niedziela, 16 czerwca 2013

A wszędzie zielone ...

Na początku tygodnia wybyłam na Pogórze.
Psy z wielką przyjemnością wypadły na zarośnięty po ramiona ogród, a mnie przywitała cisza i słodki zapach jaśminu ...


Grządki nietkniete od momentu posiania czy posadzenia roślinek, tam, gdzie ogórki przykryte agrowłókniną, wielki, biały balon ... to zielsko urosło ponad miarę i wypiętrzyło okrycie ... właściwie to nie wiadomo, skąd zaczynać plewienie ...
Siedziałam tam ze 3 dni, wiadrami wynosiłam zielsko na kompost, dobrze, że jeszcze nie puściło nasionek ...
i wreszcie roślinki ujrzały świat.
Trochę rachityczne, słabe, ale teraz wzmocnią się bez tego żarłocznego towarzystwa ...


Jaka to przyjemność przygotować sobie zielone kanapki z własnymi warzywami, bo już rzodkiewka gotowa, i liście sałaty, i szczypiorek ...


A to moje "permakulturalne" ziemniaki ... na długiej grządce posadziłam dwa rzędy, które zamiast obsypać ziemią, obłożyłam słomą ... młode ziemniaki będą czyściutkie, wyjmowane ze słomy ... tak się naczytałam na stronie upraw permakulturowych ... ma to sens, słoma chroni przed wysychaniem, użyźnia glebę, pewnie i chwasty powstrzymuje od rośnięcia ... zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Moje doświadczenia z podwyższonymi grządkami są jak najbardziej pozytywne, ziemia jest bardzo puszysta, chwasty wyciąga się lekko z całymi korzeniami, na zimę wcale nie były przekopane ... chciałabym jeszcze kiedyś porobić im odeskowania, wtedy to już byłby "full wypas".


Przygotowałam się również do koszenia trawy, zawsze po zimie obawiam się, czy kosa odpali ... odpaliła, i już kładą się pierwsze pokosy trawy ... ciężko było, długa trawa wkręcała mi się w głowicę, trzeba było rozplątywać, ale połowie dałam radę ... i nawet dojście do grządek odkosiłam ...


Psy cały czas przy mnie, kiedy w ciągu dnia było gorąco, kładły się pod drzewami, a rankiem, kiedy wszystko mokre od rosy, kładły się na ścieżkach między grządkami na suchej i cieplutkiej ziemi ...
pod wieczór szaleństwo w trawie, wzajemne podgryzanie, tarzanie się ... Miśka jest mała, usiłowała wypatrzeć Amika w wysokiej trawie, stając na tylnych łapkach, ten zaś wypadał na nią jak burza z największej kępy trawy ...lubię patrzeć na ich harce, lubię te moje psy ...




Kiedy kosiłam trawę już za chatką, przybiegła Miśka ... dziwnie zachowywała się, uszka opuszczone, cała jakaś oklapnięta, niespokojna, a Amika nie widać ... przychodzę do chatki, a Amik na poddaszu, wejść wejdzie po schodkach, ale zejść już boi się ... i piszczy, i płacze ... aha! to Miśka przyszła mnie zawołać, że mu się krzywda dzieje ... i cóż! Amika na ręce i na dół, a ile radości było!


Amik zajął mój fotel "czytelniczy" na tarasie, jest trochę za duży, jak mu głowa nie zwisa poza, to łapy ...
Jednej nocy budzę się, bo to wielkie psisko wyskoczyło mi prawie na głowę ... zapaliłam światło, a to gacek wpadł przez otwarte na oścież okna, pewnie ćmy go zwabiły, i tak mocno wystraszył Amika,  i ten bohater do pani w poduszki ... zgasiłam światło, gacek wyleciał, i ten strasznie odważny pies wrócił na swoje legowisko.


A jak nie kosiłam, albo nie plewiłam, to zbierałam płatki róży, kwiaty czarnego bzu ... róża zamknięta już w pojemniku, utarta z cukrem, a kwiecie bzu o intensywnym zapachu maceruje się z pokrojoną cytryną, potem odsączę części stałe, przecedzę i do butla z drożdżami winnymi, bedzie następne lecznicze winko.
Bo pod schodami pracuje już winko mniszkowe, przez cały czas bul! bul! systematycznie i z dokładnością zegarka.
Na naszej łące zamieszkał derkacz, słyszę go przez cały czas, najczęściej rano i wieczorem, słyszę go także w nocy, kiedy on śpi?


Poranki wspaniałe, światło słoneczne przefiltrowane przez zieloności ... trawy ciężkie od rosy, aż posiwiałe ... właśnie kwitną ... kiedy przechodziłam ścieżką, zostawiały na spodniach białe ślady pyłkowe, aż dymiły, nic dobrego dla alergików ...


Wieczory lekko przymglone, pachnące skoszoną trawą, ziołami ... nie dane mi było długo siedzieć, padałam na nos, zanim zapadał zmrok.


Mój ziołowy taras żyje swoim życiem, nawet nie przyłożyłam do niego ręki ... nawsiewały się rodzime zioła, i te zakupione w ogrodniczych też same się rozsiewają, a to żółte to jakieś zielsko rzepikowate, nie wyrywam go, bo tam tyle różnych pszczół i trzmieli ... żeby tylko nie przegapić momentu, kiedy nasionka zaczną dojrzewać, bo nie dam sobie potem rady.


Osy dalej budują sobie domki w narzędziowej pakamerze, oczywiście z dodatkiem zielonego z okiennic, które dalej oskrobują na budulec ... naliczyłam 4 takie kule, a ponieważ są łagodne, nie atakują, pozwalam im tam żyć ...


Jak co roku, jedna murarka znowu zajęła dziurkę w stole i złożyła tam jaja, to białe to ostatnie, zasklepione wejście z gliny ...na wiosnę wyfruną młode.


Bardzo obficie kwitnie krzew kiwi, dużo trzmieli urzęduje na kwiatkach, ale nic z tego nie bedzie, to samotny osobnik, do zapylenia potrzebne są okazy męski i żeński.
I jednego popołudnia mąż przywiózł mi wielką, białą kopertę, a w niej przesyłka od Mani z Manufaktury cudów ... anim się spodziewała ...


... wielkie, pojemne, cudnie zielone torbiszcze, wszystko się tam zmieści ...dziękuję Ci bardzo, Maniu!


Ależ się rozpisałam, ale chciałam Wam przekazać wszystkie wieści pogórzańskie.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję pięknie za odwiedziny, pozostawione słowa, wszystkiego dobrego, pa!



O, i jeszcze taki motyl pozwolił mi się sfotografować.




23 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mojego psa już nie ma obk mnie ...niestety..odszedł po 18 latach i ciężkiej chorobie. Na te "pogórzańskie" miło popatrzeć.Ślicznie na tym Waszym pogórzu, makowe polo mnie zachwyciło:)
Pozdrawiam

Rick Forrestal pisze...

Love all these images.
I get a feel for the beauty and solitude of where you live.

Anonimowy pisze...

oj...Pogórzu z małej mi się na pisało...

Aga Agra pisze...

przepiękne te zdjęcia i zazdroszczę takiego życia...

Mażena pisze...

Ale pięknie i jak sympatycznie pracowicie. Marzy mi się takie wino z czarnego bzu, mam odrobinkę nalewki z przed dwóch lat. Nie mam gdzie narwać czystych kwiatów.
Wczoraj mąż miał urodziny i z tej okazji pojechaliśmy do Jeruzala /filmowych Wilkowyj/ i spacerowaliśmy polami daleko od asfaltu..były chabry, kąkole i maki.Twoje pluszaki są niesamowite, mój kot tez bywa odważny, jak gołąb usiądzie na parapecie ucieka i miałczy. Tacy to bohaterowie :)
Torba imponująca - gratuluję!
Dorodnych upraw!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pięknie u Was. Mnie też czeka koszenie "górnej" działki. Znam ten ból wysokiej trawy i żyłkowej kosiarki. Jedyne wyjście brać na dwa razy najpierw w połowie a dopiero potem niżej. Sił życzę :-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

A motylek to pokłonnik osinowiec.

ankaskakanka pisze...

Pięknie napisałaś o swoim domku. Bardzo kochasz przyrodę i zwierzątka, dobra z Ciebie kobieta. Torba od Mani urocza, miłe są takie prezenty. Pozdrawiam

Pellegrina pisze...

Ach, ta czerwcowa bujność i zieloność. Rozbuchana i kipiąca. A jednak do ujarzmienia przez słabą płeć. Brawo Mario.
Zachęciłaś do permakultury, może jesienią przygotuję chociaż grządkę, bo u mnie słabo rosną nowalijki.

Pellegrina pisze...

Motyl przecudny i chyba rzadko spotykany. W tym roku u nas mało motyli i ważek

Magdalena pisze...

No i masz, znowu mnie Krzysiek wyprzedził. :))) Cóż, zresztą jest lepszy w oznaczaniu. :))) A ja w dodatku ostatnio nie mogę się pzobierać... Serdeczności :)

mania pisze...

Przyroda szaleje po porze deszczowej aż trudno usiedzieć w domu :) Czekam niecierpliwie na wiśnie, marzy mi się nalewka.
A dziś w Mikroklimacie była Formacja Opowieści Kameralnych, opowiadali o płycie :)
Dobrego tygodnia!

Klarka Mrozek pisze...

jesteś niesamowita, uwielbiam się do Ciebie uśmiechać

Unknown pisze...

Coś czuję, że skuszę się w przyszłym roku na grządki permakulturowe. Bo marnie coś nam warzywa w tym roku rosną.
Już się stęskniłam za Twoimi relacjami:-)))
A do zdjęcia zapozował Ci pokłonnik osinowiec. Motyl z rodziny rusałkowatych, który lata tylko przez jeden miesiąc w roku - czerwiec właśnie. Jako jeden z nielicznych ma tylko jedno pokolenie rocznie. To drugi pod względem wielkości polski motyl! Większy jest tylko niepylak apollo.
Uściski!
Asia

Iza pisze...

Piękne zdjęcia i okolica! :)

sukienka w kropki pisze...

Jak by mnie ktoś zapytał jak sobie wyobrażam życie w raju to bym powiedziała że właśnie tak...Dużo pracy na powietrzu, nieskażona przyroda i zwierzęta wokoło. Gratuluję Wam pięknej wycieczki do Rumunii i zapytuję jak się ma Gucio? Serdecznie pozdrawiam!

wkraj pisze...

Jak zawsze wpadłem, by dowiedzieć się , co tam u ciebie nowego. Podziwiam pracowitość i Twoją życzliwość do całego Świata. Rzadki to już przypadek takiego podejścia do życia.
Kibicuję i serdecznie pozdrawiam.

Inkwizycja pisze...

Ach, cudnie! Wszystko u Ciebie w rozkwicie ;) A Ty jak widać wróciłaś do pełni sił i formy;) Psiaki są wspaniałe i wzruszające, też mam dwójkę, więc wiem, jaka to frajda obserwować ich wzajemne relacje i przywiązanie.
Peramkultura też nas pociaga, jak już kupimy sobie ziemię, to planujemy z córcią takie właśnie uprawy. Na razie zawiozłam jej trochę roślinek do jeleniogórskiego ogródka, m.in. krzaczki kiwi - ale parkę, uprzedził mnie sprzedawca - córcia posadziła je w tunelu foliowym, jak myślisz, Marysiu, czy kiwi może rosnąć po prostu w ogrósku? czy nie przemarznie?
Ściskam czule;)

Ania z Siedliska pisze...

Zawsze i nieustająco podziwiam Twoją pracowitość. Masz przeciez dwa domy do "obrobienia" ! Bardzo fajnie opisałaś swoje psiaki. Daja tyle radości ! Żal mi ludzi, którzy nie chca miec zwierząt, bo tak bardzo dbaja o swoje mieszkania, o ich idealny wygląd. Nie wiedzą, ile tracą ! Ściskam Cię serdecznie !

Mona pisze...

Pięknie ogród wygląda,taki dziki zielnik jest chyba najpiękniejszy .Czytałam o słomie na grządkach tu i tam ,często stosuje się też ja przy truskawkach , wszyscy chwalą ,i podniesione grządki już dawno oglądałam na amerykańskich blogach , u nich to popularne . Plony Twoje będą pewnie udane ..tfu, tfu na urok !! Torbiszcze cudne, patrz żeby w nim osy domku nie zrobiły..he,he.Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Radziłbym jednak nie lekceważyć tych os. My też mieliśmy gniazdo w drewutni i też uważaliśmy je za nieszkodliwe do czasu aż jedna zupełnie niespodziewanie ugryzła mnie w rękę i to przez rękawicę ochronną. Potem przez ponad tydzień dłoń wyglądała jak balon... Żimą zlikwidowaliśmy to i kilka innych mniejszych gniazd, i teraz nie ma żadnych. Uważać trzeba zwłaszcza jesienią, bo wtedy brakuje im pokarmu i robią się agresywne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Duszo, to piękny wiek dla psa, miał dobre życie wśród przyjaciół; tylko szkoda, że tak szybko odchodzą nasze zwierzęta, pozostawiając żal, ale już następne czekają w kolejce do kochania, głaskania, zabaw ... pozdrawiam serdecznie.

