środa, 18 grudnia 2019

Ni z gruszki, ni z pietruszki ...

... wyskoczył nam zupełnie nieoczekiwanie wyjazd na sąsiednie Pogórze, tym razem Strzyżowskie.
Mąż służbowo, ja na przyczepkę.
Dopiero byliśmy w tej okolicy, ale po drugiej stronie Sanu, o czym pisałam w ostatnim poście.
Teraz przenieśliśmy się na lewą stronę rzeki, zupełnie odmienną w charakterze od bezludnego zachodniego Pogórza Przemyskiego.
Wydawać by się mogło, że kręte drogi o poranku bezpieczne, bo temperatura powyżej zera, ale kiedy zarzuciło nam autem na kolejnym zakręcie, to już wiedzieliśmy, że przy ziemi zamroź.
Noga z gazu i już wolniej potoczyliśmy się w dal, co pozwoliło baczniej przyglądać się okolicy.
Docelowo Strzyżów, a że mieliśmy trochę czasu, to powałęsaliśmy się w okolicach rynku, który po "rewitalizacji" wygląda jak w wielu innych miasteczkach, kamienna pustynia.
W mijanych wioskach można jeszcze spotkać stare drewniane domy, z charakterystycznymi gankami, zdobionymi misternymi koronkami, wycinanymi w desce. Bardzo podobają mi się takie stare chaty, niektóre doskonale wyremontowane, z przyciemnionymi balami ścian, do tego kamienne podmurówki, ścieżki, drewno z kamieniem to doskonały zestaw:-)


Potem, już bez spoglądania na zegarek, spokojnie zapuściliśmy się w wąskie drogi, prowadzące do wsi, przysiółków, schowanych w dolinach, wyłaniających się nieoczekiwanie dachów zza zakrętu.
Z mapy wyszukałam miejsca, gdzie znajdują się jeszcze dwory, pałace, parki albo inne obiekty, warte uwagi.
Najpierw zajechaliśmy do wsi Izdebki, ładna drewniana zabudowa, trochę domów opuszczonych, ale jak dla nas, za blisko drogi.
W samym centrum, blisko kościoła zadbany dwór, widać , że użytkowany, park, a poniżej tafla stawu ...



Dwór usytuowany jest nad rzeką Magierą / super nazwa/ :-)
Budowniczym był hrabia Bonawentura Bukowski, ostatnimi właścicielami Potoccy, a budynek zaprojektował Tadeusz Stryjeński, słynny krakowski architekt.
Z osobą hrabiego Bukowskiego związana jest ciekawa, a nawet mrożąca krew w żyłach historia z czasów rabacji galicyjskiej. Pan Bonawentura była powstańcem szlacheckim z 1846 roku przeciwko zaborcom, więc na fali rabackich napadów na dwory i pałace, miejscowi chłopi pochwycili hrabiego, związali i odstawili do cyrkułu w Sanoku. Uratował życie, ale sąd skazał go na 7 lat twierdzy w Spielbergu. Jednak łaskawy cesarz Franciszek podpisał amnestię, i po roku hrabia wrócił szczęśliwie do domu.
Wyjeżdżając z parkingu na samej górze mignęła nam ciekawa bryła chyba jakiejś kaplicy, zawróciliśmy, wjeżdżając w stromą uliczkę po drugiej stronie drogi, przy kościele.
Wyprowadziła nas na sam szczyt, a tam cmentarz i w istocie była to kaplica grobowa Bukowskich, ładnie odnowiona, zadbana i zamknięta. więc przez szybkę zajrzałam do środka.



Po lewej stronie kaplicy kamienny obelisk w kształcie prostopadłościanu, a na niej niezwykła ciekawostka ... pułkownik Jan Kamieniecki, adiutant księcia Poniatowskiego.


W necie odnalazłam jego życiorys, można obdzielić nim kilka osób, jest tak bogaty.
Jako adiutant księcia brał udział w wojnie z Austrią 1806 roku, szedł z Napoleonem na Rosję, był w niewoli rosyjskiej, wokół niego przewijają się osoby generałów Zajączka, Dąbrowskiego, cara Aleksandra I, cesarza Napoleona. On przewoził ciało księcia Poniatowskiego z Lipska do Warszawy, kiedy ten poniósł śmierć w wezbranych nurtach rzeki Elstery.
Skąd Jan Kamieniecki wziął się w Izdebkach?
Ano, po latach wojaczki, wręcz hulaszczego życia przyszło Janowi ustatkować się.
Wrócił do rodzinnego Leszczatowa koło Sokala, ożenił się z Różą z Bok Zabielskich Herbu Trzaska z Przemyśla, wdową.
Urodziło im się dwoje dzieci, Mikołaj i Felicja, a Felicja w późniejszych latach wyszła za mąż właśnie za hrabiego Bonawenturę Bukowskiego z Izdebek, o którym pisałam wyżej.
Felicja z Bonawenturą wzięli ślub w moim Jarosławiu, nawet mieszkali tu jakiś czas, po tragicznych wydarzeniach związanych z rabacją galicyjską.
Potem osiedli w Izdebkach, a przy nich zamieszkał emerytowany pułkownik Jan Kamieniecki.
Po śmierci spoczął w ziemnym grobie pod tym własnie obeliskiem, po 30 latach córka Felicja przeniosła zwłoki ojca do krypty w nowej kaplicy.
Nie zaznał Jan spokoju nawet po śmierci, w 1933 roku nieznani sprawcy włamali się do krypty w celach rabunkowych. Ponoć pułkownika pochowano ze srebrną szablą, a małe dziecko kolejnych właścicieli  /Gustaw Zaklika/ w kosztownej koronie.


Z samej góry, z poziomu cmentarza na wzgórzu widać było doskonale dwór, ze schodami prowadzącymi z tarasu nad staw.
Ileż tu historii, obok której przejeżdża się czasami w zupełnej nieświadomości:-)
Przed nami pobliski Nozdrzec, a w nim również ciekawostka - pałac Skrzyńskich/

zdjęcie Atlas Rezydencji
 Jako, że to zdjęcie można zrobić, schodząc poniżej w dolinę Sanu, a tam nie zapędziłam się:-)
Teren jest zamknięty na cztery spusty, ale w bocznej bramie znalazłam uchyloną furtkę, więc weszłam sobie cichutko i nie natknąwszy się na nikogo, zrobiłam parę zdjęć.


Wieś Nozdrzec należała do rodu Wapowskich herbu Nieczuja, na początku w XV wieku nosiła też taką nazwę. Ponoć w tym miejscu stał ich zamek, zniszczony podczas najazdu Rakoczego, a pozostałością są wiekowe mury, podtrzymujące skarpę.


W 1843 roku, właśnie tutaj zbudowano pałac dla posła galicyjskiego Ludwika Skrzyńskiego.
Przyjeżdżał tu w odwiedziny również pułkownik Jan Kamieniecki,  kiedy mieszkała tu rodzina Preków.
Pałac został zniszczony w 1915 roku przez wojska carskie, odbudowano go. W czasie II wojny stacjonowała tu jednostka policji niemieckiej, a później kryli się tu mieszkańcy przed atakami band UPA.
Po wojnie Krosnieńskie Huty Szkła przeprowadziły remont, był tu ośrodek szkoleniowy, teraz obiekt stoi pusty, wręcz niszczeje. Nowy właściciel od 2014 roku, firma z okolic Przemyśla, przeznaczył go na działalność hotelarską i gastronomiczną, ale na razie cisza.


W przypałacowym parku pomnik ze zniszczona tablicą, dla Franciszka Preka, głuchego syna właścicieli majątku, był malarzem i pamiętnikarzem, człowiek wielu talentów, mimo ułomności.
Był świadkiem rzezi galicyjskiej pod wodza Jakuba Szeli z pobliskiej Smarzowej.
Ostała się jeszcze oficyna, okazałe drzewa w parku i kaplica dworska ...



Neobarokowa kaplica odnowiona, ktoś o nią zadbał.


Niestety, zamknięta na głucho, nic nie można podejrzeć, ani przez szybkę w drzwiach, bo nie ma, ani przez dziurkę od klucza. Obok pamiątkowy głaz poświęcony dwojgu dzieciom Skrzyńskich, zmarłych w wieku 2 lat w 1881 i 1885 roku.
Bardzo to smutne, kiedy rodzice muszą patrzeć, przeżywać śmierć swoich dzieci.


W wykutych napisach widać nawiercone otworki, widocznie były tam przymocowane litery z innego materiału, wydarte bestialsko przez wandali, nie wiadomo kiedy.



