niedziela, 26 marca 2017

Ciemierniki czerwonawe na Gazdoranie ...

Po dniach zgniłej pluchy sobotni poranek przywitał nas skrzącym się mrozem, a że dopiero zaczynało świtać, przy porannej kawie w mojej głowie przemknęła jak błyskawica myśl: Może by tak gdzieś pojechać? Wolno rzucone pytanie trafiła na podatny grunt u drugiej połowy, więc zeskrobaliśmy szron z szyby auta, kanapki i herbatka do koszyka i już mknęliśmy na południe, w nasze ulubione Bukovske Vrchy, po drugiej stronie Bieszczadu. Od kilku lat kusiła mnie ta pora, i nasze Bieszczady, poniżej Cisnej, gdzieś tak okolice Małego Jasła, Worwosoki, Hyrlatej i dalej w kierunku granicy, od Roztok Górnych do Okrąglika.
Tam gdzieś mają swoje stanowiska ciemierniki czerwonawe. Ale czy my je znajdziemy? przecież nie wiemy, gdzie dokładnie i niezbyt licznie występują ... może pewniejsza będzie druga strona gór?
W pamięci pozostał mi jeszcze ten wpis pogórzańskiego miłośnika, a my przecież już tam byliśmy zeszłego roku, to może zobaczę wreszcie ciemierniki w naturze:-)
W przygranicznych słowackich miejscowościach sobotni bezruch, tylko ludność romska wykazuje jakąś aktywność, pełno ich na ulicach, pod marketami, lokalnymi sklepikami wysiadują całe rodziny, im dalej w góry, to i ich nawet nie widać. Pobocza drogi intensywnie niebieskie od kwitnących cebulic i przylaszczek.
Przed ogromnym zbiornikiem wodnym Starina jeszcze skręcamy w lewo do wsi Jalova, gdzie na wzgórzu znajduje się zabytkowa drewniana greckokatolicka cerkiewka św. Jura ...


Pachnie starym impregnowanym drewnem, jak to zawsze w takich obiektach, jest zamknięta, na karteczce podany numer, pod który można zadzwonić o klucz. Nie mamy na to czasu, jedziemy dalej, zaglądając jeszcze do Panteonu Beskidzkiego ...


Myślałam, że może jakieś osobliwości skalne, okazy kamieni ... to tabliczki z ważnymi ludźmi dla tej ziemi na przestrzeni wieków, rozbójnicy, duchowni, chłopi czy żołnierze. Odczytuję nazwy znanych mi miejscowości, które pozostały ciągle te same, tylko państwowość zmieniała się jak w kalejdoskopie. Już widać zbiornik wodny, dziś woda zielona i nieruchoma, może tak po zimie, może światło jakieś inne ... wygląda, jakby nastąpił zakwit glonów ...


Odbiliśmy z głównej drogi, nigdzie nie ma zakazu, więc podjechaliśmy aż prawie do granicy lasów.
Dobra droga skończyła się dla osobówki, napęd na cztery dałby tu radę, ale my cieszymy się, że możemy w słońcu przejść się ... jest ciepło, choć górą huczy chłodny wiatr, w zaciszu pot wychodzi na czoło. Pamiętałam, że ciemierników ma być dużo w leszczynowych zaroślach, ale czy to są te, czy wyżej, czy gdzieś z boku, albo z całkiem innej strony ... zerknęłam obok ... jest! jest! krzyczę -jeden okaz! ... obfotografowałam go z każdej strony ...


Może się okazać przecież, że to jedyny znaleziony, może nic nie znajdziemy więcej. Mąż z uśmiechem obejrzał roślinę ... to dla niej tyle jechaliśmy?
Raźnie maszerowaliśmy do góry, zaczęły otwierać się szerokie widoki, a sam Gazdoran, od którego rezerwat tutejszy nosi nazwę, okazał się rozległą łąką na cyplu ...pogoda nam się udała, rozległe widoki na pasmo graniczne, bielejące jeszcze śniegiem ...



Gdzie mam szukać tych ciemierników, w którą stronę ruszyć? Po drodze przez łąkę, na prawo trochę zarośli, pójdę tam,może coś będzie ... znalazłam kilka pojedynczych okazów, aż zrobiło mi się gorąco z wrażenia ... mąż gdzieś daleko już, a ja fotografuję jak zwariowana ... zeszłam poniżej, znowu są ...




Wyszłam z tych krzaków zadowolona jak nie wiem co, że udało mi się je wypatrzeć:-)
Stanęliśmy na najbardziej wysuniętym punkcie wzniesienia, przed nami już tylko stromy spad do wody ... w oddali widać tamę, przejeżdżające po drodze auta, a tutaj inny świat ...


Pora wracać, ale ja jeszcze czułam niedosyt ciemierników, niby były, znalazłam je, ale gdyby tak jeszcze więcej:-) Jeszcze raz weszłam do tych samych zarośli, jeszcze mnie kusiły ... mąż poszedł na wzniesienie powyżej drogi, którą przyszliśmy ...


... nagle słyszę jego wołanie zza górki: Chodź tu, chodź, coś zobaczysz!
Wyszłam na przestrzenie połoninki  bardziej od północy, a tam już mnie zatrzymała pierwsza kwitnąca kępa, wcale nie w zaroślach, a na wykoszonej łące ... dorodne, bardziej wybarwione kwiaty.


Ja nie mogę, taki okaz! ... potem już było tylko gorzej ... to znaczy nie gorzej, tylko lepiej, całe mnóstwo kwitnących ciemierników. Kręciłam się w kółko jak fryga, chciało mi się krzyczeć z radości, co jeden ładniejszy od drugiego, i wszystkim chciałam zrobić zdjęcia, a tak się cieszyłam w duchu, że hej!










Chyba dość tych zdjęć ciemierników w naturze:-) ... a mogłabym jeszcze więcej:-)
W osłoniętym terenie było cieplutko, buczały trzmiele na kwiatach, polatywały cytrynki, a ogromne kruki, z  błyszczącymi w słońcu piórami przekomarzały się w locie, jak to na wiosnę.
Wracałam do auta syta wrażeń, zadowolona bardzo, że jednak udało nam się odnaleźć te osobliwe rośliny w naturze ... warto tu wrócić później, różne storczyki będą kwitły, i inne rośliny kserotermiczne, jak na naszym Filipie:-)


Ciemiernik czerwonawy jest rośliną trującą, w Polsce objęty ścisłą ochroną.


Teraz zrobiliśmy sobie przerwę na śniadanie, herbatę, zdjęliśmy kurtki, żeby odparować emocje, które skropliły się na grzbiecie i ... ruszyliśmy w dalszą drogę, w głąb gór:-)
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo, bądźcie zdrowi, pa!


18 komentarzy:

mania pisze...

To takie wzruszające, że dla kwiatka telepiecie się kawał drogi, aż za granicę :) A tak poważnie, to ciekawe miejsce i bardzo widokowe.
Pozdrawiam serdecznie

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pięknie, że Wam się udało sfotografować ciemierniki. Piękne fotki. Dzięki za promocję

Grażyna pisze...

Cudne! Rozumiem emocje i pozytywnie zazdroszczę.:))) A tak to napisałaś, że przeżywałam razem z Tobą.:)))
Nie znałam tych kwiatów, tylko te białe, ogrodowe.
Serdeczności:)

grazyna pisze...

tez bym zwariowala na takie widoki, jak tam slicznie no i te ciemierniki!!! barszo pieknie je sfotografowalas...

BasiaW pisze...

Ależ u Was cuda Marysiu.

Aleksandra I. pisze...

Mario, Toś skarb wielki znalazła, aż ja się z wrażenia spociłam.
Piękne są nigdy w dzikiej naturze ich nie widziałam. Podobne wrażenia przeżywałam kiedy chodziłam oglądać w pewnym lasku całe połacie śnieżyc. W tym roku odpuściłam.
A tereny jakie pokazujesz to wprost bajka. Jak dobrze, że lubisz wędrować, a jak widać masz gdzie. Z wiosennymi pozdrowieniami

Beata Bartoszewicz pisze...

Och, Mario Miła, jesteś moimi oczami :)))) I ileż dzięki Tobie mogę zobaczyć i dowiedzieć się ciekawego ! Nigdy nie słyszałam o takich cudnych trujących kwiatach. I wcale się nie dziwię, że tak się ucieszyłaś z tych znalezisk.

Zupełnie inny świat, masz rację...

Uściski niezmiennie ślę, kwa :)

Anna Kruczkowska pisze...

O masz, jakie one śliczne! U nas zawilce nieśmiało się rozwijają.

Krzysztof Gdula pisze...

To dla niej tyle jechaliście? – powtórzę za Twoją połową :-)
Zawsze pociągały mnie takie wyprawy. Takie… po nic. Dla drobnostki, dla wspomnienia, radości, powrotu czasu. Dla przeżycia.
Mario, gratuluję znalezienia kęp kwiatów i chwil nad nimi też gratuluję.
Zobaczyłem zdjęcia z połoninami i poczułem gwałtowną tęsknotę. Mario, nie byłem w Bieszczadach już blisko pięć lat. Zazdroszczę wam ich bliskości.

Ania pisze...

Tak czułam, że nie na darmo wspomniałąś o ciemiernikach w naturze. No i są w nowym wpisie ! Jakie cudne ! Te czerwone nie chcą się u mnie trzymać - po dwóch latach giną. Napasłam więc oczy u Ciebie. Wspaniała wycieczka i jaki świetny plon !
Marysiu, dzięki !

makroman pisze...

Różne wiosna szaleństwom da cie mierniki...
by gór szmat przetuptać na ciemierniki.

Barbara G pisze...

Nie dziwię Ci się...też bym oszalała na widok tylu wspaniałych ciemierników i to w naturze!! pozdrawiam:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, to prawda, ale jakie otoczenie tego kwiatka, dla niego warto tam pojechać:-) gdybym kiedyś, Maniu, stanęła przed wyborem, gdzie spędzić urlop, to wybrałabym Bieszczady właśnie z tej strony:-) pozdrawiam.

Staszek, masz ogromny udział w tym, że tam pojechaliśmy właśnie o tej porze, i że udało nam się znaleźć ciemierniki; szczerze powiem, że "zatchnęło" mnie z radości; w ogrodzie, a w naturze robi ogromną różnicę:-) to wcale nie promocja, tylko sympatia:-) a w niedzielę jedzie tam moja koleżanka:-)

Grażyna, eh! emocje były ogromne od samego początku, od pierwszego ciemiernika, od zwątpienia po euforię:-) jest różnica, kiedy patrzysz na takie okazy nie w ogrodzie, a w tym górskim otoczeniu; pozdrawiam.

Grażyna, okulary zaparowały mi z emocji, pot wystąpił na czoło i grzbiet, bo aż gorąco zrobiło się z nadmiaru wrażeń:-) bardzo tam ładnie po drugiej stronie Bieszczadu, a w sezonie pewnie i ludzi mniej, jak lubię:-) pozdrawiam.

Basia, ciemierniki występują tylko w Bieszczadach, po naszej stronie w okrojonym miejscu; po południowej stronie jest ich bardzo dużo, tak, że wrażenie było wielkie; pozdrawiam.

Aleksandra, ano udało nam się:-) staram się zawracać uwagę na botaniczne okazy przy okazji naszych wypraw, ale trzeba wiedzieć, czego się szuka, bo za bardzo nie znam roślin, a jak się uda, to radość podwójna; na śnieżyce zahaczyliśmy na powrocie, w Dwerniku jest rezerwat, jest ich tam mnóstwo:-) pozdrawiam.

Beata, no toś mnie pokapała miodkiem w serducho:-) cieszę się po stokroć, że mogę Cię czymś zaskoczyć:-) w ogrodzie można mieć wszystko, ale znalezienie w naturze to frajda podwójna:-) pozdrawiam.

Ania, niezwykła ciekawostka botaniczna, może dla tubylców to zwykłość:-) w Bieszczadach śnieżyca wiosenna roztacza swe uroki, och! jakżesz jej dużo; pozdrawiam.



Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, tak, dla ciemierników i dla tej urokliwej krainy, na pewno znasz to uczucie:-) często tak mamy, zupełnie spontaniczne wyjazdy, to nic, że prawie cały dzień w samochodzie, bo trzeba dotrzeć, a potem wrócić do domu w tym samym dniu:-) w naszych Bieszczadach ciemierniki to rzadkość, a tam było ich mnóstwo, więc i radość moja była wielka. na co mąż patrzył z lekkim zdziwieniem i pobłażaniem:-) następny mój post będzie w połowie o Bieszczadach, bo o nie też zahaczyliśmy; mamy blisko, ale coraz rzadziej tam jeździmy, w sezonie tłumy, a my mamy swoje ciche Pogórze; pozdrawiam.

Ania, musiałam Ci się pochwalić, lekko zachęcić, żebyś zajrzała do mnie, bo wiem, że i Ty lubisz ciemierniki:-) dostałam od sąsiadki sadzonkę purpurowego ciemiernika, rośnie właściwie w miejscu zakrzaczonym, odosobnionym, i nawet z nasionek wyrosły nowe, ale nic obok niego nie robię, nie dotykam, może one nie lubią ingerencji ogrodniczej:-) cieszę się Aniu i pozdrawiam.

Maciej, machnęliśmy ponad 500 km, ale warto było, dla tych wrażeń, wiatru na połoninach, widoków i słowackiej bryndzy:-) pozdrawiam.

Basia, to była prawdziwie poszukiwawcza wyprawa, tak się ucieszyłam, kiedy znaleźliśmy te okazy, bo w obcym terenie nie jest to wcale łatwe:-) pozdrawiam.

Grażyna-M. pisze...

Ot, taka ciekawostka.:)
http://www.lasy.gov.pl/informacje/aktualnosci/wiosenne-dzianie-barci
Pozdrawiam serdecznie:)

wkraj pisze...

Udana wycieczka. Pięknie się te rośliny prezentują. Przyznam, że o nich wcześniej nie słyszałem.
Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna-M, dzięki za link; bardzo pracochłonne to dzianie barci, żeby wydłubać środek pnia, ale ciekawa sprawa; kiedyś planowaliśmy z mężem, że zrobimy sobie taki jeden pień, ale czas ucieka, a my dalej w lesie:-) i ja pozdrawiam.

Wkraju, bardzo urokliwe tereny, no i trochę cieplej, niż po naszej stronie:-) ciemierniki w Polsce tylko występują w Bieszczadach Zachodnich, w niewielkim terenie, być może zostały zawleczone ze Słowacji, a może zawsze tam były, bo warunki podobne i sprzyjające:-) pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

I znowu spontaniczna wycieczka z takimi pięknymi ciemiernikami, w takiej obfitości że aż dech zapiera. I Twój radosny zachwyt