czwartek, 17 marca 2011

W poprzek Pogórza, do Szymona Słupnika....

Wybraliśmy się tam w połowie czerwca, od rana pogoda była niewyraźna. Autobusem do Birczy, po drodze wysiedliśmy za Krępakiem, tuż przy odejściu drogi do Huty Brzuskiej. Powitała nas ta oto piękność, komu chciało się ulepić takie cudo? budowniczym drogi?


Ostatnio, jak jechaliśmy tą trasą, ktoś przewrócił ją i za chwilę wchłonie ją natura.

       
                                               Po drodze ściana fliszu karpackiego
Serpentyny, zakolami do góry, coraz wyżej, tam skierowali nas staruszkowie pasący krowy skrótami do Huty, a wkoło dudniło, robiło się coraz ciemniej, ciemniej, aż w końcu lunęło jak z cebra. Skryliśmy się na przystanku.



Było czyściutko, pozamiatane, zrobiliśmy sobie przerwę na małe śniadanko i herbatkę. Deszcz trochę stracił na mocy, więc ruszyliśmy szlakiem, w lasy parujące.


Rozrzucone pojedyncze zagrody, polne drogi prowadzące do nich, jak żyją tu zimą?



Skusiła mnie ląka, pełno było białych storczyków, niepozorne, ale pięknie pachnące. A deszcz padał dalej.


                                 W lesie znalazłam pierwszego borowika, ceglastopory był on.


Oto ona, cel naszej wędrówki, na wzgórzu pod lasem, samotna, opuszczona, cerkiewka pod wezwaniem Szymona Słupnika.


Dyndające na jednym zawiasie drzwi, chaszczory z przewagą pokrzyw po pas, dobrze, że była wydeptana ścieżynka, widocznie ktoś tu zagląda.


Wybudowana została w 1857 roku z fundacji hr. Adama Starzeńskiego, na ścianach polichromie:






 Po ikonach nie został nawet ślad, podłoga wyrwana, nie mogło być inaczej, bo po wojnie opuszczona cerkiew była użytkowana jako owczarnia, ludność wywieziono na Ukrainę w 1946 roku. Jedynym gospodarstwem jest leśniczówka.





Ostatnie spojrzenie i żegnamy Chyrzynkę, nieistniejącą wieś na prawym brzegu Sanu, naprzeciwko Krzywczy, do której przeprawiamy się krypą przez rzekę. Deszcz przestał padać, zrobiło się upalnie, gdy dotarliśmy do chatki.


Mokre ciuchy, buty suszyły się na poręczy, a my odpoczywaliśmy......



..... w odurzającym zapachu jaśminu, po deszczu pachnie najbardziej.



 A słoneczko chyliło się ku zachodowi, coraz niżej, aż wreszcie zasnęło za Kopystańką. Dzięki za Wasze przemiłe towarzystwo, to była super - wędrówka.

I jeszcze parę migawek z chatki i obok:




 A to są zakupione na Podkarpackim Jarmarku Turystycznym eko-Dziadek i eko-Babka, ona jest bez spódnicy ze sznurka, bo popielice wysmykały go do budowy swojego gniazda .


                 Obcięty z jemioły pień jabłoni, a poniżej wawrzynek wilczełyko zaczyna kwitnąć.


                  Totem z czaszki krowy, znalazłam ją w lesie, ozdabia bramę wjazdową i straszy.
                                                 Trochę makabryczne.....


 Pozdrawiam wszystkich, zaglądających tutaj, komentujących i nie, do następnego razu!!!!!





















27 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Już mam zaległości w trzech postach!!!!!!! Rany Julek nie tak szubko, nie nadażam !!!, na pomoc!!!
Wszystko super!!!

malaala pisze...

Uwielbiam takie klimaty!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Och, Guga, mam ten sam problem, wszędzie chciałabym być, u każdego zostawić jakiś ślad, dziewczyny robią takie piękne rzeczy, remontują się wspaniałe domy, rodzą się kozy, no nie da się! Wczesnoporanna kawa przy blogach, co jaka chwila wolna - też, chyba bakcyla złapałam. Pozdrawiam Cię serdecznie!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki za odwiedziny, MALAALU, byłam przed chwilą u Ciebie, pa.

Pod numerem 44 pisze...

Dzięki za te wycieczki. Nigdy nie byłam w Twoich stronach i chętnie je poznaję. Proszę o jeszcze.

Inkwizycja pisze...

Fakt, ciężko jest nadążyć, ale czyta się wspaniale!
Ścisnęło mnie w gardle, Mario droga, na widok zniszczonej rzeźby, ale przede wszystkim oglądając opuszczoną,zdewastowaną cerkiewkę. Jakim jesteśmy społeczeństwem, jakimi ludźmi, żeby dopuszczać do tego?! Wiem, wiem, lata komuny, trudna historia itp. ale jakoś mnie to nie przekonuje... Jest we Wrocławiu cmentarz żydowski, było nie było zabytek, nawet remontowany, ale wciąż niszczony przez wandali. Generalnie dochodzę do smutnej konkluzji, że Polacy w "masie" są beznadziejni, żeby ostrzej nie nazwać.
Ale na szczęście jest mnóstwo ludzi takich jak Ty, jak Wy -wrażliwych na trudne piękno, na przyrodę, ziemię na której żyjemy, na te przeróżne kamienie, kwiatki, skrzaty i popielice ;-)
Ściskam Cię mocno!

NieTylkoMeble pisze...

Cerkiewka jest piękna! Malowidła wspaniałe!
Mario, a kiedy będzie kolejny Podkarpacki Jarmark? W czerwcu? Chętnie przyjadę.

ankaskakanka pisze...

Cudowne wycieczki. Zazdroszczę wrażeń i widoków. Pokazuj, pokazuj. My mieszczuchy łakniemy takich widoków.

*gooocha* pisze...

Jak zwykle - tak już mogę powiedzieć :) - dawka pieszczot dla oka i ducha :) Pozdrawiam !

jola pisze...

Co to ma znaczyć Marysiu, "nie do następneo razu". Najbradziej zasmuciła mnie, tak jak Inkwizycje ta opuszczona, piękna cerkiewka taka piękna i kaleka niszczęjąca powoli. Jeszcze pamięta głosy ludzi, którzy ją odwiedzali, modlili się w jej zaciszu..Łąka pełna storczyków to jest to "co Tygrysy lubią najbardziej"...buziaki pachnące wiosennym deszczem..

Iwona pisze...

Muszę się koniecznie tam wybrać.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mariolu z 4 jedynkami, każde strony są piękne na swój sposób a ja chcę pokazać swoje, to co mnie raduje!

Inkwizycjo, historia wojennych i powojennych lat bardzo krwawo zapisała się
na tutejszym terenie. Ci, którzy kiedyś byli sąsiadami, zwrócili się przeciwko sobie, potem akcja Wisła, opustoszałe wsie, a to co zostało, należało zetrzeć z powierzchni ziemi. Nie mnie oceniać to wszystko, straszne czasy i bolesne.
Czy ktoś jest wandalem, nie zależy od czasów, w których żyje, tylko od tego, jakim jest człowiekiem, w każdej sytuacji. A właśnie przed chwilą słuchałam piosenki DŻEMU "... Zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy....", nie obrażając psów.
Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aneto, Jarmark odbędzie się w długi weekend majowy, 30.IV-1.V. w Przemyślu, poczytaj na stronce P-śla, jaki mają program, ja szykuję się na koncerty. Zapraszam serdecznie.

Ankoskakanko, potem trochę czuje się w nogach takie wycieczki, ale przyjemnie.

Gocha, dzięki, a co masz na buzi? robisz się na bóstwo? Pa.

