sobota, 1 listopada 2014

Wykute w kamieniu ...

Groby naszej rodziny, mojej i mężowskiej, rozproszone są po cmentarzach roztoczańskich.
Najpierw odwiedzamy te w naszym mieście, a potem ruszamy w objazd Roztocza południowo-wschodniego, uciekając jak najszybciej z miejskiego tłoku.. Region ten łączy się nierozerwalnie z kamieniarką bruśnieńską, na każdym cmentarzu nagrobki z kamienia, rzeźbione mniej lub bardziej wprawną ręką kamieniarza.
Pokazywałam już samotny cmentarz w lasach Starego Brusna, nieistniejącej wsi, dziś odwiedziliśmy Radruż i Horyniec.
Pogoda sprzyjała spacerom wśród zapmnianych mogił cichych cmentarzy ... bez tłumów, bizantyjskiego przepychu, w cieniu starych drzew stoją niemi świadkowie dawnych czasów ...
Na wzgórzu Radruża cerkiew, zapisana na liście zabytków UNESCO ...


... tuż obok stary cmentarz, z białymi krzyżami wykutymi w kamieniu, jedne w kształcie krzyża maltańskiego, to te najstarsze, inne na wysokim postumencie, czasami z figurą ... napisy trochę zatarte, niezdarne, jakby ktoś przepisywał z kartki, nie bardzo wiedząc co znaczą poszczególne litery ...


Na samym kraju nowy krzyż ... z listą pomordowanych przez UPA, wśród nich nazwiska z rodziny męża ... dziadka, pradziadka, wujka ... to tutaj, w przysiółku Radruża i w samym Radrużu nastąpił przed laty, pamiętnej nocy, pogrom ...



... i bardzo znamienne słowa:
"Ich duszom pokój daj, o Panie, żywym daj prawdę i pojednanie"
Za cerkwią odkryliśmy jeszcze jeden cmentarz, nie byliśmy tu nigdy, i jak na ironię, przywitał nas inny pomnik ...


Tylko zielona łąka dzieli pomordowanych i ich oprawców, a leżą w tej samej ziemi, na której kiedyś żyli zgodnie ... posiane ziarno nienawiści padło na urodzajną glebę ...
I na tym cmentarzu nagrobki z bruśnieńskiego kamienia przyciągają wzrok  ...





Tuż obok płynie szeroko rozlana struga, to gdzieś nad nią stał młyn mężowskiego dziadka ...


Wracamy do Horyńca, uzdrowiska, gdzie w powietrzu unosi się lekki zapach nadpsutych jaj ... to lecznicze wody tak dają po nosie ... babcia męża wynajmowała pokoje kuracjuszom ... mąż wspomina pobyty u niej jako raj utracony, czas szczęśliwości ... dziadek miał ule w ogrodzie, malutkie gospodarstwo z kilkoma kurkami, grządkami ... studnia z żurawiem, zmyślne zabudowania z kamieni łączonych gliną ... Teraz dom jest w obcych rękach, ktoś zlikwidował najładniejszą werandę pod słońcem, obijając ściany siddingiem ...
Pojechaliśmy jeszcze popatrzeć nad zalew ...


Na cmentarzu horynieckim wszędzie ślady dłuta Grzegorza Kuźniewicza, jednego z najsłynniejszych kamieniarzy-artystów ... tu troszkę wiadomości z netu...
Urodził się w 1871 r. w Starym Bruśnie jako siódme z kolei dziecko w biednej, ukraińskiej rodzinie, od dziecka poznawał tajniki rzemiosła kamieniarskiego. Wykonane przez niego figurki zwróciły uwagę przebywającego w Bruśnie architekta Juliana Zacharewicza (1837-1898), profesora Politechniki Lwowskiej, który pomógł chłopcu uzyskać stypendium Wydziału Krajowego i rozpocząć naukę w Państwowej Szkole Przemysłowej we Lwowie. Już podczas nauki zaczął pracować w warsztacie znanego polskiego rzeźbiarza Juliana Markowskiego przy realizacji rzeźb w wielu miejscach publicznych we Lwowie, m.in. posągu ,,Fortuny" do wnętrza Kasy Oszczędnościowej, szczytu fasady Pałacu Sztuki, pomnika J. Kilińskiego w Parku Stryjskim ...