Gdzieś na południu zbierały się ciężkie chmury, po południu zaczęło kropić.
A rankiem niespodzianka, wszechobecna mgła, a za płotem ruch.
Zajechali na sąsiednie obejście myśliwi, skoro zajechali, to widocznie mieli pozwolenie.
Aż zatrzęsło mną z nerwów, jeszcze tu ich nie było!


Ażebyście nic nie upolowali, ażeby moje trzy sarenki przeżyły, i te dwa lisy co przychodzą, i to stadko dzików, i wilk-samotnik ... nie zabawili długo, wrócili bez niczego:-)
Tyle młodych twarzy, a ja głupia myślałam, że może młodzi ludzie są inni.


Tymczasem prawie wiosennie, kwitnie podarowany ciemiernik, ale to nie dziwota, taka jego natura ...


... wawrzynek wilczełyko nieśmiało otwiera kwiatuszki.
W wolnym czasie upiekłam małe pizze galicyjskie z kaszą gryczaną, a także  z kiełbasą ...



... a i przedświąteczny placek z jabłkami powstał.
Niebo bardzo dynamiczne, chmury przysłaniały i odsłaniały słońce, a Kopystańka czasami aż świeciła ...



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!







21 komentarzy:

agatek pisze...

Przepiękną masz pogodę :)
Zdążyłam pomyśleć o jakimś poście przyrodniczo-pogodowym bo wszędzie świąteczne i proszę! Ty wstawiłaś :D Al pogoda jest taka piękna aż zaprasza na spacer :)
Pozdrawiam serdecznie :D

grazyna pisze...

Znowu ciekawa wycieczka, az zajrzalam do google'a gdzie to pogorze strzyzowskie jest, moze kiedys bede w poblizu no to trzeba bedzie zajrzec. Popatrz ile ciekawych rzeczy jest wokol nas, tylko sie rozejrzec i popgrzebac w odpowiednich zrodlach.
Te male pizze z kasza gryczana ? az mi slinka leci, moze podasz przepis.
Pozdrawiam serdecznie z Porto gdzie pada i pada. W ciagu 8 dni tylko wczoraj moglam sie powloczyc po tym przepieknym miescie, wyjatkowo bylo slonce, dzisiaj juz chlapie za oknem.

Pellegrina pisze...

Wy to dopiero 'ciągle w podróży'. Nawet wyjazd służbowy obrócicie w zwiedzanie.
Ten pałac w Nozdrzcu bardzo podobny do naszego boguchwalnego, może nawet z tego samego okresu, muszę sprawdzić.
Też by mną zatrzęsło gdyby obok zaparkowali myśliwi, kusiłoby mnie by im opony poprzebijać.
Młodzi są i mądrzy i głupi, jedni ratują drudzy polują.
Pachnie smakowicie

IwonaB. pisze...

Bardzo lubię te Twoje sprawozdnia z wycieczek. Wiele mamy w Polsce ciekawych obiektów ukrytych gdzieś w krzakach. Warto o nich mówić. Pozdrawiam.

Aleksandra I. pisze...

Ileż to ciekawych historii skrywają te ziemie odwiedzane przez Ciebie. Zawsze mi szkoda tych pięknych obiektów. Niszczeją takie perełki, a stawiane są niejednokrotnie takie maszkarki budowlane. Tez nie pałam miłością do myśliwych, ani starych ani młodych. Trzymajcie się cieplutko tej zimowej wiosny.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, dziś jak wiosna, 14 na plusie i słońce; barwinek przy drodze zaczyna kwitnąć, i chaber jeden też zakwitł, niedobre jest takie grudniowe ciepło dla przyrody; ale spacery, to i owszem, troszkę wietrznie, ale cóż to w porównaniu z mrozem i śniegiem, jak dawniej bywało:-) pozdrawiam.

Grażyna, właściwie to Pogórze Strzyżowsko-Dynowskie, ale urokliwe niezwykle; mąż zawsze wspomina rajdy po nim, kiedy to właśnie z pttk-iem strzyżowskim kumplowali i chodzili wymiennie na rajdy; mnie również zadziwiła historia, a nie zwróciłabym uwagi, tylko ten adiutant księcia Poniatowskiego mnie zaintrygował, bo i skąd tu taki:-) pizza prosta, kasza ugotowana z ziemniakami, żeby się nie sypała, do tego zrumieniona cebulka, pieprz i sól, i to wszystko; z ciasta na pizzę robimy małe pizzerinki, nakładamy kaszę, ser i siup! do pieca, i gotowe:-) Czyżbyś pojechała do Porto szukać śniegu:-)? u nas wiosna, słońce, dobrze, że pojechałaś do rodziny, widoków na białe święta znikąd; pozdrawiam.

Krystynko, tylko czekam na takie okazje wyjazdowe:-) już patrzyłam na boguchwalny pałac, rzeczywiście podobny; ten w Nozdrzcu projektował ponoć Seweryn Fredro, brat Aleksandra, co niektórzy przypisują go temu drugiemu, ale on raczej piórem pracował; nie lubię myśliwych, i czuję się bezsilna, bo co mogę zrobić? też mnie kusiło, ale to raczej nie pomogłoby naprawić świata, prokurator upomniałby się o mnie:-) naprawdę myślałam, że młodzi ludzie już inaczej patrzą na świat; a pachnie, własnie wyjęłam z wędzarni:-) pozdrawiam.

Iwona, bo tyle jest miejsc o wspaniałej historii, zaniedbanych, zapomnianych, tyle historii ludzkich, ciekawych, czasami awanturniczych; czy kiedyś ludzie mieli bujniejsze życie, ciekawsze? jak czytam życiorysy, to książkę by napisał na ich podstawie; pozdrawiam.

Ola, sama je również odkrywam, dla siebie, bo ogromnie ciekawe, a teraz w necie wszystko jest, więc i ja odkrywam rzeczy już na pewno odkryte:-) a najbardziej dziwią osoby, wydarzenia, o których nie ma się pojęcia, te bliskie, zza miedzy; czasami nazwisko wpisze w wyszukiwarkę, a tam historie nie z tej ziemi; ładnie kiedyś budowano, proporcjonalnie, zarówno rezydencje, jak i wiejskie chaty; no cóż, takie mam skrzywienie, że podoba mi się to, co stare; wiosna dziś niezwykła, a to koniec grudnia; pozdrawiam

wkraj pisze...

Każdy Wasz wyjazd jest ciekawy nie tylko w obiekty ale i historię odwiedzanych miejsc. A na te pizze galicyjskie przyszła mi ochota :)Pozdrawiam ciepło

Krzysztof Gdula pisze...

Oj, tak: drewno i kamień tworzą doskonałe połączenie.
Po obejrzeniu zdjęć, zrobiłem się głodny. Nie wiesz, dlaczego?
Wawrzynek kwitnie? Niesamowite.
Ludzie żyli, do czegoś dążyli, kochali, mieli dzieci, a teraz ledwie stary kamień coś o nich mówi. Później już nic. Smutne to.
Kopystańka w słońcu wygląda pięknie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, zobacz! przy okazji wyjazdu służbowego ile się nadziało:-) pizzę można zrobić samemu, a jeśli chce się odetchnąć przy okazji atmosferą Przemyśla, można zajrzeć do samego przybytku na Franciszkańskiej, małego lokaliku wciśniętego między inne wypasione; trwa od lat, odwiedzają go słynne osoby, o czym świadczą zdjęcia na ścianach i konkurencja jej niestraszna; pozdrawiam.

Krzysztof, przepraszam bardzo, a Ty to już po śnie, czy jeszcze przed? bo patrząc na godzinę komentarza:-) o tej porze ludzie śpią głęboko; pizze są pyszne na gorąco, wyjęte dopiero z piekarnika, można je odgrzewać, do tego barszczyk; wierzę, że tęsknisz za domowym jedzeniem, bo w Twojej pracy pewnie nie zawsze jest czas na przekąszenie czegokolwiek; jest ciepło, za ciepło, choć przyjemnie, przyroda głupieje; fascynujące jest to odkrywanie historii najbliższej, choć cząstkowe, tak przy okazji; życiorysy ludzi niezwykłe, ileż czasu potrzeba, żeby zgłębić je choć po części; trawy zżółkły, więc gdy przyświeci słońce, to na tle ciemnych chmur królowa Pogórza jaśnieje:-) tylko iść, a tu nie ma czasu, takie zwykłe, babskie przygotowania do świąt; pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Kolejne ciekawe Pogórze w naszych stronach. Jeździliśmy tam z mężem tuż po sprowadzeniu sie tutaj, załatwiajac w tamtych stronach parę ważnych dla nas spraw. Troche wtedy obejrzeliśmy. Piękne są tamtejsze wioseczki ukryte miedzy wzgórzami.I stare cmentarze.
A przez Nozdrzec przejeżdżaliśmy parę razy w drodze do Sanoka. Czy to tam jest pomnik upamiętniajacy zniesienie pańszczyzny?Coś mi sie tak kojarzy z przewodników a nigdzie tam go nie widziałam.
U nas kwitna stokrotki i zielona pietruszka cały czas rośnie. Przyroda zgłupieje jak tak dalej pójdzie.
Ależ apetycznie wyglądaja Twoje mini-pizze!
Pozdrowienia ciepłe zza Sanu zasyłam Ci Marysiu!:-)