Rick, dziękuję za słowa uznania, chociaż piękno natury wokół to nie nasza zasługa; pozdrawiam serdecznie.

Agato, życie jak życie, są troski, kłopoty, choroby, ale trzeba optymistycznie patrzeć na świat; pozdrawiam cieplutko.

Mażeno, też kiedyś robiłam nalewkę z czarnego bzu, i z kwiatu, i z owoców, obie jednakowo dobre; kąkole widziałaś?
nigdy nie widziałam w naturze; Amik jest przestraszony, miał trudne życie, o którym nie mam pojęcia, broni nas na zabój, nawet pogranicznika ostatnio potarmosił za spodnie; pozdrowienia ślę.

Krzyśku, jakoś powoli daję radę, piłuję tę kosę bez litości, ma u nas trudny żywot, siły na razie są; pozdrawiam.
Znasz się na motylach.

Aniu, to prawda, lubię przyrodę, i szanuję; serdeczności ślę.

Krystyno, temperatura i deszcze sprzyjają bujności, ale daję radę; grządki wzniesione są w porządku, i widziałam takie w Rumunii, w naturze, na terenach podgórskich, więc coś w tym jest; dzwoniła bratowa i mówiła, że u niej w miedzyrzędziach stoi woda, a moim grządkom już w tym czasie przydałby się deszcz; serdeczności.

Magdaleno, obydwoje znacie się na motylach, ptakach, owadach, a ja dopiero jak podpowiecie nazwę, wyszukuję wiadomości w internecie; i ja jestem zasmucona niespodziewaną śmiercią Kurki; pozdrawiam cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, na nalewki najlepsze wiśnie ciemne, szklanki nie mają koloru, chociaż równie aromatyczne; też słuchaliśmy Mikroklimatu, to nasz niedzielny rytuał, raniutko na mszę, na Kalwarię, a potem audycja; pozdrawiam serdecznie.

Klarko, uśmiechaj się jak najczęściej, pozdrawiam.

Asiu, polecam te grządki z własnego doświadczenia; i dzięki za wyczerpujące wiadomości o motylu, czyli miałam szczęście, że wpadł mi w obiektyw, i rzeczywiście był duży; serdeczności ślę.

Iza, a dziękować, dziękować, chociaż ja nie mam pojęcia o sztuce fotografowania, pstrykam, jak coś mi się podoba; bardzo pozdrawiam.

Sukienko, Gucio ostatnio nieuchwytny przez aparat fotograficzny, przemyka przez dom, na poddasze, tam zjada miskę; chyba nie przekonają się do siebie z Amikiem, chociaż zawsze krąży w pobliżu domu; serdeczności ślę.

Wkraju, a mnie jest bardzo miło, kiedy wpadasz z wizytą; pozdrawiam serdecznie.

Inkwizycjo, myślę, że można posadzić kiwi w ogródku, u nas są ostre zimy, a moje pnącze nie przemarzło ni razu, a poza tym owady muszą mieć chyba swobodny dostęp do zapylania, co w tunelu nie zawsze jest możliwe; grządki wzniesione polecam, jako że sama wypróbowałam, że to jest dobre dla ziemi; serdeczności ślę.

Aniu, to wszystko prawda, kiedyś pewnie zabraknie sił, a na razie jakoś daję radę, choć nie wszystko dopatrzone; tak, ważniejsze mieszkania, samochody, i chłód w sercu, a kręcący się z radości ogonek i wierne oczy, cóż może być bardziej radosnego?
serdeczności ślę.

Mona, przekonałam się do tych grządek, chociaż wywołały lekkie zdziwienie u sąsiedztwa, a jak zobaczą słomę w tym roku, to się dopiero zadziwią; pozdrawiam serdecznie.

Nie, nie lekceważę absolutnie os, i zachowuję się przy nich ostrożnie, tak żyjemy obok siebie już całe lata, zresztą na jesień opuszczają swoje gniazda, które przez zimę są już puste, a z wiosną dalej budują nowe, nigdy nie zamieszkują starej bani; czasami podoba im się belka na tarasie, albo tuż nad wejściem, obserwuję, jak chłodzą skrzydełkami gniazdo, jakoś nie atakowały nas, ale gdyby tak się stało, trzeba by gniazda zlikwidować, bo ja jestem uczulona; pozdrawiam serdecznie, ...... / a w miejsce tych kropek chciałabym wpisać jakieś imię/.