poniedziałek, 15 czerwca 2020

Zanim skoszą ... dzwonki, szałwie i inne ciekawostki ...

Upał nie przeszkodził w wyprawie na łąki, teraz są w pełnym, czerwcowym rozkwicie.
I tak przez te kilka dni długiego weekendu wyrywaliśmy się na bodaj godzinę na wolne przestrzenie, bo może tam trochę przewiewniej, więcej powietrza. Schowani w pół góry za drzewami dusiliśmy się tropikalnym, wilgotnym powietrzem, które stało nieruchomo, że ani listek nie poruszył się na wietrze. W drewnianej chatce również gorąco, a kamienie na tarasie stałe były wilgotne skraplającą się mokrością. Ponad 30 stopni dawało w kość, tylko ranki były w miarę rześkie, i te szybko mijały. Popołudniami obowiązkowo burze z piorunami i ulewami, ale i one nie przynosiły ulgi.


Na łąkach kwitną przeróżne cudeńka, a ponieważ w większości są one o charakterze kserotermicznym, to i roślinność również ciekawa.


Przy drodze do naszej wioseczki, pod jednym z drzew przyuważyłam szałwię łąkową, bo teraz ich czas. Ale zupełnie białą, inne we wszystkich odcieniach niebieskości odcinają się wyraziście na tle zieleni...



Z dzwonkami było podobnie.
Na łące pod Nowosielcami Kozickimi, gdzie to chcieliśmy przejechać szutrówką w niewiadome, ale drogę przegrodził przed lasem szlaban z zakazem, oko wyłowiło z masy fioletowych dzwonków albinosiki ...



Kiedy kosiłam sad, oszczędzałam co ładniejsze kępy kwiatów, m.in. taki bledziutki dzwoneczek, pośrednik między fioletem a białym ...


Jeśli chodzi o dzwonki, to jeszcze zaczęły kwitnąć skupione i brzoskwiniolistne ...



Do rodziny dzwonkowatych należy też oryginalna roślina - to zerwa kłosowa.
Wypatrzyłam ją na poboczu drogi w Górach Sanocko-Turczańskich, mignęły mi tylko jakieś "maczugi", a kiedy kolejnym razem zatrzymaliśmy się, okazało się że to ona, zerwa kłosowa, kudłate, śmieszne kwiatostany:-)



Występuje jeszcze zerwa kulista o fioletowych "wąsikach", tej jeszcze nie spotkałam na swojej drodze:-)
Wisienką na torcie było spotkanie ze storczycą kulistą, rzadką rośliną objętą ścisłą ochroną gatunkową. Ponieważ wybrałam się na łąki w krótkich spodniach, zsiekły mnie trawy po nogach, co w połączeniu z upałem i potem na skórze, stworzyło piekielnie piekące doznanie:-)
Do tego było po solidnych popołudniowych ulewach z poprzednich dni, więc w pewnym momencie chlapnęłam w sandałach do sporego stawu, ukrytego w trawach. Hm! cieplutka woda, nawet przyjemnie, ale zaraz otrzeźwiła mnie myśl ... przecież tu mogą być zaskrońce!!!
Chlap, chlap! szybko wyszłam na suchą łąkę:-)
A teraz najprzyjemniejsza część - storczyca kulista ...






.... a w jej towarzystwie - zerwa kłosowa, już z lekka przekwitająca ...


Na małym suchym wzgórku wielkie bogactwo roślin, zaczynają kwitnąć już gółki długoostrogowe, również pod ochroną. Miałam szczęście, znalazłam osobnika o rozwidlającym się kwiatostanie, takie dwa w jednym:-)



... dokwitają i inne storczyki, których nie umiem nazwać:-)


... chyba podobne do tych, znalezionych w dolinie Jamninki ...


