Derkaczowe łąki pogórzańskie jeszcze miękko falują, puszyste i kwietne. Jak patrzę na nie z naszej strony, widzę delikatne odcienie, wzajemnie przenikające się, z przewagą delikatnych różowości, a to białe ... może przymiotno, bo nie podejrzewam, że jakieś dzikie kminy czy pietruszkopodobne tak zakwitły ...
Sąsiedzka łąka stała się dla mnie tegorocznym objawieniem, a przyciągnęły mnie tam jakieś niebieszczące się kwiatki ... kiedy przedarłam się przez naszą, w trawach sięgających ramion, okazało się, że to łany dzikiej cykorii dają taki efekt ... a kiedy pochyliłam się niżej, zauważyłam wiele roślin z muraw kserotermicznych, które dane mi było poznać trochę wcześniej ...
Cóż, w końcu łąka leży w tym samym regionie, na podobnej wysokości, nawet wychodnie fliszu karpackiego znalazłam, a kiedyś myślałam, że to ruiny zabudowań ... miejscowi mówią, że to "łupek" ... oszałamiająco pachnie ziołami, rozgniecionymi moimi buciorami, pachnie ziemia po deszczu ...
Kiedyś pisałam, że odwiedziła mnie zielarka, która zbierała "cyntorię, na bóle brzucha" ... ale tutaj tego nie ma, rośnie tam wyżej, we wsi, i na Kopyśnie ... Grażyna-M oświeciła mnie, że chodzi o centurię, czyli ziele tysiącznika ... nic mi ta nazwa nie mówiła, nigdy nie widziałam tej rośliny, a chciałabym poznać. I chyba udało mi się, a wskazówką były te różowe kwiatki ...
... a to już znalezisko z naszej łąki ... jest, jest, i my mamy centurię ... proszę mnie upewnić, że się nie mylę ...
... wczoraj wypatrzyłam jeszcze kwiatki raczej białe, ale może dlatego, że były jeszcze w pąku.
Skoro zaczęłam z tą górnolotną "kwietną przesłoną", to może jeszcze parę zdjęć ...
W tym roku bardzo obficie owocują dzikie czereśnie, zresztą czy ja wiem, czy dzikie? kiedyś tu mieszkali ludzie, była wieś ... sama pamiętam z dzieciństwa, że tylko takie czereśnie jadało się, a nie te ogromne "mutanty" ...
... słodziutkie, pachnące kropelki, nie sposób przejść obojętnie obok naszej "emeryckiej" czereśni ... z gałązki prosto do gęby:-) a pod czereśnią kwitnące kozibrody ... tak otwierają się tylko rano ...
... To już czereśnie z sąsiedzkiej łąki ... prawie czarne, o innym smaku, słodkie, a lekko gorzkawe, za to bardziej soczyste ... ptaki mają używanie, i my.
Kręcimy jeszcze miód, tym razem o innym aromacie, bardziej lipowym, ale jednak nadal ciemnym, czyli z domieszką spadzi ... zresztą czego tam nie ma, pewnie nektar z wszystkich kwiatów, pokazanych wyżej, bo pszczoły spotykam na łące w ogromnej ilości.
Dziś rano była świetna widoczność, pasma górskie doskonale widoczne daleko, po drugiej stronie granicy ... patrzyliśmy ze wzgórza kalwaryjskiego ...
... a wracaliśmy naszą ulubioną drogą przez Wiar ... zmiany, zmiany, zmiany:-(
No i przedmiot mojego niezmiernego zadowolenia ... w zachodzącym słońcu obejście zyskuje inny wymiar ... ale bramy dalej nie ma:-)
A co na niwie warzywniczej? po upałach nie znalazłam zielonych łętów w ziemniakach, wszystkie uschły, nawet nie pomogło kropienie drożdżami ... musi grzybowe je pokonały.
Za to pomidory mają się bardzo dobrze, ogórki też, tylko rosną słabiej, bo noce zimne ... dziś było tylko +8 stopni. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest papryka ... pod osłoną z agrowłókniny rośnie doskonale, kwitnie obficie, i od biedy już można używać np. strąków cayenne ... śmiem twierdzić, że rośnie ładniej od tej w tunelu.
Natomiast "spałowany" przez jelonka dereń schnie ... poczekamy do wiosny, może coś odbije poniżej ogołoconego z kory pnia.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!