Zauważyłam, że przez niedzielę śniegu dosypało jeszcze tyle drugie, bo nasze wydeptane ślady zniknęły. Chatka nawet za bardzo nie wystygła, rozpaliłam w piecach, a sama zabrałam się do odśnieżania traktów komunikacyjnych, z Mimą na smyczy w ręce, bo Amik ruszył gdzieś w teren.
Ściemniło się, a tego włóczykija ani widać ... wrócił po godzinie, szerokim krokiem, jak kowboj Dżo ... ale co tu się dziwić, jak wszystko przeszkadzało ...
Usiłował sam sobie wygryzać te zbite gule śniegowe, ale przecież nie da rady ... łapy, brzuch, i zimno mu na pewno od nich ... oskrobałam go z grubsza, a resztę? ... stał jak sierota na środku i wykapywał jeszcze dłuższy czas ...
Poranek wstał mroźny, tajemniczy z tym ogromnym księżycem, zwieszonym gdzieś prawie nad Kopystańką, a świat wokół bajeczny ze śniegiem ...
Chałupka zasypana, na tarasie nawiało białego, no i podjazd trzeba by choć trochę oczyścić.
Trakty komunikacyjne przekopane, nawet do piwnicy ścieżkę zrobiłam, bo w planie różne roboty domowe. ...
Śnieg utrudnił życie zwierzętom ... nie wiem, skąd sarny dowiedziały się, że u nas leży pod śniegiem spiżarnia? Przychodziły nad ranem, kiedy ledwo szarzało na świecie, i w południe też im się zdarzało, a wieczorem to już obowiązkowo ... szur! szur! grzebały w śniegu cieniutką nóżką, a potem jadły jabłka, rozglądając się trwożliwie dookoła, jak zwykle zresztą. Psy zatrzymywałam wtedy w chatce, niech sobie spokojnie podjedzą ... zdarzało się, że Amik wracał w tym czasie z drogi, pogonił je z górki, to obawiałam się, czy wrócą ... wracały zawsze ... 5-6 sztuk, jakby szły swoim stałym traktem, a przystanek na jabłka był tylko przy okazji:-)
Nie tylko sarenki znalazły się w kłopotach aprowizacyjnych ... ptaki chyba też zapamiętały karmnik z zimy ... jakby na zawołanie zjawiło się ich mnóstwo, a nowy dozownik w kolorach wcale nie maskujących chyba przypadł im do gustu ...
Stara butelka na ziarno rozpadła się już na amen, klejona taśmą po wiele razy ... w markecie kupiliśmy takie coś, może dla kurczaków czy innych piskląt, ale całkiem dobrze służy ptakom. W środku jest uformowany stożek, ziarna osypują się na boki i wysuwają przez otworki, z wierzchu przykrywka i wieszaczek, ptaki nie boją się, mimo, że taki kolorowy:-)
Wyjęłam z kapusty, przy okazji przekładania jej do mniejszych wiadereczek, kiszone jabłka ... pomarszczone, bardziej miękkie, ciemny miąższ, soczyste, osobliwy smak, trzeba się przyzwyczaić, może zetrzeć je do surówki z kapusty? ...
Jednego ranka patrzę przez okno, a tam przy bramie obce auto stoi, bo drogę przegradza wał śniegowy ... o, żesz ty! już myśliwi dowiedzieli się, że sarny przychodzą, ja wam dam moje sarny ... wypadłam na podwórze, zaklaskałam w dłonie, potupałam, sarny uciekły w podskokach...
Podeszłam bliżej, a tam obca rejestracja, aż z Krakowa ... aha, chyba przyjechał w nocy ten chłopak "angielski", co ma w domu poniżej zimę w ekstremalnych warunkach spędzić:-) i rzeczywiście, trochę później podszedł z dołu, zrzucił plecak, porobił zdjęcia i odjechał gdzieś.
Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej, z dachu zsuwały się całe połacie śniegu, czyniąc rumor niemały i strasząc moje psy ... trakt do sławojki został dokumentnie zasypany, i trzeba było odkopywać się na nowo:-)
W piątek zadzwonił mąż ... zszedł już śnieg? bo u nas już prawie nie ma ... A tu ciągle leży, chociaż jakby go coraz mniej:-) ... najpierw wytopiło tam, gdzie sarny grzebały, pokazały się kolorowe jabłka ,,,
... łąki "zapotoczne" zmieniały się jak w kalejdoskopie ...
A dziś rano było już całkiem przyzwoicie.
Tylko potok na dole huczy wściekle wezbranymi wodami, a Wiar bury i groźny nie pozwoli przejechać po płytach. Oczyściłam przyczepkę z zalegającego śniegu, zapakowałam ją drewnem, które wyjrzało spod śniegu i przyjechałam do domu ... prawdę powiedziawszy - stęskniłam się :-)
Jak dobrze, że te zdjęcia nieaktualne:-)
Maliny przecież muszę jeszcze dosadzić i ... wiele innych pożytecznych rzeczy zrobić:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!
Ten tytułowy Hyb to góra za Aksmanicami, którą trzeba pokonać w drodze do Kalwarii, albo do Arłamowa ... dla nas to magiczna granica, za którą jest zupełnie inny klimat niż na nizinach .., mówi się: Za Hybem zima ... albo: Od Hybu leje ... :-)
24 komentarze:
Mario - Kopystanka zksięzycem i jabłka spod śniegu super, piękne, wspaniałe. Myślałem, że już zima się na dobre rozgościła. W środę liczyliśmy zwierzynę na pędzeniach to dujawica i śnieg łeb chciały urwać w Bereżkach, dziś wiosna w Bieszczadzie :-) Zwierzaki tez zgłupiały od tego śniegu - koledze 5 wilków wyjadło garnek mięsnego rosołu, który miał na tarasie - uwierzysz? :-)
Wojej, ależ u was piknie było i jest nadal. Oby zima nie prędko przyszła, jeszcze zdążymy ją przeklnac, wyganiac. U nas raz poprusxylo, przymrozilo że hej... A teraz mamy jesień, bura, szara i deszcz dzień, w dzień leje. Znowu niefajnie. Zdjęcia zacto piękne. Dacie rade. Ooo napewno i polecam filmik na youtube. Dlaczego warto kupić domek w karkonoszach. To sie dopiero umiejesz:-)
Mario!!! jaka piekna zima, jak Ci zazdroszcze, tej bieli, tych sarenek, tych ptaszkow w karmniku, widokow tez...ale juz sie skonczyla, ale wroci, pewnie jeszcze nam pokazesz wiele takich cudow!
Oj, niesamowite! W Izerach ledwo "posłodzone" albo "polukrowane" było, ana Wybrzeżu tylko przymrozek. Aż niewiarygodne! Dobrze, że juz zszedł, bo za wcześnie na zimę. ( my dopiero dziś marchew i pasternak wyjęliśmy z ziemi i zakopcowali!)
Zazdroszczę Ci śniegu w górach, bo wmieście jest nieciekawy. U mnie wcale go nie było. Sarny sama bym poobserwowała, tak samo ptaszki w karmniku. Cudne masz tam widoczki.
Oj, jak zwykle czytam i oczom nie dowierzam. U mnie w dolinach jeszcze kolorowa jesień, chociaż wiatr strąca ostatnie liście.
Wyżej w Karkonoszach leży trochę śniegu.
A zdjęcia psiaka oblepionego super, przypomniał mi się mój psiak też był taki kudłaty i zawsze wracał oblepiony. Trzymajcie się cieplutko
Zaglądam przypadkiem, a Ty już post napisałaś.
A ja się cieszę, że zima na chwile poszła sobie. Mąż przed chwilą rzekł mi, że temperatury letnie w przyszłym tygodniu zapowiadają, więc bardzo ciepło będzie i sarny napełnią brzuszki soczystymi jabłkami.
Nowy karmik użyteczny. Przydałby mi się taki, bo kotek wchodzi pod schody i poluje na ptaki, które zbierają ziarna z ziemi.
Z tej Twojej górki zjechać Marysiu !!! Duszę mam na ramieniu, a nawet na plecach, tak się boję..., żeby mi samochodu nie ściągnęło do rowu.
Mima widoki podziwia jak zwykle. Łotrzyca. Amik huncwot. Typowe pogórzańskie zachowanie...
Pozdrowienia Ania
Mario, muszę przyznać, że Twoje pagórki ładniejsze są bez śniegu. Za wcześnie na niego, jeszcze liście kolorowe są na drzewach.
A tych panów z armatami na plecach pasowałoby daleko trzymać od saren.
U mnie deszcz i chlapa a u Ciebie prawdziwa zima. Gonić myśliwych, te sarny są takie bezbronne..a te jabłka muszą mieć wyjątkowy smak?
