środa, 19 października 2011

Domowe zajęcia ...

Moje zwierzaki bardzo lubią, kiedy jest ładna pogoda, a ja coś robię koło domu, wykładają się w słońcu, obszczekują przechodzących ludzi, Gutek przebiega od krzaka do krzaka z ogonem uniesionym jak lemur, żebym i jego też zauważyła. Dziś był dalszy ciąg zaopatrzenia w drzewo na opał, przywieziona przyczepka z Pogórza czekała na rozładowanie ...



Poranny szron szybko zmienił się w rosę, a ja po kolei zdejmowałam warstwy odzieży jak z cebuli, bo myślałam, że będzie zimno. Grubsze pniaki śliwkowe zostały porąbane, a bukowe od razu pod dach, obłożyłam całą szopę stogami z drzewa, jest jeszcze w środku odrobina miejsca na pozostałe ...


Wygląda to całkiem imponująco, teraz wypalamy pozostałości z zeszłego roku, takie byle jakie, bo jest ciepło, a energetyczne, twarde drzewo zostawiamy na mrozy. Mróz nie narobił wielkich szkód w moim zielniku, nacięłam i porobiłam pęczki z ziół, że ciężko było je pomieścić w koszyku ...


Co za zapach! tymianek pachnie podobnie jak macierzanka, przypomina mi to polany sosnowe, gdzie zbiera się maślaki.

Melisa, oregano, hyzop, cząber - zioła zostały rozłożone na suszarce do prania, na płótnie i sobie schną, w pokoju nieobecnego synka.


A potem odrzucę twarde łodyżki i zapakuję je do papierowych torebek, z tymianku porobiły się już krzewinki, łodygi mocno zdrewniały, tworzą się całkiem spore poduchy ..



Delikatna macierzanka pokrywa kamienie ...


... różne jej odmiany kupowałam, jak jeździłam do mamy ...


... a mięta już zeszła po kamieniach na dół, będę musiała ją na wiosnę ostro przyciąć, bo rozpanoszyła się za bardzo. A przed zimą obłożę zielnik włókniną i przykryję sosnowymi gaęziami, myślę, że przetrwają. Bazylię zwarzył mróz, ale zapach pozostał, pokroiłam listki i zalałam oliwą, będzie do aromatyzowania potraw.


Po południu oberwałam winogrona, okazało się, że jest ich bardzo dużo, teraz trzeba je odszypułkować i wykorzystać na zbożne cele. Jedna gałąź poszła na magnolię, wysoko mnóstwo owoców, cały czas żeruje na nich para kosów, były zaniepokojone, kiedy obrywałam grona, pewnie bały się, że dla nich nic nie zostanie.


W klamociarni zakupiliśmy pompkę do wody w oczku, bo poprzednia odmówiła współpracy, miała 2 lata gwarancji i po tym czasie przestała działać, producent chyba wie, co robi.


A pan dorzucił nam jeszcze żabę do wolnej dyszy, która pluje wodą, żaba, nie dysza. Urządzenie zostało zatopione w oczku i działa jak trzeba, może to jest trochę kiczowate, ale chodzi o to żeby napowietrzyć wodę, bo inaczej psuje się i śmierdzi ...


... a wszystkiemu przyglądała się prawdziwa żaba, kiedyś nawet przyuważyłam ją pod wodnym spadochronem, na pompce..
W chacie pojawił się nowy nabytek, przewracał się po klamociarni krzyż ...


Jest wykonany z drewnianych modułów, kolczasty i przestrzenny i wpasował się w drewniane belki, odrobinę dalej znalazły miejsce obrazki, kupione kiedyś, dawno, na bazarze u wschodnich sąsiadów...



... a te z kolei z kory brzozowej, czasami naiwne. Mąż mówi, że na ostatnim obrazku zając macha do niego łapką zza pnia drzewa ...


W domu, w glinianym garze kisi się kapusta, jabłka zamienione w marmoladę siedzą już w słojach, trochę starłam na tarce i takie zagotowałam w słoikach ...


... gotowe do wyłożenia na placek lub do ryżu, no co? też przygotowuję się do zimy.


Zakwitł mój oczar, tylko nie wiem jaki, na gałązce są kwiaty, owoce i liście, taki dziwoloąg.


Kasztany jadalne zrzucają owoce ...


... bardzo mało jest pełnych owoców, jakieś takie niewykształcone, muszę chyba przejrzeć wszystkie kłujące kulki, żeby coś znaleźć.
I muszę się pochwalić, że byłam bardzo dzielna i niedawno skończyłam prasowanie wszystkich prań, jakie nazbierały mi się w ostatnim czasie, normalnie pusty kosz i inne okoliczne, ha!
Serdeczności ślę dla wszystkich, wydaje mi się, że jesień jeszcze trochę nas porozpieszcza i dobrze.
Rozmawiałam ostatnio z siostrą, w tle słyszę szwagrowe: Maryś! Rydze są na targu! trzeba będzie zajrzeć do lasu, chociaż garść do zrumienienia na maśle, pychota!
Dzięki za dobre słowa, pa.




29 komentarzy:

Margarytka pisze...

Jak patrze na te Twoje zdjęcia to trudno uwierzyć, że były już pierwsze przymrozki a w górach już kolejny śnieg. Z tego co widzę otoczenie każdego domu masz prześliczne :). Kosz z ziołami musiała pachnieć przecudnie.
Pozdrawiam i dobrej nocy :)

Anonimowy pisze...

Oj Marysiu jak ja lubię do Ciebie zaglądać...czuje się taki spokój, ciszę...tak wszystko pięknie opisujesz, robi się tak ciepło na sercu:))) Pozdrawiam Cię cieplutko, pa:)

Anula pisze...

Pracowita jak mróweczka jesteś Maryś :). Moje (znaczy się zakupione) renety czekają w piwnicy na przerobienie. U siebie jabłek na przetwory niestety nie mam, okoliczne w tym roku nie obrodziły. Trzymaj się cieplutko.

Riannon z Dworu Feillów pisze...

A ja zatrzymałam się na dłużej przy krzyżu i obrazkach. Krzyż bardzo ciekawy, nie widziałam nigdy czegoś podobnego. Z tą techniką obrazków też nigdy nie miałam do czynienia. Bardzo ładne.

Unknown pisze...

Poranny przegląd blogów lubię zaczynać od Ciebie:-))) To od razu nastraja optymistycznie na nowy dzień. Krzyż jest baaardzo interesujący. Obiecuję, że cyknę dzisiaj naszego Jezuska i opowiem Jego historię. Burzliwą...

jola pisze...

Te ziółka az mi tu zapachniały, cząber i czosnek, idealni przyjeciele koziego twarożku, Tomek kiedyś zakupił takowy w krakowie od ludzi znających się na rzeczy i przy okazji zrobił wywiad szpiegowski :) od tego czasu robimy taki twarożek i jest przepyszny. Winogrona też nam się marzą, tylko cały czas się zastanawiam, czy w naszym surowym klimacie, krótszym latem, one w ogóle dojrzeją. Żaba w oczku śliczna i pożyteczna niezwykle, jak widać doskonale się ze sobą czują - ta sztuczna i prawdziwa. Kapustę zakupiłam na targu, teraz trzeba szatkować i upychać w beczce, musze powiedzieć, że trochę się tego boję, bo będzie to mój pierwszy raz :) Maryś, a rydze, to poezja smaku, u nas w tym roku niestety nie obrodziły, ostatnio pojawiły się maślaki :)

Inkwizycja pisze...

Ach, wyobrażam sobie zapach Twoich ziół... Pięknie Ci się rozrosły na skalniaku ;-) Jabłuszka w słoikach kuszą, moje wciąż jeszcze czekają w pudle, w chłodnym pokoju "po córci) ;-) A tym prasowaniem to mi zaimponowałaś... jak ja nie cierpię prasować!
Jak tam zdrówko u Maksia, lepiej trochę?
Ściskam czule!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Margarytko, przymrozki uszkodziły chyba tylko kwiaty i liście nabrały kolorów, a co niektóre spadły zupełnie, zioła napełniły zapachem "czołg", a teraz schną i też pachną, serdeczności.

Guga, bo ja tak ogólnie spokojna jestem i kura domowa, lubię te wszystkie domowe krzątaniny, pozdrawiam cieplutko.

