Czy wiecie, że zaczyna się czwarty rok, jak pokazuję Wam Pogórze?
Najczęściej jest to właśnie łąka, którą widzimy z okna naszej chatki, we wszystkich możliwych odsłonach ...
... i Kopystańka, najpiękniejsza góra Pogórza ...
Przemycam te zdjęcia prawie w każdym wpisie.
Wyjęłam ze schowka marketowy foliaczek, mój początek w grządkowych uprawach.
Przyszpiliłam go na grządce, przy chatce, tam wyrosną pierwsze rzodkiewki, koper czy sałata, której próbnie wysiane sadzonki, jeszcze delikatne i cieniutkie, posadziłam w równych rządkach ...
Skoro nie zwiędły przez dwa dni, to znaczy że chyba poradzą sobie w trudniejszych warunkach.
Zastanawia mnie tylko bardzo wczesny, sześciotygodniowy groszek zielony, który można wysiać w marcu ... wysiałam, a jakże! zobaczymy, co z tego będzie.
Czekają mnie roboty na głównym warzywniku, tam jeszcze nic nie robiłam ... zebrałam za to pierwszy szczypior z siedmiolatki ...
Od paru tygodni poszukiwałam czosnku, który posadziłam przed zimą ... wszyscy mówili, że już zielone piórka mają, a mojego ani widu ... nawet ziemię rozgrzebałam, żeby zobaczyć co z ząbkami ... nawet tych nie było jakoś widać. Oj, pewnie wszystko zgniło przez zimę.
Wreszcie z oddalenia zobaczyłam zieloności, wystające spod słomy ...
... okazało się, że poszukiwałam czosnku nie z tej strony grządek ... zdążyłam zapomnieć, gdzie był posadzony, skleroza czy co?
Murarki mają się bardzo dobrze, wygryzają się z kokonów ładnie, przy trzcinkach ruch ...
Ale przyuważyłam na pniach, na których wsparty jest kamienny blat stołu przy grillu, mnóstwo dziurek, i stamtąd też wylatują pszczoły ...
Mają już z czego pożywić się, zebrać pyłek dla potomstwa, bo zaczynają kwitnąć zawilce, pierwiosnki, miodunka i barwinek ...
Niebieska mgiełka pokrywa cały sad, to rozkwitła cebulica ...
a przylaszczki w pełnym rozkwicie ... niebiesko przy drogach, na skarpach, przy lesie ... jak mówi sama nazwa kwiatuszka ...
Pozbierałam wszystkie gałęzie, ścięte przez nas, strącone przez wiatr, suche zioła z tarasu ... było piękne ognisko, pachnące ...
Niebem ciągnęły żurawie, pierwszy raz widziałam ich tyle ... połączonych kilka kluczy, pewnie ze trzysta sztuk. Stałam, zafascynowana tym widokiem, nawet po aparat nie zdążyłam pobiec, bo przelatywały bardzo szybko, wiatr im pomagał, a ja nie chciałam uronić nic z tego spektaklu.
Ostatnie deszcze bardzo dobrze wpłynęly na stan pogórzańskich wód.
Zobaczcie, jak Wiar płynie radośnie całym korytem i szumi, aj! jak szumi ... dawno tak nie było ...
Bystry nurt wymyje zabłocone kamienie, zabierze połamane gałęzie, zeschłe liscie.
A w wolnej chwili Amik nam
zapozował, proszę bardzo, jaki zadumany intelektualista ...
... a tu w kapeluszu rumuńskiego ciobana ...
Nie był zbyt cierpliwy, szybkim ruchem łapy strącił okulary, a potem kapelusz ... a potem bardzo dzielnie bronił granic chatki przez wejściem obcego psa, który przyszedł z leśniczym, nie pozwolił mu nawet na wejście na taras ... psisko musiało czekać w pewnym oddaleniu na swego pana.
Wśród drewna opałowego znalazłam taki ładny kawałek ...
