wtorek, 10 grudnia 2019

... W pustej cerkwi ...

... co niedzielę rzewnie śpiewa wiatr, pobożny wiatr ... jakże mi przypasowały te słowa piosenki do sobotniej scenerii naszego wyjazdu. Kusi nas nieustająco zachodni skraj Pogórza Przemyskiego, pierwotny plan zakładał Ulucz, a potem przez lasy z niedźwiedziami przez Borownicę i powrót. Właściwie to był taki moment zawahania, skręcać czy jechać prosto? wybraliśmy prosto, drogę przez nieistniejące wsie.
Ale od początku ...
Ranek obudził się tak słoneczny i przejrzysty, że żal byłoby zostawać w chatce. Przewidywalnie wstałam wcześniej, żeby upiec sernik. Został mi jeszcze w lodówce ser w wiaderku, własnie na sernik, bo człowiek jest pazerny, kupuje w nadmiarze, jak jest okazjonalna cena:-)
Jeszcze wcześniej znalazłam w necie przepis na "pyszny puszysty wysoki", ale nie wszystkie opinie były pochlebne ... że gumowaty, bo 3 budynie, że siada, że mączysty smak, że jak ptasie mleczko ... Zrezygnowałam i zrobiłam po swojemu ... mąż potem narzekał, że tłucze się baba po kuchni od świtu, ubija pianę i nie daje spać, ale sernik mu smakował:-)
Wyżej, w Górach Sanocko-Turczańskich trochę śniegu, ale już sam przejazd przez pasmo Chwaniowa zadziwił, toż to prawie regularna zima ...


Śnieg zajeżdżony, błyszczący jak lustro, my podjeżdżaliśmy do góry, z przeciwka zjeżdżała osobówka dosłownie metr po metrze, bo nachylenie spore. Bardzo lubię sobotnie przedpołudnie i przejazd przez wioseczki  w dolinach "gór rusztowych", powolna krzątanina w obejściach, rąbią drwa, gospodynie niosą zakupy do domu, psy i koty wygrzewają się na nagrzanych w słońcu skarpach, znikomy ruch na drodze ...


W Tyrawie Wołoskiej skręciliśmy na Solną, potem nadsańską doliną, wzdłuż pustek po wysiedlonych wsiach.
Mieliśmy szczery zamiar odwiedzić wzgórze Dębnik z uroczą cerkiewką w Uluczu, ale zrobiło się bardzo wietrznie, przy 1 stopniu na plusie mroźny wiatr przenikał do kości, mąż trochę niezdrów, więc pojechaliśmy dalej. Bywaliśmy tu w różnej scenerii, i takiej... i takiej ..., ale zawsze warto zajrzeć jeszcze raz, więc myślę, że następny będzie może białą zimą, albo wiosną z kwitnącym runem.

Po drugiej stronie Sanu ciemnieją Góry Słonne.
A oto i miejscowość Wołodź, a właściwie marna pozostałość po niej. Docieramy do niej przepiękną aleją dębową, a dziurawa droga zastąpiona została gładziutkim asfaltem, tylko początkowy odcinek za Uluczem jeszcze nie zrobiony.


Właściwie to czasami zastanawiam się, czemu służy takie pozostawianie niewielkich kawałków drogi niewyremontowanych, zabrakło pieniędzy, gminy nie dogadały się, a może inny użytkownik np. lasy, mają ją zrobić?
Samotna kaplica grobowa Trzcińskich, ostatnich właścicieli wsi, z tyłu pojedyncze groby, obok dzwonnica.



Widać, że kaplica niszczeje coraz bardziej, wybite szyby, a drzwi, zamknięte kiedyś potężną kłódką, stoją właściwie otworem, bo tylko zatknięty patyk broni wejścia. Wykute przez kowala ogniwa, całkiem spore, takie detale bardzo podobają się nam.


Skorzystaliśmy i my z tego prowizorycznego zamknięcia, weszliśmy do środka ...



... pozostał tylko drewniany ołtarz, wytrybowany ze wszystkiego, delikatne rzeźbione koronki, puste miejsca po obrazach. Bardzo przygnębiające wrażenie, dopełnione przez wiatr, gwiżdżący w wybitych szybach, dolatujący tu z groźnie szumiących jodeł z cmentarza.


Ołtarz poznaczony ptasimi odchodami, przylatują tu ptaki, chroniące się na noc, jedyni użytkownicy kaplicy. Kiedy odwróciliśmy się do wyjścia, nad drzwiami zobaczyliśmy chór, bez oryginalnych schodów. Ktoś na deskę ponabijał poprzeczki i chyba tak można wdrapać się na górę, nie próbowaliśmy.


Tytułowa pusta cerkiew to własnie ta kaplica grobowa, opuszczona, niszczejąca, z wiatrem hulającym w okienkach, bez ratunku zniknie z tego pejzażu za lat kilka lub kilkanaście, bo ruina postępuje.
Odbiliśmy jeszcze w Birczy w boczną drogę, sprawdzić, co słychać w kotowskiej cerkiewce.


Stan "bz", choć wiatr wyszarpał niebieskie plandeki zabezpieczające, ale jest dach, nie leje się do środka, ściany zabezpieczone, przetrwa.
Pięknie jeździ się po pogórzańskich drogach, widokowo ...






Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!


P.s. Wygrzebałam w sh urodziwy gobelinek, utkany z wełny:-)

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Piękne miejsca,jeździłem po tych okolicach latem na rowerze,ale 30 stopniowy upał i pot zalewający oczy przeszkadzał w dokładnej obserwacji.Trzeba to powtórzyć.Na Roztoczu znowu jesień i nawet nocą dodatnie temperatury.Pozdrawiam cieplutko i prawie świątecznie.Piotr z Roztocza

PIK pisze...

Szkoda, że takie miejsca wiecznego spoczynku są pozostawione w takim stanie.
Gdzie jest konserwator zabytków? Gdzie jest Gmina? Gdzie okoliczna szkoła? Gdzie okoliczna parafia i proboszcz? Przecież nie trzeba wielkich remontów zawsze robić. Przecież wystarczy wprawić okna, pozamiatać, zamknąć, postawić tabliczkę informacyjną...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Piotr, wydaje mi się, że gęsta sieć tras rowerowych, do tego znikomy ruch samochodowy to urok pogórzańskiego rowerowania, do tego widoki, historia, towarzystwo pięknej przyrody; ja to "bezrowerowa", ale takie są moje odczucia; czasami tylko żal mi rowerzystów, pokonujących z wysiłkiem kolejne wzniesienia, choćby podjazd do naszej wioseczki:-) pogoda taka rozchwiana, czyżby znowu święta bez bieli? pozdrawiam.

Kordian, miejscem tym zainteresowała się grupa, która w nazwie ma coś zw. z Karpatami, nie pamiętam dokładnie, teren cmentarza i cerkwiska oczyszczono z krzaków, bo rósł tam już młody las, wyczytałam to na forum Nad Sanem i Wiarem; ale kaplica to już większe przedsięwzięcie, należy do parafii w Siedliskach, ale jakoś nikt nie jest zainteresowany jej losem, chyba nawet koszone nie było w tym roku; tablica też jest, ale przecież na tablicy się nie kończy dbałość o to miejsce; pozdrawiam.

Agnieszka, dziękuję i pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Pani Mario, czytając Pani teksty i oglądając zamieszczane zdjęcia, często odczuwam smutek przemijania. Przemijania wszystkiego; czasu, przestrzeni, przyrody i człowieka. A wykute przez kowala ogniwo i zatknięta weń drzazga, tylko symbolizuje pewien koniec i swoistą "zmowę milczenia" o tym co minęło. Zamyka też bezwstyd potraktowania tych miejsc. Alik

mania pisze...

Maryniu, nawet ponura aura nie odbiera uroku tym okolicom. Tylko zal niszczejących zabytków.
Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, a ja jak zwykle głodnym i pożądliwym wzrokiem patrzę na wijące się drogi i wzgórza nad nimi. Tyle ładnych miejsc do poznania, a możliwości tak mało!

Beskidnick pisze...

Szkoda kaplicy, ale cóż zrobić? Póki była wieś, miała sens, ale gdy wieś wysiedlono...

A widoki rzeczywiście powalające pięknem?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Solina Sanu miedzy Wołodziem a Mrzygłodem to dla mnie wciąż terra incognita ;-) Tym większa wdzięczność za fotki i relacje

wkraj pisze...

Jak zawsze serce boli, gdy widzi się zrujnowaną kaplicę czy kościół ale skoro ktoś już tam próbuje miejsce uporządkować jest nadzieja, że może zostanie kaplica jakoś zabezpieczona. Śnieg po raz pierwszy w tym roku widzę u Ciebie u na ani śladu, choć przymrozki i owszem były a nawet jakaś gołoledź też. Miłej niedzieli :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alik, taki sam smutek odczuwam, odwiedzając te miejsca, zresztą nie tylko te u nas; historia to kapryśna i okrutna pani; tyle jest obiektów niszczejących w świetle prawa, obojętne władze wszelkie rade by się pozbyć problemu, najlepiej rozwalając takie ruiny, jak to zrobiono w niedalekiej wsi, bo młodzież tam się zbierała wieczorami; tak mam, że nowoczesna budowla nie zwróci mojej uwagi, ale własnie takie; pozdrawiam.

Mania, taka okolica sama się obroni:-) ale tu dotrze osoba, która szuka takich miejsc, bo nie każdemu podobają się bezludne okolice, opuszczone cerkwie, stare cmentarze; czuję w Tobie bratnią dusze, bo Ty też odwiedzasz podobne w Beskidzie; pozdrawiam.

Krzysztof, eh, drogi tu są niezwykle urokliwe, na naszym, jak i na sąsiednim Pogórzu Dynowskim; też wiem, że nie wszędzie dotrę, zobaczę, ale ciekawość ciągnie bodaj tu bliżej; pozdrawiam.

Maciej, kiedyś był tu pgr, jak to zwykle bywało na dworskim po wojnie, teraz ruina, pojedynczy mieszkańcy, ładnie bardzo, ale trzeba żyć, gdzieś pracować; zachodnia część Pogórza dzika, niedźwiedzie chodzą; pozdrawiam.

Staszek, znając Ciebie, dotrzesz i tu, drążąc kolejny ciekawy temat:-) ciekawe zestawienie, po prawej stronie Sanu pustki prawie zupełne, a po lewej kwitnie życie, mnóstwo miejscowości, drogami mkną auta, inny świat; pozdrawiam.

Wkraju, cmentarz uporządkowany w miarę, ale kaplicy potrzebne są fundusze; samorządy mają inne palące potrzeby, a parafia pewnie niezainteresowana, skoro nie ma mieszkańców, ruch znikomy, turystyczny także; teraz prawie wiosna, śnieg znikł, święta nie będą białe; pozdrawiam.

Enrico pisze...

Gdzieś, kiedyś wyczytałem ,że ten cmentarz w Wołodzi służył jako tajemny cmentarz pochówków bojowników UPA. Będąc tam nie znalazłem nic co by to potwierdzało. Ale przecież gdzieś ich chowali ? To naturalne.
Ciekawe , czy doczekamy się czasów takich jak po Wielkiej Wojnie że naturalnym było że na jednym cmentarzu chowano "wrogów"
Nie jest moim zamiarem jakieś szczególne upamiętnianie upowców, ale gdzieś ich pochówki istnieją i tego nie zmienimy
Enrico

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Enrico, sporo można wyczytać na forum Nad Sanem i Wiarem; wiadomo, że chowali, i to w różnych miejscach; nie wiem, czy znasz historię birczańską, odnaleziono groby upowców, ale mieszkańcy nie chcieli ich na swoim cmentarzu, tam gdzie leżą ich ofiary, znaleźli miejsce na przemyskim wojennym cmentarzu ukraińskim; Wielka Wojna była ostatnią, kiedy honorowo grzebano obok siebie poległych po obu stronach frontu; na pogórzańskich cmentarzach widziałam krzyże z wypisanymi nazwiskami zabitych upowców, w Koniuszy, Kopyśnie, może i więcej jest takich miejsc; pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Wiesz Enroco, jest ogromna różnica, między poleglym żołnierzem, a zabitym zbrodniarzem. Pochować ciało się należy, ale upamiętniać miejsca pochówków czy to UPOwcom, czy SS manom nie trzeba.