Tym razem nie, przyjechaliśmy tu docelowo, zobaczyć cmentarz w Grąziowej, kolejnej wsi, zagarniętej pod państwo arłamowskie.
Jakiś czas temu, idąc w kierunku wsi z rozstajów drogi do Łomnej, zostawiliśmy sobie tę przyjemność na czas, kiedy zejdą śniegi.
Śnieg topniał w oczach, po pochmurnych dniach wreszcie wyjrzało słońce, a temperatura powietrza pozwoliła pszczołom na pierwszy po zimie oblot. Ziemia jeszcze bardzo mokra, puszcza zmarzlina, a po pochyłościach spływają strumyczki wody. Nasłonecznione zbocza wyschły szybciej, pojawiły się nawet pierwsze cytrynki.
Zatrzymaliśmy się na skraju drogi, gdzie zielony szlak skręcał właśnie na teren cmentarza, cerkwiska, wspinając się stromo do góry ...
Cmentarz mocno zniszczony, zachowało się niewiele nagrobków, widać też całkiem nowe krzyże ze świeżymi tabliczkami. Nas przyciągają te stare, zmurszałe, nadkruszone zębem czasu ...
Tu przybranym rodzicom tablicę fundowała wdzięczna Marya ...
Tu spoczywa Rozalia Rostocka, która "pszeżyła" 72 lata i prosi o "weshnienie" do Boga ... ciepłe myśli wywołują te błędy sprzed wielu lat ... może kamieniarz wykuwający napis patrzył tylko na papier i przenosił litery na kamień, bo nie umiał czytać ... a może przenosił z kartki napis, już napisany z błędami ... kro to wie? lubię odczytywać stare nagrobne inskrypcje ...
Pod ogromnym drzewem zebrane pozostałości żeliwnych krzyży, po nagrobkach ani śladu, a może leżą gdzieś pod warstwą ziemi, któż odczyta teraz ślady mogił. Człowiek krążąc po takim miejscu ma świadomość, że stąpa po grobach ...
W najwyższym punkcie wzgórza pewnie znajdowała się cerkiew, o której pisałam we wpisie o Grąziowej ... została przeniesiona do skansenu w Sanoku.
Samo miejsce, doskonale wybrane na zbudowanie cerkwi bardzo przypominało mi inne, to w Uluczu.
Tutaj u stóp wzgórza szemrze Wiar, tam szeroko rozlana dolina Sanu, jest jeszcze jedno miejsce o podobnym położeniu cmentarza. To kirkut w Rybotyczach, ale o nim kolejny raz w przyszłych wpisach, bo lubimy tam wracać ...
Przez cmentarz prowadzi zielony szlak, wyprowadza na pasmo górskie z górą Cień i Jamną do przełęczy pod Jamną, a w druga stronę prowadzi ...
Kusi nas zrobienie pętelki właśnie tym pasmem górskim, dzikim i słabo chodzonym, a potem powrót już niestety asfaltem. Wracaliśmy do chatki już wytopionymi ze śniegu drogami, świat roślinny jeszcze śpi, a widoki otwierają się już zgoła zupełnie inne niż przed 2-3 tygodniami ...
Przejeżdżaliśmy drogą Kuźmina- Ustrzyki Dolne i niezmiennie nęci nas skręt na Kreców. W zeszłym roku u wjazdu stał zakaz, postawiony przez lasy państwowe, a w tym nie było:-) ho, ho! jedziemy tam jutro:-)
A zatem rano ruszamy w drogę do Krecowa. Tym razem nie przecinamy pasma Chwaniowa, a jedziemy do Kuźminy.
Malutki wodospadzik, spływający do potoku Turnica żwawo toczy swoje wody, żłobiąc w miękkim podłożu coraz głębsze koryto, jeszcze trochę i wyrówna, wymyje swoją siłą ten stopień, chyba że napotka po drodze skałę. Po drodze przyciągająca oko cerkiew w Roztoce ...
... a za chwilę kaplica grobowa Pieściorowskich na cmentarzu w Kuźminie ... teraz nic nie przysłania widoków.
