Wtedy przyjeżdża koparka, ryje nowe koryto, buduje nasypy i kieruje tam wody kapryśnej Jamninki ... do następnego razu.
Zatrzymaliśmy się przy takim miejscu.
Za nasypem szumi potok, a obok sączy się mniejszy, przegrodzony tamą z patyków. Obeszliśmy wokół utworzony zalew, wiele drzew precyzyjnie przyciętych spadło tam, gdzie chciały bobry, jedno jednak runęło na drogę ...
Słońce przygrzewało, sikorki dzwoniły nieprzytomnie w wiosennych zalotach, a my podziwialiśmy dzieła bobrów ...
Jeszcze trochę, a zazłoci się wokół od rozkwitłych kaczeńców, one lubią takie podmokłe rozlewiska, a już u podnóża ruin fortalicjum w Jamnie Dolnej będzie ich całe mnóstwo.
Poranki ostatnio nieco przymglone, ale potem wypogadza się w miarę i można ruszyć w teren.
Pisałam o Siedlisku ostatnio, przy okazji wpisu o Nowych Sadach ... tym razem pojechaliśmy zobaczyć, co też tam w trawie piszczy ... Żwirowa droga zakrążyła i zostawiła z tyłu średniowieczne grodzisko, a my wspinaliśmy się do góry ...
Ogromne połacie łąk zagospodarowane, ogrodzone i już nawet pasa się owieczki ... nawet ule stoją w zaciszu krzaków ... wprawne oko pszczelarza wszystko wypatrzy.Mimo, że całość ogrodzona żerdziami, na to jeszcze siatka, to i tak wszędzie zryte przez dziki ... jakoś przedostają się do środka.
Wiele pustych domów, niektóre w ruinie, kilka zadbanych ...
Tak sobie myślę, że są jeszcze miejsca oddalone od zgiełku świata, gdzie można kupić siedlisko do remontu ... trzeba tylko szukać, być cierpliwym, nie zrażać się szybko i być nastawionym na ogrom pracy, no i finanse ... To akuratnie miejsce to jest takie "na końcu świata", droga kończy się przy lesie, a dalej ciągną się ogromne przestrzenie leśne kalwaryjskiego wzgórza, i gdzieś w pobliżu jest granica z Ukrainą. O, tutaj też mieszkalibyśmy ...
Już wczoraj deszcz przegonił mnie z ogrodu, gdzie przycinałam krzaki, teraz znowu pada, więc poodpoczywam sobie trochę, bo i zimno, i nieprzyjemnie się zrobiło.
Na Pogórzu kleszcze już atakują, pewnie siedzą w wyschłej trawie, zdejmowałam je z psów.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za miłe odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!
22 komentarze:
Bobrza praca od zawsze mnie fascynowała. Niesamowicie pracowite zwierzątka.
Marysiu - urokliwe te opuszczone chałupinki :)
Na Mazurach też było wczoraj zimno, arktyczny wiatr ... a dzisiaj śnieg. Tyle prac ogrodowych czeka, ale jeszcze sobie poczeka.
Serdecznie ściskam
Świat, który zniknął i dalej znika. Dawniej wysiedlenia przymusowe, a dziś starzy umierają, a młodzi sami się wysiedlają do miastowego życia...
A tam na końcu świata widoki, zapachy, cisza przerywana śpiewem ptaków. Życie zgodne z rytmem przyrody.
Uściski, Mario ślę :)
Tak chciałoby się żeby ratować te urokliwe chałupki, drewniane, pobielane, w pięknych miejscach, może umieszczanie ich na blogach kogoś zanęci. To tytaniczna praca ale jaka nagroda (po latach).
U nas bobry ostatnio odpuściły, a szkoda, bo lubiłam te szumy na ich tamach. Ale zalewało łąki i mniemam, że chłopi jakoś interweniowali, mam nadzieję, że perswazyjnie.
Już kleszcze? O zgrozo! Uściski
Kleszcze? :((( Muszę kupić Fiprex dla suczki, dziękuję za ostrzeżenie...
Szkoda tych drewnianych domów są takie piękne!
Bardzo lubię bobry, tu na Mazowszu tak samo - bobry pracują i dziki ryją, u nas w W-wie też jest stado, tzn jedno koło nas, ale w ogóle sporo jest, bo W-wa jest otoczona lasami i to towarzystwo u nas nawet przychodziło pod pub ( na kajzerki od pijaków).
