niedziela, 5 marca 2017

W dolinie Jamninki ...

Nie chciało nam się brać tak wcześnie rano za robotę, bo wiatr bardzo zimny, i szkoda opuszczać ciepłe pomieszczenie. To jeszcze jedna kawa, potem herbatka i zjechaliśmy w dolinę do sklepiku, a potem nieduża pętelka starym szlakiem, ładną drogą do Arłamowa i powrót doliną Jamninki. Po okropnej wichurze, która to przewróciła nam ule, połamała stare śliwki i zaniosła tunel foliowy gdzieś za ogrodzenie, zajęcia jest co niemiara, ale w końcu nie zawsze jest słońce i ładna pogoda na przedwiośniu, więc trzeba korzystać.


Ponieważ wiatry obszarpały folię z drzwi tunelu, przy uderzeniu wichury zrobił się balon, siła wiatru wydarła rurki z mocowania z ziemi i pofrunął jak spadochron. Folia zniszczona zupełnie, mamy teraz problem, czy damy radę w całości przenieść rusztowanie przez ogrodzenie z siatki leśnej. Jeśli nie, to trzeba będzie jakoś porozbierać i w kawałkach przenosić.


Tymczasem jechaliśmy ładną drogą arłamowską, rankiem ruch znikomy, gdzie-niegdzie białe łaty śniegu. W lesie też duże straty, wiele drzew wyłamanych, powalonych, wielkie jodły, chore jesiony, których korzenie nie utrzymały w ziemi, ale i wycinka trwa w najlepsze, krajobrazy jak po bitwie.



W dolinie tylko pojedyncze drzewa owocowe znaczą ślady po wysiedlonych wsiach. Po prawej stronie cerkwisko, po lewej, przez potok przerzucona kładka i można suchą stopą przejść na teren dawnej wsi - Jamna Dolna.


Szpalery starych drzew wyznaczają dawne wiejskie drogi, tu graby, trochę wyżej wiekowe lipy, trochę zatarte granice cmentarza. Krzyży zachowało się niewiele, ale stąpając po nierównej ziemi przysypanej liśćmi, ma się świadomość, że są tu groby dawnych mieszkańców. Las wziął we władanie ten teren ...









Wokół ani śladu osady ludzkiej, po ludnej dolinie zostały takie pamiątki, pochowane w lasach, jeśli tylko pozwolono im przetrwać. Kraina pogórzańska usiana jest nimi, trzeba tylko umieć patrzeć, a pora dobra, listowie nie przesłania widoków. Miejsce bardzo nostalgiczne, wicher tylko szumi w koronach drzew, a i te nie wszystkie wytrzymują upływ czasu ...


Kawałek dalej znowu powalone drzewa, ale to już nie robota wiatru, a bobrów.
Podcięły i zwaliły cały zagajnik, a zapora na Jamnince zupełnie zmieniła jej bieg ... stare koryto biegło przy skarpie, teraz toruje sobie drogę przez łąkę ...






Jeszcze kawałek, i Jamninka wpływa do Wiaru, od ośrodka w Trójcy Wiar płynie tuż przy drodze, widać po zalizanych trawach przydrożnych, że woda szła tu potężna. Zresztą widać to po pozostałościach kry, wyrzuconej na brzeg ...



... niektóre pnie drzew mają obdartą korę, a kładkę przy agroturystyce "Nad potokiem" jak zwykle zabrało, to znaczy wyrzuciło na brzeg. Którejś wiosny obserwowaliśmy wielką wodę, i krę, która zderzając się z inną,  wyskakiwała z wody na pewną wysokość. Widok niesamowity, żywioł nie do okiełznania, a człowiek malutki i bezradny.


Kilka ciepłych dni pozwoliło, oprócz przebiśniegów, rozkwitnąć wawrzynkowi, a także w jarze potoku zobaczyłam pierwszą przylaszczkę, jedną jedyną, a jak cieszy.



Po wycieczce terenowej robota poszła sprawnie, mąż piłował pniaki, ja znosiłam gałęzie na przyszłe ognisko, napracowaliśmy się, to i mała drzemka po południu się należała.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!


22 komentarze:

BasiaW pisze...

Piękna ta Wasza kraina.

Anna Kruczkowska pisze...

O... ja też dzisiaj żeremia bobrowe oglądałam, ale dopiero w tygodniu o nich napiszę, bo za dużo się dzieje na raz :)

Bylinowy Pan pisze...

Znalazłaś wawrzynka ! Szukałam i gdzieś go ominęłam, ale na cieplutkich, słonecznych wystawach sporo przylaszczek już rozkwitło.
Pięknie dzisiaj było, pogoda cud. Czy już kiedyś nie pisałaś o Jamince? Nie pokazywałaś pozostałości wysiedlonych wsi ?
Lubię Twoje relacje, to tak jakbym sama tam z Wami była.
Te zdjęcia to aktualne ?

grazyna pisze...

Lubie z Toba tak wedrowac, a mieszkasz ciekawie, Wiosna na pogorzu juz troche bardziej pokazujaca sie, ja dzisiaj zrobilam spacer by cos wypatrzec ale jakos nic mi sie nie udalo ujrzec...kapliczka jak zwykle mnie zachwyca. Pozdrawiam serdecznie

makroman pisze...

Kojarzysz takie stareńki kawałek "po naszych miastach nie zostanie ślad, ucichnie krzyk zgiełk, ucichnie wrzask" - no może coś przekręciłem bo ostatni raz słyszałem to w radiu pewnie ze trzy dekady temu... tak mi się nasunęło na widok tych odzyskanych przez lasy miejsc.
W sumie to wystarczy jedna większa katastrofa i ... nasze miasta będą wyglądały tak samo.

Póki co Jadnak jest OK i trzeba brać się do roboty - szkielet sam się nie przeniesie,choć jak by go obłożyć folią i poczekać aż się wiatry zmienią... ;-)

jolanda pisze...

Marysiu - pięknie piszesz i pięknie pokazujesz naturę, czas przemijania. Miejsce cmentarza - nostalgiczne i refleksyjne. Co pozostanie po nas?

Przylaszczka? Mazury muszą jeszcze poczekać. Tu czas przebiśniegów.

Wicher nieźle Wam nabroił; natura jest nieobliczalna.
Trzymajcie się, dacie radę, bo jak nie Wy, to kto?

Serdecznie ściskam

jolanda pisze...

Zapomniałam - my z bobrami na siedlisku mamy problem. Jest cicha nadzieja, że się wyniosły, bo póki co jakoś nie widać szkód. Tunele podziemne musimy zasypać, ale jeszcze ziemia nad stawem zmrożona, a podkopy niczym w kopalni węgla; niebezpiecznie zapada się ziemia.
Pa

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, bardzo w nią wrośliśmy, jest już nasza:-)

Ania, widok zaiste niesamowity, potok zmienił bieg, z szumem pomyka po łące, ładnie, naturalnie, choć pewnie właściciel zadowolony nie będzie:-) ale tak przyroda żyje, nie tylko tam, gdzie my chcemy ją ograniczyć.

Ania, wawrzynek przy ścieżce do chatki, niefortunnie posadzony, ale i w krzakach leśnych widziałam; na przylaszczki przyjdzie jeszcze odrobinę poczekać, bo w lecie niedawno zszedł śnieg; o Jamnince piszę co i rusz, bo przecież często tamtędy jeździmy; na cmentarzu byliśmy parę lat temu, przyszła pora i teraz; tak, zdjęcia jeszcze cieplutkie, sobotnie:-)

Grażyna, przyszedł taki pierwszy ciepły dzień, i żal było przesiedzieć go tylko w chatce, w końcu nie samą robotą człowiek żyje; kapliczka jedyna ostała się po wsi Trójca; ładnie ją odnowili, a że często jeździmy tą doliną, nie mogę oprzeć się zrobieniu jej zdjęcia; pozdrawiam.

Maciej, cała dolina to tereny dawnych wsi, w sumie trzech, a tylko stare sady pozostały, i cmentarz w lesie; tak, człowiek butny, pyszny, wydaje się panem świata, a wystarczy nieduży kataklizm, albo wojna; roboty ogrom, a my nie będziemy czekać, przeniesiemy foliak sami:-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jola, ach, po nas to tylko paskudne, błyszczące nagrobki, dlatego nie lubię nowych cmentarzy ... przylaszczka ja na razie jedna, ale za kila dni będzie niebiesko na zboczach, bardzo je lubię; bardzo dużo połamanych drzew, jedna stodoła na samej górze rozwalona, wiatr pewnie wpadł do środka i dosłownie wyparł deski, stareńka była; myślisz, że bobry, ot tak sobie, wyniosą się? dobrze im u Was, a szkodniki rzeczywiście są, i coraz ich więcej, nie mają naturalnego wroga? podkopy to pewnie na brzegu stawu, mądrale drogi sobie porobiły do wody; Jolu, czy u Ciebie jest inna strefa czasowa? kiedy Ty śpisz? patrzę na czas komentarza, no nie, zadziwiasz mnie:-) jeszcze się nie położyłaś, czy już wstałaś:-) pozdrawiam.

ankaskakanka pisze...

Jak ładnie. Cieszą mnie pierwsze kwiatki. A wichury i tutaj przeszły.

Beata Bartoszewicz pisze...

Mario Miła, bardzo Wam współczuje strat w ogrodzie :( Ule poprzewracane... co te biedne pszczółki teraz zrobią, jeśli im się w środku wszystko popsuło. Każdego drzewa szkoda, ale cóż, z naturą nie wygrasz.

Uściśnień krocie ślę na Pogórze,
BB

Aleksandra I. pisze...

Jak to się wszystko toczy, Jest czas kiedy ludzie zakładają swoje siedliska. I przychodzi czas kiedy ponownie przyroda bierze w swe władanie miejsca. Pozostają tylko wspomnienia i porzucone krzyże.

Widzę, że dużo szkód narobiła wichura. To też przyczynek, żeby więcej drzew wycinać, a pozostawione samotne nie zatrzymują wody i same wcześniej giną. To nie na moją głowę.

Życzę, żebyście uporali się ze szkodami. I kolejna wyczekiwana wiosna nastąpi. Pozdrawiam

Bozena pisze...

Wicher niesie ze sobą bardzo dużo niepokoju. Mocniejszy zrywa dachy, wyrywa drzewa, łamie gałęzie i zrywa linie wysokiego napięcia. We wtorek, na śledzika nie mieliśmy przez cały dzień energii elektrycznej, a u nas prawie wszystko na prąd. Dobrze, że mały ogień w kominku sam sobie pełzał delikatnie, a wodę na kawę zagotowaliśmy na butli, trzymając rondel w jednej ręce, a palnik w drugiej. Ale to pestka, bo na dworze było względnie ciepło. W porównaniu z Twoimi stratami, to leciutka niedogodność. Zerwana folia , czy wyrwany, połamany szkielet, to dopiero może złościć. pozdrawiam serdecznie:)

Barbara G pisze...

Takie odudne miejsca robią wrażenie.., natura zachwyca, pozdrawiam

Ania pisze...

Straszny huragan mieliście. Nabroił Wam okropnie. Szkoda uli - jak pszczoły zniosły tę katastrofę ? Jak szybko zarosły wsie i cmentarz - drzewa już takie duże ! Ta przylaszczka wygląda jak obietnica rychłej wiosny. Marysiu, wiele dodatkowej pracy przed Wami ale dacie radę !!!! Buziaki !

Grażyna-M. pisze...

Daje się wietrzysko we znaki.
I nie tylko... Dziś widziałam, jak sąsiad ściął przepiękny modrzew...
Jak cieszy przylaszczka, taki mały, niebieski cud wiosenny.:) Ja jeszcze czekam na podbiały, widziałam już stokrotki.:)
Serdeczności:)

Krzysztof Gdula pisze...

Smutne są te stare cmentarze. Kiedyś żył człowiek, miał plany, radości i smutki, kogoś kochał, ktoś czekał na niego, płakał po jego śmierci i dbał o grób, a teraz nie ma już nikogo, został zardzewiały krzyż między drzewami. Niepamięć wszystko przykryła.
Byłem wczoraj na łazędze, widać wiosnę. Słychać ją w śpiewie skowronków.
Oj, Mario, z tunelem-latawcem kłopot. No i koszt.
Piękny ten jeden jedyny kwiatuszek.

Anonimowy pisze...

W ubiegłym roku, po raz kolejny zresztą, przebyliśmy ten szlak konno. Na nieszczęście w okresie zgrupowania piłkarzy...
Koszmar jakiś, bo na wąskiej drodze przez dolinę samochód za samochodem z gapiami, żeby Lewandowskiego przez siatkę zobaczyć. Nawet w nocy na popasie nie dało się spokojnie odpocząć, bo ochrona i VIPy cały czas jeździły a i sam ośrodek w Arłamowie rozświetlony niczym choinka...

Nie mniej - dolina przepiękna. Derkacze wkurzające. A widok starych drzew owocowych i wyniesienia terenu pod dawne zabudowania budziły w nas dreszcz... Wiemy co tu się wyprawiało...

Pozdrowienia
Biorg

Pellegrina pisze...

Oj narobił ten mocny wiatr szkody, tyle że wyłamywał stare i spróchniałe a nie dorodne i zdrowe jak ustawa szyszki.
Pierwsze kwiateczki cieszą najbardziej, te pojedyncze, kolorowe na tle szarości i beżu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, przedwiośnie na całego; czekam na modre zbocza os przylaszczek; wichury chyba w całej Polsce tak dokuczały.

Beata, uczynny sąsiad szybko dał znać. inne poprzykładał pniakami, a mąż zdążył przed nocą poustawiać te przewrócone, już w stroju pszczelarza, nie było szkód; tak, człowiek bezradny wobec takiej siły; pozdrawiam.

Aleksandro, tak to historia modeluje to nasze życie od wieków; praktycznie co roku coś tam zawsze wyskakuje po wichurach, raz mniej, raz więcej, drzewa stare, to i nie wytrzymują takiej siły; powolutku działamy; pozdrawiam.

Bożena, urwana linia zdarzyła się którejś zimy, to faktycznie kataklizm, wszystko na prąd, nawet wody nie ma ze studni; przyzwyczaiłam się do tych burzowych strat, innego wyjścia nie ma:-) teraz martwimy się tylko, czy damy radę we dwoje szkielet wynieść zza ogrodzenia:-) pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basia, ta dolina poszła we władanie ośrodka rządowego, wsi nie odbudowano, a teren ogrodzono, dopiero po przemianach ustrojowych można tam swobodnie wjechać; kilka cmentarzy pozostało, cerkwiska, kapliczki, to jedyne ślady po dolinie kiedyś tętniącej życiem, wysiedlonej w akcji Wisła, a potem spalonej.

Ania, pszczoły były w kłębie, nawet strat nie było, bo i reakcja na telefon szybka była; po wojnie teren opustoszał, las zarósł wszystko, tylko teraz pielęgnują jeszcze stare drzewa jako pozostałość, bo chyba dopłaty są na to; przylaszczka to zwiastun niebieskich zboczy, jeszcze trochę; pozdrawiam.

Grażyna-M, amok opanował naród, widzę, jak pustoszeją obejścia, ale dlaczego, tego nie rozumiem; przylaszczki są wyjątkowo urokliwe, a podbiały to przedwiośnie całkowite:-) pozdrawiam.

Krzysztof, pozostały doły w niektórych miejscach, myśleliśmy z mężem, że to może hieny cmentarne skarbów szukały, ale po rozmowie ze znajomym konserwatorem zabytków okazało się, że to były ekshumacje, zabierano ze sobą swoich bliskich, bo potem teren zamknięto, nie można było odwiedzać cmentarzy; tak, też słyszałam skowronka, a z tunelem jakoś musimy sobie poradzić, no i zakup nowej folii, ale jak to mówił znajomy murarz: koszty muszą być:-)

Biorg, ten czas, kiedy trenowała kadra w Arłamowie to był jakiś zwariowany, nawet nocą latały helikoptery jak wściekłe, że nie wspomnę o ruchu na drodze, ale my na uboczu, to tak nie odczuliśmy tego; po prostu wtedy nie wyjeżdżaliśmy dalej niż w dolinę po zakupy:-) ooo! derkacze dają popalić, na okrągło potrafią "trzeszczeć", czasami budziły mnie w nocy i nie można potem zasnąć:-) ale ptaki rzadkie, chronione, dobrze, że są; tak, jadąc przez dolinę, ma się wrażenie, że zza zakrętu zaraz wyłonią się zabudowania wsi, takie były moje pierwsze odczucia, a tu nic, pustka, pustka; trzeba mieć świadomość historii tych terenów; i ja pozdrawiam.

Krystynko, nie tylko stare i spróchniałe, w lesie widziałam jodły czy sosny jak zapałki wpół przełamane, zależy jak odsłonięte były na wiatr; a o szyszkowej ustawie szkoda gadać:-( przylaszczka była pierwsza, jaką zobaczyłam, pewnie teraz będzie ich już więcej; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

blisko kapliczki są resztki zamku w postaci kamiennej piwniczki