Podczas któregoś wyjazdu odkryliśmy bardzo ładną drogę w Górach Sanocko-Turczańskich, prowadzącą z Ropienki aż do Stebnika za Krościenkiem. Wjazdu bronił zakaz, a więc droga do wędrówki w sam raz.
Na rozstaju dróg miejsce na odpoczynek, a także kierunkowskaz na Ustrzyki Dolne ... tam pojedziemy potem.
U nas wiosennie zupełnie, śnieg wytopiony, tak samo droga, a tutaj zima w całej okazałości i już po wyjściu z auta żałowałam mocno, że nie zabrałam "raczków" do butów, dobrze chociaż, że kijki odrobinę chroniły przed niekontrolowanymi poślizgami.
Tam, gdzie słońce operowało, śnieg miękł, lód wytapiał się, a w cieniu przyjemnie chrupało i skrzypiało pod butami. Las stary, potężne jodły, świerki, bardzo mało sosny i buka, a przy drodze leniwe rozlewiska, meandrujące potoki, spowolnione licznymi zaporami, zbudowanymi przez bobry. Dla mnie to niezwykłe uroczyska, z uschłymi jodłami, które przydawały tym miejscom tajemniczości ...
Na białym śniegu widać było doskonale ścieżki, którymi przechodzą bobry, uklepane błoniastymi łapami, szerokimi spłaszczonymi ogonami, zabłocone mułem, wyciągniętym z dna spiętrzonych jeziorek ...
Zewsząd ciurkały wesoło strumyki wody, a mróz nocny mroził je w sople lodu ...
Usiedliśmy sobie na zacisznej polanie, od śniegu promieniowało ciepło, choć górą szedł wielki wicher ... na potężnych pniach ściętych drzew, przysypanych śniegiem, bo i tego miejsca nie omijała mordercza wycinka drzew.
Nie ruszamy teraz nigdzie bez termosu gorącej herbaty, z namiastką góralskiego "prądu", jaką daje czeski "rumczaj", przywieziony z któregoś wyjazdu:-)
I szlibyśmy tak dalej, do samego Krościenka, ale cóż! gdzieś tam pośród lasów, nad wodnym zbiornikiem, pozostała nasza "kula u nogi", auto.
Nawet gdyby chcieć, nie zaplanowałby człowiek wyjazdu w te rejony jakimś busikiem, bo zajęłoby to chyba pół dnia w jedną stronę lekko licząc, okrężnymi drogami.
Trzeba było zawrócić ...
Zjechaliśmy tą droga na Ustrzyki, o której pisałam na początku i wylądowaliśmy w Leszczowatem, potem Brelików i znowu nieznana droga przez tereny kopalniane Ropienki, przez cienisty las ... ależ tu ładnie ...
Wracaliśmy przez Birczę, a potem wzdłuż Wiaru ... na pewno szła tędy większa woda, niektóre tamy bobrów zmyte, a na brzegach rzeki poskładane całkiem spore płyty lodowe ...
Na Pogórzu mroźne poranki, z dobrą widocznością, a także spektakularne zachody słońca w pochmurne dni, które trwają tylko chwilkę ... korzystając z ciepłych chwil przycięłam mocno winorośl, zdjęłam ją z dachu tarasu, a także wyczyściłam go, bo w rynnach zaczęły już rosnąć drzewka:-) Nie raz dziwiliśmy się, dlaczego kapie ze środka dachu ... jakże miało nie kapać, skoro nie było odpływu, a liście z kilku lat zamieniły się w żyzną próchnicę.
U nas ...
Odwiedzili nas roztoczańscy znajomi, Kasia i Adam, i z nimi poszłam w niedzielne przedpołudnie na Kopystańkę.
Mokro, błoto, a w cieniu lasu całkiem sporo śniegu. Szliśmy rozległymi "zapotocznymi" łąkami, a właściwie ich grzbietem. Ponieważ cały czas trwa jeszcze budowa gazociągu, trzeba było pokonać rozgrzebaną ziemią wykopy, błoto niesamowite, oblepiające buty dokładnie:-)
Widoki na naszą wioseczkę, chatka prawie niewidoczna zza drzew, za to czerwony dach stajni sąsiadów wyraźnie widać, a także osierocony dom poniższych sąsiadów, który czeka cierpliwie na ich powrót ...
Pogoda przymglona, widoki przysłaniał delikatny opar, bo w słońcu wszystko paruje, a poza tym od zachodu szedł już front z opadami deszczu.
Przed nami Kopystańka, a wcześniej wieś Kopyśno z opuszczoną cerkiewką.
