Tak mi się przypomniał pan Zygmunt Kałużyński.
Czytałam gdzieś artykuł o jego słynnej niechęci do higieny osobistej i porządków, a jego wzorem był syberyjski chłop, który tuż przed zimą otulał się kożuszkiem, przewiązywał w pasie drutem i gadał: - Ja uże na zimu zakutiłsi... a ten drut dopiero gdzieś w połowie maja przecinał i zdejmował kożuszek.
Tak i my przygotowaliśmy się solidnie do zimy.
Sosnowe smolaki na rozpałkę czekają na tarasie, ułożone przy barierce chronią też przed ostrym, wschodnim wiatrem ... a jaki zapach! tylko świeżo połupane polana sosnowe mają taki zapach!
Pod dach poszły polana bukowe i grabowe, z wiosennego cięcia, już prawie suche ...
Jak przyjemnie pracuje się w mroźnym powietrzu ... ładowanie polan na taczki, podwożenie pod dach, układanie w równe stogi tuż przy ścianie ... biorę się potem pod boki i zadowolonym wzrokiem obejmuję efekty swojej pracy ...
Przy mrozie i opadach śniegu czas już na dokarmianie ptaków ... za oknem zawisły skórki ze słoniny i karmnik z plastikowej butelki z dozownikiem, a w nim ziarna słonecznika, a także wklejki ze smalcu w sęki i dziury w pniu starej śliwki...
Zleciały się różne sikorki, kowaliki biegające po pniu w górę i w dół, dzięcioły również ...
... samiczka zielonosiwego ...
... nawet grubodziób ... co za urodziwe stworzenie ... opanowywał dozownik ze słonecznikiem, rozsiadał się wygodnie i mełł w swym grubym dziobie ziarenka, tylko otręby leciały na boki ...
Nawet pod jabłonką stado gilów przysiadło, jak czerwone kropelki ... tak się zastanawiam ... gile i jemiołuszki widywałam w pełni zimy, a teraz zaledwie początek ... myślicie, że to wróży ostrą zimę?
Raniutko wypuściłam Miśkę na poranne polatanie po sadzie ... za oknem sarenka zamarła w bezruchu ... wychyliłam się dalej, a tam po drugiej stronie Miśka, też w bezruchu, łapka uniesiona do góry ... sarenka oddaliła się i dopiero wtedy psina zbiegła w dół ...
Zdążyłam też posadzić jeszcze pod tarasem, tuż przy kamiennej ścianie sporo cebulek, jak nie skorzystać z okazji, kiedy cebulki po 10 groszy?
I odwiedziła nas w chatce władza samorządowa ... przyszła pani sołtysowa z mężem, z domowymi rogalikami, nalewką śliwkową i syropem z kwiatów czarnego bzu ... jak miło rozmawia się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, o przeszłości tego regionu, o przyszłości ...
Ale gdzież tam odwozić ich do góry! oni chodzą cały czas, na razie mają kijki leszczynowe, ale muszą sobie sprawić do nordic ... poszli w ciemną, mroźną noc ...
A w sobotę zawitali do nas goście ... Ania i Stefan, wielcy sympatycy Pogórza, zapoznani przez bloga ...
Stefan to "motylarz", z pasją obserwujący i fotografujący, a Ania to pasjonatka storczyków ... właściwie to wzajemnie uzupełniali się ... a ich opowieści o podróżach, poszukiwaniach okazów, zarówno fruwających, jak i rosnących i kwitnących ... to wielka przyjemność spotkać takich ludzi.
Do moich rąk trafił przepięknie wydany album z motylami i trzmielami ... i porterówka, wyrób Ani ...
Mój Boże! ten paź królowej wygląda, jakby miał wyfrunąć ze stron albumu ... to zdjęcia Stefana ... dziękuję pięknie!
W niedzielę rano zaczęło sypać ... wczesnym rankiem, zamiast rozjaśniać się, robiło się coraz ciemniej ... od zachodu szedł śnieg ... żadnych widoków, wszystko w bieli ...
Na drodze spotkaliśmy tylko braciszka z klasztoru kalwaryjskiego, szedł na spacer ze swoim huskim ...
Za chwilę ta droga będzie nieprzejezdna, wiatr zawsze nawiewa ogromną zaspę na samej górze i trzeba czekać aż do wiosny, aby spokojnie zjechać szutrówką do Wiaru ...
A! niech to licho!
Tylko tak łagodnie zamieliłam w zębach.
Bo dalej próbowaliśmy z internetem w chatce ... niby Orange miało przyzwoity zasięg ... wzięłam usługę na próbę, 2 tygodnie, wcale nie bezpłatnie ... bo jeśli nie zadziała, to zwracają tylko za ruter, a aktywacja przepada ... nie zadziałało, jakieś mizerne przebłyski na kuchennym blacie ... taki przekaz nie jest wart 49 złotych miesięcznie ... no i czarna d...ziura, trzeba sprzęt zwrócić, a niemała aktywacja przepada ... dosyć droga to próba.
Mało tego!
Nie zaglądaliśmy do studni ... jest bardzo niski stan wody, sucho, bardzo słaby przybór ... no i spaliła się pompa ... a! niech to licho! a! niech to licho!
A mąż na to: Żebyśmy tylko zdrowi byli, nie martw się ... To prawda.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny i ciepłe słowa, dobrego tygodnia, pa!
26 komentarzy:
Witaj
Do zimy solidnie jesteś przygotowana :)
Jak ja bym chciała takie widoki mieć , może kiedyś...
Pozdrawiam Niedzielne Pogórze :)Ilona
Marysiu, u Ciebie to i ornitologii się można podciągnąć :)
Nie martw się brakiem zasięgu, czasem dobrze odpocząć od sieci.
Dobrego tygodnia :)
P.S.
Też mam taki koc jak ten, w który się opatuliła Misia :)
Ach, cudowna polska zima! Jakże mi za nią tęskno...
Również mam podejrzenia iż będzie długa, ponieważ moje bydełko dostało wściekłego apetytu niedawno.
pozdrawiam :)
Witam:0
jak zawsze pięknie....
U mnie wprowadzony jest reżim: drewno ma być porąbane nie dalej dwa tygodnie po ścięciu, suszyć się przez minimum 12 miesięcy, obecnie palone mają 18 miesięcy za sobą. I nie jest to moje widzimisię tylko przepis fachowych z książek. Ja po pierwszym roku zrezygnowałem z układania drewna pod ścianami domu, bo chociaż to ładne i wygodne, to przy okazji tworzy się kryjówki dla gryzoni.
Natomiast ptaki - super sprawa. Ja dopiero zaczynam karminowanie i przesadzać nie będę - niech szukają larw owadów co by na lato ich nie było. Pozdrawiam.
Mario, mój ON zawsze powtarza, "najważniejsze, że zdrowi jesteśmy." Uważam, że to jedyna słuszna filozofia życiowa. :-)
pozdrowienia serdeczne
U Ciebie ta zima taka piękna...
pięknie u Ciebie i widoków zazdroszczę
Wspaniały album. Można go gdzieś kupić na wolnym rynku? Zawsze chciałam lepiej poznać motyle, zwłaszcza te które nas otaczają, anie te egzotyczne.
Oj Boziu, tak się słodko czytało, do tej pompy ... Ja od razu dostaję dreszczy na wspomnienie naszych studziennych przeżyć. Ale u Was, mam nadzieję, pompa w domu? A nie w studni?
Piękne spotkania! Macie jakąś niezwykłą władzę samorządową, że zainteresowania wspólne.
Bądźcie nadal zdrowi!
Mam nadzieję,ze "wody najdzie" przez zimę a na pompy będzie wieeelka promocja akurat wtedy, gdy będziecie w sklepie:)Widoki jak zwykle piękne!
hihi... fajny tekst i wcześniej go nie słyszałam...wschodem powiało...
takim syberyjskim wschodem;
u nas też zima na całego... mam nadzieję, że drewna starczy chociaż do końca stycznia bo jakoś dużo palę ostatnio... w piecu też ... hehe
U mnie też zima i śniegu po kolana. Podobają mi się widoczki z Pogórza, takie swojskie, takie wiejskie...rozmarzyłam się znów. Pozdrawiam
A mnie nieodmiennie zachwyca taka myśl Pana Zygmunta: "kurz nie przeszkadza tak bardzo jeżeli jest wszędzie"
I uwielbiam i widok i zapach drewnianych szczap przy domu.
A Licho! wiadomo - psoci i psuje i na nic się zdaje obłaskawianie go darami i błyskotkami - Ono ma zabawę z naszych zepsutych zabawek bo to w końcu nie chodzi o to żeby mieć ale żeby być - tylko żebym To Ja sama umiała zaakceptować! I nie wkurzać się przy stracie i niepowodzeniu!
O kurcze! Rozumiem co za stres macie z tą zepsutą pompą, bo i nas to zeszłej zimy dopadło. i żaden mechanik nie dał rady, dopiero mój Cezary - pomysłowy Dobromir - rozpracował mechanizm i naprawił bez światłych rad "pożal się Boże fachowców"!
Zdjęcia śniegowo-mgliste zamieściłaś cudne, Marysiu!I ta sarenka...Ja zanim wyciągnę aparat, już mi sarenki zmykają!
Życzę Ci by juz wszystko działało jak należy i byś mogła się już pełnym sercem tylko cieszyć tą zimą a nie martwić!
Pozdrowienia ślę gorące z mojego Pogórza!:-))
Obyście tylko zdrowi byli! Piękne widoki, aż dech zapiera. Wspaniałych gości macie, tych skrzydlatych, czworonożnych i dwunożnych. Pompy się nam psują notorycznie, a jak się zepsują w studniach odwadniających to zalaną mamy piwnicę, a ryby nie mają tlenu w stawku. Jest to skomplikowany system, nie do rozgryzienia dla normalnych ludzi, ale działa dobrze (do zepsucia pomp. Owce wróciły z wojaży po okolicy niezbyt zadowolone z niewoli. Pozdrawiam śnieżnie
Mistrzem jestes w opisie Twojego raju...bo tak go widze, a meza masz wspanialego bo Ci wlasciwym slowem oszczedza niepotrzebnych stresow!
Macie na POGORZU kawa pieknej przygody zyciowej. A zima niech bedzie taka najprawdziwsza...sciskam
Bardzo solidne przygotowanie do zimy.
Bardzo solidne przygotowanie do zimy.
Ilono, opału wystarczy, tylko teraz kłopot z pompą, ale przeżyjemy i to; łąka za potokiem dostarcza nam niezłych widoków, przychodzą tam zwierzęta, i ptaki różne do karmnika przylatują; nic tylko patrzeć za okno; pozdrawiam.
Maniu, ja korzystam z sieci, jak jestem w domu, to raczej mąż potrzebuje do pracy, bo woli w spokoju popracować w chatce; kocyk zdobyczny, wyszperany, a cieplutki; pozdrawiam Cię serdecznie.
Kamphoro, jeszcze trochę i Ty będziesz świętować na zimowo, przecież Podlasie czeka na Ciebie, czego serdecznie życzę; a zwierzyna rzeczywiście je, jakby na zapas; pozdrowienia serdeczne ślę.
Moje marzenia, zima dopiero zaczyna się, a już wczoraj było ciężko wyjechać pod górę, zaopatrzyłam się w łopatę do śniegu; jutro będziemy walczyć z pompą, trzeba ją wydobyć ze studni; a Pogórze w śniegu coraz ładniejsze; pozdrawiam Cię cieplutko.
Fallar, nie myśl sobie, że my tym drzewem teraz palimy, ono jest sezonowane, palimy zeszłorocznym, suchutkim i energetycznym; tylko sosna idzie na rozpałkę, potem troszkę brzózki, a najlepiej grzeje buk i grab;
układamy drzewo pod ścianą, bo tam mamy zadaszenie, znajduję kupki pogryzionych pestek, orzechy, suche śliwki, czasami gniazda, nie przeszkadza mi to specjalnie; ptaki dokarmiam, odwdzięczają się przez pozostałe pory roku; pozdrawiam również.
Nasza Polano, bo to prawda, trzymajmy się tego; serdeczności.
Kalino, piękna, żeby tylko nie była za bardzo mroźna i śnieżna, i żebyśmy mogli do chatki zjechać; pozdrawiam serdecznie.
Agato, bo tam, gdzie nie wyjdziesz, to albo łąki, albo lasy bezkresne, widoki z góry na górę; dlatego tam jesteśmy; serdeczności.
Kasiu, a wiesz, że nie wiem? zapytam przy okazji; te motyle spotykam na swojej łące, przylatują ćmy do lampy na werandzie, teraz mogę je nazwać; pozdrawiam Cię cieplutko.
Magdo, pamiętam, pamiętam ... płonne Twe nadzieje, pompa w studni, jutro będziemy ją wydobywać na powierzchnię, mąż polezie wgłąb, bo ja boję się; a wiesz, że sołtysowa tubyłka? wróciła do rodzinnej wsi ze Śląska, i działa aktywnie, jej mąż skarbnicą wiedzy o regionie; tylko skarbiec gminny bardzo biedny, więcej można zdziałać, zaglądając do kieszeni mieszkańców, a co młodsi chętnie pracują społecznie; nie dajemy się przeciwnościom; pozdrowienia serdeczne nad Drawę ślę.
Olqo, coś czuję, że wody najdzie dopiero przy wiosennych roztopach, a pompa chyba musi być nowa, jutro wyjmiemy i fachmany ocenią; serdeczności.
Joanno, bo mrozik trzyma, i w dzień i w nocy, żeby tylko ten wyż rosyjski nie przylazł; drewna u nas dostatek, bo już przeżyliśmy jego brak w połowie którejś zimy; pozdrowienia ślę.
Aniu, u Ciebie pewnie śniegu więcej, bo u nas do kolan jeszcze daleko; serdecznie pozdrawiam.
Pellegrino, pamiętam jego zagięte kołnierzyki od koszuli, zapiętej pod samą szyję na ostatni guzik, potem brakujące zęby, te powitania czołem do samego biurka ...nie połupałam wszystkich sosnowych klocków, bo mówią, że wietrzeją; no co poradzimy na tą beskurcyję Licho, tylko pogodzić się; pozdrawiam serdecznie.
Olgo, nie stresujemy się tak bardzo, tylko jutro trzeba ją wydobyć ze studni; nie wiemy, czy da się naprawić; sarenka złapana w obiektyw zza szyby, tak samo ptaki; pozdrawiam serdecznie.
Owieczko, tyle lat żyliśmy bez studni, to i teraz damy radę, śniegu natopimy w garze; zbyt szybko przyzwyczajamy się do wygód; pozdrawiam cieplutko.
Grażyno, mąż pewniej stąpa po tym świecie, ja bardziej "przejmująca", jak mawiał Kargul; szuflę do śniegu dziś zakupiłam, na wypadek, gdybyśmy gdzieś ugrzęźli; serdeczności.
Moniko B., jeśli jest ciepło w chałupie, to nic niestraszne; pozdrawiam cieplutko.
Tak tam pięknie. Szkoda tego internetu, nie mówiąc o aktywacji. Firma powinna wiedzieć gdzie ma zasięg.Zero odpowiedzialności - smutne i irytujące.Natomiast przyjemnie jest cieszyć się własna pracą, nawet w chłodne dni. A teraz czekasz na...Święta, wiosnę...Pozdrawiam
Aktywacji może i szkoda!
Ale internetu w chatce nie za bardzo.
Chatka z internetem?
Jak to brzmi?
Chatka to chatka, tak zwyczajnie!
:-)
A zima w Was cudna i w ogóle jak zawsze... A towarzystwo jakie?!
Pozdrawiam
Kordian
Zima Wam nie straszna :)
A mąż ma rację, zdrowie najważniejsze!
Muszę jak najszybciej pójść w Twoje ślady i przygotować karmniki dla ptaków na zimę. Wpis piękny jak zwykle, choć awarii pompy nie zazdroszczę...A poza tym zastanawiam się skąd Ty bierzesz energię? Takie kobiety jak Ty powinny się rodzić na kamieniu! Serdecznie pozdrawiam.
Mażeno, niby miał być, tak, ale tak słaby przesył, że szkoda gadać; właściwie to czekam, żeby minęły święta i czas wrócił do normalności; pozdrawiam serdecznie.
Kordianie, jednak przydałby się internet, zwłaszcza, kiedy potrzebny jest do pracy, a my chcemy przebywać w chatce jak najczęściej; nie jest to tylko miejsce naszego odpoczynku; czy brzmiałoby aż tak źle: chatka z wi-fi? pewnie na razie wykorzystaliśmy wszystkie możliwości i zostanie jednak "chatka"; pozdrawiam serdecznie całą rodzinę.
Kamo, święta prawda, dziś już męża strzyka w plecach po wczorajszej robocie, trzeba zaaplikować medykamenty, żeby na święta jakaś rwa się nie rozwinęła; pozdrawiam cieplutko.
Sukienko, z tą energią coraz gorzej, sił jakby mniej; pompa już wyciągnięta, nowa zamówiona, bo nie wiemy, czy ta nada się do remontu, a żyć trzeba; przy karmnikach tylko furkot skrzydeł, tyle ich się zleciało, niech im idzie na zdrowie! pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz