamów, potem doliną Jamninki ... zaiste, bajkowe to widoki pokrytych szadzią drzew, traw. Kiedy powiał wiatr, po lesie rozniósł się poszum, taki ostry szelest spadających zmrożonych igiełek ...






Niebywałe, nagle wiatr przewiał chmury, otworzyło się pogodowe okienko, rozbłysło słońce i z ponurej mgły wjechaliśmy w dolinę w prawie pełnym słońcu. Jeszcze strzępy chmur zahaczały o czubki drzew gdzieś tam wysoko, ale niebo było błękitne ...




Już się ucieszyliśmy, że skoro tutaj tak się rozpogodziło, to i u nas pod chatką przywita nas słońce.
Niestety, jednak Wiar jest magiczną granicą:-) ... nie tylko między Pogórzem a Górami Sanocko-Turczańskimi.
Skoro tylko przybliżył się do drogi za Trójcą, znowu wjechaliśmy w krainę mgieł i tak trzyma do dziś:-)




Takie to różne oblicza pogodowe na przestrzeni kilkunastu kilometrów:-)
U nas na górze tez ładne widoki, jeśli można mówić o jakichkolwiek widokach:-)



A na dole tytułowe fiołki, z lekka w lodowej glazurze, co wcale nie wpływa źle na ich kojący serce widok:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!


20 komentarzy:

grazyna pisze...

Najpierw wyrazy podziwu za sily, ktore pozwalaja Ci zwozic i ukladac drewno na zime, to ciezka praca! a juz zwiezione wyglada pieknie i mozna z duma patrzec na taka sciane. A teraz bede piac z zachwytu! ale widoki szadziowe! jak z bajki, trudno sie nie zachwycac takimi urokami, zdjecie 14..cudo! ale wszystkie pokazuja jakie cuda potrafi natura wyczyniac.
I jeszcze zdjecie 10, te drzewa wygladaja jakby odbywaly jakis ceremonialny taniec.
W naszej podrozy po Roztoczu tez widzialam cale stada sarenek, bylo ich bardzo duzo ku mojej radosci, a o myszach, ktore sie pchaja do domow slyszalam od mojej kolezanki, ktore mieszka pod Krakowem, podobno wrozy to sroga zime.
I do tego wszystkiego kwitnace fiolki...ja przynioslam z rabatki z sasiedniego bloku galezie kwitnacego pigwowca i kwitnie mi w mieszkaniu jak oszalaly, troche sie tej przyrodzie pokickalo.
Podejrzewam, ze skoro jade na Boze Narodzenie do corki do Portugalii to bedzie w Polsce ladna zima, na ktora przeciez ciagle czekam, marza mi sie biale swieta od kiedy jestem z powrotem w Polsce. Natura zrobi mi psikusa i bede zalowac..
Pozdrawiam serdecznie!

OdnowionaJa pisze...

Ileż to pracy z drewnem, podziwiam. Zdjęcia mnie zachwycają, tyle się na nich dzieje. Kocham śnieg, mgły, czuję magię. Naprawdę zdjęcia trafiają w moje serce. :) Pozdrawiam i życzę pięknych dni. :)

Aleksandra I. pisze...

Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale tęsknie za takimi oszronionymi drzewami. Piękne te zamglone widoki. A z kolei ogień w piecyku daje takie podwójne ciepło w sercu i na ciele. Ja mogę tylko świeczkę zapalić w miniaturowym kominku. Pozdrawiam cieplutko jeszcze z jesiennych Karkonoszy.

wkraj pisze...

Piękne te oszronione drzewa, ale to zwiastun nieuchronnie zbliżającej się zimy. Lubię zimę na Święta, albo w górach ale miejska zima jest szaro - bura. Kiedyś w domu były piece, ale wygoda zdecydowała - są kaloryfery. Też jest ciepło, ale atmosfera już nie ta. I tak cywilizacja niesie nam udogodnienia, ale też oddala od natury. Pozdrawiam ciepło :)

BasiaW pisze...

Bajeczne zdjęcia! I to zestawienie zimy z wiosną!

Beskidnick pisze...

Ale pięknie! W sumie to fajna sprawa być przygotowanym do zimy na zasadzie: "choćby nas zasypało"!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, trochę sił jeszcze jest, choć człowiek po pracy bardziej zmęczony, cóż, znaki czasu:-) szadź tym bardziej malownicza, bo jeszcze nie ma śniegu, więc widać ją wyraziście; straszą nas sroga zimą, ale chyba takie już przeżyłam, więc bez obaw; żal mi wtedy tylko zwierzyny, więc dokarmiam mocno ptactwo, bo innych nie mam mocy:-) przyroda troszkę zdezorientowana październikowym latem, takie ciepło nie służy niczemu dobremu, rośliny łatwiej potem przemarzają; zima poczeka na Ciebie, jeśli takowa będzie, bo wiesz, prognozy sobie, a ona sobie:-) pozdrawiam.

Agnieszka, to prawda, trzeba tylko umieć to piękno dostrzegać, a przede wszystkim doceniać; pozdrawiam.

Agnieszka, kiedyś usiłowałam policzyć, ile razy takie polano przechodzi przez moje ręce, zwłaszcza kiedy trzeba je pociąć, porąbać i poskładać; teraz na szczęście przyjechało gotowe, tylko pod dach złożyć, sił już trochę brak; mozaika pogodowa, na przestrzeni kilkunastu kilometrów; pozdrawiam.

Ola, nie dziwię się, są bardzo malownicze; mgła trzyma wytrwale, słońca brak:-) ten dobudowany pokoik z piecykiem malutki, więc szybko jest ogrzany, płomień miga za szybką, mała lampka tylko świeci, jest nastrój do wieczornego posiedzenia; pozdrawiam.

Wkraju, nie ma wyjścia, trzeba zimę przyjąć z całym dobrem inwentarza:-) ostatnio święta nie za bardzo zimowe, raczej plucha; masz rację, w mieście zima jest nieładna, zasolona, błoto pośniegowe, zawsze z przykrością wjeżdżam do miasta z naszej nieskazitelnej bieli; o, tak, elektroniczne sterowania, palenie na telefon, gorzej, kiedy zabraknie prądu, czym się wtedy człowiek poratuje? pozdrawiam.

Basia, taki mały zwiastun tego, co nas czeka być może za kilka dni:-) a fiołki jakby zapomniały się, są wytrwałe i kwitną, kwitną; pozdrawiam.

Maciej, tak, worek mąki i kartofli, kawał spyrki i można dychać:-) było już tak, że Pogórze było odcięte od świata, a chleb dowoziło wojsko z dołu:-) kiedyś to były, panie, zimy:-) pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Tak, cudna była ta szadź przed paroma dniami. A mgły znikneły u nas dopiero tej nocy. I od razu ukazało sie niesamowicie rozgwieżdzone niebo. Cos przepięknego!Po tak gwiaździstej nocy niebo zaczyna nabierać odcieni błekitu, co po ostatnio dominujących szarościach bardzo oczy cieszy.
Cieszę się, że uporałaś sie z drewnem, Marysiu. Teraz mozesz spokojnie czekać na przyjscie prawdziwej zimy.Nic już Ci nie straszne, jako i nam!:-)
Pozdrawiam Cie serdecznie, sąsiadko zza Sanu!:-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, szadź już spadła z drzew, tworząc pod nimi śniegowe kupki:-) od razu świat weselszy, kiedy wyjrzało słońce; drewno pod dachem, to najważniejsze, troszkę kręgosłup pobolał, ale sen był zdrowszy; jeszcze cieszymy się, że drogi nieoblodzone, nie zaśnieżone, właściwie to nie tęsknię za śniegiem; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

A mnie mówią, że drewno zamawiać i układać wiosną by się wysuszyło. Ile tego drewna przywieźli? W piecyku dla ciepła i urody, w kuchni dla gotowania i ogrzewania.
Przecudna ta szadź, nie utrzyma mnie w domu gdy tak bajecznie na dworze, nawet wolę szron i szadź od śniegu, bo śnieg to odśnieżanie, topnienie, błoto pośniegowe a szadź to leki mrozik a w słońcu to bajka, szkoda że diamenciki i iskrzenie nie wychodzą na zdjęciach.
Mgły też lubię a takie pojedyncze fiołki to miód na serce.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, drewno zdąży wyschnąć do następnego sezonu, bo na tarasie jest złożony spory zapas suchego z poprzednich lat, a poza tym to przywieziono jesion wyschły z lasu, którego atakuje jakiś grzyb i zwala się, bo gniją mu korzenie; a trochę było,
5 metrów, wielka przyczepa; jakoś nie tęsknię za śniegiem o tyle, że na początku jest obawa na drodze, potem przyzwyczajam się:-) tak nas straszą zimą, że i na człowieka to działa:-) rano było tak ładnie, słońce, teraz leje, po szadzi ani śladu; pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, miałem napisać o uroku zdjęć z zamglonym krajobrazem i z oszronionymi drzewami, ale w komentarzach już pisano pochwały, jakże słuszne.
Powiem, że odkąd jeżdżę zimą w góry, i ja nie przepadam za śniegiem. Nie dość, że boczne drogi potrafi uczynić lodowiskami, to i odbiera mi kolory. Teraz jest chociaż trochę zieleni na łąkach, są pola zasiane oziminą, a gdy spadnie śnieg, widoki stają się czarno-białe, jak w starym telewizorze.
Pięć metrów drewna! To faktycznie dużo miałaś dźwigania. Chciałbym i ja popatrzeć na taką równą ścianę polan ułożonych przez siebie do kominka.

Anonimowy pisze...

Ależ u Pani pięknie i bajecznie. W każdym zdjęciu można upatrywać jakiś magicznych mocy. Największe wrażenie robi jednak zdj. nr 10. Tu zgadzam się z Grażyną. A Pani jak zwykle energetyczna i w nieustannym ruchu. U nas, na Warmii jesiennie, ale ciągle jeszcze zwyczajnie. Nie widziałam jeszcze szadzi, mimo że przymrozki bywają już. Pozdrawiam, Alik

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, zimowe zdjęcia czarno-białe z odcieniami szarości, a kiedy pojawi się jakiś kolor, choćby to były zamarznięte owoce, gile czy sarny, to już ho!ho! ciężko się chodzi po śniegu, śliskie drogi, zawiane, no cóż, taka jest zima:-) kiedyś nie zwracałam na nią uwagi, teraz z lekką obawą czekam; to nie, że z przykrością i niechęcią wykonuję te wszystkie prace, lubię pracować fizycznie, być w ruchu, przede wszystkim na powietrzu; poczucie bezpieczeństwa na zimę taka ściana polan daje, latem pal licho:-) pozdrawiam.

Alik, na zdjęciu nr 10 stare drzewa owocowe, wiele takich w dolinie Jamninki, bo to pozostałość po wysiedlonych wsiach, Jamna Górna, Dolna i Trójca, potem tereny te zagarnął ośrodek rządowy; dbają o te drzewa w ramach programu ocalenia starych odmian jabłoni; trzeba przygotować się do mrozów, zima tu, wyżej, zawsze ostrzejsza niż na nizinach; a juz czuje sie jej chłody oddech za plecami:-) pozdrawiam.

mania pisze...

Z takimi zapasami zima Wam nie straszna :) U nas też kwitną fiołki, widziałam nawet mizerne kwiaty na magnolii a bzy i forsycje maja pąki. Ciepła jesień zmyliła rośliny.
Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, opał najważniejszy w zimie, ale i zapasy te w piwniczce też:-) ciepły październik i listopad spowodował wiele niekorzystnych zmian w przyrodzie, wśród owadów, ruszyła wegetacja, boję się, żeby nie przemarzły w zimie; pozdrawiam.

Grażyna-M. pisze...

A myślałam, że z fiołkami to metafora taka.:))) Albo że masz jakieś śliczne naczynie z takim wzorem.:)))
Szadź piękna, ale jednak zimy nie lubię. Z wiekiem coraz bardziej, a dzieciaki tak się cieszą jak nawet odrobinę śniegu zobaczą.
Lubię oglądać poukładane drewno. Dom z takim drewnem od razu milej wygląda.:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna-M, to by się zgadzało, bo i mnie tak grało w sercu "na górze róże, na dole fiołki":-) ale skąd tu róże, chyba że owocki; ano właśnie, z wiekiem i ja coraz mam obaw, że za zimno, za ślisko, a zwierzęta biedne, w piecu trzeba palić; drewno w stogach pod dachem to taki "komfort cieplny", jak ja to mówię, do tego od strony wschodniej chroni przed mroźnym wyżem rosyjskim, bo jak zawieje wiatr z tamtej strony, to ponad -30 potrafi wykręcić; pozdrawiam.

Tomasz Gołkowski pisze...

Witaj Mario
Zima ponoć idzie ciężka, a tak pięknie było w tym roku jesienią na Pogórzu Przemyskim. Ty zwozisz drewno a ja bytuję na poligonie. Nie mogę się jednak doczekać pięknych kadrów karpackiej zimy w naszym ich fragmencie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnych , zimowych chwil w cieple kominkowego ognia

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tomasz, straszą nas tą zimą, a my tylko możemy jej oczekiwać, bo przecież nie mamy na to żadnego wpływu, będzie, co będzie:-) zabezpieczenie w opał na zimę to podstawa, a karpacka zima najpiękniej wygląda na ogromnych jodłach; tych niestety coraz mniej, wycinają drzewa na potęgę, prześwity takie, że widać Kopystańkę z Lasu Niemieckiego, a my za chwilę spojrzymy z góry na Makową; kominek służy nam bardzo, na pierwszy dopał w wychłodzonej chatce, potem tylko promieniuje ciepłem, bo w tym małym pokoiku byłoby za gorąco; pozdrawiam.