Choć i tych ptaków za wiele nie widać, bo wszędzie jest mnóstwo owoców na drzewach. Prawie czarne czereśnie, słodkie i nabrzmiałe sokiem spadają na ziemię, rozbijając się o blaszany dach.
Upały, upały, którym towarzyszą niekiedy gwałtowne burze z oberwaniem chmury.
Jechałam na początku tygodnia koło znajomej plantacji malin, obok porzeczki, widać, że pole było świeżo wzruszone, odchwaszczone. Gwałtowna ulewa zmyła ziemię na drogę, wypełniła przydrożne rowy, a krzaki niemal przewracały się, podmyte przez wodę. Koparka zgarniała podeschnięte błoto, wybierała brązową breję z rowów, ładowała na przyczepę, a potem pewnie rozwozili z powrotem na pole.
Wzgórze kalwaryjskie w niedzielny poranek przywitało nas słodkim zapachem rozkwitłych lip. To cud natury, taka obfitość kwiatów przywabia nieprzeliczone rzesze pszczół od samiuśkiego rana. Jeden brzęk w koronach drzew, łaziliśmy z zadartymi głowami pośród starych pni, niektóre z nich całkiem ogromne, stareńkie, pamiętające różne czasy tego miejsca ...
Szczególne wrażenie robi okolica kaplicy rodu Tyszkowskich, zbudowana w stylu neogotyckim.
W porannej powolności mieliśmy czas napatrzeć się na misterność wykonania detali architektonicznych, niektóre ukształtowane w betonie, niektóre wykute dłutem kamieniarzy.
Wewnątrz znajduje się alabastrowy ołtarz, a w podziemiach krypty, w których znaleźli miejsce ostatniego spoczynku członkowie rodu Tyszkowskich. Przez otwory wentylacyjne widać niektóre trumny, cynowe ze zdobieniami ... włóż tam aparat, niech ci lampa błyskowa oświetli wnętrze, tylko uważaj, nie upuść! - namawiał mnie mąż. Ze zdjęcia nic nie wyszło, bałam się za daleko wkładać rękę, a nuż mnie coś za nią capnie:-)
Może ten materiał na ołtarz, alabaster pochodzi z niedalekiej okolicy, z Łopuszki Wielkiej spod Przeworska. Wszak hrabia Scipio del Campo posiadał tu kopalnię tegoż alabastru.
Nad wejściem herb rodu, kolumny z piaskowca, na elewacji cegła łączona również z piaskowcem, rozety, zachowane witraże czyni z tego obiektu niezwykłe miejsce, może dlatego znalazł tu obecnie swoje miejsce ośrodek powołań.
Ciężkie, stalowe drzwi, choć przeżarte rdzą, jeszcze długo przetrwają. Zdobione motywem kotewki, orzecha wodnego, który można znaleźć również w sanktuarium, na malowidłach naściennych, również na drzwiach ...
Potężna klamka, misternie zdobiona delikatnymi elementami ...
Jakież cuda pozostawiły po sobie poprzednie pokolenia. Nasze czasy nie mają tak pięknych obiektów, nie mamy się czym pochwalić.
Z kryptami rodu Tyszkowskich związana jest pewna legenda o nieczułej hrabinie.
Odmówiła wody zmęczonej kobiecie z chorym dzieckiem, która przyszła szukać pomocy u stóp cudownego obrazu Matki Słuchającej.
- Obyś po śmierci leżała w tej wodzie - przeklęła ją zrozpaczona kobieta.
I rzeczywiście, wiele trumien znajdowało się w wodzie, bo tutaj jest bardzo wysoki poziom wód gruntowych, czego byłam świadkiem spacerując po pobliskim cmentarzu. W zrujnowanym grobowcu lustro wody znajdowało się poniżej 20 cm od powierzchni ziemi, więc coś z prawdy w tej legendzie jest:-)
W ogrodzonym starym murem otoczeniu znalazłam liczne kępy przekwitłych, kłosowych kwiatostanów, pokrytych wyschłym delikatnym jakby oprzędem.
Czy dobre jest moje podejrzenie, że to może być zerwa kłosowa? nigdy nie widziałam jej w naturze, rozkwitłej, dopiero zainteresowanie roślinami pozwoliło zwrócić na nie uwagę ...
Przyjdę tu w przyszłym roku, wcześniej, żeby zobaczyć tę roślinę w fazie kwitnienia.
Spod południowego stoku piękna panorama na ukraińską stronę, nakładają się na siebie kolejne pasma błękitniejące coraz bardziej w oddali, Góry Sanocko-Turczańskie, może dalszy Beskid Skolski ...
Tymczasem czas biegnie jak zwariowany i nasz Jaśko skończył 4 lata:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!