piątek, 14 września 2018

Rumunia II ... wehikuł czasu ...

Dosyć późnym popołudniem dojechaliśmy do uzdrowiska Baile Herculane.
Miejsce to znane było od czasów rzymskich, z gorącymi źródłami radioaktywnymi. Jest ich ok. 16, a wody w nich siarczanowe i chlorowo-sodowe o temperaturze dochodzącej do 65 stopni.
Pierwszych kąpieli zażywali Rzymianie, potem zapomniano o nich na długi czas panowania państwa osmańskiego.
Dopiero w XVIII wieku, za panowania Habsburgów odzyskało dawną świetność.

zdjęcie turistintransilvania
Uzdrowisko to ma niezwykłe położenie. W głębokim wąwozie rzeki Cerny, pomiędzy białymi stromymi ścianami skalnymi, a w nich liczne groty i roślinność, która dzielnie znosi ekstremalne warunki.


Wjazd od strony południowej do miejscowości niezbyt ujął nas swoją urodą, nowoczesne hotele, pensjonaty, wszystko ściśnięte na małej powierzchni. Dopiero wjazd do starszej części uzdrowiska zaparł nam dech w piersiach z zachwytu ... przenieśliśmy się w czasy łaskawie nam panującego cesarza Austrii i Węgier, Franciszka Józefa i jego małżonki Elżbiety, zwanej Sisi.


Habsburgowie stworzyli tu kurort, do którego zjeżdżały koronowane głowy, arystokracja  i towarzyska śmietanka ówczesnej Europy. Powstały nowoczesne kąpieliska, łaźnie, deptaki, mosty, które można oglądać do dziś. W 1825 roku Baile Herculane zostało okrzyknięte najpiękniejszym uzdrowiskiem Europy. Niestety, po II wojnie reżim Ceausescu nie był łaskawy dla tego miejsca, budowano nowe molochy z betonu, a stare perełki architektury niszczały.
Niektóre pałace są remontowane, niektóre pokryto płachtami płótna z wydrukiem stanu z dawnej świetności, co sprawia przyjemniejsze wrażenie.














Nie wszystkie wypływy gorących źródeł są upaństwowione, niektóre biją wprost do rzeki Cerna, gdzie ludzie zbudowali proste tamy z kamieni, tworząc prymitywne baseny. Można tam za darmo popławić się w ciepłej wodzie. Niektóre są bardziej zorganizowane, i też za darmo ...


Kuracjusze zażywają zabiegów w zakładach uzdrowiska,  natomiast wielu przyjezdnych korzysta z darmowych źródeł. Sama myślałam, że pochlapię się w takich wodach, ale obecność tylu ludzi, ściśnięta w małym baseniku onieśmieliła mnie z lekka:-)
Zwiedziliśmy stara część uzdrowiska, poszliśmy szlakiem do Jaskini Rozbójników /pestera Hotilor/ ...


Ściany, niestety, pomazane różnymi napisami. Było w niej okropnie parno, nie wiem, czy taki jej klimat, czy to skutek niedawnego deszczu. Nieco powyżej, ok. 50 min wspinaczki mieści się następna jaskinia zw. Parową /pestera cu Aburi/. Wydobywa się z niej z sykiem para o temperaturze 56 stopni, unosi się zapach siarki, dlatego nazwana jest "diabelskim czajnikiem":-) Jest to naturalna sauna, a otwór z którego wydobywa się para porasta endemiczny, niebieski mech.

zdjęcie obieżyświat.org - Irasek Palownik
W niej nie byliśmy, a szkoda!, ale ważniejsze było poszukanie noclegu przed wieczorem.
Wracając jeszcze do pomnika Herkulesa ... zauważyłam na jego plecach, w fałdach szaty, znajome gliniane budowle ...


Toż to mój znajomy, gliniarz naścienny, który powoli zabudowuje naszą szopkę na poddaszu:-)
Z uzdrowiskiem Baile Herculane związana jest legenda ... ponoć zatrzymał się tu Herkules, aby zażyć kąpieli w gorących źródłach, przywracających siły.


Największą zbrodnią na ciele tej perełki architektonicznej uważam zbudowanie w tej części betonowego molocha, który okraczywszy potężnymi podporami wjazd, przycisnął do skalnej ściany zabytkowe łaźnie


Ania Bylinowa wspominała mi onego czasu, że bukszpanom zagraża szkodnik, który idzie do nas z południa, ba! już nawet znajdowany jest u nas ... to zdjęcie z jej strony, ćma bukszpanowa ...


Ładne to-to, ale pozostawia po sobie gołą ziemię, jak po przejściu szarańczy ... tak wyglądają bukszpany w Herculane ...




Zachwyceni tymi cudami natury, perełkami architektonicznymi, ruszyliśmy w dalszą drogę. Minęliśmy jeszcze ciekawe miejsce ok. 8 km za miejscowością, które nazywa się "7 źródeł".
Ludzie biwakują przy drodze, pomiędzy autami namioty, chodzą w szlafrokach, ręcznikach i moczą się w kolejnych, darmowych basenach z wodą z ciepłych źródeł. Nocleg znaleźliśmy nad jeziorem Prisaca i nazywało się Popas Turistic. Osobny domek, mały taras, na którym siedzieliśmy do późnej nocy, sącząc jakieś rumuńskie winko, słuchając koncertu cykad i nocnych ptaków.


Rano, skoro świt, po kawie ruszyliśmy w następne miejsce.
To wąwóz Corcoaia /cheile Corcoaia/. Prowadzi tam masakryczna droga długości ponad 12 km, licząc od zjazdu z głównej na Targu Jiu, dziura na dziurze, ale za to w pięknych okolicznościach przyrody. Oczywiście pionowe skały po obu stronach, malowniczy przełom rzeki ... w pewnym momencie mieliśmy już zrezygnować, ale w końcu po to tu przyjechaliśmy, żeby zobaczyć jak najwięcej ...


W miejscowości Cerna Sat weszliśmy na szczególną ścieżkę, bo zawieszoną wysoko nad wodą ...
Legenda mówi, że mieszkał tu jakiś ogromny stwór, który obrał sobie to miejsce za kryjówkę, a któryś z mitologicznych bohaterów, pewnie Herkules, po walce odrąbał mu głowę. Może to był smok, albo monstrualny wąż ... a najpewniej miejsce to było kiedyś grotą, przez którą przepływała rzeka. Kiedyś jej strop zawalił się, ale obłe ściany pozostały ... dobrze, że zamontowano barierki. Jak nic można zsunąć się prosto w czarną, przepastną toń ...










Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze, aby podziwiać niezwykły przełom rzeki Cerny wśród skał ...



Spotkaliśmy nieoczekiwanie naszych sąsiadów z ostatniego noclegu. Też wybierali się do powyższego wąwozu, a kiedy zobaczyli, że robię zdjęcia nad rzeką, zgodnie chwycili się za ramiona ... nam też, nam też! ...


Może kiedyś odnajdą się w przepastnych czeluściach netu:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za poświęcony czas i uwagę, wszystkiego dobrego, pa!
CDN:-)


P.s. Zapomniałabym! mury oporowe porasta w Herculane przecudna cymbalaria:-)


9 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

Cóż za piękne miejsca pokazujesz Marysiu. Jakże nie znane mi i myślę, że wielu innym. Szkoda, że wszędzie lubują się w molochach bez względu czy to pasuje, czy nie, aby tylko pieniądz wygarnąć. Nie zauważamy ile pietyzmu było kiedyś włożone w architekturę budowlana i krajobrazu. Z przyjemnością podróżuję z Wami i nie ważne, że tylko wirtualnie. Pozdrawiam

wkraj pisze...

Uwielbiam Rumunię, właśnie taką z podniszczonymi budynkami, czy chociażby tymi prymitywnymi miejscami kąpielowymi. Miejsce które tym razem odwiedziliście jest wyjątkowe pod względem urody. Taką przyrodę, dziką, pełną surowości najbardziej lubię oglądać.
Pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Jak pięknie, misternie i pracowicie dawniej budowano, z dbałością o detale i szczegóły. Te kopuły, łuki, gzymsy, kolumny, wnęki, figury, balustrady ...
W takich basenach z gorącymi źródłami kapaliśmy się w Toskanii ale tam bywało pusto, czasem byliśmy sami w takim basenie. I też było za darmo.
Moje bukszpany jeszcze zielone ale cosik atakuje mój ligustr, już cały bez liści. Taki nocleg to marzenie, maleńki domek z tarasem.
Mieliśmy w Sloweńskym Raju takie same ścieżki z drabinkami, poręczami, łańcuchami - strach patrzeć w przód i w dół.
Czekam na CDN

BasiaW pisze...

Jak zawsze- wspaniała relacja ze wspaniałej podróży.

Beskidnick pisze...

Wow!
Wspaniały wpis! Ależ świetne miejsca. Mieć tam rower i rok wakacji... ale bym poszalał.
Ukłony.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, sami jesteśmy zachwyceni tym "odkryciem", cudeńkami architektonicznymi i samej natury; arogancja władzy wobec zastanego po II wojnie aż nie do uwierzenia, i w Rumunii również; "słońce Karpat" rozkazał zbudować fabrykę-molocha, żeby przysłonić jeden z zamków Drakuli:-) a zatem zapraszam na następne relacje:-) pozdrawiam.

Wkraju, a wiesz, że myślałam o Tobie, kiedy tak wędrowałam tym deptakiem: ech! Wkraj miałby tu pole do popisu, jakie zdjęcia zrobiłby, z pietyzmem, z detalami, wyłuskałby wszystko:-) zwłaszcza tutaj, gdzie byliśmy mnóstwo zabudowy węgierskiej, czasami tak ładne rzeczy, że tylko zatrzymać się i oglądać; ale nas czas zawsze nagli: jak najwięcej zobaczyć; przyrodę to oni mają niesamowitą, ale i zniszczenia ogromne przez np. kopalnie; pozdrawiam.

Krystynko, łaziliśmy z głową zadartą wysoko, podziwialiśmy tę sztukę budowlaną, zaglądaliśmy do starych basenów przez wybite okna witrażowe, niezwykłe cudności, zachwycające; jakże raziła ta nowoczesna zabudowa z betonu, tam nawet nie zatrzymywaliśmy się; to był jeden z najlepszych noclegów, choć na inne też nie narzekam, po całym dniu człowiek jest bardzo zmęczony, łóżko, czysta pościel, łazienka do obmycia soli i więcej nie trzeba; trochę boję się łańcuchów i drabinek, ale trzymałam się kurczowo; pozdrawiam.

Basia, podróż pod znakiem deszczu, padało codziennie po południu, ale nie przeszkodziło nam w zwiedzaniu tylu miejsc, co najwyżej trochę zmoczyło:-) pozdrawiam.

Maciej, chętnie wróciłabym tam jeszcze kiedyś; rowerem dotarłbyś wszędzie, przejechał góry; jaką świetną drogę znalazłam, szkoda tylko, że po przyjeździe do domu: Trans Vilcan (DJ 664), kolejna starożytna, królewska trasa, obok Transalpiny i Transfogaraskiej; pozdrawiam.

grazyna pisze...

A wiec dalszy ciag Rumunii, ktora ma tyle fascynujacych zakatkow, troche trzeba wycwiczyc patrzenie by nie patrzec na ceauseskowe straszydla...a przyrode Rumunia ma niesamowita!!! pozdrawiam

Krzysztof Gdula pisze...

Ileż tam pięknych miejsc! Góry i góry, cudne dalekie widoki i bliskie zaskakujące zakamarki. Gratuluję wycieczki, Mario.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, nasz wyjazd to tylko kilka dni, ale tak intensywnych, że obdzieliłby nimi kilka wyjazdów:-) symbol socjalistycznej przeszłości, ogromne betonowe budowle, które straszą teraz ruiną, a szkoda, że niewykorzystane, podobnie jak i stare pałace; czy to typowe, że neguje się wszystko po poprzednich epokach, niszczy albo pozostawia na pastwę losu, chyba tak, patrząc na zachowanie ludzkości na przestrzeni wieków:-) tak, przyroda jest niezwykła, a kiedy napiszesz swoją relację z rumuńskiej podróży? ciekawa jestem wrażeń; pozdrawiam.

Krzysztof, nie podobał nam się tylko zachodni kraniec drogi na południe, równinny, kukurydziany, arbuzowe pola i żadnego urozmaicenia krajobrazowego; tak, Rumunia ma co najpiękniejszego w Karpatach, każdy wjazd w góry to niezwykły wąwóz, było ich kilka, każdy inny; pozdrawiam.