Zostawiłam go, dla ozdobności.
Zachodzące słońce daje takie miękkie światło, to i kogutek ceramiczny załapał się jeszcze w obiektyw ...
... i chatki kawałek ...
Wiosna na całego, przyleciały bociany, stada szpaków, zakwitły pierwsze tulipanki, fiołki, magnolia w blokach startowych, jak to cieszy ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
A, no jeszcze wysypały się skrzydełka z nasionami z szyszek sosny z Czarnogóry, wrzuciłam je do ziemi, może coś urośnie?
38 komentarzy:
Mario przepiękną wiosnę pokazałaś, szczególnie przylaszczki mnie zauroczyły bo u mnie nie uświadczysz.
Kwiecie wiosenne coraz śmielej sobie poczyna i ogromnie raduje oczy i zmysły. A będzie coraz piękniej, za chwilę łąki nabiorą soczystych barw i zaczną pachnieć bzy.
Wszystkiego dobrego
Miło popatrzeć na Kopystańkę. Może za tydzień odwiedzę ją jeśli czas pozwoli.
Pozdrawiam :)
Na ostatnim zdjeciu chyba Makowa :D pozdrawiam serdecznie Jonatan:) mieszkaniec gm.Fredropol hehe
Jak miło tam u Ciebie, Mario!
Jak miło tam u Ciebie, Mario!
...I chatki kawalek...bardzo mi sie spodobal!!! i te niebieskosci w trawie, cebulice , wspomnienia z mego dziecinstwa, w Wiekszycach cala gorka robila sie niebieska a ja co roku czekalam na ten moment...pozdrawiam Cie serdecznie z Wenezueli bez elektrycznosci, zaraz padnie moj laptop
Lubię takie górskie wioseczki. Domy nie są tak skupione jeden przy drugim. Ciekawą Polskę nam pokazujesz. Niby podobna do naszych Izerów, ale zabudowa jest inna.
A wiosna już zawitała wszędzie. W moim parku też jest dużo kwiatków, ludzie na dworze jeszcze niedawno wygrzewali się w słońcu. W sobotę ubrałam ponczo, bo w kurtce mi było za gorąco. Pozdrawiam
Wygląda ,że na pogórzu jeszcze cieplej niż w pasie wyżyn.Piękne krajobrazy takie nieskalane. Pozdrawiam serdecznie
Nastrojowo u Ciebie Marysiu. Ciepło na sercu się robi od patrzenia na Twoje zdjęcia. Szczególnie ujęły mnie te złociste, o zachodzie robione. Też bardzo lubię takie światło.
Podrawiam Cię serdecznie, dobrego tygodnia życząc!:-))
Marysiu,podobno wczesne wysianie groszku skutkuje tym że nie jest potem robaczywy.Sprawdziłam-to prawda.Kiedy u sąsiadów dopiero kwitł, ja już zbierałam resztki dojrzałych strąków.To samo było z bobem,dodatkowo wycinałam pęd,który skończył owocować, z ziemi na to miejsce wychodziły dwa, trzy młode, i we wrześniu miałam,chytruska,drugi zbiór.
A siałam,kiedy tylko dało się wejść na grządki, bez przyklejania błota do butów.
Pozdrawiam ciepluteńko,Dorota.
Z groszkiem to jak mówi przysłowie: "kto sieje groch w marcu -ten zbiera w garncu, kto sieje w maju - ten zbiera w jaju" 6-tygodniowy jest OK.
A poza tym: cudnie tam masz, oprzecudnie. U mnie, wkoło domu, między innymi domami, z widokiem żadnym, prawie nc nie kwitnie. Forsycja próbuje, ale kiepsko jej wychodzi. Szykowałam się dziś na grzebanie, ale szwagierkę najpierw muszę medycznie poratować. Jak deszcz nie spadnie, to sie potem jeszcze ruszę z motyką na.. grządki. Może szpinak, marchewka, buraczki. I tak długo siedzą, to niech wcześniej zaczna posiedzenie.
A z tym zapominaniem gdzie co, to mnie się zdarza posiać, a potem wyplewić, albo zmotykować. Pamięć dobra, ale krótka, nie to co słonie....
Marysiu dziękuje, że jesteś, z ogromna niecierpliwością wyglądam kolejnego twojego " posta".
Twoja łąka jest niezwykle dynamicznym krajobrazem i mogę ja oglądać nieskończoną ilość razy.
Jak ten czas szybko płynie, wręcz ucieka...Pozdrawiam wiosennie.
Wszystko mi się bardzo podobało, jak zwykle. A najbardziej czarodziejski kawałek drewna i przesliczne wnętrze chatki!
Buziaki
Magdo, przylaszczek u nas wielka mnogość, zwłaszcza na skrajach dróg, aż niebiesko; i z dnia na dzień coraz zieleniej, dziś zdjęłam lekką kurtkę i paradowałam w samej koszulce, tak ciepło; pozdrawiam.
Tomasz, przyjemnie się chodzi, bo sucho pod butem, wręcz z wiatrem unosi się kurz; za Wiarem, w stronę Kalwarii jedna wielka spalenizna, pół soboty strażacy gasili ogromne pogorzelisko; a z Kopystańki pół Bieszczadów widać; pozdrawiam.
Jonatan, zobacz, góra z górą się nie zejdzie, a internet pozwala na to; my też g. Fredropol, tylko jeszcze nie mieszkańcy, a pomieszkujący; muszę wyśledzić, gdzie hodujesz te kury, com to wyczytała u Oli, może jajek by zakupił u Ciebie po drodze; tak, to Makowa, jest takie miejsce, gdzie widać ją tak ładnie z drogi; i ja pozdrawiam serdecznie.
GosiuAnko, bardzo mi swojsko na Pogórzu, zawsze czekam z utęsknieniem na wyjazd do chatki, bo takiej ciszy nigdzie nie uświadczy; jak usną ptaki, to aż dzwoni w uszach; pozdrawiam.
Grażyno, cebulice były dla mnie ciekawostką, bo w mojej wsi ich nie było; pamiętam pierwszy raz, kiedy przyjechaliśmy tam, na Pogórze, to bałam się stąpać po tych niebieskościach; aż boję się, jak Ty wrócisz do kraju; pozdrawiam cieplutko.
AnkoSkakanko, tak, zabudowa izerska to ogromne, poniemieckie domy, gospodarstwa zamknięte w czworobok, a u nas podwórka przestrzenne, zabudowania gospodarcze oddalone od domu; sama dziś rano jeszcze pogrzałam twarz do słońca, teraz pochmurzyło się; najszybciej na temperaturę reaguje młodzież, już krótkie spodnie, podkoszulki; i ja pozdrawiam.
Maszko, ostatnie dni były wyjątkowo ciepłe, ale wietrzne, jednak przyroda od razu dała znać mnogością kwiatów różnych; tak cieszą te pierwsze, wiosenne i delikatne piękności, po zimie brakuje nam kolorów; tak, wzgórza czyste, bez kominów, wiatrowni, a i wioseczki z rzadka gdzieniegdzie rozsiane; pozdrawiam.
Olu, najładniejsze światło daje słońce o wschodzie i zachodzie, sama pewnie zauważyłaś, że ostre, południowe słońce wcale nie dodaje urody zdjęciom, jakieś takie prześwietlone;
mój suwak uczuciowy przesuwa się jednak coraz bardziej w stronę chatki i Pogórza, tu mi najlepiej, Olu; i ja pozdrawiam serdecznie.
