sobota, 30 lipca 2016

Dom pod szczęśliwą gwiazdą ...


sł. Jacek Ciechanowski
muz. Leonard Luther
Postawiłem dom na stoku z modrzewiowych bali
Całe lato z cieślą starym gonty –śmy strugali
Wiechę tośmy zawiesili pod szczęśliwa gwiazdą
I drewniane koło wielkie na bocianie gniazdo

A w domu pułap bielony
A pod pułapem ikony
A na nich święte Bellony
Z kluczem do nieba bram
Kiedy wieczorem siadamy
Zagramy zaśpiewamy
Wina im ulejemy -z kubka
Niech zawtórują nam cichutko
Wynająłem do roboty zduna pijanicę
Wymurował piec ogromny jak jaką kaplicę
Drew na opał narąbałem aż w bukowym lesie
Nie wychłodzi mojej chaty żadna słotna jesień
Zimą drzwi podparłem kołkiem na przekór wiatrowi
Nakruszyłem w kącie chleba świerszczowi grajkowi
Kornik stół mi zdobi śladem kół Wielkiego Wozu
Ja na szybach odczytuję hieroglify mrozu
Drzwi na oścież pootwieram w majowe poranki
Z nieba czapka poprzeganiam białe chmur baranki
Będę patrzył w dół na drogę czy nie nadchodzicie
Zapach świata będę wdychał i będę żył życiem

Jakiś czas temu blogowa znajomość zaowocowała  cudnymi rzeczami.
Beata Bartoszewicz z http://wystarczajacopl.blogspot.com obdarowała mnie pięknymi przedmiotami z duszą ... doskonale zadomowiły się w naszej chatce zadumani święci z ikon, stare talerze, patery, świeczniki, lampy ...
I kiedy tak patrzę na te przedmioty, w duszy mi gra piosenka w wykonaniu Leonarda Luthra "Dom pod szczęśliwą gwiazdą" ... co prawda u nas pułap niebielony, tylko żywa deska, ale pięknie współgra z przydymionymi obrazami ...
Bea mówi, że wreszcie święci z ikon znaleźli się na swoim miejscu, w krainie cerkiewek, gdzie patrzą na wschód ...
To tylko niektóre z nich, ale muszę się pochwalić, bo naprawdę tworzą nam wspaniały klimat ... i chcę Ci pięknie podziękować, Kaczko, jeszcze raz, właśnie z tego miejsca, gdzie zaczęła się nasza znajomość:-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:-)












środa, 27 lipca 2016

Święto kwiatów w Albigowej ...

Albigowa od zawsze kojarzyła mi się ze szkółkarstwem, sadownictwem, bo od powojnia istniała tu filia skierniewickiego instytutu, i chociaż leży tak blisko Łańcuta, jeszcze nigdy nie byłam.
A głównym impulsem, żeby tam pojechać, był telefon od koleżanki, że święto kwiatów, i występy przeróżne, i stragany ... ooo! tutaj już wygospodarowaliśmy sobie całe niedzielne popołudnie.


 Impreza przebiegała pod znakiem słoneczników ... barwne korowody z kwiatowymi kompozycjami, w podobie jak wieńce dożynkowe, ponad 20 kół gospodyń wiejskich, a słonecznik grał rolę przewodnią ...




Słoneczniki w ramie, jak u Van Gogha, z drewnianym wiatrakiem, w konewce, na kostce słomy, z ziołami, owocami, jarzębiną, a co jedna kompozycja to zmyślniejsza ... korowód przemaszerował, słoneczniki postawiono pod ścianą i do woli można było je oglądać ...




To tylko maleńki wycinek z całego zestawu, bo zabrakłoby tu miejsca, żeby wszystko pokazać.
Oprócz tej wystawy obok stoiska miodne, z roślinami, cebulami, bibułkowymi kwiatami, które nie powstydziłyby się konkurować z tymi żywymi ...



Stragan z drewnianymi zabawkami, jakie kiedyś można było na odpuście czy jarmarku nabyć ...



O! już młodzieniec ma ciągoty do kierowania ciężarówką:-)
Jaśkowi dostała się pukawka, taka na korek ... a ponieważ korek jest na sznurku, to czasami staje się wędką ... a raczej "będką", jak to on mówi ...


Też zakupiłyśmy z koleżanką cebule, to cebulica peruwiańska, a pan sprzedawca bardzo nam ją zachwalał, że mrozoodporna zupełnie, nic jej nie grozi w naszej strefie, ale ... cudo zupełne ...
No i czytam dziś w necie o tej cebuli, że tylko nad Odrą, na zachodzie może zimować w gruncie, a u nas ... nie ma mowy, tylko w donicy, a na zimę do piwnicy:-)
Jury konkursowe miało niemały orzech do zgryzienia, jak tu wybrać najładniejszą pracę, ale w końcu udało się, panie z poszczególnych kół gospodyń przyjęły nagrody i zaczęły się występy grup folklorystycznych ...




Żeby być w każdym miejscu, to nie do ogarnięcia, a więc trochę siedząc na trawie przed sceną popatrywaliśmy na słowacki zespół z Preszova Dubrawa, trochę miedzy stoiskami, troszkę rozmów ze znajomymi i z powrotem na występy ...




Nie za bardzo zrozumiałam, o co chodzi w tej inscenizacji słowno-śpiewanej, ale sądząc po atrybutach wszelkiej maści ... hm! o sprawy damsko-męskie?


Teraz zespół z Albigowej, jedna z dziewczyn grała na cymbałach ...



Piękny męski głos, dziewuszki przyśpiewują, wycinają na skrzypcach aż miło ...


Zapatrzył się urodziwy słowacki skrzypek w nasze dziewczyny, zasłuchał w ich śpiewanie  ... nie dane mu było długo tam pozostać, przyszła jego dziewczyna z zespołu, zagarnęła go władczo przymilając się ... on jest mój! dała wszystkim jasny sygnał:-)
I znowu zmiana, teraz Dubrawa na wzór węgierskiego czardasza, i muzyka podobna, i styl tańczenia ...






Muzykanci tym razem ustawili się pod sceną, przydźwigali ze sobą ogromne cymbały, a ten młodzieniec to mistrz nad mistrzami ...



W tym upale dali taki pokaz, że patrzyliśmy jak zaczarowani ... znalazłam ich występ na yt ...


Mój Boże, jaka piękna jest młodość w tym wydaniu:-)
Mieli jeszcze jeden występ, ale już na nutę romską, dziewczyny w barwnych falbaniastych spódnicach, wszystkie urodziwe, chłopcy szarmanccy ...









Patrzyliśmy i patrzyliśmy, zasłuchani w tę nieznaną nam muzykę, śpiew ... a moją uwagę przykuła osoba stojąca wśród publiczności ... Cyganka ... uśmiechała się, potem widziałam, że usta poruszają wraz ze słowami pieśni padającymi ze sceny ... uniosła ręce i zaczęła tańczyć ...


Bardzo wzruszył mnie ten widok, sama nie wiem dlaczego ...
W programie był jeszcze wieczór tańcujący, ale my już pogoniliśmy do domu ... jakie niecodzienne wrażenia, emocje ...


Pozdrawiam Was serdecznie w ten wakacyjny czas, odpoczywajcie zdrowo, podziwiajcie świat, ładujcie akumulatory na pluchy jesienne, pa!