niedziela, 22 lutego 2015

Spotkanie daleko od domu i odruch ucieczkowy ...

Przyleciał nasz drugi syn na narty, z przyjaciółmi, do Białki Tatrzańskiej.
Przecież to nie koniec świata, wpadniemy na chwilę przywitać się, a może i sami skorzystamy z dobrodziejstw licznych stoków.
Jakżesz przyjemnie teraz jedzie się do Krakowa, dobrze się człowiek nie poogląda, a tu już miasto i skręt na "zakopiankę". Przyjechaliśmy do tej Białki, pod wyciągi na Kotelnicy, a tu parkingi pełne, ani za bardzo nie ma gdzie zaparkować, a ludzi, że szkoda gadać!

 

Kolejka do wyciągu osiem razy zakręcona, przecież my tu przestoimy większość czasu. Od razu odechciało nam się nart, pobytu tutaj ... poszukaliśmy się z synem przez telefon, wypiliśmy kawę u podnóża góry i już nam się zachciało wracać do domu. Mieliśmy zaklepany nocleg, wrócimy tu potem, może i na stoku przeludni się. Teraz ruszyliśmy do Zakopanego, tylko dlatego, że w życiu nie byłam na Krupówkach, Tatry znam tylko z widokówek i prawdę mówiąc liczyłam na jakieś widoki. A tu mgła, chmury nisko, bo akuratnie front przechodził, i z widoków nici.


W Zakopanem wcale nie lepiej.
Masy ludzi przewalają się ulicą, mnóstwo nagabujących, w sklepach jakieś niebotyczne obniżki i naród wędruje po tych sklepach, a górale znudzeni czekają na chętnego do przejażdżki.


Na szczęście chmury odeszły, zanim zdążyliśmy przełknąć jakąś zupinkę. Na targu zakupiliśmy bundzu, oscypka od wesołych gaździnek i odwrót, może po drodze uda mi się ujrzeć góry w całej okazałości ... Skręciliśmy z głównej drogi do Murzasichla, bo wydawało mi się, że tam, zaraz za domami odsłonią się widoki ... niestety, wszędzie są domy, osiedla , wszystko stłoczone jedno przy drugim, ale Tatry widać.




Po drodze, już w Białce, sznury aut, to powracają narciarze, więc może nie będzie tak źle.
I nie było. Wyjeździliśmy się po wsze czasy, bo skoro tylko wyjechaliśmy na górę, okazało się, że jest tam mnóstwo tras i wcale nie trzeba zjeżdżać na dół. Trudniejsze, łatwiejsze, a odważni śmiałkowie jeździli nawet poza trasą, w trudnym terenie, co wypatrzyłam z wyciągu ... nasypy, między drzewami, po korzeniach, wykrotach ... odważni rzeczywiście.
Potem kolacja z synem i zmęczenie dało znać o sobie, sen przyszedł szybko.
A rankiem, no cóż! my jesteśmy ranne ptaszki, zebraliśmy się szybciutko, pożegnaliśmy naszego chłopaka i ruszyliśmy z powrotem do domu, tym razem przez Słowację.


Podziwialiśmy Trzy Korony ze słowackiej strony, zamek na górze w Starej Lubovnej, przejechaliśmy Bardejów i w Zborze skręciliśmy na Konieczną, w Beskid Niski, po drodze czyniąc jeszcze zakupy w małym, wiejskim sklepiku. Trzeba było uzupełnić nadszarpnięte zapasy rumu tuzemskiego, który nam najlepiej smakuje do herbaty, i knedlika jeszcze kupiłam, na szybki obiad w domu.


Celowo wybraliśmy taką drogę powrotną, bo jeszcze zajrzeliśmy do Czermnej, do znajomego stolarza, mąż potrzebował coś uzupełnić w wyposażeniu uli. O, teraz droga wiodła nas już prosto do chatki pogórzańskiej.
Nie było nas prawie dwa dni, chatka wyziębiła się, bo akuratnie były mrozy, karmniki puste, ptactwo głodne ... zabraliśmy się szybciutko za nadrabianie strat.
I co mam powiedzieć na koniec? ... byłam, zobaczyłam i z wielką przyjemnością wróciłam do siebie, bo tu nawet "powietrze ma inny smak".


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, ciepłe słowa, wszystkiego dobrego, pa!




19 komentarzy:

Olga Jawor pisze...

Po przeczytaniu tytułu Twego posta pomyslałam, ze spotkałaś kogoś znajomego a niezbyt lubianego i dlatego wycofałaś sie rakiem, by Cie nie zobaczył!:-))
Czasem tak przecież bywa...
A to tłumna Białka i Zakppane. Tak, za duzo tam ludzi dla nas, przyzwyczajonych do ciszy i spokoju naszych Pogórzy.
Pozdrawiam ciepło, marysiu!:-))

grazyna pisze...

No ale dobrze ,ze sobie pojezdzilas jednak na nartach, no i juz wiesz jak te Krupowki bywaja zatloczone, ale jednak pogoda Ci dopisala i zdjecia Tatr piekne...a do domku to ja tez bym leciala jak na skrzydlach.

Tomasz pisze...

Zgadzam się z Tobą Mario. Mi również bardziej służy spokój i cisza a i piękno naszych pogórzy oraz Bieszczadów jest specyficzne, bardziej ukryte, dla koneserów. Fajnie wracać przez Konieczną. Jechaliście na Małastów czy też na Ropę? Tatry prezentują się zjawiskowo. Pozdrawiam

claire pisze...

Ja nie lubię Zakopanego, w ogóle Tatry to niekoniecznie, wolę Pieniny i Beskid Wyspowy. Ja w ogóle mam góralskie korzenie, część rodziny jest z Nowego Sącza, część z Beskidu Wyspowego i część właśnie z Pienin. Lubię też Karkonosze a Bieszczady najmniej znam... Może z powodu genów ciągnie mnie w góry i kiedyś może uda się w nich osiąść, ale pewnie będzie to Nowy Sącz :)
Z ludżmi z gór zawsze umiałam znależć wspólny język i dobrze się z nimi czuję, chociaż nie są idealni. Generalnie jednak wolę to niż Mazowsze i W-wę, dlatego Krupówki okupowane przez turystów to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę:))

Pellegrina pisze...

Ale Twoim Młodym się tam podobało, prawda? Bo to dla nich takie Białki Tatrzańskie. Moi też byli w Białce w ferie i zadowoleni bardzo, dla nich ruch, gwar, muzyka i szusowanie długo w noc na oświetlonych stokach. A potem powrót do sennej i spokojnej swojej wioseczki.
Byłam w Zieleńcu zaprzeszłej zimy, wytrzymałam 3 dni. Pozdrowienia gorące

Anna Kruczkowska pisze...

BYła w tatrach wiele lat temu i obiecałam sobie, ze już tam nie wrócę- by nie zamazać w pamięci jeszcze dziewiczych gór. Tłok mnie przeraża.
A Tuzemak najlepszy do herbaty, kawy i ciasta ;)

Beata Bartoszewicz pisze...

Dobrze czasem zrobić taki wypad i uświadczyć innego, żeby swoje zacisze docenić. A i wysokie góry, szpiczaste to też jakaś odmiana. Serdeczności ślę, BB

wkraj pisze...

Tak, człowieka ciągnie po świecie, by potem stwierdzić, że jednak najlepiej jest w domu. Po pobytach w waszej Samotni wizyta w Zakopanem musiała być szokiem. Lubię wypoczynek w górach, ale raczej omijam te największe ośrodki.
Pozdrawiam

mania pisze...

Jak dobrze Maryniu że jest jeszcze w naszych górach kilka miejsc rzadko odwiedzanych przez turystów :)
Dobrego tygodnia!

Zofijanna pisze...

a Polska to nie tylko Zakopane....przecież......
Trzy Korony i ja podziwiałam w listopadzie od Słowackiej strony, nawet zoomem ściągnęłam ogromne tłumy, które od polskiej strony na nią wchodziły.
Dobrze Maryś, żeś wróciła już do swojej chatki.

jolanda pisze...

Oj tam i tak Wam zazdroszczę.

Zdjęcia cudowne. Marysiu podziwiam Wasze włóczęgowskie zapędy. Choć wszędzie dobrze, to w domu najlepiej :)
Odkąd mamy mazurskie siedlisko jakoś nie udało nam się wybrać na narty. Z jednej strony chcielibyśmy, z drugiej żal zostawić kiedy stale jeszcze tyle roboty. Bez sensu.
Ściskam serdecznie

Dorota pisze...

Też mam ten odruch na widok tłumów. Ale co poradzić jak góry piękne to I turystów tam ciągnie. W Tatrach jest jeszcze trochę tras znacznie mniej znanych, a równie widokowych, przynajmniej tak mi kolega opowiadał I pokazywał na zdjęciach puste ścieżki nawet w sezonie. Przyajmniej upewniliście się, że nie ma to jak na swoich krańcach Polski :) A tych nart zazdroszczę, bo już drugi rok nie jeżdżę.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Też bym uciekała od tłumów. Na Krupówkach byłam wielokrotnie, ale nie jest to moje ulubione miejsce. Tatry są piękne, ale raczej te miejsca gdzie jest mniej turystów, bo w tłumach nie da się podziwiać ich piękna. Pozdrawiam ciepło!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olu, tytuł posta trochę przewrotny; z wielką ulgą zjechaliśmy do siebie, nie dla nas modne centra; serdeczności ślę.

Grażyna, szusowało się cudownie, tyle tras; nie nawykłam do takich tłumów, mąż śmiał się, że tryskałam optymizmem; musi "zdziczałam" trochę; pozdrawiam.

Tomasz, jechaliśmy na Małastów, rozpoznałam cmentarz I-wojenny, kiedyś tam parkowaliśmy, kiedy zabrakło miejsca na dolnym parkingu do starego jeszcze wyciągu; bardzo podobała mi się Magura, i tyle znajomych nazw na drogowskazach, właśnie z relacji wędrówkowych; pozdrowienia ślę.

Claire, nie znam tamtych terenów, raz udało nam się zdobyć Trzy Korony, na powrocie z Dolnego Śląska i to tyle; góralskie korzenie na pewno sprowadzą Cię z powrotem w rodzinne strony, bo tam jest pięknie; pozdrawiam.

Krystyna, pewnie, że się podobało, poza tym młodzi są, więcej sił na wieczorne rozrywki, a potem całodzienne szusowanie; np. w marcu jest tam pewnie mniej ludnie, można skorzystać z wód termalnych, ale to trzeba mieć czas; pozdrawiam.

Ruda, trochę inaczej wyobrażałam sobie samą zabudowę Podhala, może gdzieś na uboczu jest inaczej, ale czy tam znajdzie teraz jakiś "ubocz"?
tuzemaka do kawy nie próbowałam, ale do nalewek jako dodatek jak najbardziej; dziś spróbuję rumu z kawą, raczej odwrotnie- kawy z rumem; pozdrawiam.

Beata, nasze zacisze doceniam po każdym wyjeździe, jak najbardziej; Tatry piękne, zwłaszcza mroźnym porankiem pięknie się odsłoniły, choćby dla tego warto było pojechać; serdeczności ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, to był rzeczywiście lekki szok, coś, co mnie zawsze odstrasza - tłumy; tylko czy na takich Krupówkach jest kiedyś poza sezonem? takie miejsca są potrzebne, ludzie je lubią, nie neguję tak zupełnie, ale to nie dla nas; pozdrawiam.

Maniu, i dzięki Bogu, że tak jest, każdy znajdzie coś dla siebie; już Bieszczady przeżywają letnie oblężenie, Beskid broni się jeszcze dzielnie; pozdrowienia ślę.

Zofijanno, kiedyś, na powrocie z Dolnego byliśmy na Trzech Koronach, udało nam się wejść na górę bez kolejek, ale była taka mgła, że nic nie widzieliśmy; dopiero teraz udało nam się zobaczyć górę w całej okazałości; każdy usiłuje wyszarpać z kieszeni turysty jak najwięcej grosza, co wcale nie idzie z jakością, jakieś to miałkie takie; pozdrawiam.

Jolanda, przecież gdyby nie przyjazd syna, nikt by mnie tam nie zobaczył, absolutnie; ale przy okazji zobaczyłam kawałek kolorowego świata; wyjazdy jak zwykle łączone, pszczoły przecież potrzebują jeszcze różności; tak, przy domu zawsze jest dużo zajęć, trzeba mieć trochę samozaparcia, żeby poprzesuwać ważne roboty albo i zrezygnować; pozdrowienia ślę.

Dorota, nie znam Tatr wcale, i chyba już nie poznam, bo jakoś sił brak i mnogość zajęć coraz bardziej oddala takie wyprawy; zostaniemy "na swoim"; jeszcze chyba ostatni raz pojedziemy do Arłamowa pojeździć, i oddamy karnety, żeby nie kusiły; pozdrawiam.

Natalia, a czy tam kiedyś nie ma turystów, i są miejsca mniej oblegane? nie lubię chodzić, kiedy ktoś wisi mi za plecami, takie dziwadło ze mnie; pozdrawiam.

BasiaW pisze...

Piękna wyprawa!

Grażyna-M pisze...

Dawniej to wszystko było jakieś normalne. A teraz wszędzie dzikie tłumy, kolorowe badziewie, hałas, chamstwo i pustota. Czy to w górach, czy nad morzem. Coraz trudniej, coraz gorzej, niesympatycznie. I te tłumy wszystko skutecznie przysłaniają. Tylko się człowiek umęczy.
Najchętniej bym jeździła tak poza sezonem, ale dzieci jeszcze małe, muszą mieć atrakcje, trzeba je czymś zająć. :)
Serdeczności :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, wypada choć raz w życiu zobaczyć Zakopane i Tatry, choć tak króciutko; pozdrowienia ślę.

GGrażyno-M, to prawda, na wszystkich straganach, od morza po Tatry to samo; tylko zastanawiam się, kiedy na Krupówkach pustki; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.