Doroto, to mnie pocieszyłaś tym groszkiem, ja bardziej obawiałam się przymrozków; bób u mnie nie chce rosnąc, to znaczy rośnie, ale tak bez rewelacji, że szkoda mi miejsca na niego, bo każdy kawałek chciałabym przeznaczyć na coś pożytecznego; a może rzeczywiście powinnam go wcześniej wysiać, a nie w maju; doświadczenia ogrodników bezcenne; i ja pozdrawiam.
Iwona, a przysłowia mądrością narodów, więc już bez obaw czekam na plony groszkowe; w zeszłym roku cały groszek zeżarł mi jakiś gryzoń, bo to był taki, co mu gałązek nie trzeba było, i schrupał leżące łodygi ze strąkami w jedną noc; cudnie, bo urozmaicenie górkami, i to wcale niemałymi, a żeby wyjść do wsi, to trzeba się sporo zasapać; teraz sadzą las, leśnicy jak przychodzą z dołu do nas, to najpierw zwisają wpół, wysapią zmęczenie, a dopiero potem gadają, leciwi są, jak i my; koło nas ziemniaki już posadzone, przykryte agrowłókniną, jeszcze będziemy zjadać młode ziemniaczki na wielkanocnym stole; no właśnie, pamięć dobra, lecz krótka; pozdrawiam Cię.
Mażeno, o, mój Boże, takie słowa zobowiązują, a ja, jak długo jeszcze będę potrafiła sklecić coś na kształt posta? góry te same, krajobraz zmienia się z porami roku, powtarzalność cykliczna; czas płynie, i czasami się zastanawiam, co jeszcze mogę pokazać z mego małego świata, bo mam wrażenie czasami, że już chyba nic nowego; pozdrawiam serdecznie.
Magdo, jakiś pilarz zadał sobie trud i wyciął listek w korze buka, i nawet nie pomyślał, że ozdobi on blat przy wędzarni, ba, że pokażę go moim znajomym; a ja, jak zawsze, ślę ciepłe pozdrowienia nad wody jeziora, pa!
piękne wiosenne zdjęcia :-)
bardzo lubię te niebieskości u Ciebie.
Najbardziej ujęło mnie zdjęcie chatki. Takie jakieś... magiczne. I nie wiem dlaczego... wzruszające.
Serdeczności :)
Marysiu, gratuluję wytrwałości i dziękuję za wieści z Pogórza i piękne relacje z włóczęg. Wielu pięknych wypraw życzę :)
Dobrego tygodnia
Ależ piękna ta Twoja chata :)
Okoliczności przyrody także :)
Wiosna to czar, ale i roboty wiele, ale co tam, przecież to właśnie kochamy!
Ja muszę sobie zapisać, bo jeszcze zapomnę co gdzie posiałam....Taki łeb mam ostatnio dziurawy, ze hej :)
pozdrówy!
Wiosna u Ciebie Marysiu pełną gębą:) Na Mazurach oczywiście wszystko później, przylaszczki zaczynają kwitnąć, ale czekają na słoneczko.
Cieplutko pozdrawiam
Ach, te przylaszczki ! Jaka szkoda, że u nas ich nie ma ! Zdziwiły mnie te żurawie - do nas juz dawno przyleciały. Widocznie zimowały bardzo daleko na południu. Piękna jest wiosna ! Pozdrawiam serdecznie niestrudzoną gospodynię !
Mario, cudnie u ciebie, jak zawsze.
A mnie udało się wyrwać z przyjaciółmi na Mazury Garbate,ileż tam żurawi! I klucze i łażące po polu! I czaple i mnóstwo innych ptaszków drobnych co to nazwy nie znam. Ale bocianów nie było jeszcze, za zimno i chyba za głodno by było.
Jak zerkam na twoje wnętrze ,dostrzegam skrzynię (jestem na nie uczulona) i chcę się pochwalić,że mam już swoje 4 własne.M.in. tak malowaną jak twoje.Dwa lata temu odnawiałam podobną ale to była przyjaciół a teraz mam swoją,prawdopodobnie z tego samego warsztatu. Ogrom pracy mnie czeka ale jak wiesz lubię to robić.Na stare lata nie będę się nudzić! Pozdrawiam was serdecznie Danka
ps.A jak tam moje ulubienice? Popielice?
Jak miło zawitać tu ponownie!
Brakowało mi chatkowych perypetii. Ale ładnie już wszystko zaczyna u Ciebie kwitnąć. U nas czosnek też już posadzony, ale jeszcze go nie widać. Mirabelka lada dzień obsypie się kwiatami, a w górę pnie się jedynie papryczka zasadzona w donicy w domu i czekająca na przeniesienie na działkę.
Ogłonie mam wrażenie, że Pogórze jakby weselsze, zieleńsze...Tu tylko stokrotki zaczynają się pokazywać, a tak to wszędzie unosi się woń wypalanych traw. Smutny widok:(
Chatka wygląda jak z katalogu. Idealny, sielki klimat. I czego chcieć od życia wiecej?:)
Hotelowe recenzje, a dziękować, dziękować, wiosna prawie w pełnej krasie; pozdrawiam.
Magdaleno, cebulica daje taką mgiełkę niebieską, z daleka nie widać pojedynczych roślinek; słońce zachodzące zaświeciło do chatki przez okno, też mi się spodobało; wzruszające? pewnie przypomniał Ci się dom babci; pozdrawiam serdecznie.
Maniu, bądź co bądź, czuję się bez mała, jak weteranka blogowa; dziękuję za dobre słowa, szykujemy się w Bieszczady, na zmianę czasu na letni, i Caryna zaśpiewa; pozdrawiam serdecznie.
Tupajko, z tymi grządkami to tak mam zawsze, a zapamiętam! guzik, nigdy nie pamiętam, pewnie rzeczywiście tabliczki jakie trzeba postawić; chatka jak zawsze, tylko światło zachodzące tak czarownie ją podświetliło, niby tylko oświetlenie, a jak, prawda? pozdrawiam cieplutko.
Jolando, dziś zimno, po deszczu, ale przyroda nie daje się, kwitnie mimo chłodu; ach, Mazury to zupełnie inny świat; i ja pozdrawiam.
Aniu, to było tak potężne stado, że nigdy jeszcze takiego nie widziałam, nie wiem, skąd ten szlak migracyjny nad nami przebiega; a przylaszczki najładniej w krzaczorach przydrożnych, przyleśnych, aż niebiesko; serdeczności ślę.
Dana, kiedyś specjalnie patrzyłam na mapę, gdzie te Mazury Garbate, bo dla mnie Mazury to Polska pólnocno-wschodnia; widzisz, nad nami żurawie tylko przelatują, lecą tam do Was; Twoje oko wprawne wypatrzy choćby najmniejszą skrzynię, u Piotra nad Wisłokiem też wypatrzyłaś; to przyjemność wielka mieć swoje pasje, nuda wtedy niestraszna; popielice chyba jeszcze drzemią, bo nic nie słychać, myszy zachroboczą czasami; i ja pozdrawiam serdecznie.
Weroniko, i miło powitać w naszych progach; o, mirabelkom, tarninom jeszcze daleko do kwitnięcia, może i dobrze, nie można za wcześnie; trawy też wypalają, jak w niedzielę wracaliśmy z kalwaryjskiego wzgórza, to mijaliśmy mnóstwo spopielałych łąk i krzaków, a w sobotę strażacy jeździli całe popołudnie, pewnie tutaj mieli ostre pogotowie; serdeczności ślę.
U Was wiosna już na dobre się zagościła. U nas jakby się wycofała. Wczoraj i dzisiaj było dość chłodno, na ale taki urok tych miesięcy. Fajnie widzieć, że wszystko budzi się do życia. Co do widoku łąki to jakoś mi się nie nudzi.
Pozdrawiam wiosennie.