Anulko, nie robiłam w tym roku za dużo przetworów, bardzo skromnie, bo jeszcze posiadam zapasy. Moje jabłka zebrałam na Pogórzu, ze dwa koszyki, też nie było urodzaju w tym roku, pojedyncze sztuki w gałęziach. Renety są najlepsze na przetwory czy do placka, tak mówią stare gospodynie, pewnie też się już do nich zaliczam, ciepełko ślę, pa.

Riannon, ten krzyż też zwrócił moją uwagę, jest bardzo kolczasty, jakby nawiązywał do korony cierniowej, a obrazki to jakieś ludowości z Ukrainy, tłem jest płat kory brzozowej, z niej wycinane są elementy inne i naklejane na pierwszym lub chyba wypalane kontury na dwóch pozostałych. Może to nie artyzm najwyższych lotów, ale pasują do siermiężnego charakteru chatki, ciepło pozdrawiam.

weszynoska pisze...

Cudnie Mario u Ciebie, spokojnie tak i bezpiecznie. ja ostatnio łapię się na tym, że wszystko w biegu..smutno mi z tego powodu, nie mam czasu zatrzymać się nad smażonymi jabłkami z dynią..i cynamonem, a tak pachniało w domu....U nas niestety winorośl wymarzła w maju i owoców nie było, mam nadzieję na przyszły roczek. Muszę przez zimę narobić nowych sztorbów, może coś z nich będzie. Krzyż wspaniale pasuje do ścian i Twojej atmosfery domowej. Zioła cuudo, ja mam tylko miętę ususzoną :( Wstyd przyznać, ale ani nie mam czasu ani wiedzy nt. ziół. A rytuał prasowania stert...zostawiam zawsze na niedzielę :( w tygodniu nie mam kiedy. Włączam wtedy jakiś fajny program przyrodniczy i lecęęęę...Pozdrawiam cieplutko. Ach, drewno na zimę dzięki ogromnej zapobiegliwości mojego męża też już mamy poskładane i posegregowane.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu i Wojtku, miodek kapnął mi w serce, krzyż bardzo zmyślnie robiony, oglądaliśmy z mężem, jakieś takie elementy, wpasowywane w siebie, ale nie potrafiłabym tego podrobić. Pewnie u każdego w domu są przedmioty z ciekawą historią, czekam na Waszą, posdrawiam cieplutko.

Jolu, ziółka dorodne, ooo, to napiszesz chyba u siebie o tych serkach z ziołami, od brata dostałam kankę na mleko, 10l i miałam w tym tygodniu coś zadziałać, ale coś czasu za mało. Twój Tomek dobrze zaszpiegował, bo zazwyczaj nie chcą wytwórcy zdradzać swoich tajemnic, może na nasłonecznionym zboczu byłoby winogronom dobrze? trzeba spróbować. Nie bój się kiszenia kapusty, wyjdzie na pewno, ja do swojej dodaję trochę cebuli zszatkowanej, startej marchwi, pieprz w ziarnach, kilka listków laurowych i ziela angielskiego, nie dawaj za dużo soli, bo będzie niesmaczna, już w trakcie ubijania w garnku wydziela dużo soku i pachnie tak, że garściami ją podjadam. Cóż lepszego jako naturalne bakterie kwasu mlekowego nad kapustę kiszoną czy ogóry kiszone? niech się chowają obce aktimele i aktiwie i zakonserwowane jogurty. Potem stoi sobie z tydzień w domu, temperaturze pokojowej, trzeba ją przebijać nożem, patykiem, szpikulcem, żeby wydobyły się gazy z fermentacji, bo gorzknieje, a potem do spiżarni i już można jeść, pychota. Mam ochotę, Jolu, na zrobienie krężałek, bywały u mnie w domu, ja byłam niejadkiem i nigdy ich nie wzięłam do ust, a teraz mam ochotę skosztować. Jolu, rydzyki to niebo w gębie, polatam po lesie, może coś znajdę, pozdrowienia na Jaworzyny ślę, po wczorajszym, cudnym dniu - siąpi, ale już jutro ma być słońce, pa.

