Nie nawykłam grzebać w cudzych życiorysach, ale przy okazji przeglądania Płomyka rocznik 1925, zastanowiłam się nad podpisem pod fotografią znanej poetki ...
... Ewa Szelburg-Ostrowska, a właściwie Irena Ewa. Dlaczego Ostrowska a nie Zarembina? Poszperałam w necie i znalazłam opracowanie na stronie Mapa Kultury i wpis Bożeny Ciesielskiej:
W 1926 roku pewien seminarzysta nie zdał matury z języka polskiego. W akcie rozpaczy strzelił do początkującego polonisty Józefa Zaremby, ciężko go raniąc. Poturbowanym nauczycielem zajęła się Ewa Szelburg.
... a także recenzję książki Anny Marchewka "Ślady nieobecności" ...
...Zaremba przyjął na siebie strzał przeznaczony dla Ostrowskiego. Polonista zasłonił dyrektora własną piersią przed rozżalonym uczniem, któremu Ostrowski nie dał promocji. Nie przewidział, że jego żona zakocha się pielęgnując rannego po strzelaninie.
Gdzieś tam pośrodku leży prawda.
Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach!
Pozostając w klimatach tamtych czasów pokazuję zdjęcie Buni, babki męża z czasów panieńskich, w Zaleszczykach, za nimi Dniestr ... elegantki w kapeluszach ...
... siostra Buni siedzi, na kolanach trzyma srebrną torebeczkę, która jest teraz w moim posiadaniu ...
Zdjęcie torebeczki robione dzisiaj, na kamieniu porośniętym mchem ... śniegu ani na lekarstwo ...
Jeszcze zachowana wyprawa ślubna, pojedyncze sztuki ... pocerowane, sprane, wszak mają ze sto lat ...
Kasiu Agnieszko, dziękuję za link http://www.wrozka.com.pl/component/content/article?id=4394
Zajrzyjcie tam, proszę.
20 komentarzy:
Ta torebka to istne cacko. Piękna jest. Myślę, ze w tamtych czasach, pomimo większego szacunku do związków, wiele się działo. Dobrze, ze zachowują się takie dokumenty.
Ach, Mario, jaką mi przyjemność zrobiłaś wielką tym wpisem i tymi fotografiami.
Panie Elegantki a za nimi Dniestr... cudne. Torebeczka taka urocza a to że bielizna stołowa taka kruchutka, to normalne - takie już są stuletnie staruszki. Wymagają delikatnego traktowania, po prostu z miłością. Jakie to szczęście, że się uchowały te okruchy historii minionej.
I o Ewie Sz-Z nie widziałam.Romantyczne prawdziwie :)
Uściśnień krocie załączam i uśmiechy serdeczne posyłam, Beata
Co za historia, nigdy o niej nie slyszalam, material na melodramat. A torebeczka urocza, uwielbiam takie pamiatki i jeszcze z dolaczonym zdjeciem...miodzio:) Pozdrawiam:)
Dzień dobry
Pozwolę sobie dodać link do artykułu o Ewie Szelburg-Zarembinie. Piękna, ciekawa i dramatyczna historia nie tylko początków jej znajomości z drugim mężem... (proszę nie sugerować się tytułem czasopisma, w którym została opublikowana:). Kiedyś oprowadzałam trochę wycieczki po Warszawie i zdarzało mi się tę historię przytaczać... Zawsze ze ściśniętym gardłem... Pozdrawiam http://www.wrozka.com.pl/component/content/article?id=4394
Ale masz cudeńka...
A historia Ewy w sam raz na Walentynki.
Od dzieciństwa pielęgnuję książkę " Przez różową szybkę".
Skarby! ile rąk...
Niesamowite...i piękne!
Ile po nas przekażemy następnym, jakie rzeczy zachowają po nas. Przy tylu zdjęciach cyfrowych jakie przetrwają...
