piątek, 5 lipca 2013

Przy trakcie dynowskim ...

Nasza rodzina teraz często pokonuje trasę do Brzozowa, gdzie przebywa mój brat ... jeszcze jeden tydzień i zakończenie terapii, a potem rekonwalescencja już w domu.
Na zakończenie lata zobaczymy się z profesorem ...
A droga prowadzi przez urokliwą dolinę Sanu, wszędzie górki, pagórki, wzdłuż potoków rozsiadły się gęsto wsie, pojedyncze zagrody rozrzucone wyżej, przy drodze ciasno.
I wzdycham cichutko na widok tych starych domów z bali, zdrowych, zamieszkałych ... to stąd przenoszą zabudowę hen! daleko do Polski, bo jeszcze w dobrym stanie zachowana, a co niektórzy mieszkańcy pozbywają się ich, bo obok stawiają nowe, murowane.
Nie jedziemy główną trasą na Domaradz, skręcamy na Nozdrzec, Przysietnicę, a tam serpentyny przez pola i las, ze wspaniałymi widokami ...




Okolica zasnuta dymem, akuratnie zrobiło się ciepło i sucho, skoszone siano na łąkach zgniło podczas długotrwałych deszczy, więc wszyscy zgrabiają resztki, suszą i palą, bo do niczego już się nie nadają ... tylko czarne ślady zostają na zielonej trawie.
Brat mój jest bardzo pogodnym człowiekiem, spokojnym, cieszą go bociany, które osiedliły się na stodole ... to jeszcze nie para z potomstwem, ale chyba obstalowują sobie miejsce na przyszły rok, bo bardzo walczą o nie z innymi  ... wypatrzył błotne gniazda jaskółek w oknach szpitalnych i je obserwuje ... i czeka z utęsknieniem na powrót do domu.
A my, na powrocie zahaczyliśmy o knajpkę "Pod Semaforem", bo żołądek zaczął dopominać się o swoje prawa ... zawsze jest tutaj dużo ludzi, trasa na Rzeszów, na Krosno, a poza tym smacznie gotują ...



W zachodzącym słońcu jeszcze pooglądałam wagoniki kolejki wąskotorowej, wszystko przygotowane na przyjęcie turystów ...



Miałam już okazję jechać tym wesołym pociągiem, na rajd wiankowy kilka lat temu, trafiło nam się jeszcze sąsiedztwo kapeli z Przeworska, ależ było wesoło.
Wewnątrz karczmy swojsko, drewniano, z gliniakami, starymi tabliczkami kolejowymi, różnymi akcesoriami ...




... na zewnątrz osobny budyneczek z grillem, roznoszą się wokół zapachy ... również przyozdobiony bardzo w klimacie ...


... pod stopami drewniany bruk i kamienne posadzki ...


Jeszcze ściana wspaniale omszona, fachowo, najprawdziwszą słomą ...


Dziś wyjechał już nasz młodszy syn, skończył się urlop, wyposażyłam go w domowe przysmaki, bo wracali samochodem z kolegą, samolotem nic nie zabiera, bo tylko ma bagaż podręczny.


A w domu?
W domu sajgon ... to połączenie rurek w łazience, z którymi tak długo walczyli fachowcy od instalacji, puściło ... wczoraj odkryłam kałużę wody pod szafką ... kapało, ale nie z zaworu, tylko ze ściany, pod położonymi płytkami, tak ciężko zdobytymi  ... przyjdą po południu i mają znowu rozkuwać ... o, matko! znowu rozkuwać ...
To jakiś koszmar, płakać mi się chce z bezsilności, a już myślałam, że to koniec remontu ... no cóż! trzeba się i z tym zmierzyć! tylko jakoś mi smutno ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!







19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Marysiu, "są takie dni w tygodniu, że nic się nie układa i jak na złość wypada wszystko z rąk........"
Dasz rade, pozdrawiam

Aga Agra pisze...

U mnie też remont od poniedziałku z tym,że krótki tylko kilka dni...

Magda Spokostanka pisze...

No wiesz, o takim czymś jeszcze nie słyszałam! to już trzeci, czwarty raz się leje?! Zakrawa na marną komedię ...
Marysiu, wytrzymaj to jakoś!
Albo zmień fachowców ...

