wtorek, 21 kwietnia 2015

Czas szachownic i kokoryczy ...

Tradycją już się stało, że o tej porze odwiedzamy rezerwat szachownicy kostkowatej w Krównikach pod Przemyślem ... od kiedy odnaleźliśmy to miejsce, ale dopiero po wskazówkach przemyskich przewodników.
W tym roku sporo przestrzeni pozostało niewykoszonych, zarośniętych trzciną ... nie wiem, może taka jest potrzeba ochrony ...
Zostawiam Was ze zdjęciami tych oryginalnych, nieco egzotycznych bylin z rodziny liliowatych ... i łanów kokoryczy w dębowym zagajniku Pogórza ...








Niestety, nie odnalazłam w tym roku albinosika, o białych płatkach ... być może skrył się gdzieś w gęstwinie trzcin ...
I kokorycze ...





Tu jeszcze nasz podwórkowy, skromny pierwiosnek ... też całe łany ... ręka ogrodnika nie stworzy tak przepysznych kobierców ...

 

Kiedy wyjeżdżamy na Pogórze, Gutek wyczuwa, że nie ma już zagrożenia ze strony Amika i udomawia się na całego. Wykłada się na kanapie, leży na krzesełku na tarasie, albo przynosi zdobycze do domu, które upolował na podwórzu. Tak, poluje dziad na ptaki, o czym świadczą rozsypane piórka.
Przylatywała do ogrodu śliczna sierpówka, zbierała drobne gałązki i nosiła do budowanego gniazda ... przyjeżdżamy w niedzielę do domu, a Agnieszka mówi, że przyniósł Gutek takiego popielatego ptaka i złożył truchełko w sypialni pod oknem. Zrobiło mi się niewypowiedzianie żal tego gołąbka, a do Gutka poczułam po raz kolejny złość, i rozterkę, po co przygarniałam tego podrzutka?
Wyleguje się ten pasibrzuch przez cały dzień w piernatach, czyści michy za dwoje, raczy na godzinkę wyjść wieczorem z domu, do tego ptaki marnuje. Próżniaczysko i tyle.
A dziś rano, patrzę, przyleciała sierpóweczka do ogrodu, dalej zbiera pilnie gałązki ... więc to nie ona znalazła koniec w pysku Gutka, tylko jakiś inny ptak ... ale innej ptaszki też szkoda ...
Obroże z dzwonkiem ma tylko dzień-dwa,  potem udaje mu się zdjąć gdzieś w gałęziach krzewów, cierpliwie zaczepiając o wystające konary ... nie raz odnajdywaliśmy je przy okazji jakichś robót.
I co mam z nim począć? ... lubię go, martwię się, kiedy długo nie wraca, jest przymilny, domaga się głaskania ... tylko ten instynkt łowczego ... przecież nie jest głodny.


Pozdrawiam Was, pa!

16 komentarzy:

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Kwiaty niesamowite, piękne łany.
Co do kota, to wiem co czujesz. Wiedźma co prawda ptaków raczej nie przynosi, ale myszy w dużej ilości i morduje je na parapecie, bo nie chcemy jej z pół żywymi wpuszczać do domu. Czasem jak mysz jest w dobrym stanie to udaje nam się jej ją zabrać i wypuścić, nie raz jednak widzieliśmy jak męczy zdobycz i to był straszny widok. Ptaka też kiedyś żywego przyniosła, ale udało mi się jej go odebrać i zabrać do ośrodka zajmującego się dzikimi ptakami, na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Pozdrawiam ciepło!

wkraj pisze...

Pięknie tam, kwieciste łąki wręcz zapraszają na spacer.
Pozdrawiam.

mania pisze...

Szachownice opalały się przez sitko :) U nas wczoraj deszcz ze śniegiem a na Pogórzu wiosna w pełni.
Pozdrawiam serdecznie

Aga Agra pisze...

Piękne te zdjęcia. Ptaszków szkoda, ale koty maja instynkt nic na to nie można poradzić. Tak świat został stworzony i tak trwa...