Jak ten czas pedzi, az trudno uwierzyc, ze to juz czwarty rok Twojego blogowania:)
Mario, wrocilam do Twoich pierwszych wpisow i znalazlam tam swoje komentarze, doskolane pamietam poczatki Twojego blogowania i zawsze z wielka przyjemnoscia wracam do Ciebie, i opisow o pogorzanskiej chatce i jej mieszkancach.
I chyba niewielu z komentujacych wie, ze domek z bali zwie sie "Witoldowka".
Mam wrazenie, ze znam kazdy krzaczek z Twojej pogorzanskiej chatki:)
Kolejna wiosna, roslinki budza sie do zycia i widoki jak zwykle cudne jak o kazdej porze roku na Pogorzu.
Ciesze sie, ze pokazujesz nam swoj kawalek raju - wielkie dzieki:)
Usciski przesylam:)
Z groszkiem i bobem to prawda- tylko marzec- plon większy i nie robaczywy.
Wiosna Marysiu, aż się chce na grządkach pracować.
Śliczna jest Twoja chatka, a sprzęty w niej- rodem, jak z muzeum wsi.
Amik to prawdziwy gospodarz-
jak Ty potrafisz wprowadzić w stan wesołości !
Serdeczności.
Wkraju, i u nas chłodek, ale zaczynają kwitnąć brzoskwinie, dobrze, że troszeczkę spowolniło wegetację roślin, bo wszystko musi być o swoim czasie; ta łąka to pewnie jeszcze nie raz zagości, właśnie na nią, na zachód mamy najlepszy widok z chatki; pozdrawiam serdecznie.
Ataner, a jaką tremę miałam przy publikowaniu pierwszego posta; brać blogerska przyjęła mnie bardzo sympatycznie i ośmieliła wręcz; i tak leci już czwarty roczek, trochę za szybko jakby; dzięki za ciepłe słowa; pozdrowienia ślę za wielką wodę.
Zofijanno, jak wiele uczę się od doświadczonych osób, a ja byłam przekonana, że przymrozek wiosenny zniszczy wszystko; następne prace działkowe odkładam na poniedzielę, bo mamy mały "wyskok" w Bieszczady; u nas, w okolicy, ziemniaki już posadzone pod agrowłókninę, pewnie i ja posadzę sobie rządek na próbę, bo te w wiaderku, domowe, mają ładne kiełki; w mojej chatce dużo pamiątek z domu rodzinnego, trochę podarowali znajomi, a resztę wyszperaliśmy sami; pozdrawiam i ja.
A może konkurs rozpiszemy na najpiękniejszą górę Pogórza Karpackiego? ;-)
Witam serdecznie wróciłam do was z nowym blogiem pamiętam jak blogowaliśmy razem.Piękne zdjęcia.Będę odwiedzać.
http://agatuszka75.blogspot.com/
Pozdrawiam życząc miłej soboty i spokojnego wypoczynku:))
I znowu zgapiłam się i foliaczek u mnie jeszcze nie w tym roku. Ogniska wczesnowiosenne cudne, pachnące i magiczne, jak spalanie Marzanny. Pniaczek z liściem ? płomieniem? w tym zachodzącym słońcu najpiękniejszą ozdobą na tle miodowego stosu drewna. Wszystko w tym świetle wygląda dusziszczipatielnie.
Pozdrawiam twoje murarki Maryś :-), może dolecą i do mnie, zostawiam im dwa duże pnie.
Ja od rydzów ;),Byliśmy dzisiaj w okolicy,kleszczy jeszcze w życiu tyle nie widziałem,chyba z 10 na mnie było, a w sumie na 3 osobach ze 20.
Ale mam pytanie; był taki mutowany dom z białych pustaków,zrobiony jakieś 3-5 lat temu (od skrzyżowania w Makowej,polną drogą w stronę Kopystańki),no a teraz kupka gruzu, co to się stało, samowola budowlana czy co ?.
Krzyśku, pewnie są i inne pogórzańskie piękności, ale dla mnie Kopystańka pozostanie najpiękniejszą; kiedy weszłam tam pierwszy raz, rozejrzałam się dookoła, tylko jedna myśl przeleciała mi przez głowę, o matko! mamy swoją połoninkę! i tak zostało do dziś; a swoją drogą, ciekawa jestem, która to wygrałaby konkurs; pozdrawiam serdecznie.
Witaj, Agatko, długo Cię nie było, i ja pozdrawiam serdecznie.
Krystynko, to taki marketowy foliaczek, po sezonie trochę szwy popuszczały, ale służy, nawet na początku pomidory tam hodowałam, i bazylię, i paprykę po kilka krzaczków;
tak, zachodzące słońce nadaje taką miękkość, barwę, najładniejsze zdjęcia wtedy wychodzą; wdę[pnęliśmy wczoraj do chatki, murarki szaleją, a Ty, żeby je przywabić, wytnij sobie parę garści trzciny, tak, żeby kolanko było w środku, a słomki dłuższe po obu jego stronach, powiąż w snopeczki i zawieś gdzieś pod dachem, to same przylecą i zasiedlą je, i będziesz miała "osobiste" murarki; pieńki muszą być stare, spróchniałe, wtedy łatwiej im wygryzać otworki; pozdrawiam serdecznie.
Witajcie, Wędrowcy!
Nie myślcie sobie, że tak niepostrzeżenie przemkniecie przez łąki i nikt Was nie zauważy; akuratnie wpadliśmy przejazdem do chatki i to chyba Was zobaczyłam po drugiej stronie, wędrowaliście w 3 osoby, z plecakami, bo lornetka pomogła mi obserwować; zawsze cieszy mnie taki widok, kiedy turyści wędrują po Pogórzu; tak, kleszcze atakują, już zakupiłam kropelki dla psów, bo zdejmuję z nich sporo, z siebie też; wieść gminna niesie, że gość nie miał pozwolenia na budowę domku, nadzór budowlany nałożył ogromną karę, jeśli nie rozburzy samowoli, no i pozostał tylko gruz, szkoda; a swoją drogą, cała budowa jak na patelni, widoczna z każdej strony, trzeba mieć jakiś papier na to, bo a nuż ktoś skrupulatny sprawdzi, co też stało się i w tym wypadku chyba, albo donos; pozdrawiam serdecznie Wędrujących.
Ha, pełna kontrola ;),ja jakoś tego waszego domku nie mogę nigdy wypatrzeć, a plebiscyt bardzo fajny, jak dla mnie góra Filipa to jest najładniejsze miejsce, jak byłem na obczyźnie to tylko ją miałem przed oczami, miejsce prawie jak w Toskanii .
Bo on jest trochę za drzewami, a poza tym brązowy dach, trzeba dobrze patrzeć, żeby wypatrzeć, wtapia się w tło; poniżej domku z czerwonej cegły i ogromnej stajni, tu gdzie las zbliża się do drogi; tak, góra Filipa też, ale ona teraz taka smutna, opalona, nad Wiarem od Makowej zwały śmieci po remoncie; podobna do Toskanii? to ładnie tam.
A ja bym też głosował na Górę Filipa. Chociaż jest jeszcze taka jedna piękna górka na terenie dawnego Arłamowa (tego faktycznego a nie Jamnej Górnej). Nazywa się Góra Ralce, a po drodze Czeremoszne. Tuż przy granicy z Ukrainą. Tuż za granicą była tam kiedyś konkretna wieża obserwacyjna - nie wiem czy jeszcze stoi?
Krzysiek, a nie znamy dawnego Arłamowa, jeszcze tam nie dotarliśmy, ale wszystko przed nami; góra Filipa czeka na nas, nęcą mnie zawilce i lilie, i orliki na ewangelickim cmentarzu, a to tak bliziutko nas, tylko dolinę przejechać; pozdrawiam.
Prześlij komentarz