Z kleszczami trzeba się zaprzyjażnić ;)..mi ze zbiorów udała się tylko fasola tyczna i parę ogórków, resztę wszystko łania zjadła :)
Kleszcze? ojojoj!
tez przemowily do mnie te domki, takie ladne tereny..szkoda,ze niszczeja, moze ktos sie odwazy i powroca do zycia. Pozdrawiam Mario!
Ech, i już kleszcze... Szybko ;] Pozdrawiam serdecznie :)
Słoneczka mi brak! pięknie tam u Ciebie chciałoby się powiedzieć jak zwykle ale za każdym razem jest inaczej..:)
Maryniu, przedwiosnie pokazujesz a u nas zima jeszcze nie odpuszcza, wczoraj była prawdziwa zamieć śnieżna! Urokliwe te drewniane domeczki, oby znalazły czułych opiekunów
Pozdrawiam serdecznie
Na naszej Wąskiej też są. Tamy jak się patrzy! A ja jestem w sumie szczęsliwa, ze nie mamy jednak stawu przy domu...
Uściski
Asia
P.S. Zawsze mnie serce boli na widok niechcianych domów, które kiedys były schronieniem.
Do domków nikt już nie przyjedzie - do Rzeszowa wyjechali- za pracą i lepszym bytem....
A nie dostrzegłaś czasem mnie na tej Ukrainie ?
Żartuję, ale byłam tam niedawno i to tuż, tuż.
Kłopot wielki z tymi bobrami - niszczą drzewa w pobliżu rzeki- także owocowe....., u Was nikt im nie przeszkadza to dokazują..
Ściskam mocno - Marysiu
Ruda, chciałabym takiego osobnika zobaczyć w naturze, ponoć są bardzo ostrożne; pozdrawiam.
Jolanda, smutne, zarośnięte obejścia, czy doczekają nowych właścicieli? w zeszłym roku bardzo śpieszyłam z pracami grządkowymi, nic to nie dało, ziemia musi być ogrzana do wysiewu; pozdrawiam.
Beata, mijam wiele domów, gdzie widywałam czasami siedzących na przyzbie staruszków, teraz nie ma nikogo, a domy idą w rozsypkę; "na końcu świata" i potrzeby życiowe o wiele mniejsze, tam nic nie wymusza posiadania więcej i więcej, wiem to po sobie; serdeczności ślę.
Krystynko, zasiedliły każdy potok, obserwujemy ogryzione pnie, jak tłuczemy się po terenie, wystarczy rzut oka, oho! są!; zeszłoroczne oberwanie chmury spowodowało zniszczenie ich tam, niewyobrażalne ilości patyków spłynęło na drogi, koparkami je usuwali; to ładne miejsce z domami, na grzbiecie wzgórza, przy lesie, ale pracy ogrom; pozdrawiam.
Claire, sama byłam zdziwiona, że tak wcześnie ruszyły kleszcze do ataku, ale co, śniegu nie ma, to można, po zimie wygłodniałe; rozmnożyły się te stada dzików, skoro już do miast wędrują, nie chciałabym spotkać ich na swojej drodze; pozdrawiam.
Grey, prawdę mówiąc, nie wierzę za bardzo w te wcierane kropelki dla psów, moje psy zawsze przynosiły kleszcze, mimo lekarstwa; a tanie to one nie są; więc zazwyczaj wybieram je z psiej sierści; mam grządki ogrodzone siatką leśną, i łania też wskoczyła do środka i wyżarła wszystkie buraki ćwikłowe, do sztuki; pozdrawiam.
Grażyna, tak, kleszcze, wcześnie ruszyły, prawda? nie widzę dobrej przyszłości dla domków, chyba, że kogoś ujmie okolica i na letnisko je przysposobi; pozdrawiam.
Iza, właśnie, szybko, ale tak jest co roku, a ja do nich przyzwyczajona jestem; pozdrawiam i ja serdecznie.
Mażena, a dziś niespodzianka, piękne słońce od rana, choć chłodno; pewnie skończę wycinać krzaki; brak słońca działa przygnębiająco, zanikają odruchy aktywności organizmu, prawda:-) pozdrawiam.