Na szlaku sporo śladów, wędrowcy nie darują tej najwyższej górze pogórzańskiej z dookólną panoramą:-) Rozmiękły w słońcu śnieg wcale nie ułatwiał wędrówki pod górę, nasapałam się, napociłam, ale szczyt zdobyty:-)
Na górze kilkoro turystów, ale spokój tego miejsca zakłócał nam warkot quadów, a jeden jakby się uwziął ... góra-dół, obok nas ... bardzo to uciążliwe dla ludzi szukających spokoju ...
Nie wracaliśmy już szlakiem, zeszliśmy łąką prosto do wsi Kopyśno ... w oddali, po lewej stronie widać Szybenicę ..z "łysinką".
W chatce zjedliśmy pierwszą w tym roku przypieczoną na ogniu kiełbaskę, nie wiem, czy byliśmy tacy głodni, czy kiełbaska tak pachnąca i smaczna, że smakowała wybornie:-)
A potem trzeba było wracać do domu ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!
14 komentarzy:
Cudna trasa w pięknej, zimowej scenerii... U mnie zima na razie odeszła i zapowiada się, że niebawem powróci do nas Pani Wiosna... Pozdrawiam serdecznie! :)
witam. ogniska jesienią i zimą smakują najlepiej pisałam o tym u siebie w poście o ogniskach ;) ale się rozmarzylam znów dałam się porwać w wirtualny spacer- cudowny. Ustrzyki Dolne znam wszystko ładnie piękne! takie obiekty jak cerkiewka to perełki na wyprawach. miłego dnia asia
Urokliwa ta wasza wioseczka, trzy domki rozrzucone na zboczu, Wasz najmniej tu widoczny. Wycieczki też cudne, zimowe jeszcze bardzo i wiosenne już ciut. Czyżby już przedwiośnie?
Przepiękna trasa, zachód słońca budzi zachwyt. :) Jak ja nie lubię, kiedy szukam spokoju, a ktoś mi go burzy. hehe Ostatnie zdjęcie bardzo mnie rozbawiło, macham do Ciebie. Miłego dnia. :)))
Jak pięknie w Twoich stronach, ta przestrzeń - wolność. Gdyby nie te piekielne kłady, u nas tego mnóstwo szczególnie wiosną latem jesienią. Teraz w zimie podczas ferii jest najazd turystów i pseudo turystów. Dobrze jest mieć samochód można podjechać bliżej szlaków, ale też kłopot, trzeba wracać w to samo miejsce. Pozdrawiam serdecznie
ja już czuję wiosnę, słonko przygrzewa, ziemia pachnie, błoto prawie wyschło, a tam na Pogórzu zima pełną gębą :) Jeszcze niech termometr pokaże wyżej niż 7 i wyciągam rower :) Uściski dla całej Wielkiej Czwórki ***)
Nie spoczywasz Mario, znowu Cie ponioslo ...bardzo jest mile to Twoje widzenie swiata. Lubie je. Zima juz nam odchodzi, ja jakas nienasycona jestem wybralam sie w Beskid Slaski...najpiekniej bylo w Koniakowie i okolicach, bialooooo, duzo puchu, platki z nieba, troche straszno prowadzic samochod, reszta troche taka szarobura. Pozdrawiam
Maks, w górach zima ma się całkiem dobrze, ale co tu dużo mówić, czekam z utęsknieniem na wiosnę:-) w sobotę znowu wędrówka, tak sobie obiecaliśmy, chociaż raz na tydzień gdzieś pomaszerować; pozdrawiam.
Asia, żywy ogień, zapach owocowego drewna, dymy snujące się nisko, to lubię; ta wieś, do której poszliśmy to specyficzna wieś, ma chyba 1 stałego mieszkańca, zdziczałe sady wokół, choć słyszałam, że ziemię już prawie wykupiono, może zbudują się domy i wieś ożyje; pozdrawiam.
Krystynko, tak, trzy domy na długim zboczu, bo wioseczka rozłożyła się wyżej, na równiejszym terenie, ale domów tylko troszkę więcej; nasza chatka akuratnie schowana za drzewami, wyraźniej widać tylko pszczeli domek; jak zakwitnie pierwszy podbiał, to będzie przedwiośnie:-) pozdrawiam.