grazyna pisze...

Marzylam o sniegach ana swieta a mama sztormy, deszcze, wiatry -urwanie gowy, lamanie drzew i zatapione ulice...cos nie mam szczescia do swiat. W Wenezueli przynajmnej mialabym slonce i kwitnace drzewa wokol...

Anonimowy pisze...

To chyba mi jednej pogoda odpowiada, choć nijak ma się do naszych świąt Bożonarodzeniowych. Jest nam w tym bliżej do miejsca, gdzie narodził się Jezus przynajmniej klimatycznie, a nie jakieś tam śniegi i puchowe kołderki. Na ostatnich zdjęciach to na Pogórzu, Pani Mario, prawie wiosnę macie. Ale i u mnie kwitną fiołki i przebiśniegi na wierzchu. W internecie rzeczywiście wszystko można wyczytać, ale ktoś musi dać sygnał, wskazać i przypomnieć. A Pani nam ciągle i wskazuje i odkrywa i pięknie opowiada. Dziękuję i życzę Pani i wszystkim tu zaglądającym Wesołych Świąt i dobrego, spokojnego Nowego Roku. Alik

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, niezwykłe zestawienie po obydwu stronach synu, po prawej pustki, po lewej życie; krzyż pańszczyźniany wygooglałam sobie, nie, nie widzieliśmy go, bo nawet o nim nie wiedziałam; ale muszę przyznać, że nasze krzyże pańszczyźniane z kamienia bruśnieńskiego są jakby ładniejsze:-) przy głównych traktach jest inaczej, ale jak człowiek zapuści się w boczne drogi, tam dopiero raj dla oczu; będę jutro zrywać szpinak,, pięknie zielenieje; pozdrawiam.

Grażyna, wczoraj na pasku w tv widziałam wiadomość, że w Portugalii zagrożenie powodziowe; tęsknisz za Wenezuelą, swoją drugą ojczyzną, myślisz, że będzie spokój i wrócisz tam kiedyś? pozdrawiam.

Alik, niezwykłe to, że w grudniu wiosna, pszczoły latają i kwitną kwiaty, przyroda nie lubi takich anomalii, potem odbija się to na pąkach drzew, przemarzają, bo ruszyły do życia; widzisz, taki sygnał dostałam na cmentarzu w Izdebkach, a właściwie ten obelisk i książę Poniatowski, bo przecież o pułkowniku Kamienieckim nie wiedziałam nic; potem poszukiwania, a przy okazji wiele innych ciekawych życiorysów i historii, powiązań rodzinnych; lubię takie poszukiwania, odkrywanie, dla samej siebie; dziękuję za życzenia, w imieniu swoim i podczytywaczy bloga; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, Sanu miało być:-)

grazyna pisze...

Marysiu! jak jestem optymistka tak sytuacje Wenezueli nie widze optymistycznie, od lat zaczal sie exodus ludzki tych, ktorzy mogliby moze cos w tym kraju zmienic, mowi sie o 4 milionach ludzi, ktorzy kraj opuscili i w wiekszosci sa to ludzie dobrze wyksztalceni i znajduja dosc latwo sposob na urzadzenie sobie zycia poza Wenezuela. Biedota ucieka do Kolumbii czy innych krajow Poludniowej Ameryki, a ludzie stracili wiare w zmiane systemu , ktory popiera Rosja, Chiny, Kuba.Wenezuela ma niezwykle zasoby ropy naftowej, z ktorej czerpia korzysci te wlasnie kraje. A ludnosc, ktora pozostala nie ma co jesc i nie ma podstawowej opieki lekarskiej. To jest wielka tragedia wenezuelska, jakiej w tym kraju nigdy nie bylo.
Wiec nie mam wielkiej nadzieji na powrot a tesknie za Andami i naszym domem na wysokosci 2000mnpm.

Krzysztof Gdula pisze...

Przed snem, Mario :-) Kładę się około trzeciej, bo z pracy wracam późno. Późno też zaczynam, około jedenastej. Cała doba mi się przesunęła. Tutaj nie mamy kuchni, więc stołujemy się na mieście. Dobrze, że na koszt pracodawcy.

Ania pisze...

Droga Marysiu, jak zawsze u Ciebie ciekawe opowieści. Grudniowa wiosna w całym kraju. U mnie kwitną stokrotki, fiołki, barwinek. Pąki bzów nabrzmiały. Niedobrze. Przyroda powinna już odpoczywać, a nie prężyć się wiosennie. Przygotowania do Świąt są dla mnie chyba przyjemniejsze niż same święta :-). Zapach wędzonych wędlin, pieczeni, moczonych grzybów to taka cudna zapowiedź tych grudniowych uroczystości. Życzę Wam pięknych, rodzinnych, niezapomnianych Świąt ! Pozdrowienia dla całej, już licznej, rodziny !

Anula pisze...

Marysiu u Ciebie zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć, kolejne ciekawe miejsca i opowieści. Powinnaś chyba wydać książkę, a może ja nie jestem na bieżąco .... Życzę pogodnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, a nowy Rok niech przyniesie dużo nowych blogowych tematów i spełni Twoje marzenia. Ściskam Anula

Izydor z Sewilli pisze...

Dobrze macie z tymi wycieczkami. A i czytacze Twoi korzystają nie ruszając się z domu. I zawsze czegoś nowego się dowiem.
Pogodę piękną tam macie, to nic, ze niezimową.
Mario, pięknych, rodzinnych Świąt!
Serdecznie pozdrawiam

Beskidnick pisze...

No to poszaleliście już prawie na moich terenach ;) Masa ciekawostek i inspiracji.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, to smutne, co piszesz o swojej drugiej ojczyźnie, bez nadziei na powrót; za takim domkiem w Andach też bym tęskniła, mam tylko nadzieję, że ktoś opiekuje się nim troskliwie; pamiętam Twoje posty z Andów, zdaje się, że takie niedawne, a sporo czasu już minęło; pozdrawiam.

Krzysztof, niechrześcijańskie pory pracy:-) jak mam zarwaną cho c trochę noc, to potem chodzę nieprzytomna i odsypiam przez trzy dni; czyli będąc na takim jedzeniu można zatęsknić za domowym, chociażby za dobrą jajecznicą na śniadanie:-) pozdrawiam.

Ania, od dziś sypie śnieg, w lesie bajecznie, tylko jak tu jutro rano wyjechać pod górę:-) czekanie na święta w towarzystwie niecierpliwych wnucząt, dziecięca radość, już zapomniałam, jak to jest; dziękuję Aniu, za serdeczność, i Tobie wszystkiego, co najlepsze; pozdrawiam.

Anulko, a te miejsca całkiem niedaleko nas, wystarczy przekroczyć San w okolicach Dynowa, mostem albo promem; chyba już wszystko napisano, ja tylko idę po śladach, odkrywam dla siebie:-) dzięki wielkie, pomyślności w Nowym Roku i pozdrawiam.

Owieczko, a zdarzają się czasami:-) to także moje odkrycia, bo jakaż byłaby szansa dowiedzieć się czegokolwiek, gdyby nie wizyta na cmentarzu w Izdebkach i odczytanie napisu na obelisku; dziś już zimowo, na drogach lekki horror, może odsypią nas do jutrzejszego ranka:-) dziękuję za życzenia, i wzajemnie Owieczko, wszystkiego dobrego; pozdrawiam.

Maciej, bardzo tam ładnie, trochę inaczej niż na naszym Pogórzu, bo u nas bardziej dziko; sama byłam zdziwiona, skąd tu takie nazwiska, tyle historii; pozdrawiam.