Inkwizycjo, zioła pachną nieziemsko i nad podziw urosły, pewnie dobrze im przy tych kamiennych płytach, nagrzanych słońcem. I Twoje jabłuszka doczekają się, trochę zjesz, trochę przetworzysz, nie było w tym roku u nas urodzaju na jabłka. Też nie lubię prasować, ale dostaję czasami kopa i, wbrew sobie, na siłę prasuję wszystko, co jest, żeby następnego dnia nie obudzić się, że to dalej czeka. Z Maksem nie jest dobrze, od wczoraj nie je, schudł bardzo, same kości, ciężko podjąć tę właściwą decyzję, pozdrawiam cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Węszynosko, jak byłam bizneswomen, to doby brakowało, dziwiłam się, że ludzie mogą żyć inaczej, siedzą w rynku i jedzą lody, spacerują, spokojnie robią zakupy, to był okropny czas. Na szczęście zwolniłam, może za późno, ale teraz smakuję chwile i odrabiam zaległości. Winorośl wymarzła tak dokumentnie? może odbije poniżej, ziółka dodaję do wszystkiego, a z tym prasowaniem to nie przesadzam, czasami tylko przód koszulki, albo ładnie poskładam po zdjęciu ze sznura, leje dziś, a wczoraj było tak fajnie, motyle wyleciały, serdeczności ślę, pa.

ankaskakanka pisze...

U Ciebie jest tak, jak na prawdziwej wsi. Zioła, przetwory, owoce do zerwania, kapuch się kisi. Chętnie spróbowałabym kasztanów. Podobno pycha.
U nas rydza nie widziałam, opieniek nie potrafię rozróżnić, tak więc pozostaje reszta grzybów, których w tym roku nie ma za wiele. Pięknie tam u Ciebie. Pozdrawiam

grazyna pisze...

Jak zawsze piekne klimaty wokol Ciebie, rozmarzylam sie...jesien, teztak uwazam, ciagle nas rozpieszcza, a koniec tygodnia ktory juz tuz tuz, tem ma byc sloneczny chociaz troche chlodny! serdecznie bardzo pozdrawiam

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

uwielbiam te zapachy jesieni, jakie są w domu. U nas też powidła i inne pyszności stoją w piwnicy, a w sobotę poczuliśmy jak wielką przyjemnością jest układanie drewna. Mamy też żaby w... piwnicy ;-)
Pozdrawiam i życzę Wam i nam jak najdłuższej jesieni.

mania pisze...

Czy takie solidne przygotowania są zwiastunem srogiej zimy? :)
Pięknie tam u Ciebie, pozdrawiam wzorową gospodynię :)

Moje miejsce na Ziemi pisze...

Chętnie bym się zamieniała z Tobą na te codziennie czynności:) piękna u Was jesień:)
pozdrawiam!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

O, gdzieś mi wcięło popołudniowe odpowiedzi do Anki, Grażyny, Wonnego Wzgórza i Mani.

Ankoskakanko, u nas jak na wsi, krowy przejdą, wóz z koniem przejedzie, kasztanów pieczonych też nigdy nie jadłam, opieńki są łatwe do rozpoznania, tylko pierwszy raz ktoś musi je pokazać, serdeczności.

Wonne Wzgórze, tylko zapach kiszącej się kapusty nie jest chyba miły dla nosa; żaby skryły się do piwnicy przed zimą, na wiosnę wyjdą; układanie drzewa należy do mnie, bo jak zrobi to męska część, to stogi rozwalają się, pozdrawiam.

Maniu, oby nie! nie lubię srogich mrozów, jaka tam wzorowa, raz na jakiś czas mam kopa do takich zajęć, wróciliśmy z lecznicy z Maksem, śpi po uspokajaczach, już płakałam w samochodzie, że go uśpią, człowiek jak głupi przywiązuje się do tych stworzeń, serdecznie pozdrawiam.

Olu, przyjeżdżaj do nas, znajdziemy Ci gospodarskie i domowe zajęcia, eeee tam! chyba wszyscy mają podobne, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, wczoraj było przepięknie, a dziś od rana leje i zimno, też patrzyłam na prognozę, chłodno i słonecznie, mamy jeszcze trochę roboty przy drzewie, serdeczności.

Tenia pisze...

Witaj Mario.
Coraz bardziej zachwycają mnie Twoje posty .
Ty jak nikt inny potrafisz tak pięknie opisać zwykłe codzienne sprawy.Czytając ,wydaje mi się ,że jestem tam koło Ciebie i widzę to wszystko co opisujesz,a ciężka praca wydaje się wygranym losem .
Pozdrawiam serdecznie.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Oj, musi Pani Zima idzie, skoro Maryja zapasy robi! :) A Żaba i tak lepsza od siusiającego krasnala, którego kiedyś widziałem. :D
Cium serdeczne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Teniu, to nie jest ciężka praca, to codzienne życie, które bardzo lubię i cieszę się tym, pozdrawiam serdecznie.