Agnieszko, a pełno ci u nas takich pustych terenów, nie spotka się czasami człowieka po drodze; podejrzewam, że to były popisy młodych ludzi, jeśli nie przed nami, to może przed sobą, który większą burzę śniegową wznieci za kołem, kto zagrzebie się głębiej i kto szybciej na szczyt góry wyjedzie, ale że to komuś może przeszkadzać, to już nie zwracali na to uwagi; ostatnie zdjęcie ... tak, kolor na tle monochromatycznych zdjęć:-) pozdrawiam.
Ola, tak, przestrzeni, i to dzikiej, jest całkiem sporo, dróg bez ruchu samochodowego, szlaków bezludnych, każdy znajdzie coś dla siebie, zwłaszcza jeśli szuka; bo nie wszyscy szukają kontaktu z naturą, słuchawki w uszy i nawet ptaków nie słyszą; auto to wygoda, ale też ograniczenia; musimy w miarę przyzwoicie wracać do chatki, bo tam dwa psy czekają na nas; bo gdyby nie, jechalibyśmy gdzie bądź i wracali do siebie na piechotę, nawet w późną noc:-) pozdrawiam.
Lidka, ha! ja też czuję, tylko ziemia zamarznięta, ale wiele torebek nasion kwiatków różnych już kupiłam:-) na Pogórzu jeszcze trochę poczekamy na wiosnę, choć pod chatką już widziałam wychodzące z ziemi przebiśniegi, być może już pokażą się białe kwiatki; my rowerem nie, kończyny dolne nadwyrężamy, żeby jakoś wejść w sezon wiosenny:-) uściski przyjęte, a wędrowało nas troje, jeden osobnik się wyłamał:-)pozdrawiam.
Grażyna, trzeba troszkę zadbać o kondycję po zimie, bo troszkę słabowata:-) zimy Ci mało, a ja cieszę się, że ona w tym roku taka łagodna dla nas /tfu, tfu, 3xprzez lewe ramię:-)/, bo pamiętasz, jak w marcu świat zasypało; oblodzone drogi to koszmar kierowcy, zwłaszcza koleiny w lodzie, gdzie nijak nie można wyskoczyć poza nie; pozdrawiam.
Quadziarze to zło, podobnie jak crossowcy. Co gorsza nie ma nich skutecznego bata.
A wędrówka (wędrówki) śliczne i urocze - zazdroszczę.
Ach być tam u Was:-)
Maryniu, u nas po śniegu ani śladu ale zwiastunów wiosny jeszcze nie widać. Ledwo bazie się pokazały. Szukałam dziś nad rzeka lepiężników ale za wcześnie widać. A może po prostu to jeszcze nie wiosna? Miałam wczoraj umyć okna ale poczekam jeszcze, żeby nie zapeszyć. Zazwyczaj gdy je umyje natychmiast zmienia się pogodna.
Dobrego tygodnia :)
Maciej, wszystko dla ludzi, tylko nie raczyć niektórych tym, czego nie lubią, zwłaszcza w dni wolne od pracy:-) może jakieś specjalne tory, miejsca ustronne, ale tam też zakłócają ciszę, płoszą zwierzynę, a i przyrodę niszczą mocno; bo i miejsca do wędrówek urocze:-) pozdrawiam.
Basia, trzeba odwiedzać Pogórze, na wiosnę dobry czas, a i jesienią niezgorzej, w lecie za gorąco, ale to wszędzie; pozdrawiam.
Mania, u nas śnieżyczki zakwitły w sąsiedzkich krzakach, ale tak mizernie, potem będzie biało; eh! wiosna łączy się z myciem okien, porządkami, jak ja to ogarnę:-) pozdrawiam.
Oj, tak tak: samochód jakże często bywa kulą u nogi, skoro wbrew chęciom i widokom trzeba wracać po niego.
Te czterokołowe motocykle są okropne, bo nie dość, że hałasują, to i ryją ziemię. Nie powinno się im pozwalać na jazdy poza drogami.
Mario, zdjęcia zimowej scenerii robią wrażenie. Ot, chociażby te zwały kry lodowej, te kępy śniegu na rozlewisku. Wiosna oczywiście jest śliczniutka, ale i Zima niczego sobie jest babką.
Krzysztof, znasz ten ból, trzeba jednak wracać do auta:-) quady bywają pomocą w niewielkich gospodarstwach, pracują jako ciągniczki, pomagają zwozić drewno, wyciągać pnie z ziemi, a nawet mają przystawkę do koszenia; jednak w takim miejscu jak szlaki turystyczne, ścieżki przyrodnicze nie powinny jeździć, po prostu niszczą i przeszkadzają; późna moja odpowiedź na komentarz, śnieg już tylko w zagłębieniach terenu, pod lasem i na stoku narciarskim:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz