Kiedy nam się śpieszy, to głównymi, w wielkim ruchu, obwodnicami, czasami kawałek autostradą.
Ale jak mamy więcej czasu, a przed nami wolny weekend, to szukamy przede wszystkim ładnych dróg, to nic, że trwa to dłużej i o wiele więcej kilometrów w kołach.
Jak by nie jechać, trzeba przekroczyć San, który do Przemyśla ma status rzeki górskiej, oddziela od siebie Pogórza, Dynowskie i Przemyskie.
Onego czasu wiele włóczyliśmy się z mężem właśnie po tym terenie, na północ od Sanu, potem w czasach pogórzańskich szukaliśmy różnych dróg, żeby przerzucić się samochodem ze strony przemyskiej na jarosławską. Czasami były to próby nieudane, trzeba było wycofywać się, ale niejednokrotnie wyjeżdżaliśmy z lasów w nieoczekiwanych miejscach, dziwiąc się, że jesteśmy tak blisko domu:-)
Taką miłą niespodzianką okazała się droga przez Łętownię, potem urokliwy Bełwin, położony w dolinie potoku Łętowianka. Pewien odcinek w okolicach Chałupek Bełwińskich jest nieutwardzony, bywało artystyczne błotko. Ostatnio znowu po kilku latach zachciało nam się tamtędy przejechać, zwłaszcza że przedwiosenna pogoda kusiła, a może zrobili już asfalt?
Asfaltu nie było, na szczęście sucho, ale co innego przykuło naszą uwagę.
Tuż przed lasem kępa starych śliw znaczy miejsce po dawnym gospodarstwie, a trochę dalej, już w lesie oczyszczone z krzaków miejsce, a na drzewie tabliczka: Stary cmentarz ... tego tu nie było.
Takie miejsca nas interesują, więc podeszliśmy pod górkę.
Stare nagrobki, niektóre ładnie utrzymane, widać, że cmentarz jest odwiedzany i ktoś dba o niego.
Na drzewie przymocowane chorągiewki w ukraińskich barwach z wypisanymi nazwiskami, z kamieni zbudowany mały pomnik poległym w Wielkiej Wojnie.
Jakimś cudem nie zrobiłam zdjęcia temu pomnikowi, pewnie poszłam dalej na poszukiwania, miałam wrócić, zdjęcie pożyczyłam ze strony stadniny Sabatówka, przepraszam i dziękuję.
Już wiem, co odwróciło moją uwagę ... na drzewie wisiała tabliczka z niebieskimi znakami ...
Szlak Jana Vita ... pierwszy raz widzę taką ciekawostkę, chociaż gdzieś w tyle głowy błysnęła malutka iskierka, coś znajomego, ale co?
W domu zaczęłam szukać w necie, jakiegoś planu, pod hasłem tej ścieżki za wiele nie było, ale kiedy wpisałam: Jan Vit, o! wtedy pokazało się więcej.
To czasy Wielkiej Wojny, walki o twierdzę Przemyśl, pojawiła się też jego książka "Wspomnienia z mojego pobytu w Przemyślu podczas oblężenia rosyjskiego 1914-1915" ... już wiem, co to za iskierka, przecież ja to czytałam, sąsiad mi pożyczył którejś zimy:-)
Pamiętam, że moją myślą było, że może z tej strony twierdzy było tu trochę łatwiej, ale to tylko moje przemyślenia, bo sytuacja była tragiczna.
Jan był Czechem, jako młody człowiek poszedł "w kamasze", przez Sanok trafił do fortu Siedliska i sąsiednich, potem do Łętowni, przy tym cmentarzu mieli wartownię, podkopane pomieszczenie z siedziskami, kanapą i stołem. Był człowiekiem bardzo empatycznym, współczującym swoim towarzyszom żołnierskiej niedoli, a także barbarzyńsko wyrzucanej ludności z ich domów, gospodarstw, przedpole musiało być oczyszczone ze wszystkiego. Szerzyła się grabież, płonęły wiejskie chałupy, dwory, bez spisu inwentarza, nikt nie starał się nawet jakoś zrekompensować ludności cywilnej tych strat.
Dzielił się z żołnierzami swoimi racjami żywnościowymi, bo panował głód, chłód i niedola.
Przy okazji trafiłam na ciekawe strony, gdzie można poczytać o Janie, jego losach ...
http://www.twierdzaprzemysl.org/index.php?menu=art&akction=Jan_Vit
... a także o okolicznościach powstania tej ścieżki, pomnika, odnalezienia cmentarza, ciekawe poszukiwania terenowe właścicielki pobliskiej stadniny koni Sabatówka, o Bełwinie, te podobają mi się najbardziej:-)
https://sabatowka.wordpress.com/2013/08/14/sabatowka-z-historia-w-tle/
Powiem szczerze, że same forty nie interesują mnie za bardzo, te sztuki walki, taktyki bitewne, statystyki, a raczej losy ludzkie, wspomnienia.
Teren wokół pocięty licznymi wąwozami, niektóre wyglądają jak drogi, inne jak okopy ...
... na stromej ścianie jednego z nich zimozielony paprotnik kolczysty, tak myślę.
A droga prowadzi tu niezwyczajnie malownicza:-)
Wiosna zrobiła krok do tyłu, wczorajszy ranek pobielony.
Czasami znad Wiaru ciągnie mgłami, ale poranne słońce szybko je przepędza ...
Kwitną wierzby, ich puszyste kotki aż świecą w porannym słońcu ...
... w zachodzącym jakby puszyścieją ... a dalekie pasma Gór Sanocko-Turczańskich na liliowo:-)
Kupiłam trochę bratków, stokrotek, niektóre posadziłam w donicach ... jednego razu wychodzę, a tu ziemia wygrzebana, bratki stłamszone ... okazało, że moje psy usiłowały schować tu kość. Ziemia świeżutka, łatwo grzebać, tylko nie wiedziałam, kogo karcić, Mimę czy Amika ... podejrzenie padło na Mimę, bo ona taka zwariowana. Zabrałam ją do domu, wychodzę za chwilę, znowu wygrzebana druga donica, i to Amik, ten świętoszek tak ukrywał swoją zdobycz:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!