Bardzo lubię podróżować palcem po mapie, czytając Twoje opowieści. Te wszystkie nazwy znam od G.R. Barłowskich, Ciebie, Olgi. Aż mi ciepło na sercu jak czytam takie opisy.
Dużo siły i cierpliwości dla brata!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jakoś to przeżyję, tylko znowu ten gruz, i skąd będę wiedziała, że to już ostatni raz, jak po raz kolejny wywala im w tym samym miejscu? musi jakiś błąd w szuce; pozdrawiam.

Agato, nie zazdroszczę Ci; nikomu nie zazdroszczę tej rewolucji w domu, bo to dezorganizacja życia, ale przeżyć trzeba; powodzenia i pozdrawiam.

Magdo, może rzeczywiście dopadła nas "klątwa remontowa"? czasami czytałam o takich różnościach z fachowcami, a tu tymczasem i nas ... nie wiem, o co tu chodzi, czy niedbale zrobione, czy niewłaściwy klej dobrany, sama nie wiem, czym to tłumaczyć; i zupełnie nie umiem kłócić się o swoje, przetrwam i to; palcem po mapie, to tak jak ja, zazwyczaj czytuję blogi i szukam miejscowości, albo jeziora, albo rzeki, bo gdzie to jest? mijamy drogowskaz na Kosztową, do Go i Rado, do Olgi, zawsze opowiadam mężowi, kto tu się osiedlił;
dzięki za życzenia dla brata, jesteśmy dobrej myśli, oby to była pewność; pozdrawiam Cię serdecznie.

*gooocha* pisze...

Jak pięknie! Tyle, że to wszystko mało ważne - trzymam kciuki za powrót brata do zdrowia!

La vie est belle i ja tez pisze...

Zauroczyla mnie karczma /smiech/!
Serdecznosci
Judith

ankaskakanka pisze...

Tereny piękne, karczma jak marzenie, a jak się brat czuje? Życz mu zdrówka. A w domciu, no cóż, powoli dacie radę ponaprawiać usterki. Pozdrawiam

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zdrowia i siła dla brata.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nowy komentarz do posta "Przy trakcie dynowskim ..." dodany przez Olga Jawor :

I ja często jestem z mężem w "Karczmie pod semaforem". Przytulnie tam, swojsko, drewnem pachnie, pamiatki przerózne mozna pooglądać, na stacji posiedzieć. Pięknie jest pod Dynowem!
A tak mało znana ta okolica. Może to i dobrze, bo turystów mało. Mozna całymi dniami po lasach i polnych drogach chodzic i nikogo nie spotkać.
Remonty są jak choroba. Ale najlepszymi lekami na nia są cierpliwośc, pogoda ducha i stoicyzm. Nie warto sie przejmowac tym, co na pewno da sie poprawić. Już niedługo choroba remontowa minie i bedziesz się cieszyć wysprzatanym, slicznym domem.
Trzymam kciuki za Twojego brata - wszystkiego dobrego dla niego i dla Was Marysiu!:-))



Autor: Olga Jawor , blog: Nasze Pogórze, 5 lipca 2013 12:32

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olgo, musiałam przekopiować Twój komentarz z poczty, bo gdzieś umknął.

Mażena pisze...

Czasem warto rozejrzeć się do dokoła, choć w "środku" Smutno. choroba nie radość, trzeba cieszyć się i ufać, że będzie lepiej :)

Gosia pisze...

Witaj Mario.Byłam u mojego syna i oglądałam piękny folder o Podkarpaciu.Od kilku lat chodzi za mną wyjazd w tamte strony.Kuszą mnie Bieszczady i te cerkwie cudne no i ta piękna przyroda.Jeżdzimy w Sudety i Beskidy i też jest pieknie.Zazdroszczę Ci tych cudnych widoków.Pozdrawiam cieplutko.

mania pisze...

Marysiu, u mnie remont od poniedziałku ale już powoli wynoszę graty bo jutro pozbywam się mebli. Gdzie mi się te wszystkie rupiecie zmieściły?
Trzymam kciuki za Twojego brata i nie martw się, nawet najdłuższy remont się kiedyś skończy :)
Spokojnego weekendu!

Joanna pisze...

o... taki kurak przydałby mi się na dachu !

wkraj pisze...

Znaleźć takie miejsce na posiłek w czasie podróży to prawdziwy skarb. Niestety różnie to bywa z jakością kuchni na naszych drogach. Czasem to wypada się cieszyć, że się przeżyło taki posiłek.
Bardzo urokliwe zdjęcia zamieściłaś, widząc te serpentyny zaraz uśmiech zawitał mi na twarzy. Lubie takie drogi pośród naszego podgórskiego krajobrazu.
Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gooocha, święte słowa, wszystko mało ważne, zdrowie ważne, czy trzeba aż takich doświadczeń, aby dotarło to do nas?
pozdrawiam serdecznie.

Judyto, nie każdy lubi, że tak powiem, rustykalnie; inni wolą usłużnego kelnera, kłaniającego się w pas, z białą serwetką na ręce, a jedzenie wcale nie musi być smaczne; spodobałoby Ci się tu; pozdrawiam serdecznie.

Aniu, dziękuję, brat czuje się dobrze, mimo nieprzyjemnych terapii, odrobinę schudł, bo jest na diecie; dom nawet niezbyt zrujnowany, damy radę, chociaż wyglądało to groźnie na początku, prucie ścian od początku; serdeczności ślę.

Krzyśku, dziękuję za ciepłe słowa; pozdrawiam.

Olgo, bardzo podoba nam się Pogórze Dynowskie, i mówimy z mężem jednym głosem "Tu moglibyśmy zamieszkać"; e tam! wysprzątanym! nie służę domowi, nie biegam ze ścierką, on mnie służy; tylko już nie chciałabym wracać do początku, czyli gruzowiska, książkę wolałabym poczytać; dziękuję za dobre słowa, pozdrawiam Was cieplutko.

Mażeno, smutek i łzy niczemu nie służą, chyba, że w samotności; lepiej pokazywać bratu uśmiechniętą twarz, rozmawiać normalnie, dodawać otuchy, to służy jego lepszemu samopoczuciu; a oczy nie chcą zamknąć się na otaczające piękno, jeszcze, jak siedzi się obok kierowcy i dużo można zobaczyć; pozdrawiam Cię serdecznie.

Małgorzato, nic, tylko pakować plecaki i przyjeżdżać do nas, chociaż i w Bieszczadach, w sezonie ludzi mnóstwo, ale zdecydowanie mniej, niż w modnych miejscowościach; a może lepiej na wczesną jesień? we wrześniu? i buki przebarwiają się, i luźniej; i ja pozdrawiam serdecznie.

Maniu, ojojoj! remont! to słowo działa na mnie źle! to dopiero przy usuwaniu rzeczy z pokoju widać, ile niepotrzebnych klamotów zalega, a ile worków z odzieżą wywiezionych do kontenera; dziękuję za pocieszenie, też mam nadzieję; pozdrowienia serdeczne ślę.

Joanno, i mnie też, i mnie też! pozdrawiam serdecznie.

Wkraju, akuratnie karczma Pod Semaforem cieszy się niezłą opinią wśród podróżnych; lubisz serpentyny? pokonujesz rowerem czy autem? pozdrowienia serdeczne ślę.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Bywacie tuż koła nas, a nas nie ma u siebie. Heh...
A trasę Dynów-Domaradz uwielbiamy!!!

Pzdr.

Pellegrina pisze...

Ja też miałam przyjemność wielką jechać tym bajkowym pociągiem z Przeworska do Dynowa, pachniało, wabiło, zachwycało. Potem przystanek nad Sanem, ognisko, kąpiel i powrót do Przeworska. Cały dzień zeszło.
Serdeczności dla Brata

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, a pewnie, i to bliziutko, bo drogowskaz pokazuje tylko 2 km do Kosztowej; serdeczności.

Krystynko, przejechałabym się chętnie jeszcze raz, tak było wesoło, a potem szłabym zielonym szlakiem, bardzo mile wspominam ten wypad świętojański; dziękuję i pozdrawiam.