To było zawsze wielkie wydarzenie, kiedy kino objazdowe przyjeżdżało do naszej wsi, stara rozklekotana nyska, wypełniona sprzętem do wyświetlania filmów.
W starym budynku, gdzie mieściła się świetlica wiejska, na jednej ścianie rozwieszano ekran, spory kawał brudnawego płótna, a z drugiej, gdzie była maleńka scena ustawiano projektor ...
...a z samochodu wyładowywano jakieś wielkie, czarne skrzynie, które okazywały się być pewnie głośnikami, w innych zapakowany był projektor i taśmy z filmami.
Do południa wyruszała na seans cała nasza niewielka szkoła, ależ to było święto!
Głośniki ryczały na całą wieś, w sercu radosne oczekiwanie ... do kieszeni mama dawała parę groszy na bilet, które sprzedawał człowiek z okienka samochodu, a drugi wpuszczał do środka sali, przedzierając każdy papierek. W małej salce duszno było jak w psiarni, tyle stłoczonych dzieci, rumieńce na twarzy ... czekamy ... gasło światło i zaczynał terkotać projektor ... w smudze światła, rzucanej na ekran migotał kurz ...
Bardzo przeżywałam każdy wyświetlany film, zawsze siadałam jak najbliżej ekranu, w kucki, z głośników dudniło mi prosto w uszy, a oczy nie nadążały za migającymi scenami ... kiedy wracałam do domu, zawsze bolała mnie głowa, mama mówiła, że już więcej nie puści mnie do kina, ale za jakiś czas zapominała ... Czasami taśma zacinała się, urywała ... zapalało sie światło, my grzecznie czekaliśmy, unosił się jakiś octowy zapach przy jej sklejaniu i za chwilę machina znowu ruszała. A gdzieżby ktoś protestował, albo wychodził, albo rzucał jakieś uwagi ... czekaliśmy przecież długo od ostatniego filmu ...
Jak zaczarowani oglądaliśmy poszczególne części "Czterech pancernych i psa", o matko! każda dziewczyna chciała wyglądać jak Marusia, która miała dłuższe włosy, rozczesywała je nad czołem, reszta lekko podtapirowana i związana na karku, albo w warkocz ... a Janek? miłość od pierwszego wejrzenia, na miarę naszych małoletnich uczuć ... po zakończeniu wychodziliśmy z dusznej świetlicy, mrużąc oczy od dziennego światła, słońca, z żalem, że już się skończyło, i znowu tyle trzeba czekać, aż do nas przyjadą.
Starsze dziewczyny popatrywały w czasie przerw na pracowników kina objazdowego, zwłaszcza jeśli to był młody chłopak, a zwłaszcza z dłuższymi włosami ... wszak ktoś nowy pojawił się we wsi ... a oni chyba byli przyzwyczajeni do wbudzania zainteresowania wśród nastoletnich dziewczyn ...
Całe popołudnie rycząca muzyka z głośników nie dawała mieszkańcom zapomnieć, że trzeba przyjść na wieczorny seans ... zresztą każdy ruszał chętnie, a wyświetlali różne filmy, przeważnie produkcje lat 60-tych ... raz był horror "Kobieta-wąż", no to wszyscy straszyli się nawzajem, kiedy ciemną drogą wiejską wracali do domu. Mama moja długo wspominała "Faraona", "Krzyżaków", a siostra na torbie szkolnej nosiła napis "Zelnik", długo nie mogłam pojąć, co on znaczy, a to młody Jerzy Zelnik opanował jej myśli ... ciekawe, czy pamięta ...
Mój brat zawsze kręcił się przy takich okazjach, a ci panowie z kina objazdowego polubili go, nawet potrafił obsługiwać projektor, czasami przewijał taśmy ... przynosił potem do domu ich niepotrzebne kawałki, jakieś afisze filmowe, spalone lampy ...
Składał sobie swoje skarby w szufladzie od stołu, a miał tam wielki porządek ... cichcem zaglądałam do tej szuflady, oglądałam twarze aktorów na urywkach taśm, rozkładałam plakaty ... zawsze poznał, kiedy grzebałam w jego rzeczach ...
Właściwie to nie potrafię powiedzieć, kiedy skończyła się era kina objazdowego, pewnie kiedy prawie w każdym domu zawitał odbiornik telewizyjny ... po podstawówce wyjechałam do szkoły z internatem, w mieście były prawdziwe sale kinowe z miękkimi fotelami, seansów do wyboru, filmy przeróżne ... ale z wielkim sentymentem wspominam małą świetlicę wiejską, z maleńką sceną, gdzie brałam udział w różnych przedstawieniach ... z pchłami w szparach podłogi, zimą para szła z ust ... teraz jest nowa świetlica, pewnie pusta ... po starej nie został ślad, jawi mi czasami w snach o mojej rodzinnej wsi ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego życzę, pa!
20 komentarzy:
Jakie ciepłe wspomnienie z dzieciństwa :) I jakie różne dzieciństwo od mojego - ale tylko w kwestii dostępności do kina - bo miłość do "pancernych" taka sama. Odgrywaliśmy sceny z filmu na podwórku i w piwnicach naszej przedwojennej warszawskiej kamienicy "Zimowe Leże" na Żoliborzu. Większość z nas dzieciaków na przełomie przedszkola i podstawówki (!) wiedzieliśmy o Powstaniu Warszawski" i bardzo nas nurtowało, dlaczego załoga Rudego została ranna a czołg rozbity właśnie wtedy gdy już dotarli do Warszawy - do naszej Warszawy. Pamiętam, że wtedy zapytałam o to swoją Babiśkę - i pierwszy raz usłyszałam powiedzenie : im mniej wiesz, tym lepiej spisz. I cokolwiek ktokolwiek mówi teraz (i wtedy) o tym filmie miał wiele pozytywnych przesłań - też patriotycznych. Szkoda że dziś nie robi się już takich seriali dla dzieci, jak Pancerni, czy Wakacje z duchami, czy Do przerwy zero jeden, czy Pan samochodzik, czy Stawiam na Tolka Banana. Ja wspominam też Ekran z Bratkiem i mój ukochany poniedziałkowy Zwierzyniec. Dzięki Mario za uruchomienie pozytywnych wspomnień. Serdeczności, B
Piękne wspomnienie z dzieciństwa Marysiu. Tak to opisałaś, że czułam jakbym była w tej wiejskiej świetlicy i patrzyła z zapartym tchem na Marusie i Janka. Nawet zapachy pamiętasz...Zresztą, co sie dziwię, ja też wyraźnie pamietam zapachy z dzieciństwa.Bo wtedy wszystko było wyrazistsze i wszystko zadziwiało i zachwycało. dzisiaj człowiek jakis taki przytłumiony a jego percepcja otumaniona przez natłok bodźców z wielkiego świata.A moje dzieciństwo miejskie, w zielonej dzielnicy robotniczej z małym kinem, do którego chodziło sie na poranki, na czeskie i rosyjskie filmy dla dzieci, na westerny. Potem sie kino spaliło i już nigdy go nie odbudowano.
Pozdrowienia zasyłam kochana i podziękowania za zanstrojowe wspomnienie!:-))
Cudny, wzruszający post!
W czekaniu na coś jest magia. Nie wyobrażam sobie dzieciństwa, bez tych emocji - czekania i spełnienia.
Dzisiejsze dzieci niedługo nie będą wiedziały co to znaczy pragnąć czegoś ....
A znasz Marysiu "Historię kina w Popielawach", J.J. Kolskiego?
Wiem, ze było kino objazdowe ale moje wspomnienia biegną do kina i poranków oglądanych na twardych siedzeniach. Zresztą wizyta w kinie była zawsze dużym przeżyciem. Taśma rwała się także w kinach stacjonarnych, zresztą filmy były w takich metalowych krążkach..t ten magiczny strumień światła pełen migoczących drobinek..
Pamiętam te czasy i kino. Często gdy wyjeżdżałam na kolonie na wieś chodziłam do takiego kina...
Piękne wspomnienia, tak ciepło o nich napisałaś. Bez wspomnień nasze życie było by dużo uboższe:-)
Myślę, że taka forma kina może wrócić:) Te wielkie kompleksy kinowe sa wygodne, ale zupełnie bez klimatu.
Pamiętam i ja te czasy wprawdzie nie w moim miasteczku ale na wyjazdach w Bieszczady. Te same klimaty, zapachy, cierpliwość, emocje ....
A jakie wspaniałe filmy wtedy były !!!
Przeczytałam jednym tchem- wspaniałe to były czasu- ten entuzjazm !!!
Jakież inne są Twoje wspomnienia od moich.
Byłam na spotkaniu z Romanem Wilhelmim, Franciszkiem Pieczką i ' Rudym '.
Bezcenne, bezcenne te nasze wspomnienia Marysiu i myślimy o nich z sentymentem, ze łza w oku.
Dzisiaj mało co już tak cieszy.., a szkoda. Wtedy były to okazje do spotkań w większym gronie.
Ja takiego kina nie pamiętam, pamiętam tylko, moich sąsiadów 'na telewizji' u nas takie to były czasy- nie każdy miał telewizor..
Pozdrawiam Cię serdecznie
i wiesz co... nie było komputerów i innych udogodnień a dzieciaki zawsze były szczęśliwe... nie to co teraz...
prawdę powiedziawszy nie byłam w takim kinie... a szkoda
piękne wspomnienia. Mi z racji wieku niestety nieznane jest oczekiwanie na kino objazdowe. Nie mniej jednak uwielbiam wracać do opowiadania Jerzego Janickiego o tym samym tytule jak i do wielu innych. Uściski
Marysiu, ale masz piękne wspomnienia. To oczekiwanie i wyjątkowy moment jak już pojawiło się obwoźne kino. My chcemy u siebie trochę właśnie na wzór takiego kina, robić w stodole seanse filmowe. Mam nadzieję, że plan się uda i chociaż ciut poczujemy klimat, o którym piszesz!
Pozdrawiam mocno!
Toczka w toczke, tak samo to odbywalo sie w mojej wiosce, w swietlicy szkolnej, jakie to bylo przezycie...swietnie to opisalas Marysiu...