Maniu, u nas w mieście, tylko lekko postraszyło, ale mąż wrócił z Pogórza z przysypanym autem; domki chyba nie znajdą opiekunów, wielka szkoda; pozdrawiam.
Asia, bajora robią się solidne, kiedy bobry zagrodzą potok, namakają drogi, trochę szkodzą te stworzenia; tak, młodzi wyjechali szczęścia szukać w świecie, starzy odeszli, szkoda, a kiedyś te domy żyły; pozdrawiam.
Zofijanno, tak to teraz wygląda; u mnie w domu rodzinnym, też został tylko brat z żoną, dziewczyny wyjechały do stolicy, osiedliły się tam; blisko byłaś na Ukrainie? a gdzie przekraczałaś granicę, w Medyce czy Krościenku? pozdrawiam.
Chciałabym pospacerować teraz po takich wioskach, gołe drzewa obnażają całą prawdę o ich losach. A było tam jakieś siedlisko do sprzedania? Bób też już można siać :)
Po psikaniu trochę mniej kleszczy ale są..dałem cynk o chatkach, jedna osoba poszukuje to może się zainteresuje :)..Dorota- bób i groszek, marchewkę można siać ;)
Piękne są zamglone poranki i te domy opuszczone z bogatą historią, choć życie tam może łatwe nie być.., pozdrawiam
Blisko Marysiu, blisko - Przemyśl widać było......
Napiszę o tym - mam nadzieję..
Dorota, miejsce do spacerów, ba, nawet do wędrówek pierwszorzędne; zapuścilismy się kiedyś w tamte rejony od strony pustelni Magdaleny, dawnego "horodyszcza",niby wszystko blisko, a teren bardzo wymagający i dziki; być może jest coś do sprzedania, ale tabliczek nie było, pewnie trzeba zainteresować się dogłębniej tematem, popytać u gospodarza, który zamieszkuje jedyny dom; ludzie tam nie docierają za bardzo; pozdrawiam.
Grey, czytałam dużo dobrego o olejku herbacianym, w tym roku spróbuję; trzeba pojechać, popytać, samemu zobaczyć, a nuż coś z tego wyjdzie? tereny wręcz "survivalowe"; gdybyśmy wiedzieli o nich ponad 10 lat temu, to kto wie? będę siać, tylko że bób u mnie coś nie za bardzo rośnie; pozdrawiam.
Basiu, mgła towarzyszy nam bardzo często, albo jesteśmy w chmurze, bo wioseczka wysoko położona; ja wiem, czy ciężkie życie? wszystko zależy od punktu siedzenia:-) ja zawsze mam na uwadze zimę, ale mieszka tam jeden gospodarz, więc muszą odśnieżać; pozdrawiam serdecznie.
Zofijanko, moja znajoma była niedawno też bliziutko granicy, opowiadała mi; czyżbyś też odwiedzała cerkiewki przygraniczne i pokazową kozią fermę? wróciła zauroczona serami; pozdrawiam serdecznie.
Rozmarzyłąm się patrząc na zdjęcia. Tak, wiem, na co dzień nie jest tak kolorowo i łatwo jakby mogło się wydawać ... ale takie miejsca robią na mnie niesamowite wrażenie.
Pozdrawiam serdecznie :)))
Z bobrami i ich działalnością się nie spotkałam - u nas daleko do wody.
I znowu coś zobaczyłam po swojemu. :) W jednym z drzew obgryzionych przez bobry widać... rysunek twarzy, z wąsami. :)
U nas niedawno nawet śnieżyce były. Ale marcowo - rano śnieg, po południu słońce i śladu po śniegu nie było.
Serdeczności :)
Loona, to jedne z ostatnich miejsc, gdzie nie dotarli jeszcze turyści, ale może nie szukają takich miejsc; żyjąc tam od zawsze mieszkańcom wcale nie wydaje się, że ciężko, dla nich to normalne życie; to nam ciągle trzeba więcej i więcej; pozdrawiam.
Grażyno-M. zobaczyłaś twarz z wąsami, pewnie średniowiecznego woja; wyobraźnia Twoja mnie zaskakuje, ale rzeczywiście coś w tym jest; jeszcze mrozi, ale dni cudne; pozdrawiam.
Prześlij komentarz