... czy Bartosza Głowackiego na cmentarzu Łyczakowskim .


Z powodu braku zamówień w 1907 r. wyjechał do Ameryki Północnej, gdzie kolejno pracował w: Nowym Jorku, Cleveland, Pittsburghu, Filadelfii, głównie przy dekorowaniu mostów, wiaduktów i budowli monumentalnych, zarówno świeckich jak i kościelnych. W 1912 r. powrócił do Lwowa, gdzie wykonywał różnego rodzaju pomniki i dekoracje plastyczne gmachów publicznych miasta. Po wybuchu I wojny światowej przeniósł się do Odessy, gdzie naprawiał zegarki.

zdjęcie ze strony or-bad.horyniec
Po zakończeniu wojny wrócił na stałe do Starego Brusna. Po powrocie wykonywał głównie nagrobki dla miejscowej ludności. Jego prace można spotkać na wielu cmentarzach w regionie, nie da się jednak odróżnić ich z całą pewnością od prac naśladowców.


Niektórzy wspominają o udziale Kuźniewicza w pracach przy tworzeniu płaskorzeźby jednego z czterech prezydentów na skale w górach Black Hills w Dakocie Południowej, jednak okres jego pobytu w USA nie pokrywa się z czasem powstania tych rzeźb.

Najbardziej znanym w Horyńcu dziełem Kuźniewicza jest pomnik, stojący w kwaterze wojennej na skraju cmentarza parafialnego, poświęcony żołnierzom polskim poległym w latach 1918-1919 w wojnie polsko-ukraińskiej. Pomnik wykonany został w 1928 r. i przedstawia zrywającego się do lotu z cokołu-kolumny orła oraz siedzącego u podstawy kolumny żołnierza z karabinem ...



Z boku pamiątkowa tablica ...


Ponoć Grzegorz Kuźniewicz zazdrośnie strzegł tajemnic swojego warsztatu, bo wielu podgladało, jak radzi sobie z obróbką kamienia ... kiedy wykuwał sznurowadła na obuwiu siedzącego żołnierza, wysłał pomocnika do oddalonego sklepu po piwo, ale czy to prawda czy tylko zaczyna być dorabiana legenda?
Po II wojnie światowej Grzegorz Kuźniewicz zdeklarował swoją przynależność do narodowości ukraińskiej i w 1946 przeniósł się na powojenne tereny Ukraińskiej SRR do wsi Hanaczówka koło Lwowa, gdzie zmarł w zapomnieniu w 1948 r.
Wśród mnogości nagrobków wyróżnia się wielkością kaplica grobowa rodziny Ponińskich, jednych z właścicieli Horyńca ...


... chciałabym tam kiedyś zajrzeć ... podobno kiedyś była otwarta, teraz wielka kłódka strzeże wejścia ...


Roztoczańska kraina jest miejscem trochę dzikim, pełnym śladów po dawnych mieszkańcach ... wysiedlone wsie, bunkry linii Mołotowa, głębokie jary, bagna pochłaniające ofiary, tajemnicze kamienie, kotłujące się piaskiem źródła, światynie słońca, wody czy księżyca, stworzone przez naturę ... każdy znajdzie tu dla siebie coś ciekawego.
Dobrze mi tu było, to tak blisko mojej rodzinnej wsi ... i czas płynie wolniej ... i spokojniej ... bo w miastach wytworzył się już przemysł cmentarny ... kramy, kramy, ciężko przejść ... mam wrażenie, że gdzieś po drodze została zagubiona istota tego Święta Zmarłych, jak zresztą wielu innych ... ma być "na bogato"...
Z łezką w oku wspominam, kiedy ojciec w przeddzień przynosił z lasu wiązkę gałęzi świerkowych, potem giął leszczynowe patyki w pałąki, a mama wiła świerczynowe wieńce.
Z bibuły kręciło się róże, czasami astry, i przyozdabiało się te wieńce, uprzednio zmoczywszy je w roztopionej parafinie, żeby pierwszy deszcz nie rozmoczył bibułkowych kwiatków ... czasami kładło się też na grobie  wiązkę "mrozów", o ile nie zniszczył ich pierwszy przymrozek ... dlatego w ogrodach były przykrywane różnymi chałatami, żeby wytrzymały do tego święta ...
Potem było spotkanie z siostrą i bratem przy grobie rodziców, ze znajomymi, których coraz mniej rozpoznaję po twarzach, i cmentarz kiedyś był inny, w otoczeniu ogromnych lip, a groby porastał zielony dywan z barwinku ... śni mi się czasami ten cmentarz, właśnie z tymi lipami ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!



















15 komentarzy:

wkraj pisze...

Jakże inne to cmentarze od tych oglądanych na co dzień. Ten w Horyńcu widziałem w latach 90 - tych. Ładnie je pokazałaś. Co najważniejsze, wyglądają na zadbane, a nie zawsze tak bywa. Pozdrawiam.

BasiaW pisze...

Mario, przepiękny post... dziękuję.
Byłam z mężem, wiosną, w Radrużu i w Horyńcu. Te miejsca mnie oczarowały. Przycerkiewny cmentarz wprawił mnie w zachwyt, mam mnóstwo zdjęć, żal mi było opuszczać tę oazę spokoju! Mieszkasz w niezwykłym miejscu, więc tak pięknie rozumiesz istotę tego świata... Bardzo, bardzo Cię pozdrawiam w Dzień Zaduszny!

Beata Bartoszewicz pisze...

Bardzo Ci dziękuję Mario, za tę niezwykłą wyprawę w przeszłość, za piękne jak zwykle zdjęcia i tyle ciekawej historii. Bardzo trudna ta nasza wspólna z nimi historia. Moja rodzina ze strony ojczystego dziadka (Sokołowscy) pochodzi z bardzo dalekich polskich Kresów, jeszcze zza Kijowa. Dziadek urodził się w Nieżynie, gdzie pradziadek, lekarz, był dyrektorem szpitala kolejowego. Tylko dzięki temu, że ludność ukraińska wdzięczna mu była za bezpłatne leczenie przetrwali żywo aż do 1923 roku i dopiero wtedy z najmłodszymi dziećmi zjechali do wolnej Polski, pozostawiając jednak tam dorobek całego życia kilku pokoleń. Moja prababka Stanisława z Borewiczów Sokołowska urodziła w Brusiłowie. To co działo się w tamtych czasach – od rewolucji październikowej na terenie Ukrainy z Polakami było straszne. Jest taka książka Dunin-Kozickiej – „Burza od wschodu” – pamiętnik, z tamtych lat - I dlatego taka ważna jest ta prośba zawarta pod listą pomordowanych.
A kamienne nagrobki i pomnik z orłem piękne. Swoją drogą – rzeźbiarz, który zostaje zegarmistrzem – niezwykłe.
Serdecznie Cię pozdrawiam, B

ankaskakanka pisze...

Piękne są takie stare cmentarze. Nagrobki w kamieniu o niebo są piękniejsze od współcześnie robionych "straszydełek" na cmentarzach. Sentymentalną miałaś wycieczkę. Pozdrawiam

bogna pisze...

Marysiu, piękne wspomnienia. Takie nagrobki to nasza historia, korzenie, szkoda, że nie wszędzie o to dbają( u nas niestety nie).
Pozdrawiam cieplutko, Bogusia.

mania pisze...

