Kiedy w sobotni poranek zerknęłam za okno, padał deszcz, a my przecież na kulig.
I nie wiedziałm, co sobie przygotować ... wielki parasol czy pelerynę przeciwdeszczową?
Jechaliśmy na Roztocze, tak jak w tamtym roku.
Kiedy zerknęłam do archiwum wpisów, temperatury w zeszłym roku, o tej porze, spadały do - 30, a w dzień kuligu było -26 ...
A tu odwilż, śniegu prawie ani śladu ... jednak z każdym uciekającym kilometrem bielało coraz bardziej, kiedy wjechaliśmy w lasy roztoczańskie, okazało się być bardzo zimowo.
Czekały na nas wyścielone słomą przyczepy, kocyki do okrycia kolan, a zaprzężone konie były mechaniczne.
I bardzo dobrze.
Kiedyś byłam na kuligu z saniami i końmi, Boże! jak te zwierzęta się zmęczyły, całe mokre, parujące, jedna kobyłka była źrebna, więc baliśmy się, żeby coś jej się nie stało.
Wokół Dębowego Dworu w Rudzie Różanieckiej biel, stawy zamarznięte, pod nogami nieziemska ślizgawica - gruba warstwa lodu, pokryta wodą, poślizg łapało się jak trzeba.
Domek na wyspie jeszcze w zimowym śnie, każdy przystawał i patrzył, skąd tu tyle śniegu, niby tylko 60 km od nas, a zupełnie inaczej, bardziej surowo.
Ależ wyjeździliśmy się po lesie, po groblach nad stawami ...
Nad zamarzniętymi stawami lekki opar mgły, bo jednak wilgoci w powietrzu sporo ... po drodze dużo połamanych drzew, niektóre w poprzek drogi ... opowiadał nam kierujący, że przez 6 dni nie mieli prądu, pozrywane całe linie elektryczne, a wszystko przez to oblodzenie.
Wykiprowaliśmy się przy leśnym domku, czekało na nas rozpalone ognisko, patyki, kiełbaski, boczek ...
... degustowaliśmy nalewki, łaziliśmy po lesie, co niektórzy zażywali kąpieli śniegowych ...
A ponieważ po spożytych specjałach zwiększył się ciężar uczestników, to i koń mechaniczny zabuksował pod górkę, panowie wysiedli do pomocy przy wypychaniu ...
... ale jak zwykle , więcej było obserwujących ...
Bardzo przyjemnie jest spotkać się z sympatycznymi ludźmi, porozmawiać, zedrzeć gardło od śpiewu ...
Potem był ciepły posiłek w knajpce, zaśpiewy z gitarą, no ba! nawet tańce ... i ja też ... tupałam nóżką, okręcałam się, że warkocz ledwie za mną nadążał ... fajnie było!!!! z sympatycznymi ludźmi czas płynie tak szybko ... a gdzieś w marcu przyjdzie do nas, na Pogórze, cała turystyczne ferajna, oj! będzie się działo!!!
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!
29 komentarzy:
W tym roku pogoda łaskawa. Widzę,że humor dopisywał, świetnie, gdy dorośli /nie tylko/ potrafią tak się zebrać i bawić; my mamy taki pretekst na spotkanie - topienie Marzanny.Ale bardziej pieszo. A koniki, to zawsze mi szkoda, więc wolałaby też konie mechaniczne, jakoś mniej się męczą. Jazda saniami z koniem ma swój urok ale na nierównym terenie już trudno nie zauważyć jak zwierzęta się męczą.
Oj wesoło tam masz! A w lasach jeszcze dużo śniegu. U mnie totalna odwilż i "miejskie śmieciowisko" jakie ukazało się po stopniałym śniegu.
.
Śnieg był, towarzystwo doborowe to i o radość łatwo. Już sobie wyobrażam Twój warkoczyk który ledwo nadążał za roztańczoną resztą. Ahoj!
Tupanie nóżką wskazane, wszak to ostatki! :)
Widać, że kondycja po grypie już w porządku. Fajnie, że takie spotkania macie.
tak dawno nie byłam na takiej imprezce, że i nie pamiętam jej smaku ...
dobrze, że foty wkleiłaś ...
juz z lekka zazdroszczę
Dobrze, ze Wam sie jeszcze chce tak wlasnie imprezowac!
Serdecznosci
Judith
Musze w końcu wybrać się na taki kulig, bo impreza wygląda znakomicie :D
Ale super zabawa, u nas śniegu było ogrom i w ciągu jednego dnia stopniał od padającego deszczu.
Pięknie spędziłaś czas. I zdjęcia wspaniałe:))))) I ten śnieg. Na Mazowszu bez śnieżnie...
Jak miło. Też tak chcę...... W poprzednim roku tzn poprzedniej zimy szalałam na podobnym kuligu, ale tym roku chyba nic z tego nie wyjdzie. Zawsze cos na przeszkodzie stanie.....Serdecznie pozdrawiam:)))
Jak miło. Też tak chcę...... W poprzednim roku tzn poprzedniej zimy szalałam na podobnym kuligu, ale tym roku chyba nic z tego nie wyjdzie. Zawsze cos na przeszkodzie stanie.....Serdecznie pozdrawiam:)))
Jej!!! ale się rozmnożył mój komentarz hihihihih
Mieliście bardzo udany kulig.
Witaj Mario.
Fajna wyprawa. Jak widać dała wiele radości.
Pozdrawiam serdecznie:))
Fajna nazwa "Dębowy Dwór" aż mnie ciary przeszły:))
Pozdrawiam i szczerze zazdroszczę takich atrakcji! :*
Wspaniała sprawa taki kulig, spotkanie z fajnymi ludźmi... zamiast gnuśnieć w domu ;-) No, Wy w każdym razie nie gnuśniejecie!
Czyli za moment otwieracie sezon? ;-)
Ściskam czule
Wyobrażam sobie, że "ferajna turystyczna" będzie zachwycona spotkaniem u Was. Takich pyszności, pewnie jeszcze nie próbowali! Może jakieś przyjaciółki by Ci pomogły?
Jednym słowem przednia impreza:)) Super spotkanie i te ognisko..eh fajna sprawa ..i ja Pozdrawiam .
Mażeno, o, topienie Marzanny jest bardzo przyjemne, wita się wiosnę; a dobry humor koniecznie trzeba zabrać ze sobą na taką imprezę; nie wiem jak to jest, przed śniegiem było jakoś względnie, a po jego stopnieniu zawsze ukazuje się bałagan, jakichś liści mi nawiało, iglaki otrzepały szpilki, ależ będzie roboty na wiosnę; pozdrowienia ślę.
Krystyno, trzeba raz na jakiś czas spotkać się z ludźmi, bo zdziczeję do reszty w tych leśnych ostępach; a tą ilością śniegu byliśmy zaskoczeni, tam jest jednak bardziej surowy klimat, Syberią zaciąga; niedaleko jest moja rodzinna wieś, i kiedy przyjeżdżaliśmy do mamy, zawsze było więcej śniegu, większy mróz; serdeczności.
Maniu, jakoś przestaliśmy się udzielać zabawowo, aż tu nagle porwało wszystkich; pozdrowienia ślę.
Krzyśku, a jakże, a jakże! raz na jakiś czas trzeba, nie za często; pozdrawiam serdecznie.
Joanno, bardzo sympatycznie było, zdarliśmy gardła od śpiewu ... tyle śniegu u Was było, może jeszcze uda się wyjazd na saniach; pozdrawiam.
Judyto, miewamy od czasu do czasu zrywy imprezowe, coraz rzadziej, jednak raczej wolimy spokojne życie' serdeczności posyłam.
Izo, przede wszystkim wesoło, ze śpiewem na ustach, wspólne ognisko, pieczenie kiełbasek, jak to na kuligu; pozdrawiam.
Violu, być może to był ostatni śnieg i u nas, chociaż coś zaczyna chłodnieć, i może jeszcze posypać; serdeczności.
Adelko, śniegu w roztoczańskich lasach wystarczy pewnie do wiosny, a u nas też wytopiło; serdeczności.
Rozalio, a bo to trzeba powiedzieć sobie: Jedziemy! ... i jechać, bo w domu zawsze coś zatrzyma, to tylko jedno popołudnie; i ja pozdrawiam.
Moniko, trzeba zabrać przede wszystkim dobry humor, było fajnie; pozdrowienia ślę.
Teniu, raz na jakiś czas lubimy wyskoczyć między ludzi, radości i śmiechu było dużo; pozdrowienia ślę.
Too-tiki, byliśmy tam również latem, rozległe stawy wśród lasów, bardzo sympatycznie; pozdrawiam.
Inkwizycjo, powiem szczerze, że ten deszcz nie nastrajał optymistycznie, ale potem przestało padać i było bardzo wesoło; otwarcie sezonu jak najbardziej; cieplutko pozdrawiam.
Magdo, co jakiś czas gościmy turystyczną brać, a zazwyczaj przygotowuję coś prostego do zjedzenia, bo po przejściu trasy wszystko smakuje; e tam! bigos sam będzie pyrkotał na kuchni; pozdrowienia ślę serdeczne.
Mona, o, tak, wesoło, śpiewnie, ze śniegiem, i przy ognisku; pozdrawiam.
Witaj Marysiu!
Cudownie żyje Twój blog!Jak ważne są w naszym życiu takie pełne radości chwile.Jak miło się ogląda roześmiane twarze :) My w niedziele zrobiliśmy sobie wycieczkę w okolice Bielska Białej oj śnieżno i ślisko ,a u nas tylko kępki śniegu ,ale już pada !
Pozdrawiam
AniaA
Najważniejsze są spotkania w gronie sympatycznych ludzi, a jeśli do tego dołozymy kulig, ognisko, śpiewy i tańce, to to jest już bajka ! Serdeczne uściski !
Czy na jednym ze zdjęć jestes Ty wraz z mężem ??? Zdradź po cichutku :-)
AniuA, trzeba spotkać się od czasu do czasu z ludźmi, było wesoło, i u nas coś zaczęło popadywać wieczorem, ale bardziej pod deszcz bym to podciągnęła; serdeczności.
Aniu, w zeszłym roku było bardzo mroźnie, a w tym chlapa, pogody nie wybierzesz, ale to zupełnie nie przeszkadza, jak dopisują humory; Aniu, nie ma nas na zdjęciach, ja, jak zwykle biegam z aparatem, a mąż nie lubi obiektywu, rzadko bywa na zdjęciach; pozdrawiam serdecznie.
A więc jeszcze posmak zimy u Ciebie. I kulig na jej zakończenie.
To cudowna rzecz móc tak jechac w śnieżną dal... i dobrze, że konie mechaniczne, wprawdzie to miło słyszeć ich rżenie, ale dla nich to prawdziwa męczarnia.
U mnie, niestety odwilż, której serdecznie nie znoszę, bo mokro i zimno. Ale niedługo juz bedzie znów pięknie.
Uściski posyłam
Marysiu, piękna impreza w plenerze:) Ja uwielbiam kuligi i raz do roku śmigamy sankami w nasze świętokrzyskie lasy do miejsca gdzie można biwakować. To miejsce pamięta partyzantów majora Ponurego. Moje lasy pamiętają też Powstańców Styczniowych. Kocham te strony. Dziękuję za odwiedziny:) Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
Nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w kuligu. Może kiedyś jeszcze mi się trafi, a póki co, miło było choć wirtualnie zażyć u Ciebie tej przygody. Pozdrawiam cieplutko :-)
Ale fajne klimaty! Lubię takie :))) fajnie, że pogoda jednak dopisała, kulig raz w roku musi być i koniec :) a odnośnie koni ciągnących sanie, masz rację! Raz w górach wybraliśmy się na taką przejażdżkę.. zasiadło do wozu 6 osób i ta biedna kobyłka nas ciągnęła (pod górę).. wysiadłam w połowie drogi i szłam obok, bo koń ledwo dyszał..
Pozdrawiam! :)
Amelio, koników żal, niech te mechaniczne ciągną; trochę dosypało u nas, raczej pobieliło, a oko już tęsknie wypatruje wiosny; serdeczności.
Aniu, kulig po leśnych bezdrożach to jest to, u nas w tej chwili przeszkadzają zwalone drzewa; jeśli chodzi o partyzanckie szlaki, to na Roztoczu mnóstwo wszędzie śladów, mój ojciec rozczytywał się w tych historiach, a ja przy nim; pozdrawiam.
Riannon, taki wypad w lasy z przyjaznymi ludźmi jest potrzebny od czasu do czasu, za często też bym nie zdzierżyła, dużo zdrowia trzeba mieć; pozdrowienia ślę.
Kamo, i z tego powodu niech już będzie traktor, a na koniki popatrzę na pastwisku, jak brykają; serdecznie pozdrawiam.
Prześlij komentarz