wtorek, 3 maja 2011

Się działo!!!

Pozbieraliśmy się w piątkowe popołudnie i pojechaliśmy do chatki na Pogórze. Jak wspomniałam wcześniej, mieliśmy wstępnie obiecaną koparkę na sobotę, a nuż uda się dokopać do wody? Złożyło się świetnie, piątkowa robota zakończona i mogą przyjechać do nas. Pogoda była niepewna, przypiekało jak przed burzą, a zza lasu wyszła chmura z grzmotami i piorunami, posiąpiło, postraszyło i poszło precz....



Poranek wstał  mokry, ciężki od rosy ...


,.... mglisty, jak jesienią ....


,... ale nic to, najważniejsza była ona....


Wykopała dziurę w ziemi na dwa kręgi, to będzie szambo ...


Trzeba było położyć tę śliwkę, bo okazało się, że opiera się tylko o czereśnię, a korzenie już jej nie trzymają, stwarzała zagrożenie, zwłaszcza przy silniejszej burzy....


,.... legła, żal mi tych starych drzew, staram się zachować je jak najdłużej, ale czasami trzeba.


Tu robota skończona , zasypali, założyli pokrywę i właz i można jechać w dolinkę.


Nie mieliśmy żadnego potwierdzenia, że tu akurat będzie woda, tylko z obserwacji terenu, trochę na czuja, powyżej nas jest studnia, poniżej też, obok nas, u sąsiada, źródełko, wszystko na jednej linii, więc może się uda. Z duszą na ramieniu obserwowaliśmy wykop i .......


... widzicie te błyszczące ślady na ścianie wykopu?  To zaczyna sączyć woda, z czasem wręcz zamieniała się w strumyczek, radości naszej nie było końca.


Pierwszy beton na linę.....


... i do dołu....


... i tak pięć sztuk, a na dnie zaczynało tworzyć się już lusterko wody

A i pomocników było wielu, i obserwujących, a radość nasza wielka była. Jak osiądzie ziemia wokół, będzie, Gosia, cembrowinka z kamieni, a jakże!


Potem kopara rozgrzebała masy ziemi na zawalonej piwnicy, a kamienie do odzysku....


Ale to już zajęcie na poniedziałek.
Tymczasem w niedzielę wybraliśmy się na Suchy Obycz, pogoda rześka i można maszerować...


Minęliśmy dymiące retorty zapakowane bukowym drzewem ...



,... cała dolina zadymiona, ale zapach niesamowity


Godzina trzydzieści do góry, pięknym bukowym lasem ...


,... najpierw leśną drogą, a potem lasem. A po drodze można spotkać gotowe suche kompozycje ..


Jakiś dowcipny leśnik psiknął farbą znakującą suche, kłujące chabazie...


Las okryty młodziutką zielenią...


,...kwitnie groszek wiosenny z różnymi odcieniami niebieskiego i fioletu....


....szumią leśne strumyki z kryniczną wodą...


.... drzewa trzymają się rękami i nogami życia, a malutkie roślinki szepczą:


szybciej rośnijmy, dopóki liście drzew nie zasłonią nam słońca.


Polana wymarłych buków, czyżby pioruny upodobały sobie te drzewa?


Jeszcze kawałek do góry i koniec szlaku ..



i triangul na samym szczycie ...


... Przedziwna narośl na buku , jak jakaś głowa z jęzorem ...
I ja  - z psami i warkoczykiem ...


A na powrocie spotkaliśmy ogromne łanie, nawet zbytnio nie bały się, czyżby oswojone?


Od zejścia ze szczytu goniła nas burza znad Bieszczadu, grzmoty przetaczały się po niebie i ochłodziło się momentalnie. Przed wyjazdem na koncert pod Kopcem chciałam zahaczyć o rezerwat szachownicy kostkowatej w Krównikach pod Przemyślem, ale nie mogliśmy znaleźć tej łąki, a i pora była późna...I zaczęło lać niemiłosiernie ...


Siedziska były betonowe i zimno w tyłek, a na górze pod parasolami wiało nieziemsko, zimnica...


Zespół PRZEJŚCIE, muzykom grającym na instrumentach grabiały ręce z zimna...


Czy widzicie naszego znajomego, wychylającego się zza budki?


Przyszedł i odszedł, i już go później nie widzieliśmy.


Cisza jak Ta, bardzo spokojny głos Michała Łangowskiego..


Jerzy Krużel, prowadzący w rzeszowskim radio audycję "Mikroklimat" właśnie z "krainy łagodności"
głos też łagodny ..

Dom o Zielonych Progach...potem Słodki Całus od Buby i Federacja....


Porządku pilnował feldfebel jakiś i dzielny wojak Szwejk ...


I muszę przyznać, że nie dotrwaliśmy do koncertu Wolnej Grupy Bukowina, było tak zimno i mokro, że zęby szczękały, a na nas czekała jutro ciężka robota z kamieniami, pojechaliśmy do chatki.


Nazajutrz wykop pod rurę na wodę i przewód elektryczny,...

.....rozburzenie piwnicy...i koniec ziemnych prac, szybko się napisało, ale to wcale nie było tak krótko.


To jest zielony kamień na pamiątkę, taka zielona skała świadczy o występowaniu wody.


Wykopaliśmy z piwnicy taki kamień, chyba od żaren, dosyć wysoki.


Odnaleźliśmy łąkę z szachownicą, wg wskazówek przemyskich przewodników, spotkanych na Jarmarku



Już zaczyna przekwitać.
I to już koniec naszej majówki, jeszcze kilka widoków pogórzańskich:





To był bardzo pracowity wyjazd, ale i przyjemny. Na miejscu piwnicy ziemia jest żyzna i miękka, chyba zasadzę tam różne pomidory, paprykę, fasolę  i co tam jeszcze się zmieści. Oglądałam śnieg na Dolnym Śląsku, klęska niesamowita, ma to przyleźć do nas, takie anomalia pogodowe i to w maju.
Serdecznie pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny i komentarze, pa. 
Aha, jak wyjeżdżaliśmy, to było w studni wody już na dwa i pół betona, ma być jeszcze  więcej. 


42 komentarze:

weszynoska pisze...

O rety, Mario z zapartym tchem przeczytałam o Waszej pracowitości, wstyd, że my lenilismy się cały weekend. Ale czasami i to potrzebne nie można byc wiecznie na obrotach. Zazdroszczę szamba i koparki, to wszystko przed nami dopiero. Wycieczka jak zwykle niesamowicie ciekawa, szkoda, że pogoda nie dopisała.

Ataner pisze...

Oj, sie dzialo sie:))) Na temat koparki moglabys napisac esej, ale wcale to nie jest dziwne ta maszyna czyni cuda.
Bylo pracowicie ale trud zostal wynagrodzony, pozdrawiam:)

Jolanna pisze...

Pracowicie u Was ! Widoki piękne !
My siedzieliśmy w domku bo ten śnieg niestety do nas dotarł, jeszcze dziś biało wokoło... ach...
Pozdrawiam cieplutko.

NieTylkoMeble pisze...

To się kopara napracowała:) U nas tez tak, jest, jak nic się nie dzieje, to nic, a jak zaczyna to wszytsko :) A u Ciebie i woda i szambo i kable i jeszcze piewniczka i jeszcze miejsce na pomidory.

Dziękuję za realcję z jarmarku, z tego co piszesz, pogoda nie roazpieszczała, troche mi lżej na duszy, że nie pojechałam, ufff. A pana zza budki, nie rozpoznaję:)

Oj działo się, faktycznie!

A jeśli chodzi o żarna, to zdaje się, że Rado jest ekspertem w tej dziedzinie :)
U nas rano tylko jednen stopień na plusie, brr.

Magda Spokostanka pisze...

Ależ się działo! I nareszcie spełniło się Twoje marzenie o własnej studni!!! Radość wielka.
Czyli macie już za jednym zamachem, napływ wody i wypływ wody:)
My mieliśmy lustro wody w poniemieckiej studni (nie zatrutej) na głębokości 18 m. Woda skończyła się w kilka miesięcy po zamieszkaniu. Na szczęście dał się odnaleźć inny pokład wody na 24 m. Z 18 do 24 jest wbita rura. Mamy nadzieję, że wody wystarczy na dłuuugo.
Warkocz dorodny, gruby i piękny.
W lesie zrobiły na mnie wrażenie głębokie koleiny. Tam to już tylko terenówką.
Pomysłowy leśnik super! Jak mu się udało tak precyzyjnie pomalować, nie pryskając na inne miejsca? Może to jakiś grafficiarz?
Widoki jak zwykle piękne, ale to już rzecz oczywista u Ciebie.
U nas sakramencka susza od wielu tygodni, a dziś w nocy silny mróz zniszczył mnóstwo roślin...:(
Pozdrawiam cieplutko!

Go i Rado Barłowscy pisze...

GRATULACJE z okazji Wody!
A wracając do posta to życie w takim rytmie i w takich "okolicznościach Przyrody" jest zdaje się "słuszne i sprawiedliwe". :D I dające mnóstwo satysfakcji i zadowolenia. :D
Do tego zresztą dążymy.
Dzięki za relację z koncertu. Wygląda na to, że słusznie nie wywlekaliśmy nań Prezesa. :D Nic to! Może uda się przynajmniej na "Kermesz" do Olchowca? Zobaczymy.
Kamień wygląda ewidentnie na żarnowy! :D (Na górze powinny być na krawędziach symetryczne względem siebie, 3 lub dwa, dość płytkie otworki.)
Jest Piękny ! Zazdraszczam, jakbym swoich kamieni nie miał! :D
Serdeczne cium.

Anonimowy pisze...

O rany! Naprawdę się działo u Was!!!Tyle tego wszystkiego...ważne, że woda jest!!!
Szkoda, że pogoda pokrzyżowała trochę, a może nawet bardzo, Jarmark Turystyczny, ale i tak pewnie było fajnie!
Leśna droga, uwielbiam takie drogi, oczami wyobraźni widzę tam
siebie maszerującą! Piękne zdjęcia jak zwykle, bo i piękne widoki! Cudnie tam macie :)
Warkocz dorodny, pięknie się uśmiechną do zdjęcia!
Pozdrawiam :)

resfoto pisze...

Pozdrawiam!

podkarpacka pisze...

Bardzo miło się czyta Twoje weekendowe reportaże :). Tyle zdarzeń! I pomyśleć, że doba dla każdego ma tylko 24 godziny ;).
Cudnie, że zdążyliście na szachownice do Krównik. Na Winnej Górze jest też rezerwat, ale wisienki karłowatej, może go już też znacie? Ściskam :)

mania pisze...

To chyba ta sama burza nas ścigała :)
Fajne zdjęcia, jednym słowem mieliście bardzo urozmaicony długi weekend.
Pozdrawiam,
Mania
P.S.
Muzyczka też niczego sobie :)

ankaskakanka pisze...

Pogoda w ten weekend nikogo nie popieściła. u mnie na szczęście śnieg nie padał, ale i tak było bardzo zimno. Fajnie się ogląda takie etapy budowy waszej studni, burzenie piwniczki. A okolica cudna. Brak słów.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Weszynosko, czekaliśmy na wolny czas i koparę od tamtego roku, i udało się. A nie można bez przerwy pracować, trzeba czasami odsapnąć, co Wam się należało, remonty, sadzenia wiosenne, praca.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło.

Ataner, to był taki transformer, wysięgnik jak ręka, stopy, koła, w każdą stronę się obracała, przyjemnie się patrzyło i przypomniała mi się piosenka w innej wersji: A gdybym był koparkowym, to co byś powiedziała? Pozdrawiam serdecznie, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolanno, ten śnieg to zobaczyłam wczoraj wieczorem i nie mogłam uwierzyć, a dziś na blogach widać te ogrody zasypane, bzy w śniegu, aż żal patrzeć. Mam nadzieję, że szybko zginie, serdeczności ślę.

Aneto, roboty była masa i jeszcze będzie, ale najgłówniejsza zrobiona. Pogoda fatalnie skiepściła się na same koncerty, tyłek nam przymarzał do siedziska, zęby szczękały, oddech zamarzał, ale w przyszłym roku znowu będzie i może pogoda dopisze. A ten ktoś, to pan z poprzedniego wpisu, który z takim skupieniem słuchał muzyki, że go zapamiętałam na ten rok, pa serdeczne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, radość nasza nie ma granic, choć to tylko woda podskórna, na 3 metrach głębokości, ale ludzie od wieków pili taką. O, u Ciebie to chyba oligoceńska, z takiej głębokości. Myślisz, że to Zimni Ogrodnicy tak się pośpieszyli, a może jeszcze dadzą nam czadu? SErdecznie pozdrawiam.

Guga, świetnie napisałaś, ważne, że woda jest. Fajnie chodzi się po takich leśnych drogach, a ta wiodła grzbietem, po obu stronach obniżenie, na Ukrainę z jednej strony i w dolinę Turnicy z drugiej, tylko młodziutkie listki buków i przejrzyście. A pogoda może wreszcie kiedyś dopisze na jarmarku,pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, przyjmuję gratulacje z radością, bo to dla mnie wiekopomne wydarzenie. I praca fizyczna daje mi satysfakcję i nie zmuszam się do wysiłku, bo lubię, a nie muszę. Szkoda byłoby ciągnąć Prezesa w taką pogodę, impreza jeszcze będzie niejedna, a było mokro, zimno, wietrznie,. itp. Wolnej Grupy posłuchaliśmy w chatce z płyty. Ten kamień jest wysoki i wąski, nie tak płaski jak inne, muszę go dokładnie obejrzeć, może to inny model. Serdeczności ślę i cieszę się, że mi kibicujecie, bo czasami myślę sobie, kogo obchodzi moja dziura w ziemi czy kwiatek znaleziony na łące, pa.

Resfoto, i ja pozdrawiam serdecznie, dzięki za odwiedziny.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu Podkarpacka, były kłopoty, najpierw ze znalezieniem łąki, a potem jak znaleźliśmy ją, to kwiatów nie było widać,
ale po poszukiwaniach odnaleźliśmy trochę. Do wisienki karłowatej jeszcze nie dotarliśmy, majówka była intensywna, ale dała mnóstwo zadowolenia. A na przyszły rok zamawiam pogodę, żebyś Ty też dotarła, ciumek poleciał z wichurą w dół, do miasta, pa.

Maniu, chyba ta sama, bo grzmiało, huczało, a my pędem do samochodu, pierwsze krople deszczu już na szybę. Mąż mówi, że najprostsza muzyczka wpada w ucho najszybciej, a i zanucić można, pozdrowienia.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ankoskakanko, było zimno nawet przy robocie, nawet przełknęłam dla rozgrzewki pikantną zupkę chińską, bo zimnica łaziła po plecach. Tak, śniegu nie było, ale szron poranny na trawie był, serdecznie pozdrawiam.

Sunniva pisze...

Widzę Mario , że weekend udany! Pracowity ,ale owocny!:)Wreszcie będziesz miała wodę ! Ja w piątek pojadę do swojej wioski.Mam nadzieję, że już tak zielono u mnie będzie jak u Ciebie! Pozdrawiam ! S.

siedziba nawojów pisze...

My z koparką za Pan Brat jesteśmy. Miło popatrzeć jak w końcu i do Was dojechała. A jakie efekty pracy!!! Bardzo mnie poniosły myśli jak zobaczyłem ta odkopaną piwniczkę... A te "wykopki" trzymaj - toż to skarby do wspominania!!
Pozdrawiamy z krainy śniegu (Dolny Śląsk) i wypatrujemy ciepła!!

Inkwizycja pisze...

Oj, Mario, to na pewno relacja z jednego weekendu? nawet "długiego"?! Czytałam z zapartym tchem i skończyć nie mogłam ;-)
To wspaniale, że macie studnię (i to drugie...)! Mnie trochę szkoda piwniczki, ale skoro twierdzisz, że nic by z niej nie było... trudno.
Kamień młyński za to imponujący, zazdroszczę bardzo...
Warkocz śliczny!
Mróz i śnieg dał nam się we znaki, kwiaty pomrożone, gałęzie połamane. Podkusiło mnie wsadzić w poniedziałek wszystkie rozsady kwiatowe, szkoda...
Ściskam czule!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Sunnivo, był udany i pracowity, a największa radość ze znalezienia wody. Zimnica chyba jeszcze powstrzymuje trochę wegetację roślin, ale w piątek ma być już ciepło, pa.

Siedzibo Nawojów, od początków Waszego bloga pamiętam zdjęcia z koparką w tle, w końcu pomyślałam, że to własna i po cichu zazdrościłam. I mnie jest żal tej piwniczki, ale jak zobaczyłam, jakie masy ziemi ją przykrywają i ciągle osypują się z cichym szelestem, nie pozwoliłam mężowi tam wchodzić, ze względu na niebezpieczeństwo, kto by go stamtąd wyciągał? A pamiątki zachowam, a jakże! Kamienie w części odzyskaliśmy, posłużą do budowy nowej.
Ciepła życzę i pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, długi był, od piątku do wtorku, i wcale nie chciało nam się do domu wracać. W sobotę i poniedziałek ciężka praca fizyczna, a w niedzielę i wtorek coś dla ducha. Pisałam wyżej, że piwniczka stała się niebezpieczna, ruinki były malownicze, wiem, ale bałam się nawet tam zaglądać, z duszą na ramieniu. Narobiła nagła zima szkód, ale kto mógł się spodziewać, przewidzieć? żal tylko daremnej pracy, roślin, chociaż przyroda nadrobi straty. Pozdrawiam ciepło i serdecznie, palę w kominku, na grzbiet naciągnęłam ciepły polar, a wielka przejrzystość powietrza wróży przymrozek, a kysz!

jola pisze...

Och Marysiu tak myślałam, że Cię długi weekend połknął, a tu roboty co niemiara odwaliliście. Gratuluje studni, wiem, co znaczy to oczekiwanie - pocieknie, czy też nie. Teraz wody Wam już nie zabraknie. Spacer cudny i Twoje obserwacje wielce ciekawe, zawsze zwracasz uwagę na różne ciekawsotki przyrodnicze, jesteś świetnym obserwatorem. No i nie sposób nie wspomnieć o Twoim ślicznym warkoczu, wyglądasz w nim przepięknie.

malaala pisze...

Wkurzają mnie te Wasze zdjęcia ,bo tylko sprawiają ,że bardziej tęsknię za Polską i takimi klimatami!!!I studiami w Kraku i rajdami ...;(
A fotki super!!!Ta rozkopana stara piwnica wygląda tak tajemniczo i intrygująco!!!A kamienie świetne pewno coś ciekawego z nimi zrobicie!!!Ogólnie pozdrowionka i tyle!!!!

ZiŁ pisze...

Ależ u Was się dzieje!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aleś mnie, Jolu, nachwaliła, ogrom roboty jeszcze przed nami, ale to przyjemność. Trzeba chyba ze 2 razy odpompować wodę, wyżwirować dno, wieko zrobić, wyrównać, itp. i jeszcze będę sadzić roślinki. No i powędrować trzeba, dowiedziałam się też o cudownym miejscu na Łysej Górze w pobliżu, trzeba zobaczyć ruinki pofredrowskie, i to cieszy, pozdrawiam serdecznie, ciepełka życzę, bo na górze u Was chyba powiało chłodem, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Malaalu, gdzie Cię, kochana wywiało? Mój syn też przebywa za granicą, pracuje tam i chyba tęskni. Kamienie wykorzystamy do budowy nowej piwniczki,bliżej chaty i mniejszej, tęsknota jest potrzebna, tym chętniej będziesz wracać do domu, pozdrawiam serdecznie, pa.

ZiŁ, to było wyczekane wydarzenie, trzeba było naszego wolnego czasu i wolnej kopary, ale udało się, betony czekały rok. Pozdrawiam, mam nadzieję, że zima od Was odeszła, i ciepełka ze zdwojoną siła.

kyja pisze...

gratulacje z okazji odkrycia wody:)! kamień faktycznie wygląda na żarnowy:)
zazdroszczę grzmotów-uwielbiam burze,a u nas jak na razie tylko zima przepuściła atak...
W ogóle przyrodę macie piękną!!i muzykę łagodną...:))))
Pozdrowienia!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kyjo, też lubię grzmoty, ale moje psy są przerażone, i fajnie śpi się, jak deszcz grzechocze o dach, a pioruny przewalają się po niebie, zwielokrotnione echem. Wiesz, ten kamień jest wysoki i węższy niż normalnie, muszę go umyć i dokładnie pooglądać, serdecznie pozdrawiam.

HANNA pisze...

Fiu fiu no działo sie u Was działo-aż miłko poczytac i popatrzec.
Buziole w noch

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Witaj, dziękuję za odwiedziny, na pewno będę częściej tu zaglądać. Widzę, że słuchamy podobnej muzyki. ;-)

jola pisze...

Nachwaliłam, bo i jest za co, na szczęście u nas nie było tak źle, popadało trochę śniegu, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni, w nocy było -3, w dolinach było mroźniej, leśniczy dzisiaj mówił mi, że całą noc palili ogniska w leśnych szkółkach, bo mróz był -7, nawet nie wiedziałam, że się tak robi, dym tworzy otoczkę na młodych drzewkach i chroni je.

Mona pisze...

piekna wycieczka :) Gratuluje owocnego kopania ! Pozdrawiam z Podlasia :)

Unknown pisze...

Oj Marysiu, Ty moja Kochana Wędrowniczko:-) Ile Ty masz w sobie pozytywnej energi:-) Znowu zafundowałaś nam niesamowitą wycieczkę.
Nie cierpisz na nadmiar kamienia?bo normalnie jutro tam jestem u Ciebie:-))) Ciekawe co znowu pięknego powstanie, bo kamienie okazałe. Fajnie że wokół Waszego domku ciągle coś się dzieje.
Pozdrawiam i ściskam Cię mocno
Lusi

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Hannah, niepotrzebne są żadne siłownie, jak tak się człowiek namacha, a sen przychodzi momentalnie, dzięki serdeczne.

Witaj, Dziewczyno z Wonnego Wzgórza, piękna nazwa, pozdrawiam serdecznie, pa.

Jolu, dziś zauważyłam, że i w moim ogrodzie mróz zwarzył młode listki, szarnął je górą. Słyszałam również o odymianiu sadów, każdy sposób jest dobry, aby uratować rośliny przed mrozem. Ma być cieplej, człowiek jednak nie jest panem świata i nie decyduje o wszystkim, na szczęście, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mona, dziękuję za odwiedziny, że też woda na dnie wykopu może przynieść tyle radości, pozdrawiam serdecznie.

Lusi, zajeżdżaj, nazbieramy kamieni.
Chciałabym ścieżkę kamienną tuż przy domu, placyk do posiedzenia w ciepełku, kiedy na tarasie wieje wschodnim, zimnym wiatrem, takim z macierzanką, tymiankiem, jak się dotknie kępki, to pachnie, w miarę naszych sił, i leniuchować też będziemy, pozdrawiam cieplutko, pa.

Grey Wolf pisze...

ale wrażeń wszelkich..nawet skarby znalezione :)..a ja ręcznie wszystko kopię :/..koło mnie też jest podobny Triangul..to te buki wszystkie uschnięte były?..oby woda w studni nie muliła się :)

Grey Wolf pisze...

ale wrażeń :)..i skarby znalezione..to te buki wszystkie uschnięte były?..a ja ręcznie wszystko kopie..oby tylko woda nie muliła się..

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tak, były uschnięte, wręcz odarte z kory, łyse i tak sobie pomyślałam, że to chyba pioruny w nie walą. No, ja też odczułam to ręczne kopanie, w nocy budził na początku ból pleców i mięśni, a potem wprawiłam się. Wypompowywaliśmy wodę ze studni, czyściutka, z dna pociągnęła trochę mułu, bo dno jeszcze niewyżwirowane i widać było, jak spomiędzy kręgów ciura nowa, a to cieszy.
Pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

mi się wydaje, że to przez naruszone stosunki wodne..woda odpłynęła i za sucho miały..albo za mokro :)..nie kopali w okolicy czegoś dużego?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nie, one rosną na grzbiecie masywu Obycza, właściwie już nie rosną, tylko stoją. Też nas to zaskoczyło, a może jakaś inna przyczyna jest, może szkodnik?
Na Roztoczu Południowym grasują chrabąszcze majowe, plaga, wracałam dziś od mamy, obijają się w dzień o szyby samochodu i zjadają młode dęby, takich ilości nie widziałam. Tu widuję je rzadko, pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

no przyczyny mogą być różne, naukowcy musieliby zbadać..chrabąszcze majowe wylęgają się co parę lat..tu nawet ślimaków nie ma, zwłaszcza winniczków :)