Go i Rado, oj tak! zapasy malutkie, ale potrzebne, a jak u Was z grzybami, może chociaż jakieś opieńki są? też widziałam, ale amorka, ale jak ktoś lubi, to niech sobie ma, serdeczności.

Ania pisze...

Oj Marysiu, tyle tematów poruszyłaś, ze nie wiem od czego zacząć. No to zacznę od kapusty, czasem kiszę sobie na bieżąco w glinianym garze po główce razem z marchewką. Wolę sama robić bo na surowo taka kupna mi nie służy. Do bigosu natomiast kupuję, bo nie mam gdzie postawić beki, jak za dawnych lat. Twoimi ziołami to nawet w mojej kuchni zapachniało. A te jabłka, a te winogrona,jej same pychotki. Uczta dla ciała i dla ducha dziś u ciebie, bo krzyż bardzo oryginalny. Masz tyle ciekawych rzeczy. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

Ania pisze...

Oj Marysiu, tyle tematów poruszyłaś, ze nie wiem od czego zacząć. No to zacznę od kapusty, czasem kiszę sobie na bieżąco w glinianym garze po główce razem z marchewką. Wolę sama robić bo na surowo taka kupna mi nie służy. Do bigosu natomiast kupuję, bo nie mam gdzie postawić beki, jak za dawnych lat. Twoimi ziołami to nawet w mojej kuchni zapachniało. A te jabłka, a te winogrona,jej same pychotki. Uczta dla ciała i dla ducha dziś u ciebie, bo krzyż bardzo oryginalny. Masz tyle ciekawych rzeczy. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

malaala pisze...

Człowiek do Ciebie wejdzie i od razu czuje się jak w domu :)Super klimacik stworzyłaś na tym blogu :)I fotki piękne i opisy interesujące .ŻYĆ NIE UMIERAĆ!!!!:)

malaala pisze...

Człowiek do Ciebie wejdzie i od razu czuje się jak w domu :)Super klimacik stworzyłaś na tym blogu :)I fotki piękne i opisy interesujące .ŻYĆ NIE UMIERAĆ!!!!:)

Ataner pisze...

Mario, mam wielkie zaleglosci w swiecie blogowym, ale zawsze z wielka przyjemnoscia do Ciebie zagladam.
Do nas tez zawitala jesien, ale jakos tak nawet nie zauwazylam kiedy.
U Ciebie jak zwykle cieplo, przytulnie i az sie chce wyczekiwac zimy. Uwielbiam ziola i dodaje je do wszystkich potraw a Twoje takie swojskie, wyhodowane wlasnorecznie - czuje ich zapach.
Moc usciskow przeslam:)

Lola P pisze...

U Ciebie jak zwykle ciepło, miło i pracowicie, z przyjemnością wielką zaglądam

kyja pisze...

och! zazdroszczę tych ziół! piękne!!!
i tak przyjemnie jesiennie u Ciebie - zbiory ziół, owoców, przetwory...I krzyż kolczasty :)
Pozdrawiam!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

A wiesz, Aniu, że swoja kapusta jest najsmaczniejsza, też nie kiszę dużo, dwie większe główki szatkuję, zioła już suche, do użytku, pozdrawiam serdecznie.

Malaalu, bo tak sobie żyjemy, pracujemy, gotujemy, czasami sprzeczamy się, bo na kłótnie szkoda życia, tak! tylko żyć, cieplutko pozdrawiam.

Wiem, Ataner, i dzięki, że znalazłaś chwilkę; jak zapali się w piecu, to szarugi i zima niestraszna, marzy mi się siedzenie przy oknie i patrzenie na zamieć, zdrowia życzę dla Was obojga, takie niby to oczywiste, ale najważniejsze na świecie, serdeczności za wielką wodę ślę, pa.

Lolu P, fajnie, że zaglądasz i coś ciekawego znajdujesz, pozdrawiam ciepło.

Kyjo, coś czuję, że w przyszłym roku i u Ciebie będą zbiory ziół, masz przecież do pomocy małą ogrodniczkę i ogrodnika, pozdrawiam serdecznie.