Czytałem już kiedyż o Zarembinie, a nawet pisałem w pierwszej wersji swojego bloga przed 13 laty. Wtedy to czytałem książki pani Ewy swoim dorosłym dziś synom ;-) Ale w ramach reminiscencji wrzuciłem ten stary tekst na obecną wersję bloga klik Pozdrawiam :-)
Ciekawa historia na film :) Torebeczka prawdziwy skarb. Pozdrawiam
Ciekawa historia. Znam jej twórczość dla dzieci, bo wychowana jestem na jej bajkach, baśniach.
A torebka piękna. Dzisiejsze za dziesiątki tysięcy złotych nie umywają się do takich cacuszek :)
Miłośc, jak widać, napada na człowieka w najmniej spodziewanych okolicznościach! Piekna historia z domieszką tragedii i komedii zarazem. Takie własnie sa najwspanialesze, najdłużej zatrzymujące uwagę.Torebka cudna! Skarb rodzinny!
A na Pogórzu znowu snieg i zimno!Drogi sliskie, bo zamarzło to, co wczoraj odtajało. Niebo szarobure. Chyba popada wiecej.Trzeba przygotować sie na druga odsłonę zimy.
Całusy Marysiu!:-))
Odkrywanie historii jest trochę jak poszukiwanie skarbów. Ten dreszczyk emocji, ta adrenalina...
To wspaniałe, że masz po swojej Babci takie pamiątki. Torebeczka nadal mogłaby "pójść" na bal, a pościel...no wiesz, mam słabość:-)))
Uściski
Asia
I ja też, jak większość niestety, znałam ją tylko z dziecięcych wierszyków. Ale dwa lata temu, zimową porą czytałam "Dzienniki" Dąbrowskiej. I jakże potem inaczej czytałam jej "Noce i dnie" !!!
Jaka misterna dłubajka, ile w niej czułości, nadziei, marzeń i wzruszeń.
Marysiu, dziękuję za te informacje :) Panią Ewę bardzo lubiłam i lubię czytać. Torebeczka jest zjawiskowa - cudeńko:)
Jeśli tylko masz ochotę zapraszam w Beskid Sądecki - u mnie śniegu od groma !!
buziaki :**
Piękna, romantyczna historia. I śliczna rodzinna pamiątka (też przechowuję fragmenty ślubnej wyprawy obu moich babć- i tej z wyszytymi inicjałami GS i tej z KC)
Takie rodzinne pamiątki są jak największy skarb. Ileż tajemnic skrywają stare fotografie, czy np. taka torebka.
Pozdrawiam.
Piękne rodzinne skarby.
A Twórczość tej poetki znam jeszcze ze szkoły podstawowej - "Idzie niebo ciemną nocą" pamiętam do dziś :)
Takie historie uświadamiają nam, a szczególnie naszym dzieciom, że i dawniej ludzie mieli w żyłach krew nie wodę :-))). Wszystko już było, rzekł Ben Akiba... Torebka jest śliczna, a te hafty stuletnie...Zawsze podziwiam zręczne ręce i morze cierpliwości naszych babek i prababek. Uściski !
Aniu, o tak, to bardzo misterna robota; a życie niosło ze sobą przeróżne zawirowania, od zamierzchłych czasów, mimo ostrych zakazów, nakazów czy co tam jeszcze; pozdrawiam.
Beata, to moja bardzo cenna pamiątka, a te delikatne, misterne hafty ... pewnie schowam je w ramkach za szkłem, żeby jeszcze trochę przetrwały; Bunia uczyła na Kresach przed wojną, jeszcze jako panienka, z rozrzewnieniem wspominała tamte czasy, piękne tereny, ludzi; pozdrowienia ślę.
Kamillo, żałuję, że tak mało pamiątek pozostało, inne znam tylko z opowieści, a zestaw meblowy z saloniku jeszcze pamiętam, został wymieniony na nowoczesne, szkoda; pozdrawiam.
Kasiu Agnieszko, stokrotnie dziękuję Ci za ten link, on otwiera oczy na pewne sprawy, zupełnie nieznane, i teraz wydaje mi się, że zbyt jednostronnie i wybiórczo potraktowałam ten epizod z życia pani Ewy, ale moim usprawiedliwieniem może być tylko zupełna nieznajomość życiorysu, aż mi wstyd! dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie.
Basiu, właściwie to poznaliśmy twórczość pani Ewy ze strony wierszyków dla dzieci, i jeszcze portret na ścianie klasy z podstawówki; po przeczytaniu linka podanego przez Kasię Agnieszkę mam w sercu żal; serdeczności ślę.
Mażeno, wszystko to ręczna robota, ile ściegów położonych, ile oczu wypatrzonych; kiedyś zajmowały się tym siostry zakonne, chociaż Bunia też pozostawiła po sobie sporo własnoręcznych wyszywanek; coś mi się wydaje, że zdjęcia pozostaną tylko te w albumach, bo komu będzie chciało przeglądać płyty albo inne nośniki; pozdrawiam Cię.
Staszek, to Ty jesteś stary weteran blogowy, taki staż! wszyscy czytaliśmy wiersze pani Ewy naszym dzieciom, z tej strony poznaliśmy Ją najbardziej; pozdrawiam serdecznie.
A.Garden, torebeczka robiona jest jak kolczuga rycerza, srebrna łuska mocowana do takiejż siateczki; pozdrawiam.
Tupajo, wydaje mi się, że to ręczna robota jakiegoś złotnika, misterne zapięcie, łańcuszek, naprawdę cacuszko; dzięki temu wpisowi poznałam życie pani Ewy, oj! nie było usłane różami; pozdrawiam.
Olu, jeśli znajdziesz chwilkę, przeczytaj link, podany wyżej przez Kasię Agnieszkę, życie niesie ze sobą niesłychane zwroty, zdarzenia, a już jak przetoczy się wojna ... pani Ewa przeżyła obie; jest bardzo ślisko, zsuwamy się autem z góry jak na saniach, żeby tylko zdążyć wyhamować przed wjazdem na obejście; serdeczności ślę.
Asiu, odkryłam tę historię z życiorysu pani Ewy bardzo wybiórczo, bo potem, czytając o jej całym życiu, zrobiło mi się wstyd, że tylko tak wybiórczo; dla innych to bezwartościowe szmatki, dla nas nieocenione pamiątki, nawet, jeśli bardzo zniszczone; pozdrowienia ślę.
Krystyno, no właśnie, życie pisze tak różne i przewrotne scenariusze; to są dłubajki tak pracochłonne, że nie wyobrażam sobie skompletowania całej bielizny pościelowej czy stołowej, ileż to czasu i pracy wymaga; serdeczności ślę.
Witaj, Artambrozjo, zdarzyło nam się latem przejeżdżać przez Twoje okolice, przepiękne są; u nas śniegu ździebko dosypało, dla przypomnienia o zimie; drobiazgi po babci stanowią cenną pamiątkę, cieszę się nimi; pozdrawiam serdecznie.
Ruda, zwłaszcza inicjały są cenne, prawda? one przypominają, do kogo należały i czyje ręce dotykały kiedyś tych rzeczy; inaczej spojrzałam na ten romantyczny epizod, kiedy przeczytałam link od Kasi Agnieszki; pozdrawiam.
Wkraju, nasłuchałam się sporo historii rodzinnych, zwłaszcza o udziałach tej torebeczki w balach przedwojennych, bo mąż tej siedzącej kobiety był oficerem, i miał ordynansa; pozdrawiam.
Marchevko, powiem szczerze, że kiedyś nie zwracałam uwagi historie rodzinne, z jednej strony wpadały do ucha, drugą wypadały, a teraz żałuję, że choć trochę ich nie spisałam; pozdrawiam.
Aniu, nie może być inaczej:-) cieszą mnie te drobiazgi bardzo, jakbym sięgała do innego świata; kiedyś nie było ogłupiającej tv, kobiety miały czas, teraz wszystko pędzi do przodu, jak zwariowane, czasami zastanawiam się, czy nie przypadkiem ku zagładzie; serdeczności ślę.
Prześlij komentarz