Chyba dość już o tym wałęsaniu się po łąkach, poszukiwaniu małych klejnocików, ale to takie przyjemne oderwanie od codzienności. Skosiłam sad, jeszcze zostało kawalątko za grządkami, a już można zaczynać od początku, trawa przy opadach i tej temperaturze rośnie jak szalona.
Przesadziłam moje zasiewy bylinowe, część na rozsadnik, część do doniczek.
No, teraz to już będzie zupełnie wielka niewiadoma, tabliczki z tekturek rozlazły się w deszczu, zostały tylko te napisane na plastikowych łyżeczkach:-)



Warzywa na grządkach rosną, rosną również i chwasty, czekam aż ziemia obeschnie i zaczynam pielenie.
W sobotę po południu, na powrocie do chatki spotkało nas dziwne zjawisko meteorologiczne.
Gdy wyjechaliśmy po suchej drodze zza rybotyckich skarp, uderzył w nas wicher, na asfalcie połamane gałęzie, a przed nami biała ściana deszczu. Okazało się, że to nie tylko deszcz, ale i grad, którego bryłki zbierały z szyb wycieraczki.



Po przejechaniu niecałych dwóch kilometrów znowu droga sucha, za to w oddali spektakl burzowy ...




- E, u nas chyba nie padało, skoro suchą drogą podjeżdżamy do wsi - stwierdziliśmy. Ale pod laskiem spotkały nas rwące strumienie wody idące z góry i wyciągające żwir z pobocza na asfalt ... jednak polało zdrowo. I w tej kończącej się ulewie zjechaliśmy znowu w dół do nas, mruczała odchodząca burza. I tak było przez całą noc, gdzieś za górami grzmiało, trochę deszcz stukał o dach, a rano Wiar był pełniusieńki wody ... w Górach Sanocko-Turczańskich musiało mocno popadać.
Najważniejsze, że ochłodziło się, bo taki upał przy dużej wilgotności powietrza jest nie do wytrzymania, wysysa siły.
A na koniec zagadka ... wiecie, co to jest?


Mam nadzieję, że nie zanudziłam tym botaniczno-pogodowym wpisem:-)
Czerwiec u nas to kumulacja rodzinnych imprez, m.in. Jaśkowe 6 lat, przesunięty w czasie Tośkowy roczek, torty, świeczki ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!



20 komentarzy:

AgataZinkiewicz pisze...

Piękne kwiaty łąkowe... Cudne i bylinki widzę ci rosną jak na drożdżach. I oby tak dalej. Ale będziesz miała jeszcze bardziej kolorowo na przyszły rok... A cóż to za zagadka... Widzę piękne causzko,woda, poidełko... Ciekawe co z tego powstanie??? Daj znać... Wszystkiego dobrego dla dzieciaczków. Słodkie maluchy. Pozdrawiam cieplutko... Podeślij nam trochę deszczu bo faktycznie pogoda nie do wytrzymania. Dzisiaj się ochłodziło, przyjemnie i tak czekamy na deszcz, porządny deszcz ale bez gradu. Ja nie kce. Pozdrrowinka.

Grażyna-M. pisze...

Wiesz, ja przy czytaniu Twoich wpisów zawsze mam takie: "O! Ale jak to? Już koniec?!":) Tak się przy nich jakoś duchowo odpoczywa.:)
Ale napiszesz co to jest to z kranikiem?
Pozdrawiam serdecznie:)

Aleksandra I. pisze...

Jakże ja polubiłam czytać Twoje historie związane z kwiatkami i innymi roślinkami. Nawet staram się powtarzać wszystkie nazwy botaniczne. Nie na wiele to się zdaje, bo pamięć mam dziurawą, ale jaka satysfakcja. No widzisz a u nas raz gdzieś tam z dala po hukało deszcz pokropił i to byłoby na tyle zjawisk meteorologicznych, nie to co u Was. Żeby zatrzymać wilgoć nastała moda nie koszenia trawników, trochę strach wokół nich chodzić bo to i kleszczy pełno i innych mniej sympatycznych stworzeń, ale fajnie wygląda. Pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się zdrowo.

Pellegrina pisze...

Łąki to rzeczywiście cudeńka Boże, takie koszone tylko raz lub dwa razy w roku ale chyba trzeba dorosnąć by to docenić i pochylić się i przykucnąć bo to nie są efektowne piwonie, rododendrony, lilie. A i sfocić je niełatwo w bujnej trawie ale Ty potrafisz oddać i urodę i klimat i niezwyczajną ich piękność. Lata praktyki!
Małe, przylepne wnuki, jakże Ci nienawistnie zazdroszczę Marsiu.

wosdanphoto pisze...

Śliczne zdjęcia.

wkraj pisze...

Pięknie pokazujesz świat roślin i Twoich uroczych stron, nawet o pogodzie fajnie piszesz.U nas było sucho, upalnie ale jakoś duszno. Na szczęście, coraz częściej mówi się o łąkach na których są kwiaty a nie tylko trawa. Pozdrawiam serdecznie :)

Ania pisze...

Marysiu, jakie piękne te łąki, jakie bogate. Czy Ty może jesteś botanikiem ? Wiesz, gdzie szukać rzadkich roślin. Znasz ich nazwy. Przyjemnie zajrzeć tu do Ciebie, bo zawsze czegoś nowego można się nauczyć.
Wnukom życzę radosnego dzieciństwa i wszelkiej pomyślności !
Jak szybko podrosły ! I są takie fajniutkie !

grazyna pisze...

Teraz chba jest najlepszy czas na łowy łąkowe. Wlasnie wrocilam z Podlasia i nie moglam powstrzymywac sie od zachwytow nad kwietnymi dywanami. Ty wyluskalas same oryginalnosci. Szkoda, ze juz zaczelo sie koszenie łąk..ale taka kolej rzeczy.
Sliczna wnuczka!
JA to włóczenie sie po łąkach przeplacilam wbiciem sie w moja skorę trzech kleszczy. Jutro mam wizyte telefoniczna u mojej rodzinnej lekarki. Podejrzewam,ze skonczy sie antybiotykiem.
Sciskam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agnieszko, dzięki za Twą miłą obecność; pozdrawiam.

Agata, byliny w doniczkach przykryłam włókniną, bo kosy namiętnie w nich grzebały:-) ta zagadka to wkład do bradrury, do grzania wody:-) gdybym miała taką moc, przegoniłabym chmury tam, gdzie brakuje deszczu; u nas leje codziennie, sałata gnije, w powietrzu pachnie stęchlizną, prognozy również z codziennymi burzami; pozdrawiam.

Grażyna-M, dzięki za dobre słowo, a moje włóczęgi po łąkach to wynik blogowych znajomości, spodobało mi się:-) to z kranikiem to wkład do bradrury, podgrzewał wodę przy okazji palenia w kuchni, taka staroć sprzed 100 lat; pozdrawiam.

Ola, a ja pamiętam jedno z Twoich zdjęć z zeszłego roku, pokazałaś na nim właśnie fioletową, "kudłatą" zerwę kulistą, tego spotkania zazdroszczę Ci:-) u nas leje codziennie, już za dużo tego deszczu, rośliny zaczynają podgniwać, a w powietrzu paskudna wilgoć; kleszczy wszędzie mnóstwo, przynoszę je nawet z gzrądek, może z drzew w sadzie na mnie spadają:-) pozdrawiam.

Krystynko, tak, cudeńka Boże, a jak pięknie pachną po deszczu; za sadem łany marchewnika, tam aż dusi od specyficznego zapachu, wyżej macierzanki, za każdym razem rozcieram w palcach listki, oj! zawrót głowy, a raczej nosa; wysiałam sobie na wiosnę różne dziewanny, na razie są w doniczkach, pod koniec lata wysadzę je i efekt zobaczymy w przyszłym roku:-) pozdrawiam.

Wosdanphoto, dzięki wielkie; pozdrawiam.

Wkraju, a i pora po temu bardzo korzystna, wszystko kwitnie, a traktory już terkocą na łąkach, zaczyna się wielkie koszenie, tylko pogoda deszczowa; u nas leje codziennie, i to nie byle jaki deszczyk, tylko burze z ulewami; już za dużo wody:-) pozdrawiam.

Ania, łąki bardzo urokliwe, prawie naturalne; nie, nie jestem botanikiem, te zainteresowania roślinami powstały ze znajomości blogowych, no i na własne oczy zobaczyć chronione ciekawostki w naturze to naprawdę frajda:-) trochę nazw zapamiętałam, ale storczyki jeszcze mi się mylą:-) dzięki i pozdrawiam.

Grażyna, przyzwyczajeni jesteśmy do łąk z dzwonkami, rumianami i firletkami, a jak pochylić się jeszcze niżej, to tych cudeniek ukrywa się tam więcej:-) tak myślałam, że gdzieś włóczysz się po terenie:-) zatem teraz tylko poczekać na nowy wpis z wyprawy po Podlasiu:-) tak, sianokosy kładą kres rozkwitaniu, kwiaty kładą głowę pod kosę ... masz rację, taka kolej rzeczy; kleszczy na łąkach mnóstwo, psy znoszą w sierści, ja na sobie, trzeba uważać; pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Przepięknie, wspaniale!!! A storczyca gdzieś blisko chatki?

Krzysztof Gdula pisze...

Chyba nie wyjaśniłaś, cóż to pojemnik z kranikiem, więc spróbuję: to pojemnik do grzania wody w tradycyjnej kuchni mającej odpowiednią kieszeń. Czy tak?
Podobny widziałem u Ani Kruczkowskiej.
Wiedziałaś, co sadziłaś, nie wiesz, co wyrośnie :-) Myślę, że ta niewiadoma może być fajną zabawą.
Właśnie, w czerwcu jest największa różnorodność kwiatów na łąkach i są… sianokosy. Ech.
Tyle tych kwiatów! I tak różnych, tak rzadko spotykanych.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Staszek, nie, nie blisko chatki, to stanowisko odkryte przez Piotrka; chciałam zobaczyć je w pełni kwitnienia; nie widziałam natomiast lilii złotogłowych, pewnie jeszcze za wcześnie; rośliny na tych ciepłolubnych łąkach mają się wspaniale, nie wysuszone, mają tyle wody:-) ale na grządkach stanowczo za mokro; pozdrawiam.

Krzysztof, właśnie tak, wkład do bradrury na grzanie wody:-) wiedziałam, co wysiewam z torebek, same bylinowe nowości, ale teraz, kiedy etykiety rozlazły się z wilgoci, będzie jedna wielka niewiadoma, rozpoznaję tylko mieszankę dziewann:-) na łąkach oczopląsu można dostać, a zapachy ... zwłaszcza macierzanki, po których się stąpa; pozdrawiam.

Nina S. pisze...

Wspanialym obserwatorem jesteś, tyle cudownych roślin rosnących na łące pokazałaś i opisałaś. Uwielbiam spacery na łonie natury, aczkolwiek boję się kleszczy. Deszczu zazdroszczę.
Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nina, po prostu lubię to:-) teraz coraz trudniej wyjść na łąki, trawa prawie w pas, do tego codzienne deszcze jak w porze monsunowej, od razu człowiek mokry; o tyle ciekawe są te rośliny, że niektóre to rzadkość, ściśle chronione; o tak, kleszczy mnóstwo, a deszczu to podesłałabym sporo, żeby choć jeden dzień był bez niego; pozdrawiam.

beata mi pisze...

PRZEPIĘKNIE...
też uwielbiam wypatrywać takie cuda, i uwielbiam zapach rozgrzanych słońcem łąk...
wypatruj, opisuj, zaglądam wiernie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Beata, jak miło widzieć bratnią duszę i wierną czytelniczkę:-) dzięki za dobre słowo; teraz na łąki to tylko, gdzie bardziej ubogo, bo te żyźniejsze z trawami po pachy, ale na nich nie ma prawie nic ciekawego:-) pozdrawiam.

Jotka pisze...

Bardzo ciekawe zdjęcia, bardzo pomocne do oznaczania roślinek w terenie. Dzięki wielkie, z ciekawością będę wpadać. Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jotka, witaj; patrzę nie tylko na to,co przede mną, ale i co pod stopami; to zasługa moich znajomych blogowych:-) mamy ciepłolubne rośliny, a łąki to jakby skrawki stepu, można spotkać ciekawostki; dzięki i pozdrawiam.

Lidka pisze...

Każdy wiosenno-letni spacer po łąkach to jeden wielki zawrót zapachów :) żebym to jeszcze widziała, co mi tak pachnie> pewnie zacznę wysyłać Ci zdjęcia, to wszystko mi wyjaśnisz :))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, słońce wyzwala zapachy, a teraz to jedna wielka stęchlizna; trzeba czasu, żeby wyschło i znowu zapachniało świeżymi kwiatami, trawą; och! jak tęsknię za słońcem, dziś nie pada, ale ranek ponury, mokry po wczorajszym armagedonie; bo jak zaświeci słońce, to i świat wydaje się przyjaźniejszy:-) he! he! tak na wszystkich roślinach to ja się nie znam:-) pozdrawiam.