Kokotku, lubisz łazęgi? Pakuj plecak, zapraszam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, pewnie z gapiostwa nie dałam przecinka po NIE, a przed DO i tak to wyszło. Jakże mogłabym nie pisać, kiedy spotkałam tu tak wspaniałych ludzi, a może kogoś najdzie ochota i przyjedzie w lasy i odludzie? Nie ma tu zakładowych wycieczek, hałasu, piwo smakuje inaczej na ławeczce pod wiejskim sklepikiem, ale dla każdego, co kto lubi. Lubię włóczyć się po takich miejscach, cichych cmentarzykach gdzie krzyże wrosły w drzewa i od razu prostuje mi się spojrzenie na świat, dobry teraz czas ku temu, bo nie ma liści i zielska, i można zobaczyć jeszcze, co ominęło się latem. Pozdrawiam serdecznie, Jolu, DO NASTĘPNEGO RAZU!!!!!

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Dech mi zaparło na widok tej cerkwi i polichromii. Na widok Twoich wnętrz, nawiasem mówiąc też :-) Rejon, gdzie mieszkasz piękny, zupełnie mi nie znany, inny, troszkę tajemniczy (przynajmniej dla mnie). Jedna "rzecz" znajoma- my też mamy popielice :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

Anula pisze...

Och jak szkoda tej niszczejącej cerkiewki,takie piękne malowidła, żal po prostu żal i wstyd,że przecież są różne instytucje, które powinny się tym zajać, ocalić od zapomnienia. Zauważyłam, że masz w Chatce ludziki ze sznurka! Mam takiego jednego od brata (marynarza). Robili takie w czasie długich rejsów. Podobno nazywaja się papudraki, ale mogłam coś przekręcić, bo takiej nazwy nigdzie w internecie nie znalazłam.
Uściski Kochana i pisz jak najwięcej
Anula z Chaty

zuzamoll pisze...

No to witamy w sieci :)))
Pozdrowienia z krainy deszczowcow !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Riannon, to wielozadaniowe wnętrze na dole i spanie na górze, kiedyś zmieściło 30 osób, nie wiem jakim cudem. Lubimy włóczyć się po tych opustoszałych terenach, szukać śladu dawnych wsi, teren specyficzny, bo zagarnięty pod ośrodek rządowy i ogrodzony, tysiące hektarów.
A popielice zawładnęły chatką i traktują nas jak intruzów, pozdrawiam.

Anulko, nawet nie jest zabezpieczona jakoś, dobrze, że dach trzyma i nie leje do środka, bo byłoby po niej. A jak się jedzie wzdłuż Sanu właśnie do tego promu, to po drodze mija się drugą, stoi za stodołą jakiegoś gospodarza, przecież wokół był zawsze cmentarzyk, jakim sposobem? Przy stodole? A nazwa na eko-ludziki przeurocza, pozdrawiam cieplutko, Anulko. Jedziemy na Pogórze kończyć robotę, zagospodarować przestrzeń pod blatem, pa. A jutro na koncercik nasz doroczny "W górach jest wszystko, co kocham"...

Zuzo, dzieki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie i cieplutko, pa.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Maryjko, cudnie wygląda ta cerkiew na wzgórzu! Jak na sierotkę i tak nieźle się trzyma. My też uwielbiamy magię terenów byłych wsi, czasem w takich rozbijamy się na noc...
Kiedy spojrzeliśmy na tę cerkiew, odżyły w nas wzruszenia, których doznaliśmy po raz pierwszy schodząc z gór na odpust w Łopience... Jesteśmy pełni podziwu dla pasjonatów, którzy uratowali tę piękną cerkiew - jedyny ślad, że w tej otoczonej zewsząd szczytami, cichej dolinie kiedyś żyli ludzie.
A ten jutrzejszy koncert to gdzie???
Pzdr.
Go i Rado

PS.Roboczego Weekendu na Pogórzu strasznie zazdrościmy, bo nas rodzinne różne uroczystości na ten i przyszły weekend wiążą z Rzeszowem :(.

Go i Rado Barłowscy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Go i Rado Barłowscy pisze...

Nie, nie damy rady ugryźć się w język. Tyle w komentarzach urągania, jak to my, Polacy, nie szanujemy zabytku. Chcemy tylko, nie Tobie, bo jesteś w temacie, ale innym przypomnieć, że ludzie pozyskujący środki i latami remontujący cerkiew w Łopience (mieszkając wówczas na zupełnym pustkowiu, w warunkach biwakowych), czy np. członkowie Stowarzyszenia "Magurycz",prowadzący szeroko zakrojoną akcję remontowania rusińskich czy żydowskich cmentarzy TO TEŻ POLACY.

Pzdr.

PS.
Koncert w Rzeszowie "wygooglaliśmy" :D Dobrej zabawy.

Ataner pisze...

Piekne miejsca odkrywasz przed nami Droga Mario. Mysle, ze o tej cerkwii wie niewielu ludzi bo tak jak piszesz miejsce opustoszale. Szkoda, bo wnetrze jest przepekne z tymi sciennymi malowidlami i widac, ze zachowane w dosc dobrym stanie. Brakuje chetnych ktorzy by zainteresowali sie tym juz przeciez zabytkiem kultury.
Twoja chatka przytulna i pewnie od gosci nie mozecie sie opedzic.
Pozdrawiam:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, Jak zobaczyłam pierwszy raz Łopienkę, przypasowała mi się do niej pieśń "Dolina w długich cieniach", obserwuję jej remont od Łotoczko po Kaszubę i innych zapaleńców, nie byłam na przełęczy Hyrcza , a chciałabym zobaczyć odremontowaną kapliczkę. Cerkiew bieleje nowymi tynkami, podobały mi się kamienne mury, wtedy w środku nie było nawet Chrystusa Bieszczadzkiego ani sufitu. Byliśmy tam 1-go stycznia 2000 r. rano i już były wpisy z nocy sylwestrowej, ludzie chodzą. A Szymon z "Magurycza" nie patrzy na nic, prze do przodu i ratuje, co tylko się da, bez względu na wszystko. Ludzie nie wiedzą o tym, tylko ci, których to interesuje, inni patrzą krzywo z boku, jak to ludzie.
Myślę, że chodziło tu o kuratelę Państwa nad zabytkami, którego skarb świeci pustkami, kto by przejmował się tam wysoko, na stolcu usadowiony, jakimiś pogórzańskimi czy bieszczadzkimi
cerkiewkami? A żal, bo za chwilę ich nie będzie! Rodzinne uroczystości trzeba celebrować, to cementuje.
Koncert przedni, pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tak, Ataner, jest w miejscu mocno nieuczęszczanym, obok głównego traktu, może dlatego ocalała. Nie wiem, w czyjej gestii jest opieka nad nią, czy kościoła czy samorządu gminnego, a może odzyskali ją grekokatolicy, nie mam pojęcia. A goście, jak to goście, raz są, raz ich nie ma, ale lubią chatę i to miejsce.
Pozdrowienia słoneczne ślę.

amelia10 pisze...

Cudne klimaty pokazujecie. Ja tych terenow wcale nie znam, jetem tak bardzo zwiazana z polnocnym zachodem... A tutaj takich cudeniek nie ma! Takich zagubionych gdzies tam wioseczek i starych chatynek... blagajacych o ratunek, ktore tak bardzo chcialoby sie przytulic do serca i ocalic... chociazby od zapomnienia. Cerkiewka jakze urokliwa.
Po takich terenach mozna wloczyc sie bez konca, nie majac nigdy dosyc i... spac pod golym niebem i... jesc byle co... aby nasycic dusze ich niespotykanym pieknem.
To balsam dla duszy!
Duzo usciskow posylam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Amelio10, znam Cię, Twoje zmagania z remontem domu śledzę od samego początku i czytuję wszystkie posty, wydaje mi się, że każdy region ma coś w sobie. Czasami jedziemy z mężem i mówimy, o matko, tu mieszkają ludzie, albo słyszymy: tam nie jedźcie, droga się kończy i nie ma nic.
A i włóczymy się tutaj, po nowych i starych miejscach i za każdym razem widzimy coś innego. Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

to minęliśmy się na Krępaku ;)