Burzliwa historia tych ziem uderza niestety w zwykłych ludzi. Trzeba o tym mówić przez pamięć dla przodków i aby młodzi pamiętali.
Mamy w zwyczaju zapalanie lampek na zapomnianych beskidzkich cmentarzach w listopadzie, jak pogoda pozwoli, wybierzemy się niebawem.
Pozdrawiam serdecznie

grazyna pisze...

JAk zwykle wynajdujesz ciekawe miejsca, tym razem zwiazane z swietem zmarlych.poogladalam, poczytalam i zastanowilam sie nad historia ludzka, ofiary i ich oprawcy..hmm..i tak blisko siebie spoczywaja..pozdrawiam serdecznie

Zofijanna pisze...

"....Na cmentarzu przy cerkwi wpisanej na listę UNESCO stoi kamienny pomnik z tryzubem upamiętniający członków UPA. - Mieszkańcy wsi nie walczą o jego likwidację. Na drugim cmentarzu, tuż przy cerkwi, postawili pomnik ofiarom pomordowanym przez UPA. Uznali, że czasy się zmieniły i trzeba działać inaczej - mówi Stanisław Makara, dyrektor Muzeum Kresów w Lubaczowie, któremu podlega cerkiew w Radrużu.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,14456910,Znow_awantura_o_ukrainskie_pomniki__Wszystko_przez.html#ixzz3HwKG4ppq

To tak krótko o Radrużu .
Czasem zastanawiam się czy warto pisać, pokazywać takie różne piękne miejsca, skoro nawet pomniki nagrobne giną - zwłaszcza te bruśnieńskie....Stanowią później ozdobę np.: ogrodów...
Dla złodziei internet stanowi doskonały przewodnik....

Pamiątkowy pomnik wojny polsko-ukraińskiej - nieco zapomnianej przez obecną polska historię jest
bardzo piękny i wymowny...

Jak dla mnie Twój post jest bardzo interesujący.

Tomasz pisze...

Bardzo ciekawy wpis. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem cmentarz w Starym Bruśnie zdziwiłem się. Wyglądał na pierwszy rzut oka na stary cmentarz w Beskidzie Niskim. Na Podkarpaciu mamy wiele takich zapomnianych miejsc. W Bełwinie znajduje się np. mało znany cmentarz wojenny.
Pozdrawiam serdecznie

Anna Kruczkowska pisze...

Historia zapisana w krzyżach...

Pellegrina pisze...

Te spotkania rodzinne przy grobach, ta zaduma nad historią i pogmatwanymi losami, te wspominki o honorach i słabościach ... to mnie urzeka w Zaduszki.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, w tych maleńkich, przygranicznych wioseczkach jakby zatrzymał się czas, a na cmentarzach tylko grobów więcej; widać, że stare kwatery cmentarza są koszone, czyli dbaja o nie; i ja pozdrawiam.

Basiu, to prawda, oaza spokoju; kiedy opuszczamy miasto i jedziemy w tamtym kierunku, od razu zwalnia czas, nikt się nie śpieszy; i znowu orzekliśmy z mężem: mieszkalibyśmy tu! pozdrawiam serdecznie.

Beata, już Ci pisałam, że historia Twojej rodziny jest tak urozmaicona, że można by nią obdzielić kilka rodzin; to, co piszesz, kojarzy mi się z filmem "Wrota Europy", a polecany pamietnik postaram się odszukać, jak nie w bibliotece, to w księgarniach, bo interesują mnie tamte czasy, troszkę po macoszemu traktowane; pozdrawiam Cię serdecznie.

Ania, no właśnie, piękniejsze od tych nowszych, zachwycają kunsztem wykonania, albo na odwrót, prostotą; serdeczności ślę.

