poniedziałek, 1 czerwca 2020

Dwie niedziele ...

W zeszłą niedzielę zupełnie spontanicznie pojechaliśmy na Roztocze.
Po odwiedzinach u babci nie chciało nam się jechać do domu, a więc obraliśmy kierunek na północ.
Dokąd? nad Szum, Górecko Stare, Kościelne, tam bardzo nam się podoba.
Nad Szumem obeszliśmy tylko wkoło zbiornik wodny, popatrzyliśmy z tamy na wodę i zrezygnowaliśmy z trasy, bo nad las wyszła granatowa chmura, a my zupełnie bez niczego.


Lasy roztoczańskie po porannych deszczach specyficznie pachną.
Poduchy mchu, łany konwalii, młodziutka zieleń to mieszanka niezwykła, u nas takiej nie ma.



Młode przyrosty świerków odcinają się ostro od zieleni gałęzi, są różowe. Może to nie przyrosty, a może już zaczątki szyszek:-)



Wróciliśmy do Górecka Kościelnego i poszliśmy aleją wśród starych dębów, bo kiedyś byliśmy tylko w starym kościółku modrzewiowym, omijając te ciekawostki. Ktoś napisał mi w komentarzu, że warto tam pójść.


I rzeczywiście, piaszczysta droga wśród dębów, kapliczek, drewnianych zabudowań ...







Dęby stareńkie, dziuplaste, a w nich znalazły mieszkanie nietoperze.


Piaszczysta droga, a potem schody sprowadziły do rzeki Szum i kaplicy na wodzie. Także tutaj znalazły schronienie nietoperze, na poddaszu .





Wody roztoczańskie są bystre, obfite, pełne różnorodnej roślinności jak chociażby spore kępy rukwi wodnej ...




Dolina Szumu bagnista, torfowa, sączą się strumyki wody, pomostem przechodzi się do następnej kapliczki Boża Łezka, która jest jednocześnie źródełkiem.



Na stromym brzegu wypatrzyłam walerianę, kozłek lekarski, a może to tylko coś podobnego.
Barwił się delikatnie kuklik zwisły, u nas nazywany bodajże "wronie oczka":-)



Przez kładkę przechodziły szlaki turystyczne, które potem, na piaszczystej drodze rozchodziły się w różne strony. Ależ zatęskniliśmy za wędrówką, własnie po takich lasach, świetlistych, piaszczystych, pachnących igliwiem i rozkwitłym bagnem.
Z kolei ostatni czas był na Pogórzu bardzo deszczowy.
Pojechaliśmy na południe, w kierunku na Krościenko. Popatrzyliśmy na mapę, może uda przejechać się przez Stebnik do Bandrowa, zahaczając o Steinfels, gdzie znaczony był cmentarz. Niestety, drogę zagrodził zakaz, zawróciliśmy i z drugiej strony zajechaliśmy do Bandrowa. Byliśmy w tych rejonach przed laty, dużo zmieniło się na plus. Dojechaliśmy do końca drogi, dalej nie można, niedaleko granica z Ukrainą. Potem skręciliśmy do Moczar, gdzie ostatnie dni spędził w domu pomocy Majster Bieda, bieszczadzka legenda uwieczniona w kultowej już piosence Wolnej Grupy Bukowina o tym samym tytule. Po drugiej stronie drogi, naprzeciwko zabudowań ośrodka dawna cerkiew pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja ... i tutaj droga kończyła się.



Ależ było zimno. Temperatura spadła do 8 stopni i padało coraz bardziej. No! temperatura bardzo majowa:-) Jeszcze wyjechaliśmy na wzgórze cerkiewne w Jałowem, skąd widoki rozległe.
Cerkiew św. Mikołaja po remoncie, świecą świeżością deski, przedtem była bardziej klimatyczna ...
zachowała się ceglana dzwonnica z początku XX wieku, wokół nagrobki odnowione przez grupę Magurycz ...





Uwagę zwróciły w pobliżu ceglane ruiny w kępie drzew, nie poszliśmy, a szkoda. To kaplica grobowa, dziś wyczytałam. a właściwie jej ruiny, właścicielki Jałowego, Anny Nowosielskiej.
Cerkiew przed remontem ...

Henryk Bielamowicz - Praca własna /wiki/
Potem długo wracaliśmy, zajrzeliśmy do Łobozewa, przez Bóbrkę, Myczkowce, zobaczyliśmy serce na stoku Berda ...

... ale jeszcze skusiło lotnisko szybowcowe w Bezmiechowej ... lało już niemiłosiernie, na szczycie góry jeszcze zimniej, widoków prawie żadnych ... trzeba wracać do ciepłej chatki.



Rzeki przybrały, Wiar i San rozlały szeroko, wypełniając koryta, a spływ wód dopiero zaczął się, to zdjęcia z wczoraj.

Wiar

San
Nawet prom wyciągnęli na brzeg, żeby woda nie zabrała.
Kwitną kosaćce syberyjskie, pewnie łąka w Hostovicach niebieska od nich, w tym roku nie zobaczymy. Pod domem zakwitł z kolei kosaciec trawolistny, i jego można spotkać w naturze na Słowacji, ale bardziej na południe, na łąkach wsi Konus ...



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!





15 komentarzy:

Olga Jawor pisze...

Wspaniałe wycieczki w nieznane mi jeszcze okolice. Podziwiam Marysiu Twoją znajomośc róznych dzikich roślin - umiejetność ich rozpoznania oraz nazwania. Ja mam coraz większy problem z zapamietywaniem tych nazw, często jakze pięknych i miło sie kojarzących.Lisek spogląda odwaznie na fotce a kosadźce kwitna przecudnie. Nawet w deszczową pogodę mozna zobaczyc ciekawe rzeczy. Mam nadzieję, że dzięki tym deszczom żadna susza nam juz w tym roku nie zagrozi a już na pewno brak wody w studniach, bo tego obawiałam sie najbardziej.
Pozdrawiam cię serdecznie w czerwcowy poranek, któy nie wiadomo jeszcze czy deszcz zapowiada czy słonce, czy moze raczej pogodę w kratke!:-))

grazyna pisze...

Lisek wspanialy, nic o nim nie napisalas..zielono jest bardzo, deszcz sie spisal, a juz sie balismy, ze susza bedzie katastrofalna, na Mazowszu tak dobrze nie wyglada, padalo mniej ale ladnie sie zazielenilo i to cieszy.
Piekne zdjecia Mario,
kapliczka sw. Franciszka bardzo ladna...pozdrawiam serdecznie

Maks pisze...

Pięknie przedstawiasz świat... Kosaćce syberyjskie wyglądają wspaniale, uwielbiam wszelkie kosaćce, ale te są wyjątkowe. Pozdrawiam i życzę dobrej nocy ;)

Zielonapirania pisze...

Sporo znajomych krajobrazów, przyjemnie popatrzeć:) Maj deszczowy już się skończył, czerwiec ma nam wynagrodzić słotne dni, ano zobaczymy...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, Roztocze nasze ulubione, zaraz po Pogórzu:-) tam są takie lasy, że tylko iść i iść po tych poduchach mchów, borówczysk, sosnowe, jasne i pachnące; nazwy botaniczne czasami wariackie, rzeczywiście trudno zapamiętać, a nawet wymówić:-) ludowe nazwy są bardziej przystępne; a lisek to bliziutko, przy drodze; teraz jest mokro, trawa rośnie jak wściekła, od wczoraj koszę, przede mną 40 arów, ale powolutku, nie śpieszę się, dawkuję siły, których coraz mniej; ranek obudził się rześki, psy nakarmione znowu w piernaty:-) pozdrawiam.

Grażyna, lisek wyskoczył na drogę, przyhamowaliśmy, pokręcił się, hyc! przez rów i przystanął, nie bojąc się nas, pewnie ktoś nauczył go już, że z auta może polecieć coś do jedzenia; niedobrze, straci kiedyś tu życie; polało zdrowo, rzeki pełne wody, ziemia napiła się, żeby tylko nie był to jednorazowy wyczyn natury:-) w Górecku jest cudnie, nawet po cmentarzu można pospacerować, odnaleźć stare, niezwykłe nagrobki; jest położony na nasłonecznionym stoku, tyle miejsca do chodzenia, nie taki ściśnięty jak miejskie; kapliczek jest więcej, właściwie to takie uroczysko; pozdrawiam.

Maks, zachwycam się tym światem, zwłaszcza w starym wydaniu, nowoczesność raczej mnie nie pociąga:-) teraz czas różnych kosaćców, tych w naturze i w ogrodach, są niezwykłe, każdy wart uwagi, szkoda tylko, że takie nietrwałe; pozdrawiam.

Piranio, wiem, wiem, pozwoliłam sobie wczoraj wieczorem poszperać trochę u Ciebie w "Gdzie byłam", nawet na Kalwarię zajechałaś na zlot motocyklowy, a ode mnie to tylko z górki na górkę:-) ha! wcale czerwiec nie wita ciepłem, rześki ranek wstał dziś, jak w kwietniu, właściwie to dobrze, bo wysokie temperatury mnie osłabiają:-) pozdrawiam.

AgataZinkiewicz pisze...

Natura działa cuda. Pieeknie zakątki nam pokazałaś. Ta zieleń, spokój aż do pozazdroszczenia pięknie. Pozdrawiam

wkraj pisze...

Jeździliśmy na Roztocze, jeszcze z naszymi dziećmi i oglądając zdjęcia z Górecka Kościelnego mam obraz naszych dzieci. Natomiast zachwyciło mnie to serce na stoku Berda i lisek na kwietnej łące. Pozdrawiam serdecznie :)

Pellegrina pisze...

Ależ długą wycieczkę sobie zafundowaliście, powinnaś na jakimś endomondo robić mapki tych podróży, ja lubię śledzić trasy takich wycieczek i czasem, gdy mój szlak przecina się z czyimś, znanym i opisanym, przypominam sobie i skręcam tam.
Nie wiem dlaczego ale uwielbiam irysy, kosaćce, nie lubiąc lilii a to przecież podobne. Cóż o gustach się podobno nie dyskutuje.
Piękne to serce, czy to różne trawy?
Ja prawie zawsze wolę te sprzed remontów, maja klimat i duszę i chociaż rozumiem konieczność prac konserwacyjnych to mi żal.

Krzysztof Gdula pisze...

Pisz, Mario, o Roztoczu, pisz. Chciwie wszystko czytam i oglądam, bo już w przyszłym roku zacznę poznawać tamte drogi, lasy i wzgórza.

Ataner pisze...

Czytajac Twoj post uswiadomilam sobie, ze prowadzisz blog prawie dziesiec lat. Tak pieknie i z wielka miloscia opisujesz Pogorze i otaczajace Cie miejsca, jak rowniez Wasze dalsze wyprawy, ze chyba najwyzszy czas abys Marysiu pomyslala o wydaniu przewodnika z ktorego mogloby skorzystac wielu ludzi ktorzy kochaja takie miejsca.

Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, to nasze klimaty, nie lubimy miast i uciekamy z nich:-) zieleń po deszczach rozszalała się, wczoraj męczyłam się z wyległą trawą; dziś za oknem poranne mgły, wreszcie ma być cieplej; pozdrawiam.

Wkraju, pamiętam, jak pierwszy raz pojechaliśmy z synami nad Tanew z namiotem, nie wychodzili z wody, a zęby im dzwoniły, bo woda w rzece zawsze zimna, do tego ścięły nas niemiłosiernie komary; kiedy przyjechaliśmy do mamy, bo blisko dom rodzinny, załamała nad nami ręce:-) o kamiennym sercu tak napisała Bożena z Chatomanii " Podobno właściciel jednego z ośrodków, który wraz z żoną chciał zagospodarować stok Berda i zrobić tu wyciąg, a który zainwestował w to niemałe środki finansowe, nie dostał zgody na to przedsięwzięcie. Bardzo kochał swoją żonę , a gdy ta niespodziewanie umarła, to uczcił jej pamięć właśnie tym kamiennym sercem na stoku Berda. Dla mnie to jest taki bóbrkowy mini Tadź Mahal - pośmiertny pomnik miłości . I na prowincji zdarzają się melodramaty."
Lisek jakby oswojony; pozdrawiam.

Krystynko, cóż robić w deszczowy dzień? tylko jechać i oglądać, w lecie będzie za gorąco; tak odkryłam Twój Julin, opisany na blogu, czasami wracamy tam, przy jakiejś okazji zakupu matek pszczelich albo czegoś ze sprzętu; szkoda, że kosaćce takie nietrwałe, a piękne egzotycznie, jakie odmiany nowe, a kolory ... oczopląsu można dostać; lilie z kolei pachnące, też ich mnogość, może kiedyś dusił Cię ich zapach, zwłaszcza tych białych i ich nie lubisz:-) serce to nie trawy a ułożone kamienie, czytaj powyżej w komentarzu, nasza Bożena opisała historię; tak, remonty przywracają stare do życia, ale i zabierają duszę; najlepiej, gdyby były zaopiekowane od zawsze, nie trzeba by remontować:-) ot, takie moje mrzonki; pozdrawiam.

Krzysztof, będziesz miał tras do wyboru do koloru, jednak po rozległe widoki będziesz musiał wspiąć się na wieże widokowe, których zaczyna powstawać na Roztoczu coraz więcej:-) nie powiem, są i solidne pagóry, i wąwozy malownicze, znajdziesz wiele dla siebie; zresztą przecież znasz te okolice roztoczańskie, bywałeś tu, bo wspominasz; pozdrawiam.

Aleksandra I. pisze...

Maj obdarowuje nas deszczami i zimnem, nie szkodzi, wróci ciepło. Fascynujące są te odległe miejsca, aż chce się snuć jakieś niesamowite legendy. Ładne cerkiewki, a drewno z czasem nabierze patyny. Spodobały mi się te kolorowe iryski.
Serdeczne pozdrowienia.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, już mamy czerwiec i dopiero dziś odczułam ciepło poranka, a maj w polarze:-) tereny przygraniczne, trochę zaniedbane, ale za to mniej uczęszczane i o ciekawej historii; cerkiewki, które się ostały, wiele zniszczono po wojnie; oglądać iryski w ogrodzie to mała frajda, większa odszukać w naturze:-) pozdrawiam.

agatek pisze...

A co to za serce? Pisałaś już o nim gdzieś? Dziękuję za tę wycieczkę. Bardzo lubię z Tobą chodzić :D

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, o tym sercu pisała blogowa znajoma Bożena, a zacytowałam ją powyżej, u Wkraja; dzięki, szkoda tylko, że pogoda nie dopisała; pozdrawiam.