Po pagórach trzeba umieć jezdzić, co roku widzę masę aut w rowach, w takim sezonie przejściowym, nim się kierowcy przyzwyczają.
Przez chwilę zima mamiła swymi urokami, ale przyszedł halny i wywiał go na północ.
Aksamancice - jaka romantyczna nazwa :) Gdy Florek wraca ze spaceru "okulkowany" pakuję go do wanny i polewam łapki ciepłą wodą. Na szczęście atak zimy już za nami, jeszcze się nie nacieszyłam jesienią.
Dobrego tygodnia
Brrrr, widoki piękne, ale tylko zza okna;) Amik ma rację.
A ja mojej suni łapy z takich śniegowych kul zawsze suszarką z ciepłym strumieniem powietrza oczyszczałam, dość szybko szło takie odśnieżanie psa.
Uściski ślę z łezką w oku :*
Staszek, rzeczywiście nie do wiary - wilki łase na rosół:-) to jak moja Mimi, też potrafi zrzucić pokrywkę z garnka, kiedy chłodzi się na stole, na tarasie, i wylizać zawartość; a zwierzęta to liczycie wszystkie, czy jakoś wybiórczo?
Agata, jeszcze za wcześnie na zimę, bo potem będzie się za długo ciągnąć; filmik obejrzę, dzięki.
Grażyna, dosypało trochę, prognozy przepowiadały, ale nie myślałam, że aż tyle, czyli zupełne zaskoczenie, no i horror na drodze.
Ania, dziś zupełnie jesiennie, suche liście wygrabiłam w ogrodzie, a zima jak sen odeszła w zapomnienie.
Ankaskakanka, w mieście buro-szaro od błota śniegowego, do tego z solą; sarny nie boją się nawet światła w oknach, i jak chodzę po kuchni.
Aleksandra, a daj panie Boże jak najdłużej takiej jesieni, bo sama nie zjadę w dół, jak będzie ślisko:-)
Ania, to rzadkość, że w sobotę jestem w domu:-) pszczelarz szkolił się całą sobotę, sama na Kalwarię też nie pojechałabym, bo Wiar bardzo wysoki, a objeżdżać wkoło mi się nie chciało, to i ja też wróciłam; karmnik z Majstra; tak, w zimie to istny horror zjechać z tej góry, sama nie odważyłabym się, i do tego ten rów; jak to "typowe pogórzańskie zachowanie"???? my też??? :-):-D
Krzysztof, też tak uważam, bardziej kolorowe:-) teraz to tylko modrzewie dają barwy, złotorude, a igiełki sypią wokół; nie darzę sympatią myśliwych.
Mażena, jak gonić, kiedy oni na prawie? mogę tylko zastrzec swój teren.
Maciej, mąż zawsze mówi, że to kierowcy prostych dróg, bo już na krętych i śliskich nie zawsze sobie radzą; przed nami zasuwał osobowy, tubylec - zawyrokowaliśmy, wie, gdzie można pocisnąć, zna drogę; na grzyby jeszcze pójdziemy, a co, w niedzielę widziałam grzybiarzy, i coś tam mieli na dnie.
Mania, poprawię: Aksmanice:-) tak, to chyba dobry sposób, a ja przecież też mam pod ręką prysznic, tylko ciepłej wody jeszcze nie było, to i oskrobałam go palcami, a reszta wytopiła się:-) i ja też, i ja też! chcę jeszcze jesieni, niech będzie zimno, tylko bez śniegu.
Beata, gdybyśmy nigdzie nie musieli wyjeżdżać, byłoby znośnie:-) ale takiego komfortu to nie mamy; kiedy wyskrobaliśmy się w niedzielny poranek na samą górę, wyszedł Janek, i tylko zaśmiał się, bo zastanawiał się, czy nam się uda; w każdym razie na wypadek pilnej potrzeby ma on ciągnik na podwórzu, więc "czołg" na uwiąz i do góry; masz tyle dobrych wspomnień, zresztą jak wielu z nas, żal powoli ustąpi, ból zamieni się w łagodny smutek, i może przyjdzie czas na następnego kudłacza do pokochania? a tych wspomnień przecież nikt nie wyruguje z naszych serc; utulam.
Ja to nazywam po kierowcy busa z którym często w Pogórze wyruszam "mistrzowie długiej prostej", do tego jeszcze w mieście potrafią wywołać kilometrowe korki bo nie umieją się włączyć...
u mnie bardziej było zimowo i dosyć długo leżał śnieg... nie wiem cze,u ale mimo to, że lubię ciepełko naprawdę kocham zimę
pozdrawiam :)
U nas ciepło. Śniegu była namiastka i na razie nic więcej.
Naszemu psu się takie nie robią na łapach.
Po Twoich wpisach i komentarzach też namówiłam mamę na kiszone jabłka w kapuście. Oryginalny smak...:))) Ciekawe, jak ich obecność wpływa na smak kapusty, jeszcze nie próbowałam.:)
U nas też coraz częściej widać sarny na polach.
Na dzikiej jabłonce jabłka wciąż wiszą. Ładnie to wygląda, jak ozdoby świąteczne.:)
Serdeczności:)
Liczymy wszystko co się rusza i większe niż wiewiórka, ale głównie dziki :-)
Maciej, ruch na drogach teraz sakramencki, może i co niektórzy nie potrafią się odpowiednio zachować, a może i strach ich ogarnia, tak jak mnie czasami:-) ale nigdy nie szarżuję:-)
Joanno, do nas śnieg przyszedł na samym końcu, bo od początku tygodnia słyszałam, że w Polsce sypie; a na Podlasiu to zawsze surowiej; i ja pozdrawiam.
Grażyno, Mimi też wraca sucha i bez śniegu, inny rodzaj sierści, ale Amik? muszę go pewnie trochę ostrzyc, a szkoda, tak teraz galantnie wygląda, puszysty; kiszone jabłka starłam do surówki z kiszonej kapusty, taż to pyszności były; są jakieś odmiany, które trzymają jabłka na gałęziach długo, zwłaszcza w zimie to ślicznie wygląda, i ptakom pewnie służy; pozdrawiam.
Staszek, czy to może ma związek z odstrzałem sanitarnym w pasie przygranicznym?
A to była prawdziwa zima!
Ha! taka może się nie powtórzyć w tym roku:-) pozdrawiam, Basiu.
Widok zawianej śniegiem chałupki z przedostatniego zdjęcia - urokliwy. Pozwoliłam sobie ściągnąć je na swój prywatny folder "ulubione inspiracje i marzenia". I pozwoliłam sobie pożyczyć Twój termin: łąki zapotoczne.
Serdeczności ślę.
Krystnko, i kto by pomyślał, że doświadczy nas takim śniegiem w listopadzie:-)
też na pewno masz swoje łąki "zapotoczne", przecież tam gdzieś koło Ciebie płynie Tarlaka, no chyba, że bezpośrednio za nią jest las:-) pozdrawiam.
Przed wielu laty mieliśmy wielorasowca podobnego do Twojego Amika. Wabił się Atos i niejednokrotnie zimową porą chodził "kowbosjkim krokiem".
Na blogu Krzysztofa zdziwiłaś się, że jestem motylarzem. Ja "strzelam" do nich przy każdej okazji. Mam dużo ebzemplarzy na Ogrodniczce:
http://www.ogrodniczka.pl/ogrodnicy/3147,07jansiwiutki.html
Na Blogu również mam parę okazów:
https://jan0101.blogspot.com/2016/05/paz-zeglarz-wasnym-oczom-nie-wierze.html
https://jan0101.blogspot.com/2016/07/paz-zeglarz-wierze-wasnym-oczom.html
https://jan0101.blogspot.com/2016/08/co-lubia-modraszki_15.html
ładnie piszesz. Teraz mam więcej czasu i będę częściej do Ciebie zaglądać. Taką mam nadzieję.
Janie, Amik ma mięciutką sierść, łapie śnieg niesamowicie, za to Mima gładziutka, po niej ani śladu:-) robienie zdjęć motylom to trudna sprawa, wiem to po sobie; umykają, kiedy usiłuję zbliżyć się delikatnie, a robię to naprawdę ostrożnie; byłam już z wizytą na Twoich stronach, jednak żeglarze są chyba najbardziej widowiskowe; mój znajomy jeździ na motyle przez pół Europy, zresztą nie tylko na motyle, inne owady też fotografuje, a jego żona fascynuje się storczykami, tymi rodzimymi; wiele się przy nich nauczyłam, a rozmowy to sama przyjemność, nie wiadomo, kiedy czas płynie; dziękuję za dobre słowo, i pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz