niedziela, 26 stycznia 2014

Leśna spiżarnia ...

I kończy się już następny worek słonecznika.
Podsypuję ptakom do karmnika w domu, a jeszcze więcej przy chatce na Pogórzu.
Jakby pół lasu zwiedziało się, że na starej śliwce wisi brzozowy karmnik, i stara, zdezelowana mocno, plastikowa butelka z poręcznym podajnikiem.


Mąż co roku zrywa starą taśmę klejącą, poszarpaną przez ptaki, i okleja pracowicie na nowo, bo butelka mocno skruszała, powylatywały dziury, i za chwilę odpadło by dno razem z wieszakiem ...
W lecie przywieźli do klamociarni zmyślny karmnik, cały przeszklony, a ziarno osypywało się po pochylni do otworów pod szybami ... gdyby tak zasypać cały, wystarczyłoby na tydzień ... a, co w lecie karmnik będę kupować, może jeszcze przywiozą inny ... kiedy się opamiętałam, już go ktoś kupił, i teraz mi bardzo żal, że go nie wzięłam.


Przylatują ptaki, które znam, ale od wczoraj pojawił się nowy, to ten po prawej ... ma lekko koralową pierś ...


... i raczej woli zbierać pokarm z ziemi, uwija się razem z dzwońcami.
Sypiemy ziarno słonecznika do karmnika dwa razy dziennie, a butelka wystarcza na dwa dni ... oprócz tego kostka smalcu w korę śliwki ... chętnie poddziobuje go sikorka sosnówka i dzięcioły różnego rodzaju ...
Mnie najbardziej zachwyca dzięcioł zielony, z uroczą czerwoną czapeczką ... jest dostojny, mało ruchliwy, elegancko wydziobuje malutkie kawałeczki tłuszczu, pomaga sobie bardzo długim, cieniutkim językiem ... powyciera o korę dziób, i jeśli coś zostaje, to też to czyści ...


Zupełnie inaczej zachowują się sójki ... kiedy taka przylatuje na drzewo, wszystkie ptaki furkają w popłochu, a ona dosłownie wyżera cały smalec ... zachłannie, wielkie kawałki, czasami nie może przełknąć ...


Długo by tak o tych ptakach ... siedzę przy oknie, książka na kolanach, a ja patrzę i patrzę ... dzwońce starszą się nawzajem, strosząc skrzydła i otwierając dzioby, może nawet syczą na siebie ...czasami sczepiają się dziobami i sfruwaja na ziemię ...


Oprócz ptaków przychodzi do nas stadko saren ... na jemiołę, której trochę zdążyliśmu powycinać razem z gałęziami z jabłoni ...


Stoją sobie razem trzy pupki z białymi talerzami, dwie inne z boku, i ogryzają gałązki ...
Mąż przebywa teraz w chatce częściej ode mnie, wpada czasami do domu w środku tygodnia ... ostatnio taki smutny mówi: Przychodziły trzy sarenki, a dziś przyszły dwie ... pewnie jakiś skurczybyk upolował jedną ... w sobotę patrzę za okno i wołam - przyszły! - a ile? - cztery!
Zobaczyłam uśmiech na twarzy, a dziś rano przyszło pięć ... widocznie gdzieś dołączają po drodze inne, wśród nich jelonek, bo rosną mu już rożki ...


Spacerują wolno przez podwórze i giną w sąsiedzkich krzakach ... przychodzą pojeść sobie o świcie, czasami koło południa i wieczorem, potem odchodzą ...


Przywieźliśmy sobie drabinę, bo mąż miał zejść do studni ... po sprawdzeniu całej instalacji wodnej okazało się, że jakiś zawór zwrotny w studni puszcza i trzeba by go albo dokręcić, albo wymienić ... ale zanim się zejdzie w dół, trzeba wypompowac wodę, mąż nawet zabrał ze sobą wodery, żeby się nie zmoczyć ... wyszliśmy na podwórze, wali śniegiem, duje wschodni, mroźny wiatr, -11 stopni ... kurczę, za zimno, poczekamy na cieplejsze dni ...
Sami wskoczyliśmy do "czołgu" i wybraliśmy się na mały objazd okolicy ...


Okropnie wiało, zmrożony śnieg tylko przewiewało po drodze, i widoków żadnych ...


Przejechaliśmy obok cerkwi Onufrego i od razu skręciliśmy na przejazd przez Wiar ... mróz już zrobił swoje, rzeka pokryła się lodem, tylko tam, gdzie bystry nurt, widać było wodę ...


Zachrupało pod kołami, zakolebało i już jechaliśmy leśną drogą na Dział w coraz głębszym śniegu ... leśnicy dbaja o ptaki, co i raz widziałam rozwieszone na drzewach kulki tłuszczowe z nasionami, nawet w głębi lasu ... kiedy wydostaliśmy się na najwyższy punkt Działu, drogę zagrodził nam zamknięty szlaban i trzeba było wracać z powrotem tą samą drogą ... a śnieg sypał i sypał ... dziś rano trzeba było wyjąć łopatę od śniegu, a drogę odśnieżył nam pług, zjechał pod samą chatkę.
I myśl, że w przyszłą sobotę już będzie luty, tak nas ucieszyła ... bo w lutym słońce już grzeje, i dzień dłuższy, i wiosna zaraz będzie ...


Tymczasem szykujemy sprzęt narciarski, bo stok ruszył w Arłamowie, parę dni w chatce, wyskok w ciągu dnia na poszusowanie ... to nasz mały urlop zimowy.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, trzymajcie się ciepło, pa!






24 komentarze:

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zimowego gościa z północy miałaś Mario w zeszłym roku - to jer (kiedyś zięba jer)

Magdalena pisze...

Mogłam nie odstawiać książki, to bym zdążyła przed Krzyśkiem... :)))) No trudno, może następnym razem. :)
Nigdy nie widziałam tej zięby (łatwiej się odmienia) na żywo, znam tylko ze zdjęć.
Nie wiem, jak u nas zwierzaki sobie radzą, bo pod śniegiem ciągle jest gruba warstwa lodu. W karmniku pełno, a wróble słoniną też nie gardzą. :)
Serdeczności :)

Dana M. pisze...

Gratuluję leśnej spiżarni.
Musi być smacznie, bo jak widać, korzystających Wam nie brakuje :)

Mażena pisze...

Czyli zima zawitała na całego! u mnie mróz mniejszy ale za to sypie i wieje.
Dokarmianie ptaków uzależnia ale to przyjemne uczucie. W tym roku sporo sikorek a w ubiegłym było ich niewiele. Dziś też porobiłam zdjęcia największej w Warszawie Cerkwi /druga jest przy cmentarzu na Woli/ i choć wiało i mroziło to na zdjęciach nie widać. Ludzie na przystanku grzali się przy koksowniku.
Biedne te zwierzęta zimą ale śliczne! Z przyjemnością pooglądałam w powiększeniu zdjęcia Twoich uroczych stołowników, zapatrzyłam się, takie pocieszne!

Zofijanna pisze...

U mnie w tym roku jerów nie ma- same wróbelki i mazurki były, a od wczoraj dzwońce.
Dzięcioły zielone ślicznota.
Nigdy u mnie nie był Piękne ptaki, miło popatrzeć. Czasem spotykam latem dzięciołka.
O wnykach na sarny dzisiaj pisała Ola- Zuzia się w nie wplątała.

Unknown pisze...

Jer w środku zimy to rzadkość. U nas całe stado pojawia się zazwyczaj na przedwiośniu:-)))W naszym karmniku roi się od sikorek bogatek, wróbli i mazurków. No i kwiczoły - dobra setka zalatuje do sadu wygrzebywać spadłe jabłka spod sniegu! Dzięcioła zielonego nie mamy. Jest dzięcioł duży i zalatuje czasem dzięcioł zielonosiwy z Wysoczyzny Elbląskiej. Obserwowanie rejwachu przy karmniku jest lepsze od telewizji:-)))
Asia

ankaskakanka pisze...

Mając takie widoki za oknem, też bym siedziała z nosem przy szybie i patrzyłabym na to przedstawienie, zgotowane przez sama naturę. Nam zabrakło ziaren, muszę dokupić. Pozdrawiam

Joanna pisze...

... ale zawieje na drodze...
my też dokarmiamy ptaszorki ile się da... ale na swojej posesji...
zimno okrutniście... zwłaszcza jak wieje wiatr i siedzimy większość dnia w domu
pozdzrawiam serdecznie

Anna Kruczkowska pisze...

Cudne te Twoje ptaki i jaka zima! U nas ledwo przyprószyło i tylko mróz siarczysty.

Olga Jawor pisze...

Widoki u nas podobne! Mrozi, duje, w palce u nóg i rąk szczypie. Ale jak wyjdzie słonko to zaraz robi sie pieknie i chce sie wyjsc z domu, otulić sie jak rosyjska babuszka i isc przed siebie w ten cudny swiat.
Sarenek u nas mnóstwo, ale i kłusowników. ze też nie ma na nich bata!Wnyki zakładają od lat. i niby cała wies wie kto to, ale trwa jakaś niepisana umowa, by na nich nie donosić. Pewnie każdy ma cos za uszami, a więc rączka rączkę myje! Ale ja boję się o kozy i Zuzię. Przeciez one tak czesto biegają sobie po lasach a sidła tak trudno zauwazyć!Tak więc zima jest piekna, ale i niebezpieczna. I mysliwych tez u nas zimą najwięcej. Słychać czesto huki wystrzałów. Widac karawany ich jeepów. Wszystko robią w majestacie prawa, ale dla mnie to zwykłe okrucieństwo niewiele rózniące się od działań kłusowników!
Pozdrawiam Cie serdecznie sąsiadko!:-))

Iza pisze...

Prawdziwy ptasi urodzaj :) Bardo lubię zimę choćby dlatego, że podczas dokarmiania ptaków można wiele z nich bliżej zaobserwować, a sam widok pełnego ptasiego karmnika - uwielbiam :) U nas z kolei zadomowiło się niedaleko domostwa sporo bażantów. Pozdrawiam serdecznie :)

Unknown pisze...

Ależ różnorodność ptaków! Masz szczęście, że możesz je obserwować. Ja jedynie rozwieszam słoninę dla sikorek na drzewach przed blokiem;) i oczywiście chleb dla gołębi...Wróbli u nas już dawno nie ma:( Psiaki cieszą się śniegiem? Moj a wtym roku wkroczyła w babciny stan i na dłuższych spacerach śnieg jej doskwiera. Cierpią głównie łapy. Pięknie chatka wygląda w zimowej scenerii:)

Pellegrina pisze...

Jaka leśna? toż to dzięki Wam ta spiżarnia i stołówka. A zmyślny karmnik ktoś inny wziął i na pewno teraz ptaszkom służy, może gdzie indziej a może bliziutko. Sójki pazerne ale jakie śliczne piórka gubią! Piękny ten Wasz, brązowo zielony domek Marysiu!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzyśku, to sobotnie zdjęcia; być może w tamtym roku też bywał u nas, jakoś zapomniałam, że to jer; wielkie dzięki za przypomnienie; jak zawsze można liczyć na Ciebie; pozdrawiam serdecznie.

Magdaleno, już kiedyś tak było, że też nie zdążyłaś przed Krzyśkiem, nie pamiętam, czy to też wtedy chodziło o jery? ptaki są dokarmiane, ale lisy też chodzą, usiłując coś wydobyć spod zmarzliny; wróble wszystko jedzą; pozdrawiam serdecznie.

Dana, niezbyt urozmaicona ta spiżarnia, tylko słonecznik i smalec, a sójkom podrzucamy rozdrobniony chleb, który chętnie zjadają; teraz jeszcze kosom zabierzemy pokrojone jabłka; pozdrawiam.

Mażeno, prognozowali 7 cm śniegu, a napadało go 3 razy tyle; tak, i jak się zaczyna dokarmianie, to nie wolno przerwać, bo ptaki pokonują duże odległości, wiedząc, że gdzieś tam czeka jedzenie; tracą siły, a tu jedzenia nie ma i mogłyby nie przetrwać; własnie mąż został zaopatrzony i wyekspediowany na Pogórze, na kilka dni, zadba o ptaki, potem dojadę ja; serdeczności ślę.

Zofijanno, śmieszne te dzwońce, udają takie groźne, pojawiły się 3 mazurki, choć poprzednio nigdy ich nie było, i gile mąż widział, ja ich nie spotkałam; a dzięcioły są na bieżąco, czasami po 3-4 przylatują; czytałam u Olgi o wnykach, niestety, to częste praktyki miejscowych; pozdrawiam serdecznie.

Asiu, jest chyba para, on taki kolorowy, samiczka bardziej szara; no i grubodzioby na bieżąco, zdają mi się takie niedorobione, bo mają króciutki ogon w stosunku do dosyć dużego ciała, ale są przepięknie kolorowe w różnych odcieniach brązu; w tym roku nie było u nas wcale jabłek, to i ptaki nie wygrzebują; godzinami potrafię siedzieć i podglądać, mam swoich faworytów, złoszczę się na sójki, kiedy płoszą te malizny; pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

AnkoSkakanko, też jutro pojadę po słonecznik, dobrze, że niedaleko hurtownia ogrodnicza; patrzę w domu też, tylko, że nie ma tylu różnych ptaków, za to przylatują wrony i sroki na resztki, które im wysypuję, śmiesznie podskakują, i są niezwykle ostrożne; pozdrawiam.

Joanno, każdy chyba przy domu ma jakiś karmnik, wiesza tłuszczowe kule, słoninkę, ptaki odwdzięczją się latem, osiedlając się w ogrodzie i trzebiąc szkodniki, że nie wspomnę o śpiewie; najgorszy ten przeszywający, wschodni wiatr; serdeczności ślę.

Ruda, nasypało dosyć sporo śniegu, wiatr na drodze tworzy zaspy, a ptaków przylatuje przemnóstwo, nawet nie wiem, czy zmieniają się, czy to ciągle te same; pozdrawiam serdecznie.

Olu, wschodni wiatr zimą zawsze niemiły, wzmaga uczucie zimna, aż łzy z oczu wyciska; czytałam u Ciebie o wnykach, niestety, wszędzie zdarzają się takie praktyki; o myśliwych długo można, ale co poradzimy, prawo stoi za nimi; sarny jakieś takie ufne, nawet jak Amik na nie poszczeka, wracają po chwili znowu, nawet nie oddalają się zbytnio od podwórza, głodne pewnie, a tu mają tą swoją jemiołę; pozdrawiam cieplutko.

Weroniko, wszelakiego skrzydlatego towarzystwa się zleciało; dobra i słonina przed blokiem, pozwoli przetrwać najcięższe i głodne chwile;
psy lubią śnieg, chociaż czasami Miśkę ledwo widać z niego, wracają potem ośnieżone, skrobią w drzwi, a ja otwieram im ciepłą chatę; w miastach rozsypują sól, która drażni opuszki, czasami śnieg zbija się w lód i też uwiera; pozdrawiam serdecznie.

Iza, naprawdę przylatuje ich bardzo dużo, takie kolorowe, małe, duże, awanturują się, jest na co popatrzeć; bażanty są piękne, zwłaszcza samce, z długimi piórami w ogonie, czasami przylatują do naszego ogrodu; pozdrawiam.

Krystyno, ale pluję sobie w brodę, że miałam go w ręce i odłożyłam; czasami tak człowieka coś otumani, i potem żałuje się; pewnie, jak ktoś go kupił, to też dokarmia ptaki; a sójkowe piórka są najładniejsze te ze skrzydeł, takie turkusowe; serdeczności ślę.

mania pisze...

Na łące, przez którą skracam sobie drogę do pracy, rośnie kilka krzaków głogu. Teraz są oblegane przez stadko jemiołuszek - piękny widok :)
Udanego szusowania :)

Ataner pisze...

Napisze za Asia, nie trzeba TV ogladac takie masz piekne widoki.
Rozne sa opinie na temat dokarmiania ptakow, ja uwazam, ze trzeba, warto zawsze i wszedzie
Robicie kawal dobrej roboty - pozdrawiam:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, o, i jemiołuszki już przyleciały, widocznie na północy ciśnie mrozem; u nas pojawiły się gile, ja osobiście ich nie widziałam, tylko mąż; jemiołuszki oskubią krzaki z owocków i przemieszczą się dalej w poszukiwaniu pokarmu; pozdrawiam Cię serdecznie.

Ataner, ptactwa przylatuje naprawdę dużo, to czysta przyjemność móc je obserwować; dokarmiam, nie bacząc na opinie, ale jak zaczynam na początku zimy, tak kończę z wiosną, bo nie wolno przyzwyczajać ptaków do jedzenia, a potem przestać, bo potrafią kilka dni siedzieć i oczekiwać, i mogą nie przetrwać; serdeczności ślę.

Raals pisze...

Mario,
specjalistą wielkim nie jestem, ale widzi mi się, że ten dzięcioł na zdjęciu to nie zielony a zielonosiwy. Ten pierwszy ma czerwoną czapkę, która aż na tył głowy się ciągnie - a ten drugi ma taki berecik tylko...zupełnie jak na Twoim zdjęciu.
Pozdrawiam serdecznie. U mnie też gęsto od jemiołuszek i sikor :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Raals, a ja tym bardziej, ale zgodnie z Twoją sugestią porównałam zdjęcia zielonego i zielonosiwego, i masz rację; to my tak mówimy, zielony przyleciał; może i u nas pojawiły się jemiołuszki, zobaczę pojutrze; pozdrawiam.

danawarsaw pisze...

Mario
ależ masz ptaszków! U mnie choć to duże miasto (ale właściwie jak wieś bo na uboczu) to też mam ich troszke,zięby jer sporo,dzwońce,grubodziób i ciągle kowaliki! Oczywiście sikorki,sójki, sroki i wiewiórki!Kosy i sierpówki (takie szare gołębie).Uwielbiam je obserwowac jak ty! Sypię im orzechy laskowe dla rudej i pokruszone włoskie dla ptaków.
Pozdrawiam cię serdecznie z zasypanej w-wy. Danka

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dana, witaj mi, teraz mąż jeździ na dyżury do chatki, żeby nam instalacja wodna nie zamarzła, a poza tym nadrabia lato, kiedy nie mógł jeździć, bo uczył się pszczelarstwa; a przy okazji dba o ptaki, znosi jedzenie na dół w plecaku, bo wiatry zawiały drogę równiusieńko; pozdrawiam.

Dominika Starańska pisze...

Super napisane. Jestem pod wielkim wrażeniem.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dominiko, dziękuję, zawsze interesowałam się otaczającą mnie przyrodą, ptactwo dokarmiam każdej zimy; pozdrawiam.