Wjeżdżając w zakręt kątem oka zobaczyłam leżący w rowie drewniany słup z owym zakazem wjazdu, trzeba korzystać, bo za chwilę pewnie znowu postawią go do pionu:-)
Bardzo ładnie jedzie się tą doliną, nic tu nie zostało ze starej wsi, nawet staw prawie zarośnięty, gdzie odpoczywaliśmy kiedyś po wędrówce, pracownię ikon na wzgórzu ledwie widać wśród krzaków, chyba opuszczona, kilka domków letniskowych.
Wjechaliśmy w dolinę Sanu, mijając po drodze miejscowości z przecudnymi cerkiewkami ... zmierzaliśmy do Ulucza.
Nad wzgórzem Dębnik krążyła para drapieżców, dwa ogromne ptaszyska, polatywały nad nimi mniejsi też drapieżcy, jakby je atakując ... może ktoś zna te ptaki, potrafi je nazwać?
Wspięłam się na święte wzgórze, mijając po drodze stareńką kapliczkę, ze stopniami z kamiennych ogromnych płyt ... przeziębiony mąż został na dole ...
Kiedy wędrował tędy w połowie lat 50-tych St.Pagaczewski /ten od Baltazara Gąbki/, zastał starą cerkiewkę w ruinie, rozszabrowaną, a przez zniszczony dach lała się do środka woda, obracając w niwecz cenne malowidła naścienne ... wyczytałam to w jego książce "W dolinie Sanu", a wędrował od Bieszczadów do Sandomierza. Do książki wrócę pewnie jeszcze nie raz, bo obserwacje i zdjęcia bezcenne:-)
Zimozielony barwinek spływał z nasypu, okalającego cmentarz i cerkwisko, w gałęziach huczał wiatr ... to dla mnie miejsce o niezwykłym klimacie.
Wracaliśmy do domu przez Borownicę, drogą przez wielkie masywy leśne, mijając kapliczkę Matki Boskiej z wilkami ... drewno z kamieniem, takie połączenie podoba mi się najbardziej ...
Kiedy przyjechaliśmy na Pogórze, kępka przebiśniegów ledwie wychyliła się z ziemi, ogłosiłam wszem i wobec, że wiosnę widać. Już w sobotę, w słońcu delikatne kwiatuszki śnieżyczek rozchyliły się, a pszczoły zaczęły pobierać pierwszy pożytek ... cieszą takie widoki:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
9 komentarzy:
Ślicznie!
Tereny rzeczywiście malownicze i pełne duchów przeszłości.
Mi te drapole wyglądają na myszołowy szczute przez krogulce, ale pewnie się mylę.
Cmentarz w Grąziowej zwrócił moją uwagę kiedy kilkanaście lat temu jadąc drogą zobaczyłem kępę okazałych drzew. Dopiero gdy wszedłem na wzgórze zauważyłem nagrobki i przekonałem się, że to cmentarz. A drapieżniki to oczywiście bieliki konwojowane przez myszołowy.
Wiosna ani chybi juz juz! sliczne te kfffiatuszki, chyba zima juz w odwrocie, a ja mam mieszane uczucia, jakos mi jej malo bylo. A wycieczki to u Ciebie zawsze bardzo interesujace, nie koncza sie Twoje sciezki krajoznawcze, bogate okolice masz...sciskam mocno
Ładnie napisane: przebiśniegi ogłosiły, że widać wiosnę :-)
Zaskoczony jestem tak wczesnym początkiem prac pszczół, że już latają do tych pierwszych kwiatków.
A kamienno-drewniana kapliczka faktycznie ładna.
Jakież to są ciekawe miejsca, ile kryją tajemnic. Nie mogę sobie wyobrazić, że wkrótce może zakryć takie miejsca wszech obecny beton szkło i aluminium. Z tym większym zainteresowaniem czytam i oglądam Twoje zapisy. Pozdrawiam serdecznie.
Za każdym razem z wielką ciekawością czytam o miejscach zapomnianych, a po których nas tak pięknie oprowadzasz i ocalasz od zapomnienia. Ileż smutku w tych opuszczonych chatach, zapomnianych wsiach i porzuconych mogiłach. To jest jak ku przestrodze. A widoki przepiękne. Czytam te strony od paru miesięcy i ... zazdroszczę miejsca. Może kiedyś się tam wybiorę. Dziękuję za otwierane nowe karty historii, pozdrawiam Alik
Zanim zaczęłam czytać Twoje wpisy, to nawet nie miałam pojęcia o tych okolicach. Tyle tam historii, która tak ogólnie jest mało znana.
Piękne te cerkwie, mają tyle uroku.
Ptaszyska wspaniałe, też mi skojarzyły z bielikami. Ale to niech się ktoś znający wypowiada. Ja drapieżne zawsze mylę.:)))
Pozdrawiam serdecznie:)
zdjęcie małej białej kapliczki przy zakręcie drogi- zwróciło moją uwagę...ten obraz przyciąga wzrok
Maciej, zwłaszcza prawy brzeg Sanu, płynący przez Pogórze Przemyskie wyjątkowo dziki i pełen duchów przeszłości, bo wsie wysiedlone, niezamieszkałe albo w małej części, lasy jak puszcza; chyba jednak to bieliki, bo myszołowy znam z naszej doliny, a te ptaki były wyjątkowo wielkie; pozdrawiam.
Staszek, Pogórze chyba nie ma przed Tobą żadnych tajemnic:-) też zwracamy uwagę na stare drzewa, bo kryją w sobie tajemnicę, albo cmentarze, cerkwie, albo tereny podworskie, dawne folwarki; orły, tak myślałam, że to one, bo wielkie były bardzo, bieliki ... radość mnie rozpiera, że mogłam je zobaczyć na własne oczy w takim pięknym locie; pozdrawiam.
Grażyna, wczoraj posypało krupą:-) niech ta wiosna zdziebko zwolni, bo potem przymrozki kwiaty omrożą; nie, zimie już dość mówimy, łatwiej ptakom, zwierzynie, nawet mi nie żal śniegu, mimo, że na narty nie zdążyliśmy:-) niektóre ścieżki powtarzamy, bo podobają nam się nadzwyczaj; pozdrawiam.
Krzysztof, taka malusia kępka, pierwsze kwiaty, a ileż radości w sercu; pszczoły już wcześniej wyleciały z ula, kiedy byliśmy na Roztoczu, musiały wyrzucić z odwłoka odchody, które zbierały się przez zimę, taki mają obyczaj, nie zanieczyszczają ula:-) kamień i drewno, naturalne zestawienie, dla mnie najładniejsze; pozdrawiam.
Ola, tereny bardzo ciekawe, i historycznie, i kulturowo, pogranicze religii, narodów, zwyczajów, historii, wiele pozostałości, jeszcze teraz odkrywanych; taki szklano-aluminiowy moloch powstał w Arłamowie, wypasiony hotel w miejscu dawnego ośrodka rządowego, a wokół nic, tylko lasy; może akuratnie na naszym terenie tak szybko nie będzie zmian ... chociaż jeden dom w naszej wioseczce też kupiono pod potrzeby arłamowskie i któregoś wieczora obudziły nas fajerwerki i petardy, chyba goście obchodzili chiński nowy rok:-) nie licząc się z mieszkańcami i ich spokojem; pozdrawiam.
Alik, właściwie to miejsca zapomniane przymusowo, nie pozwolono budować się tutaj, bo tereny zostały zajęte na potrzeby ośrodka rządowego, a wstęp mieli tylko dygnitarze i ich ochrona; z tym większą ciekawością odwiedzamy te wysiedlone wsie, bo zawsze coś tam pozostało, choćby kamienne fundamenty czy pozostawione cmentarze, na cerkwie za bardzo nie ma co liczyć, rozebrano albo pozwolono im zniszczeć do cna; tak, miejsce piękne, z widokiem na Kopystańkę:-) i nas ono urzekło; pozdrawiam.
Grażyna-M, pewnie i ja miałabym takie odczucia, bo przecież nie znam wszystkich naszych stron:-) tereny bardzo ciekawe, i historycznie, i kulturowo, szkoda, że tak mało cerkiewek przetrwało, niektóre okradzione z ikon, rzeźb, obrazów, niektóre wykorzystywano jako magazyny wszelakie; teraz odnawiane, zadbane są perełką; piękne te orły, od razu zwróciły naszą uwagę, mieliśmy je nad głowami; pozdrawiam.
Asia, ponad dziesięć lat temu kapliczka stała prawie rozsypująca się, przechylona, przytulona do pnia lipy; teraz wyremontowana, zadbana, co też zabrało jej trochę uroku:-) kiedyś wokół były domy, szeroko rozłożona wieś, pozostało niewiele; pozdrawiam.
Prześlij komentarz