Bogna, w naszej wsi też jest cmentarz, z takim krzyżami; mama wiele z tych osób znała, bo to przecież sąsiedzi, ale zawsze cmentarz był w poszanowaniu; i ja pozdrawiam.

Maniu, tak, zawsze, we wszystkich konfliktach zbrojnych najbardziej cierpi ludność cywilna; pogoda piękna, tylko wędrować, oby taka utrzymała się jak najdłużej; pozdrawiam serdecznie.

Grażyna, to moje korzenie, z tymi cmentarzami spotykałam się na codzień, dopiero z wiekiem przyszła potrzeba głębszego poznania; również dorosłam do czytania o mordach, słuchania opowieści, tym bardziej, że dotknęły rodzinę męża; serdeczności ślę.

Zofijanno, zdarzają się też i takie rzeczy http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3151&PHPSESSID=d9993f330b97d963ced582a90b44972d
właśnie o Radrużu, bardzo nieprzyjemne; warto pokazywać te miejsca, to powinno być atutem tych terenów, a jakoś zabezpieczyć je przed złodziejami, przecież to są tak piękne rzeczy, warte zobaczenia, a nie każdy jest złodziejem; a swoją drogą, ile trzeba mieć w sobie arogancji i obojętnosci, żeby kraść to, co przeznaczone zmarłym, nagrobki, wyrywać żeliwne krzyże z cokołów, jakim trzeba być człowiekiem? pozdrowienia ślę.

Tomasz, tak, są bardzo podobne, może wykonane z innego materiału; jak patrzyłam na prace "Magurycza", to też widziałam podobieństwo z naszymi cmentarzami; bardzo pdoba mi się zmentarzyk w Wołosatem, zwykłe kamienie rzeczne z wyrytym znakiem krzyża, bez nazwiska, a jakże wymowne; pozdrawiam.

Ruda, bardzo ładnie to nazwałaś, historia zapisana w krzyżach; właściwie taki mógłby być tytuł wpisu; pozdrawiam Cię.

Krystynka, staramy się obdzielić sobą wszystkie groby, to kosztuje sporo przemieszczania się, ale zawsze jedziemy chętnie; w Cieszanowie na cmentarzu znajduje się piękny nagrobek dwóch oficerów, zamordowanych w 1918 roku w rzezi hajdamackiej w Niemirowie; tyle szperałam po internecie, i nie mogę znaleźć nic na ten temat, a szkoda; serdeczności ślę.

Mażena pisze...

Wiem, że kamienne nagrobki to koszt ale one trwają, przemawiają i powodują, że odczytujemy litery wykute w kamieniu. Są jakby na zawsze, bo przecież to zawsze nie istnieje....Autorzy często pozostają w zapomnieniu a przecież to wielcy mistrzowie.

Ania pisze...

Bardzo ciekawie napisałaś o historii, o przemijaniu. Widok cmentarza ofiar i oprawców, to jak leżą zgodnie w ziemi, która kiedyś ich łaczyła, budzi refleksje : i po co to wszystko ? Nienawiść i wojny - to taki absurd. Życie jest cudem danym na krótko - o tym myślę wędrując po moich cmentarzach.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażena, na pewno duży koszt, a mnie podobają się nawet kamienie na bojkowskich cmentarzach, tylko ze znakiem krzyża; jednak stare nagrobki bardziej przyciagają uwagę, Wkraj pokazywał cmentarz w Broumovie, cudeńko; pozdrawiam serdecznie.

Aniu, tereny kresowe spłynęły krwią; zaciekawiły mnie historyczne przesłanki, skąd tyle nienawiści, bo to nie tylko lata 40-ste, ale i wcześniejsze, po uzyskaniu niepodległości; rzeczy straszne działy się od 1918 roku, zanim ustaliły się granice, a i jakby jeszcze wcześniej sięgnąć; koliwszczyzna, rzezie hajdamackie, niepojęte okrucieństwo; serdeczności ślę.