Kawał pięknej historii opowiedziałaś, ach jak sentymentalnie mi się zrobiło na duszy.I mój ulubiony serial z dzieciństwa :) Pozdrawiam serdecznie :)
Kilka dni temu zbierałam maliny w miejscu dawnej polany, gdzie jako dzieci mieliśmy ogniska w czasie kolonii, przypomniałam sobie wówczas i kino objazdowe, oglądaliśmy baśń "Ośla Skórka".
Do mojej szkoły też przyjeżdżało takie objazdowe kino. Pamiętam, że w jednym miejscu na korytarzu było takie miejsce bez okien i tam na ścianie wyświetlane były filmy. Siedzieliśmy oczywiście na podłodze, a film który pamiętam to było " O dwóch takich..."
Pozdrawiam serdecznie.
Cudne wspomnienia. Ciekawe co będzie wspominać dzisiejsza młodzież, pewnie jak przechodzili kolejne etapy w grze... pozdrawiam
Beata, na Ekran z bratkiem goniliśmy do tej świetlicy na skrzydłach, bo to był jedyny telewizor we wsi, śnieżył, buczał, ale z zapartym tchem oglądaliśmy wszystko; czy ja wiem, czy zainteresowałoby coś dzieci? szybko nudzą się, pewnie lepsze gry komputerowe, a my nawet na Jacka i Agatkę czekaliśmy; serdeczności ślę.
Olu, zazdrościłam dzieciom z miasta, że mają wakacje, na kolonie jeżdżą, a my ciągle na tej naszej wsi, co najwyżej wyjazd do pobliskiego miasteczka na targ czy do kościoła; pozdrawiam.
Magda, z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy dzieciństwa, tęskniłam za jakąś odmianą, czasami pytałam mamę, dlaczego nie przeprowadzimy się gdzieś, bo przecież "ci z pegieeru często się przeprowadzają"; chyba nie oglądałam Kina w Popielawach, czas nadrobić, bo lubię filmy Kolskiego; pozdrawiam serdecznie.
Mażena, w mieście dzieci miały trochę inne dzieciństwo, ale jak czytam różne wspomnienia, to chętnie wracają do wakacji spędzonych u dziadków na wsi; pozdrawiam serdecznie.
Agata, z łezką w oku wspomina się te czasy, prawda? pozdrawiam.
Wkraju, oj, często nachodzą mnie takie wspomnienia, beztroskie lata dzieciństwa, choć bardzo pracowite, jak to na wsi; pozdrawiam.
T.Milady, prawdę mówiąc, nie byłam jeszcze w takim kompleksie kinowym; może to tylko wspomnienia nadają kinom objazdowym takiej barwy, rzeczywistość odbierana oczami dziecka zawsze jest barwniejsza; pozdrawiam.
Krystynko, to prawda, z drżeniem dziecięcego serca czekało się na każdy film, z wielkimi emocjami przeżywałam akcję na białym płótnie, pewnie dlatego bolała mnie potem głowa; serdeczności ślę.
Zofijanno, kiedy u naszego, majętniejszego sąsiada pojawił się telewizor, cała okolica waliła na Hansa Klossa, czasami gospodyni była zła, bo nanieśli błota z butami, trzeba było sprzątać po ludziach; czy dziś oczekujemy na coś z takim utęsknieniem? i ja pozdrawiam.
Joanno, dzieci spędzały czas na powietrzu, były wybiegane, szczupłe, a dziś komputer i słodkości, co widać coraz bardziej po dzieciach; pozdrawiam serdecznie.
Polanko, i ja chętnie wracam do książki Janickiego Nieludzki Doktor, o innych Bieszczadach, troszkę pamiętam takie; pozdrowienia ślę.
Babo, ten pomysł może chwycić, a i mieszkańcy będą mieć nową okazję do spotkania się, bo ludzie coraz bardziej sobie obcy, nawet na wsi; i ja pozdrawiam.
Grażyno, chętnie wracamy do wspomnień z czasów dzieciństwa, one wręcz rozrzewniają; pozdrawiam serdecznie.
A.Garden, chętnie wracam do Czterech pancernych, chociaż teraz dają w kółko, aż do znudzenia; trzeba będzie odczekać trochę i ... znów wrócić; pozdrawiam.
Ruda, tak, na baśnie czekałam szczególnie, one rozpalały moją wyobraźnię, oprócz tego zaczytywałam się w nich, wyłączając się zupełnie na zewnętrzny świat; pozdrowienia ślę.
Anula, ileż te wspomnienia niosą ze sobą tęsknoty, przynajmniej dla mnie; może dlatego, że człowiek przeżył już swoje, i dzieciństwo jawi się jako coś pięknego, najpiękniejszego; i ja pozdrawiam.
Kasiku, pewnie tak, cierpimy na nadmiar dóbr wszelakich, dzieci mają do wyboru przeróżne ciekawostki, i zobacz, nawet albumu ze zdjęciami nie można pooglądać, bo zdjęcia na jakichś dyskach, kartach pamięci albo na płytach; pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz