Miejsce to znane było od czasów rzymskich, z gorącymi źródłami radioaktywnymi. Jest ich ok. 16, a wody w nich siarczanowe i chlorowo-sodowe o temperaturze dochodzącej do 65 stopni.
Pierwszych kąpieli zażywali Rzymianie, potem zapomniano o nich na długi czas panowania państwa osmańskiego.
Dopiero w XVIII wieku, za panowania Habsburgów odzyskało dawną świetność.
zdjęcie turistintransilvania |
Wjazd od strony południowej do miejscowości niezbyt ujął nas swoją urodą, nowoczesne hotele, pensjonaty, wszystko ściśnięte na małej powierzchni. Dopiero wjazd do starszej części uzdrowiska zaparł nam dech w piersiach z zachwytu ... przenieśliśmy się w czasy łaskawie nam panującego cesarza Austrii i Węgier, Franciszka Józefa i jego małżonki Elżbiety, zwanej Sisi.
Habsburgowie stworzyli tu kurort, do którego zjeżdżały koronowane głowy, arystokracja i towarzyska śmietanka ówczesnej Europy. Powstały nowoczesne kąpieliska, łaźnie, deptaki, mosty, które można oglądać do dziś. W 1825 roku Baile Herculane zostało okrzyknięte najpiękniejszym uzdrowiskiem Europy. Niestety, po II wojnie reżim Ceausescu nie był łaskawy dla tego miejsca, budowano nowe molochy z betonu, a stare perełki architektury niszczały.
Niektóre pałace są remontowane, niektóre pokryto płachtami płótna z wydrukiem stanu z dawnej świetności, co sprawia przyjemniejsze wrażenie.
Nie wszystkie wypływy gorących źródeł są upaństwowione, niektóre biją wprost do rzeki Cerna, gdzie ludzie zbudowali proste tamy z kamieni, tworząc prymitywne baseny. Można tam za darmo popławić się w ciepłej wodzie. Niektóre są bardziej zorganizowane, i też za darmo ...
Kuracjusze zażywają zabiegów w zakładach uzdrowiska, natomiast wielu przyjezdnych korzysta z darmowych źródeł. Sama myślałam, że pochlapię się w takich wodach, ale obecność tylu ludzi, ściśnięta w małym baseniku onieśmieliła mnie z lekka:-)
Zwiedziliśmy stara część uzdrowiska, poszliśmy szlakiem do Jaskini Rozbójników /pestera Hotilor/ ...
Ściany, niestety, pomazane różnymi napisami. Było w niej okropnie parno, nie wiem, czy taki jej klimat, czy to skutek niedawnego deszczu. Nieco powyżej, ok. 50 min wspinaczki mieści się następna jaskinia zw. Parową /pestera cu Aburi/. Wydobywa się z niej z sykiem para o temperaturze 56 stopni, unosi się zapach siarki, dlatego nazwana jest "diabelskim czajnikiem":-) Jest to naturalna sauna, a otwór z którego wydobywa się para porasta endemiczny, niebieski mech.
zdjęcie obieżyświat.org - Irasek Palownik |
Wracając jeszcze do pomnika Herkulesa ... zauważyłam na jego plecach, w fałdach szaty, znajome gliniane budowle ...
Toż to mój znajomy, gliniarz naścienny, który powoli zabudowuje naszą szopkę na poddaszu:-)
Z uzdrowiskiem Baile Herculane związana jest legenda ... ponoć zatrzymał się tu Herkules, aby zażyć kąpieli w gorących źródłach, przywracających siły.
Największą zbrodnią na ciele tej perełki architektonicznej uważam zbudowanie w tej części betonowego molocha, który okraczywszy potężnymi podporami wjazd, przycisnął do skalnej ściany zabytkowe łaźnie
Ania Bylinowa wspominała mi onego czasu, że bukszpanom zagraża szkodnik, który idzie do nas z południa, ba! już nawet znajdowany jest u nas ... to zdjęcie z jej strony, ćma bukszpanowa ...
Ładne to-to, ale pozostawia po sobie gołą ziemię, jak po przejściu szarańczy ... tak wyglądają bukszpany w Herculane ...
Zachwyceni tymi cudami natury, perełkami architektonicznymi, ruszyliśmy w dalszą drogę. Minęliśmy jeszcze ciekawe miejsce ok. 8 km za miejscowością, które nazywa się "7 źródeł".
Ludzie biwakują przy drodze, pomiędzy autami namioty, chodzą w szlafrokach, ręcznikach i moczą się w kolejnych, darmowych basenach z wodą z ciepłych źródeł. Nocleg znaleźliśmy nad jeziorem Prisaca i nazywało się Popas Turistic. Osobny domek, mały taras, na którym siedzieliśmy do późnej nocy, sącząc jakieś rumuńskie winko, słuchając koncertu cykad i nocnych ptaków.
Rano, skoro świt, po kawie ruszyliśmy w następne miejsce.
To wąwóz Corcoaia /cheile Corcoaia/. Prowadzi tam masakryczna droga długości ponad 12 km, licząc od zjazdu z głównej na Targu Jiu, dziura na dziurze, ale za to w pięknych okolicznościach przyrody. Oczywiście pionowe skały po obu stronach, malowniczy przełom rzeki ... w pewnym momencie mieliśmy już zrezygnować, ale w końcu po to tu przyjechaliśmy, żeby zobaczyć jak najwięcej ...
W miejscowości Cerna Sat weszliśmy na szczególną ścieżkę, bo zawieszoną wysoko nad wodą ...
Legenda mówi, że mieszkał tu jakiś ogromny stwór, który obrał sobie to miejsce za kryjówkę, a któryś z mitologicznych bohaterów, pewnie Herkules, po walce odrąbał mu głowę. Może to był smok, albo monstrualny wąż ... a najpewniej miejsce to było kiedyś grotą, przez którą przepływała rzeka. Kiedyś jej strop zawalił się, ale obłe ściany pozostały ... dobrze, że zamontowano barierki. Jak nic można zsunąć się prosto w czarną, przepastną toń ...
Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze, aby podziwiać niezwykły przełom rzeki Cerny wśród skał ...
Spotkaliśmy nieoczekiwanie naszych sąsiadów z ostatniego noclegu. Też wybierali się do powyższego wąwozu, a kiedy zobaczyli, że robię zdjęcia nad rzeką, zgodnie chwycili się za ramiona ... nam też, nam też! ...
Może kiedyś odnajdą się w przepastnych czeluściach netu:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za poświęcony czas i uwagę, wszystkiego dobrego, pa!
CDN:-)
P.s. Zapomniałabym! mury oporowe porasta w Herculane przecudna cymbalaria:-)
9 komentarzy:
Cóż za piękne miejsca pokazujesz Marysiu. Jakże nie znane mi i myślę, że wielu innym. Szkoda, że wszędzie lubują się w molochach bez względu czy to pasuje, czy nie, aby tylko pieniądz wygarnąć. Nie zauważamy ile pietyzmu było kiedyś włożone w architekturę budowlana i krajobrazu. Z przyjemnością podróżuję z Wami i nie ważne, że tylko wirtualnie. Pozdrawiam
Uwielbiam Rumunię, właśnie taką z podniszczonymi budynkami, czy chociażby tymi prymitywnymi miejscami kąpielowymi. Miejsce które tym razem odwiedziliście jest wyjątkowe pod względem urody. Taką przyrodę, dziką, pełną surowości najbardziej lubię oglądać.
Pozdrawiam.
Jak pięknie, misternie i pracowicie dawniej budowano, z dbałością o detale i szczegóły. Te kopuły, łuki, gzymsy, kolumny, wnęki, figury, balustrady ...
W takich basenach z gorącymi źródłami kapaliśmy się w Toskanii ale tam bywało pusto, czasem byliśmy sami w takim basenie. I też było za darmo.
Moje bukszpany jeszcze zielone ale cosik atakuje mój ligustr, już cały bez liści. Taki nocleg to marzenie, maleńki domek z tarasem.
Mieliśmy w Sloweńskym Raju takie same ścieżki z drabinkami, poręczami, łańcuchami - strach patrzeć w przód i w dół.
Czekam na CDN
Jak zawsze- wspaniała relacja ze wspaniałej podróży.
Wow!
Wspaniały wpis! Ależ świetne miejsca. Mieć tam rower i rok wakacji... ale bym poszalał.
Ukłony.
Ola, sami jesteśmy zachwyceni tym "odkryciem", cudeńkami architektonicznymi i samej natury; arogancja władzy wobec zastanego po II wojnie aż nie do uwierzenia, i w Rumunii również; "słońce Karpat" rozkazał zbudować fabrykę-molocha, żeby przysłonić jeden z zamków Drakuli:-) a zatem zapraszam na następne relacje:-) pozdrawiam.
Wkraju, a wiesz, że myślałam o Tobie, kiedy tak wędrowałam tym deptakiem: ech! Wkraj miałby tu pole do popisu, jakie zdjęcia zrobiłby, z pietyzmem, z detalami, wyłuskałby wszystko:-) zwłaszcza tutaj, gdzie byliśmy mnóstwo zabudowy węgierskiej, czasami tak ładne rzeczy, że tylko zatrzymać się i oglądać; ale nas czas zawsze nagli: jak najwięcej zobaczyć; przyrodę to oni mają niesamowitą, ale i zniszczenia ogromne przez np. kopalnie; pozdrawiam.
Krystynko, łaziliśmy z głową zadartą wysoko, podziwialiśmy tę sztukę budowlaną, zaglądaliśmy do starych basenów przez wybite okna witrażowe, niezwykłe cudności, zachwycające; jakże raziła ta nowoczesna zabudowa z betonu, tam nawet nie zatrzymywaliśmy się; to był jeden z najlepszych noclegów, choć na inne też nie narzekam, po całym dniu człowiek jest bardzo zmęczony, łóżko, czysta pościel, łazienka do obmycia soli i więcej nie trzeba; trochę boję się łańcuchów i drabinek, ale trzymałam się kurczowo; pozdrawiam.
Basia, podróż pod znakiem deszczu, padało codziennie po południu, ale nie przeszkodziło nam w zwiedzaniu tylu miejsc, co najwyżej trochę zmoczyło:-) pozdrawiam.
Maciej, chętnie wróciłabym tam jeszcze kiedyś; rowerem dotarłbyś wszędzie, przejechał góry; jaką świetną drogę znalazłam, szkoda tylko, że po przyjeździe do domu: Trans Vilcan (DJ 664), kolejna starożytna, królewska trasa, obok Transalpiny i Transfogaraskiej; pozdrawiam.
A wiec dalszy ciag Rumunii, ktora ma tyle fascynujacych zakatkow, troche trzeba wycwiczyc patrzenie by nie patrzec na ceauseskowe straszydla...a przyrode Rumunia ma niesamowita!!! pozdrawiam
Ileż tam pięknych miejsc! Góry i góry, cudne dalekie widoki i bliskie zaskakujące zakamarki. Gratuluję wycieczki, Mario.
Grażyna, nasz wyjazd to tylko kilka dni, ale tak intensywnych, że obdzieliłby nimi kilka wyjazdów:-) symbol socjalistycznej przeszłości, ogromne betonowe budowle, które straszą teraz ruiną, a szkoda, że niewykorzystane, podobnie jak i stare pałace; czy to typowe, że neguje się wszystko po poprzednich epokach, niszczy albo pozostawia na pastwę losu, chyba tak, patrząc na zachowanie ludzkości na przestrzeni wieków:-) tak, przyroda jest niezwykła, a kiedy napiszesz swoją relację z rumuńskiej podróży? ciekawa jestem wrażeń; pozdrawiam.
Krzysztof, nie podobał nam się tylko zachodni kraniec drogi na południe, równinny, kukurydziany, arbuzowe pola i żadnego urozmaicenia krajobrazowego; tak, Rumunia ma co najpiękniejszego w Karpatach, każdy wjazd w góry to niezwykły wąwóz, było ich kilka, każdy inny; pozdrawiam.
Prześlij komentarz