Wilgi drą się od rana jak opętane, a w zielonościach tuż obok, rzekotki dają znać, że będzie dziś mokro ...
Nad Kanasinem ciemnieje, robi się jakoś tak siwo, a grzmoty przewalają się po niebie od brzegu do brzegu, odbijają echem od lasu, od dna doliny ...słońce przypieka ...
Było bardzo gorąco, pojechaliśmy w dolinkę do sklepiku, lodów nam się zachciało dla ochłody, a Miśkę nad Turnicę trochę pomoczyć ...
Strugi deszczu na niebie, leje nad Kalwarią ...
... i trochę bardziej na prawo ... pomiędzy wolna przestrzeń, oceniamy, że nie powinno padać nad Turnicą ... szybciutko zjechaliśmy w dół, zakupy i nad potok ... zdążyłam tylko wypuścić Miśkę do wody ...
Jak lunęło! jednolita ściana deszczu, Miśka pod samochód, a ja biegam wokół, usiłując ją wywabić stamtąd ... przemokłam w momencie, przeczekałam ulewę w samochodzie, Miśka pod ...
Za zakrętem przyuważyliśmy rozbity namiot na kamienistej plaży, obok samochód ... oj! oj! ulewy w górach, a tym samym potoki, bywają nieobliczalne, czasami wszystko może spłynąć w dół ...
Wracaliśmy do siebie w samo oko burzy, nie było widać naszej góry, a drogą spływały potężne strugi wody...
Tak szybko, jak przyszła, tak i odeszła ... za chwilę niebo czyste, zaświeciło słońce, tylko spływała jeszcze woda z góry, a potok dawał o sobie znać donośnym szumem ...
Słońce zachodziło pięknie ...
... i tylko mgły unosiły się z doliny ...
Przez cały tydzień towarzyszyła mi wieczorami muzyka, przynoszona wschodnim wietrzykiem znad kalwaryjskiego wzgórza ... kołyszące rytmy reagge, ostrzejsza rockowa, a w ostatni piątkowy wieczór dali czadu braciaszkowie ze znanego zespołu Fioretti ... fruwające habity, czapki odwrócone daszkiem do tyłu, młodzi ludzie ...
Kiedy w niedzielny ranek przyjechaliśmy tam, po trawie przed estradą nie został nawet ślad, wytupane stopami tańczących błotko ... bo zawsze, kiedy trwają franciszkańskie spotkania młodych, leje z nieba cieplutkim deszczem ...
Zaprzyjaźniam się z sąsiedzkimi kozami, czasami nawet opiekuję się nimi, kiedy zostają same ... przepinam je, daję wodę, zielone gałązki do ogryzania, podrapię między różkami ... małymi ząbkami napoczynają wtedy moje spodnie, druga zaczyna przeżuwać pasek od sandała, i Miśka bawi się z nimi, a one bodą ją dla zabawy różkami ... wieczorem zaprowadzam je, trochę opierające się, do stajenki ...
Wędziłam też sery, których naprodukowałam całe mnóstwo, i odkryłam, że nabierają smaku, jak poleżą trochę dłużej ...
Zawsze zaskakują mnie żniwa ... jadę drogą, a tu już puste pola, zaorane ścierniska, tam pracują jeszcze kombajny ... bociany wprawiają się do latania, podskakują niezgrabnie w gniazdach, coraz wyżej, wyżej ...
machają skrzydłami, a potem lecą na pierwszy oblot ... patrzcie, patrzcie! lecę!
Mam przed oczami nasze żniwa, w naszym domu rodzinnym, ja jako dziecko, siostra starsza, pomiędzy nami brat ... idziemy w pole składać snopki ... wszyscy zmęczeni żarem, ciężką pracą ... a siostra do mnie: Maryniu! aj, żeby tak deszcz trochę popadał!
A mama na to: Czy wyście powariowały? deszcz! ludzie mają żniwo, koszą, zbierają,a wam się deszczu zachciewa!!! - wspominamy to do tej pory ...
Jakiś szkodnik wlazł mi w rzędy marchwi, podgryza ją od spodu, a zieloną nać wciąga w puste otwory, pewnie zje mi tak wszystko, łobuz jeden ...
Cieszą mnie te grządki, jaka to przyjemność zerwać pomidor, przynieść cebulę, wygrzebać z ziemi kartofle ... marzą mi się już chłodniejsze poranki, znośne temperatury w dzień, bo w takim upale i parnocie ciężko funkcjonować ...
Dojechało nowe drzewo, z przewagą brzozy, szybko wyschnie, drobno połupana w polanka, to do kuchni chatkowej, a na dłuższe palenie twarda buczyna, już wyschnięta od zeszłego roku, złożona pod dachem ...
... i potężne pniaki do rąbania drzewa, zawsze męczyliśmy się na takich małych, które podskakiwały przy uderzeniu siekierą i przewracały się... te są solidne i bardzo stabilne ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, z siąpiącym deszczykiem, z melodyjnym śpiewem wilg, które wróżą deszcz, dziękuję za odwiedzimy, Waszą uwagę, pa!