Jeszcze tydzień temu Kopystańka była cała w bieli, śnieg plackami leżał na łąkach, a droga na Połoninki Arłamowskie w lesie była dosłownie zasypana, zresztą same Połoninki też na zimowo. Jeszcze przejechaliśmy doliną Jamninki w warunkach zimowych, ale warto było, bo spotkaliśmy dwa stadka łań.
piątek, 23 kwietnia 2021
Pierwsze grzmoty, kukułki i jaskółki ... czas szachownic ...
piątek, 16 kwietnia 2021
Kiedy piec dymi ...
... baba miesza w wiadrze glinę i dłonią oblepia wszelkie nieszczelności:-)
Kiedy wczoraj przyjechaliśmy do chatki na Pogórze, z lekka pykający dymem piec zabuzował na całego. Dymił bradrurą, przez płyty kuchenne, a nawet przez nieszczelności między kamieniami. Chyba coś przytkało komin, bo niemożliwe, żeby tak fajczył. Z zapaloną czołówką obeszłam piec wkoło, żeby w świetle zobaczyć, skąd tak dymi ... no tak, dymił jak napisałam powyżej. Otworzyliśmy bradrurę, stamtąd waliło najbardziej ... po wygaszeniu ognia mąż wyjął blaszany wkład, no niestety rzeszoto, wszystko przepalone, trzeba kupić nowy.
Nazajutrz rano odsunęliśmy od komina skrzynię posagową babci. Za nią znajdowała się wyczystka komina, może tam nazbierało się za dużo sadzy, w końcu piec służy nam już prawie 20 lat. Po otwarciu drzwiczek wysypało się trochę żużlu, nie za wiele, a po zrobieniu zdjęcia komórką okazało się, że komin jest w całkiem przyzwoitym stanie.
A więc trzeba wymienić wkład bradrury, uszczelnić wszystkie prześwity i powinno być dobrze.
zdjęcie z netu |
Na tych zajęciach zszedł nam cały dzień, ale załatwiliśmy tyle spraw. Zamówione osłony na taras, wycieczka w scenerii zimowej przez Góry Słonne, naprawiony piec, nowy wkład do bradrury, no i powstał nowy post.
A śnieg sypie dalej, wilk - samotnik znowu był widziany na łąkach za potokiem.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
niedziela, 11 kwietnia 2021
Ostre cięcie ... i straty muszą być:-)
Straty muszą być - tak kiedyś powiedział gość, który budował nam piwniczkę na Pogórzu. Miałam tuż obok posadzony czosnek niedźwiedzi, a chuchałam na niego, a dmuchałam, i prosiłam, żeby uważali na to miejsce. A gdzie tam, zadeptali, zasypali, no i na końcu usłyszałam, że straty musza być:-) Na szczęście czosnek niedźwiedzi potrafi przetrwać w ziemi w postaci cebulki i na następny rok wyrósł jak gdyby nigdy nic.
Przyszedł czas na jabłonie. Stare odmiany, nawet nie wiem, jak się nazywają, ale co drugi rok rodziły bardzo smaczne, dobrze przechowujące się jabłka. I z roku na rok coraz bardziej zżerała je jemioła. Najpierw obłamywałam tego pasożyta, wysoko nie dostawałam, więc efekty mizerne. Na drugim zdjęciu jabłonie z zeszłego roku, tylko jedna gałązka zakwitła, reszta usychała, bo jemioła wysysała wszystkie żywotne soki. Dla takiego drzewa ratunku nie ma, trzeba radykalnie obciąć wszystkie porażone gałęzie ... przymierzyliśmy się do pracy, niewiele zostanie, może młode odrosty zdołają uratować jabłonie.
Pozostawione odrosty też są w części zajęte jemiołą, to już robota dla mnie na przyszły tydzień, będę je obcinać, przycinać, żeby nie została ani jedna zaraza:-) Z jedną jabłonią poszło jako-tako, nawet domek dla szpaków ocalał, natomiast ta druga przycięta drastycznie. Mimo podcięcia od dołu kory spadająca gałąź obdarła łyko daleko, nie było co ratować, trzeba było jakoś wyrównać. No i sterczy teraz z pnia tylko jedna gałązka, ale może coś się uratuje, bo bez pomocy drzewa i tak uschłyby. Zeszło nam całą sobotę, do samego wieczora, ścinanie, piłowanie na pieńki, potem przeciąganie gałęzi za sad ... zmęczyliśmy się zdrowo, ale pozostało zadowolenie z odfajkowanej, kolejnej roboty.
Od czasu do czasu odwiedzamy wzgórze kalwaryjskie, dalekie widoki koją duszę. Na nasłonecznionych skarpach kolorowo od dywanów kwiatów. Przejeżdżając obok coś mignęło mi, ale trudno odróżnić wśród łanów zawilców ... przeszłam powolutku, zawilce, zawilce, i jeszcze zawilce i wreszcie jest, zresztą bardzo podobna do zawilca. To zdrojówka rutewkowata ...
W jednym miejscu tuż przy murze sanktuarium osuwa się ziemia. Nie wiem, co o tym myśleć, czy to ludzka kość, czy zwierzęca:-)
Nad samym Wiarem przed tygodniem było biało od śnieżyczek, teraz pysznią się łany przylaszczek, kokoryczy czy żywca gruczołowatego.