Tupaja pisze...

Nigdy nie widziałam szachownic w naturze; pięknie wyglądają./ U nas kokorycze już przekwitają...
Moje koty zawsze dostają wciry za ptaki i żaby. Nie ma zmiłuj...!;)

Barbara G pisze...

też nie widziałam szachownic w naturze..., piękne kwiaty

Pellegrina pisze...

Przecudne te szachownice, masz szczęście, że je widziałaś na żywo, nam muszą wystarczyć zdjęcia Twoje prześliczne. Tyle cudeniek w jednym miejscu!I kokoryczy całe łany i pierwiosnków dywany.
A ptaszków szkoda i Gutek niewinny.

Bozena pisze...

Kocia natura niestety jest naturą drapieżnika i choćby był jak najbardziej udomowiony, gdy zobaczy śpiewające mięsko, to zew krwi zwycięża. Nic na to nie poradzisz. Obróżka jest przydatna na krótko.
Nasze kocice zawsze w darze przynosiły myszki i ptaszki, układając je w rządku pod drzwiami, a ile przy tym robiły hałasu! Warczały, prychały! Chwaliły się zdobyczą, mimo iż zawsze karciliśmy je za ptasie ofiary. :)

Olga Jawor pisze...

Z zachwytem patrzę na Twoje zdjęcia szachownic. Nigdy na zywo ich nie widziałam. Kokoryczy i u nas duzo. Las codziennie pokazuje cos nowego.A na łakach trawy wszelakiej już wbród.A drzewa owocowe zaraz rozpoczną kwitnienie. I niebo jakby letnie od rana.Najpiekniejszy zaczyna sie czas. Wyczekane ciepło i barwy miłe dla duszy.Trzeba mieć tylko siłe i czas by to wszystko dostrzec, zachwycić się.
Pozdrawiam serdecznei Marysiu!:-)

Beata Bartoszewicz pisze...

Piękne lampiony w stylu secesji powstałyby gdyby jakiś mistrz zechciał te przecudne kwiaty wziąć jako wzór do naśladowania. Znowu zobaczyłam coś pierwsze raz w życiu dzięki Tobie Mario, dziękuję :)

Nie znam się na kotach, ale chyba z instynktem nie wygrasz. Dzwonkami trzeba go obwieszać mimo wszystko.

Uśmiechy i dobrą energię ślę do Ciebie Miła :)

BasiaW pisze...

Dobrze, że nam pokazałaś te cuda. U nas takich nie znajdziesz...

Iza pisze...

Przepiękne te łany kwiatów... Niech żyje Natura!

jolanda pisze...

O Jezuśku jak pięknie.
Buziaki
PS. Wspaniałe zdjęcia Marysiu.

t pisze...

Piękne i przyznam szczerze, całkowicie nie znane mi kwiaty. Dużo się jeszcze muszę o przyrodzie nauczyć ;)
Wiosna to bardzo przyjemna pora roku. Wszystko rodzi się na nowo, i czuć w powietrzu taką niesamowitą świeżość. Wczoraj wieczorem byłem na spacerze na warszawskich łąkach (gdzie jeszcze nie powstały kolejne bloki) jednak żadnych kwiatów nie było.
Był za to piękny widok na księżyc, który wczoraj niesamowicie uśmiechał się w moją stronę.
Pozdrawiam.

Dorota pisze...

Bajkowy las! Mam ten sam problem z kotami ... serce sie kraje

Ania pisze...

Wspaniałe szachownice, a łany tych kwitnących kwiatów zapierają dech w piersiach. Marysiu, koty to mysliwi, niestety. Moja dystyngowana i zwykle powolna Dusia zamienia się w ogrodzie w torpedę i juz dopadła szczygła, ziębę i rudzika. Mazurki są zbyt sprytne, by wpaść w jej łapy. Jaszczurki tez nie maja łatwego żywota - są łatwym celem i dla niej i dla Mieszka.